Uncategorized

Gdy Anielewicz byl komendantem Powstania w Getcie Warszawskim

Nadeslal Roman Wroblewski

http://jimbaotoday.blogspot.se

roman wroblewski

reunion68

Powstanie w Getcie Warszawskim

Tytuł mojego dzisiejszego wpisu na blogu jest sarkastyczny.

Był bowiem tylko jeden mianowany Komendant Żydowskiej Organizacji Bojowej i przywódca Powstania w Getcie Warszawskim – Mordechaj Anielewicz.
Poległ ze swoimi wiernymi towarzyszami w bunkrze na Miłej 18, 8 maja 1943 roku. Jego następcy z ŻOB też zginęli!

Komendant Żydowskiej Organizacji Bojowej i
przywódca Powstania w Getcie Warszawskim –
Mordechaj Anielewicz.
Tymczasem propaganda „żonkilowska”, która ma duży wpływ na współczesne polskie media, okrzyknęła
Komendantem Marka Edelmana. Już w 2012 roku ukazał się artykuł „Komendant. Biografia Marka Edelmana” (V.Ozminkowski, Newsweek.pl, 8.09.2012). Niektórzy określają Edelmana „zastępcą komendantaPowstania w Getcie Warszawskim” (był nim rzeczywiście z ramienia partii Bund i było to wyborem politycznym) albo „ostatnim przywódcą Powstania w Getcie Warszawskim”. Moim zdaniem tylko określenia „jeden z ostatnich żyjących członków przywództwa ŻOB” albo „jeden z ostatnich żyjących przywódców Powstania w Getcie Warszawskim” są zgodne z prawdą historyczną!
Założycielami Żydowskiej Organizacji Bojowej byli m.in. Icchak Cukierman, Cywia Lubetkin,  Josef Kapłan i Mordechaj Tanenbaum. Żydowska Organizacja Bojowa powstała 28 lipca 1942.  Dopiero 15 października 1942 r. tzw. pierwszą ŻOB rozszerzono o członków partii: Bund, Poalej Syjon, Organizacji Syjonistycznej oraz PPR. Utworzono Żydowski Komitet Narodowy (ŻKN), który sprawował polityczne zwierzchnictwo nad ŻOB. Zadaniem ŻKN było reprezentowanie całej ludności żydowskiej m.in. w rozmowach z Armią Krajową. Do ŻKN akcesu nie zgłosił Bund, jednak niedługo później partia ta zgodziła się na współpracę z nowo utworzoną Żydowską Komisją Koordynacyjną (ŻKK), która odpowiadała za kierunki działań ŻOB.

Komendantem ŻOB został oficjalnie mianowany Mordechaj Anielewicz. Zmian na stanowisku komendanta nie było!


.

Marek Edelman był związany ze środowiskiem Komitetu Obrony Robotników w latach 70. i 80. Czołowej organizacji opozycji antyustrojowej w PRL, kontynuującej socjalistyczne tradycje PPS i Bundu. Wtedy właśnie napęczniała „legenda
Edelmana”, rzekomego Komendanta Powstania!Wtedy dopisano do jego biografii wiele kontrowersyjnych i fałszywych faktów, które powtarzane są z uporem do dzisiaj!
Co więcej: w tych latach Edelman zaczął się wypowiadać obraźliwie o bohaterskim przywódcy i prawdziwym Komendancie Powstania w Getcie Warszawskim Mordechaju Anielewiczu.
Niegodne to i małostkowe. Warto o tym pamiętać nazywając Edelmana „mistrzem”, „legendarnym przywódcą” „komendantem „ i „moralnym autorytetem”.
Wspominając Anielewicza Edelman opisał biedę, jaka panowała w rodzinnym domu Mordechaja.
Edelman: „ Jego matka, aby utrzymać rodzinę,
sprzedawała ryby na placu, a Mordechaj malował ich skrzela na czerwono, by wyglądały jak świeże.
Wybór Anielewicza na komendanta Edelman skwitował obraźliwymi słowami: „Bardzo chciał nim być, więc go
wybraliśmy„.

W oburzającym i obraźliwym wspomnieniu Edelmana, Anielewicz przedstawiony jest jako człowiek dziecinny i śmieszny.

A może Marek Edelman od początku zazdrościł Mordechajowi Anielewiczowi pozycji i szacunku, jakim był powszechnie darzony? Czy na tej właśnie zawiści Edelman nie zbudował własnego narcystycznego mitu?

Legendę Edelmana i zabiegi „żonkilowców” zweryfikuje historia. Ale już teraz trzeba głośno protestować przeciwko zakłamywaniu dziejów Żydowskiej Organizacji Bojowej i bohaterskich losów poległych, Mordechaja Anielewicza i jego towarzyszy.

Polegli nie mogą się sami bronić. Naszym obowiązkiem jest przywrócić im głos i sprawiedliwość. Programy komputerowe
poprawiają błędy językowe i ortograficzne, ale są ślepe na fałszerstwa historyczne, które krążą powielane w nieskończoność i zapadają w świadomość. Świadomość historyczna powinna zostać oczyszczona z kłamstwa!

Legenda Edelmana wypłynęła również zagranicą po artykule dr. Marci Shore w jednej z najbardziejopiniotwórczych gazet na świecie „The New York Times”. Znana z zamiłowania do emocjonalnych „kreatywnych” esejów historycznych młoda badaczka ze Stanów Zjednoczonych (Yale University) opublikowała 18 kwietnia 2013 roku tekst pt. „The Jewish Hero History Forgot” („Zapomniana historia żydowskiego bohatera”) Artykuł dotyczy samego Edelmana, jego roli w
Powstaniu w Getcie Warszawskim oraz jego poglądów politycznych (podczas wojny i po wojnie). Autorkapisze, ze w Polsce Edelman powszechnie uważany jest za czołowego bohatera żydowskiego ruchu oporu, aw Izraelu jego biografia wciąż budzi kontrowersje. Shore broni antysyjonistycznej postawy Edelmana, podkreśla jego heroizm podczas okupacji i jako działacza antykomunistycznego w powojennej Polsce. Mocno akcentuje niezłomność Edelmana jako bojownika i
powojennego lekarza, który sprzeciwiał się emigracji ostatnich polskich Żydów.
Tekst budzi mój sprzeciw z paru względów. Tytuł artykułu uważam za pierwszą manipulację: mogęwymienić dziesiątki znacznie bardziej zapomnianych żydowskich bohaterów! Marci Shore uwypukla wszystkie cnoty Edelmana,
tak jak to czynią jej polscy koledzy z kręgu „Gazet Wyborczej”, nie pisze natomiast nic o jego kontrowersyjnej postawie wobec towarzyszy broni (np. samego Anielewicza) oraz o jego narcystycznej skłonności do przypisywania sobie zasług innych. Zdaje się, że mit i kult Edelmanowski, rozpowszechniany przez „żonkilowców” amerykańskiej badaczki wcale nie
razi.

Pisząc o serdecznych stosunkach Marka Edelmana z mieszkającymi po wojnie w Izraelu Iccakiem Cukiermanem i Cywią Lubetkin (bojownikami Powstania i założycielami Kibucu imienia Bohaterów Powstania w Getcie Warszawskim) mija się zwyczajnie z prawdą! Edelman nie utrzymywał z nimi przyjacielskich stosunków.

Zręcznie napisany artykuł Shore w NYT utrwala wiele historycznych stereotypów i co gorsze upowszechnia fałszywe fakty! Dziennikarka – historyk wpisuje się w ten sposób w nierzetelny „kult jednostki” i mitologizację jednego członka Żydowskiej Organizacji Bojowej, kosztem innych! Tego typu publikacje szkodzą świadomości historycznej i zaciemniają rzeczywistość!
Marci Shore musiała się zarazić „kultem Edelmana” w Polsce, ale po co przenosi go na grunt amerykański i izraelski?

Czwarta rocznica Powstania w Getcie Warszawskim.

…….W oparciu o budowniczych polskiej demokracji, młodzież żydowska budować będzie nowe konstruktywne życie w Polsce, ręka w rękę z nią żydowska młodzież skieruje żydowski okręt do blokowanych brzegów Palestyny.

Kategorie: Uncategorized

2 odpowiedzi »

  1. Romku, bardzo to ciekawe. Moj Ojciec chodzil z Anielewiczem do tej samej szkoly, przynajmniej w ostanim roku przed sama matura w 1938 (meskie gimnazjum, „Loar”). Podobno Anielewicz, ktory byl w szkole sredniej dzialaczem Haszomer-Hacair, przyszedl na mature w krotkich „harcerskich: spodenkach i w zwiazu z tym kazali mu zdawac mature z opoznieniem. Jest po nim nazwany Kibuc Mordechaj w Izraelu. Moj Ojciec odwiedzil ten kibuc w czasie swojej pierwszej podrozy do Izraela i zeby uczcic pamiec Anielewicza, a moj syn, Marcel, przybral hebrajskie imie, Mordechaj

  2. Patrząc na Marka Edelmana w świetle jego wspomnień i książki Anki Grupińskiej „Po kole” nie określiłbym go jako osobę narcystyczną. Wręcz przeciwnie, jak kogoś, kto gasił w zarodku wszelkie próby windowania go na piedestał. Później, wiele razy się tłumaczył z tego niefortunnego wspomnienia o rybich skrzelach malowanych na czerwono przez Anielewicza. I tu chciałbym zwrócić uwagę Autora na jeden oczywisty fakt. Są tylko dwa wyjścia. Albo Edelman mówił prawdę i późniejszy bezsprzeczny bohater robił takie mało ładne rzeczy, albo nie. Nie ma innej opcji. Czy Edelman w tym wypadku skłamał, zmyślił to ? Osobiście uważam, że nie. Czy powinien był o tym mówić ? Wydaje mi się, że chyba nie. Sądzę, że jedyną jego intencją nie było szkalowanie pamięci kolegi, a tylko „odbrązowienie” go. Pokazanie, że był prostym chłopakiem z Warszawy, któremu nie było lekko nawet w „dobrych” przedokupacyjnych czasach. Nic więcej. Tak samo jawi mi się, uwaga o jego wyborze Anielewicza na przywódcę. Nikt nie może powiedzieć, że Edelman był człowiekiem słabego charakteru. Upór i zawziętość w dążeniu do celu to cechy, które wyłażą na wierzch nawet przy pobieżnej lekturze jego wspomnień, czy książek o nim. Nie sądzę, żeby był zainteresowany funkcją przywódcy ŻOB. Sam pisze, że ciążyła mu odpowiedzialność za ludzi, którzy w naturalny sposób oglądali się na niego. Gdyby mu naprawdę zależało na przywodzeniu – pewnie dopiąłby swego. Spróbujmy choć na chwilę zrozumieć tych ludzi. Oni szykowali się na śmierć w walce, a nie na dowodzenie, zaszczyty, dystynkcje i funkcje. Myśleli w perspektywie dni, a nie lat. Przetrwania do następnego dnia i zabicia choć jednego Niemca, a nie „kariery”. Nie chciałbym, żeby to co teraz napiszę było odczytywane jako uwłaczanie pamięci Anielewicza, ale w świetle twardych faktów, okazał się raczej słabym dowódcą, dopuszczając do przedwczesnego i w tym momencie niepotrzebnego zbiorowego samobójstwa obrońców bunkra na Miłej. Jak wiemy, było jeszcze jedno, nieodkryte przez Niemców, szóste wyjście z bunkra i kilka osób, które nie posłuchały wezwania Arie Wilnera – przeżyło. Oczywiście to samobójstwo było godną śmiercią, ostatnim, tragicznym czynem wolnych ludzi więc chyba nie trzeba „gdybać”, że mogli jeszcze chwilę pożyć i paru wrogów zabić…. Nie, zdecydowanie nie powinniśmy naszej miary, wyskalowanej w maleńkich jednostkach ludzkiej próżności, przykładać do tych przeciętnych ludzi z płonącego getta, którzy w momencie próby okazali się autentycznymi bohaterami. A propos „zawłaszczania” pamięci wydarzeń. Szkoda, że tak mało pamiętamy tych polskich Żydów, albo jak mawiał mój ś.p. Wuj – Polaków wyznania mojżeszowego, którzy zadali hitlerowcom prawdopodobnie znacznie większe straty niż ŻOB – mam na myśli oczywiście „Żydowski Związek Wojskowy”, z którego niestety nikt nie ocalał by być strażnikiem pamięci ich bohaterskich czynów. Ciekaw jestem, czy dziś w Izraelu maturzysta zapytany, kto wywiesił polską i żydowską flagę w czasie powstawnia w Getcie odpowie : „ŻOB”, czy też zgodnie z prawdą „Żydowski Związek Wojskowy” ? To są oczywiście drobiazgi,te nasze rozważania – czytelników, słuchaczy, a nie uczestników bądź świadków. Wydaje mi się, że najważniejsze dla nas zadanie to po prostu o Nich pamiętać….

Leave a Reply

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.