abp Józef Życiński
W 1990 r., gdy przyszedłem do Tarnowa jako biskup diecezjalny, żyło tam piękne wspomnienie Ottona Schimka, żołnierza Wehrmachtu rozstrzelanego na ziemi tarnowskiej za niesubordynację podczas II wojny światowej. W romantycznej wersji jego śmierci opowiadano, że widząc niemoralny charakter wojny rozpętanej przez nazistów, odmówił on strzelania do Polaków i zapłacił za to cenę własnego życia.
Postać Schimka w okresie stanu wojennego inspirowała młodzież do protestów przeciw przemocy praktykowanej przez ówczesne władze. Na domniemany grób Schimka przyjeżdżali pielgrzymi z odległych rejonów Polski, by wyrazić szacunek dla młodego żołnierza, który głos sumienia cenił tak wysoko, że w warunkach pogardy dla zasad moralnych potrafił wyraźnie ujmować granicę między godnością a barbarzyństwem.
Niektórzy marzyli wtedy, aby rozpocząć proces beatyfikacyjny Schimka i ukazać na jego przykładzie, że silne osobowości potrafią kierować się głosem sumienia nawet w skrajnie trudnych warunkach, gdy deptane są prawa człowieka. Z zamiaru tego trzeba było jednak zrezygnować, gdy otrzymałem dokumentację uzasadniającą wyrok sądu polowego, który skazał Schimka na karę śmierci. Jeśli wierzyć dokumentom sporządzonym na wewnętrzny użytek Wehrmachtu, przyczyna śmierci była znacznie mniej wzniosła niż głosiła fama. Miało ją stanowić notoryczne włóczęgostwo lekceważące wszelkie zasady dyscypliny wojskowej.
Kształtowana w popularnych opowieściach tęsknota za jedynym sprawiedliwym w Sodomie okazała się po raz kolejny piękna, lecz odległa od życia. W tęsknocie tej odnajdujemy jednak ważną ekspresję naszych poszukiwań takich wzorców ludzkiej godności, w których nawet agresywna erupcja barbarzyństwa nie jest w stanie zniszczyć poczucia elementarnej ludzkiej solidarności.
Godot zamiast Schimka
Calosc KLIKNIJ TUTAJ
Przyslal Roman Wroblewski’
Kategorie: Ciekawe artykuly