Uncategorized

Ból cz. 2

Michal Moszkowicz
***
3.
Obudziłem się o 5 rano. Zrobiłem sobie herbatę z cytryną i włożyłem sportowe buty,
które dostałem od pewnej pani. Twierdziła, że to są buty olimpijskie. Sprzed czterech lat.
Nigdy ich nie nosiłem, ale dzisiaj w walce z moim bólem trzeba było spróbować. Miasto
było zupełnie opustoszałe. Od czasu do czasu mijałem dziewczęta i chłopców biegnących
spokojnym truchtem. Ja nie mogłem biec, tylko szedłem sobie jak zwykły przechodzeń w
cieniu liściastych drzew. Zainteresowała mnie ilość psów na wybiegu. Sikały na wszystkie
kąty. Tak, człowiek musi wstawać, żeby psu ulżyć. Czułem się jak pies. Chodziłem przez
czterdzieści minut. Udawałem Szweda.
Ten drugi dzień walki z bólem uskrzydlił mnie. Ból nie minął, ale przypomniałem sobie
bieganie po podwórku w Warszawie. Wtedy miałem siłę. Byłem zakochany w tym podwórku,
gdzie był drewniany trzepak i domek na śmiecie. I koledzy, moi kochani koledzy z
kamienicy. Teraz chodziłem sam i przyzwyczajałem się do samotności. Idąc powtarzałem
obce słowa, żeby ich się nauczyć. Minąłem ławkę na której leża zupełnie nowa książeczka,
tomik wierszy. Otworzyłem ją i zacząłem czytać. Większości słów nie rozumiałem, ale
wziąłem ze sobą ten tomik. Pomyślałem, że poeta, jeśli z premedytacją położył na ławce swój
tomik, to przyjdzie sprawdzić, czy ktoś połakomił się na jego twórczość. Kiedy zobaczy, że
znikł, to się ucieszy. Ktoś go czyta, ktoś myśli o poezji. Ja też kiedyś chciałem, żeby moje
imię było sławne, chociaż nie uciekałem się do takich prostych chwytów.
Teraz idę się ogolić. Człowiek walczący z bólem musi udawać, że jest normalny, że mu nic
nie dolega. Tym bardziej, że nie mógłbym składnie nikomu opowiedzieć o swoim bólu. Jest
jak rzeka, która rozlewa się po całym ciele.
Po długim dniu walki z bólem, czuję się lepiej. Chodziłem godzinę bez przerwy. Rekord. Za
kilka dni będę biegał.
4.
Dzisiaj pobiłem swój własny rekord. Chodziłem szybkim krokiem wzdłuż kanału Hammarby
i później do miasta. Przyszedłem do domu trochę zmachany, wypiłem herbatę z cytryną,
zjadłem dwie kanapki z białym serem i od razu poczułem się lepiej. Jest dopiero siódma rano.
Sklepy są jeszcze zamknięte. A we mnie buzuje chęć robienia czegokolwiek. Ból ćmi lekko,
ale jakoś już nawet o nim zapomniałem.
Co to jednak znaczy to chodzenie! Cała Szwecja rano chodzi. Szczególnie młode dziewczęta,
którym z przyjemnością mówię hej. Jesteśmy w jednej branży, sportowej, chociaż one biegną,
a ja włóczę się jak zmęczony osioł.
Teraz siedzę na krześle, broń boże nie na tej cholernej kanapie. i nagle telefon. Rozróżniam
głos mojego przyjaciela Szmula. Taki wesolutki, taki fikuśny.
– Michale, mówi, znalazłem lekarstwo na twój ból.
– Ja już mam lekarstwo. Chodzę przecież – odpowiadam. – Sam mi kazałeś chodzić.
– Ale bez parapsychologa i masażysty się nie obejdzie – mówi Szmul. – Znam jednego. Geny
obdarzyły go ślepotą. Prawie nic nie widzi i nosi czarne okulary. Nawet nie będzie wiedział,
kogo masuje. A jest w tym niezastąpiony. Poza tym przepowiada przyszłość. Jak ci powie, że
masz raka to znaczy, że go masz, ale ukrytego w tym bólu. To co? Pójdziemy do tego ślepego
masażysty? Ja też się dam wymasować. Nawet nie będzie wiedział, że nas jest dwóch. Za
jedną cenę…
Nie miałem wyjścia. Ze Szmulem nikt jeszcze nie wygrał. Następnego dnia poszliśmy do
masażysty. Rzeczywiście miał potrójne czarne okulary i potykał się o własne nogi. Jak mnie
wziął w obroty to zapomniałem jak się nazywam. Wymasował mnie od stóp do głowy i
jeszcze przeciągał przez jakieś chropowate pasy. Szmul nie dał się wymasować i tylko zapytał
masażystę, czy ja mam raka. Masażysta spojrzał na mnie i powiedział, że to prawdziwy rak,
tylko ukryty na plecach. Jak on go wymasuje, to rak wyjdzie i będę zdrowy. Ucieszyłem się z
tego. Obciążony genami niewidzenia masażysta da radę mojemu rakowi. Jeśli to jest rak…
Poszedłem do domu wspaniale wymasowany. Bólu nie czułem. Ból widocznie przestraszył
się naszego ślepca. Szmul triumfował. Uważał, że wybawił mnie z bólu. Ale mnie ta myśl o
raku męczyła. Ból niech sobie będzie, ale rak przy tym bólu to trumna.
Michał Moszkowicz
Przyslala Eugenia Pocalun
Genia pocalun
reunion-691.jpg

Kategorie: Uncategorized

Leave a Reply

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.