Uncategorized

Nie tylko szachisci

W potocznej opinii, podzielanej do niedawna bardzo szeroko, Żydzi po prostu nie nadają się do sportu. Na powstanie tego stereotypu pracowały setki lat galutu. To wówczas poszły w niepamięć wzory osobowe mocarnego Samsona, mistrzowsko operującego procą Dawida czy bohaterskich obrońców Masady z czasów powstania Machabeuszy. Sytuacja społeczna Żydów z gett średniowiecznej Europy owocowała niedostatkiem ćwiczeń fizycznych i rekompensacyjną teorią prymatu ducha (umysłu) nad ciałem. Lud Księgi bardzo długo pozostawał wierny tym ideom. Jeszcze na początku XX w. sport potępiany był zarówno przez eterycznych chasydów, jak i przez ortodoksyjnych rabinów. Zmianę jakościową, pomijając procesy modernizacyjne w USA i na Zachodzie Europy, przyniósł dopiero rozwój syjonizmu, zwłaszcza zaś idea muskularnego syjonizmu rzucona w r. 1898 przez Maxa Nordaua. Nowy wzór osobowy Żyda niezbędny do realizacji Herzlowskich ideałów zrywał z dotychczasową jednostronnością. Przejawem pobudzonego zainteresowania rywalizacją fizyczną stały się od końca minionego wieku odrębne żydowskie kluby sportowe, niezwykle popularne w całej Europie Środkowej. Wyrosły z nich z czasem Makabiady, rozgrywane od r. 1930 w skali globalnej. Ich formuła organizacyjna bardzo przypomina igrzyska olimpijskie.

Jeśli interesuje nas udział Żydów w rywalizacji międzynarodowej widziany przez pryzmat największych gwiazd sportu o żydowskich korzeniach, dobrym punktem wyjściowym jest International Jewish Sports Hall of Fame, prowadzony od r. 1981 przez Instytut Kultury Fizycznej Wingate w Netanii (nb. pierwsza w Azji placówka tego typu). Już pobieżna lektura tej obszernej listy, powiększanej rokrocznie, zwyczajem amerykańskim, przez członków międzynarodowej kapituły, pozwala stwierdzić, że wybitne postaci napotykamy właściwie we wszystkich dyscyplinach sportu, nawet tych bardzo egzotycznych (kto wie na przykład, że od końca dziewiętnastego stulecia w czołówce francuskich bobsleistów plasują się tamtejsi Rotszyldowie!). Wielce wymowna jest także szeroka obecność w amerykańskich sportach narodowych. Nieprzypadkowo baseballowi, tej kwin-tesencji amerykańskości, najwspanialsze ustępy poświęcili właśnie pisarze pochodzenia żydowskiego (B.Malamud, W. Styron, Ch. Potok i in.). To przecież za jego pośrednictwem przebiegały procesy akulturacji i awansu społecznego całej wspólnoty. Nie powinno to jednak specjalnie dziwić w czasach, gdy najlepszym golfistą świata jest czarnoskóry Tiger Woods. Co prawda, w składach zespołów z USA napotykamy nielicznych koszykarzy wyznania mojżeszowego, ale rzecz wygląda już zgoła inaczej po uwzględnieniu wybitnych trenerów, sędziów i menedżerów. Żydami są, lub byli, dla przykładu, legendarny Arnold Red Auerbach (ur. w 1917 na Brooklynie), najlepszy coach w dziejach NBA, który w latach 1958-1966 świętował z Boston Celtics niewiarygodną serię 8 kolejnych tytułów mistrzów NBA, a także Abe Saperstein (ur. 1902 Londyn, zm. 1966) założyciel (1927) działających do dziś Harlem Globtrotters, zwany w USA Barnumem basketu i słusznie uważany za tego, kto utorował amerykańskim Murzynom drogę do wielkiego sportu zawodowego, wreszcie sam David Stern, długoletni komisarz sportowy NBA. Nie wolno przy tym zapominać o osiagnięciach trenerskich w ZSRR Aleksandra Gomelskiego (ur. 1926). Sasza miał już znakomite osiągnięcia trenując Łotyszy, a potem moskiewski CSKA. Apogeum sukcesów przypadło jednak na lata odpowiedzialności za męską reprezentację ZSRR w koszykówce (1964 – 1988): w sumie 5 medali olimpijskich, w tym ten najcenniejszy, złoty, wywalczony w Monachium, w bezpośredniej konfrontacji z niepokonanym dotąd teamem USA. Uważniejsza analiza skali sukcesów pozwala dostrzec wymowne dysproporcje. O ile w większości dyscyplin największe osiągnięcia w rodzaju zwycięstw olimpijskich czy rekordów świata mają charakter incydentalny, w niewielkiej grupie sportów zwraca uwagę ciągłość i powtarzalność takich dokonań w długich okresach. Pomińmy tu szachistów, zasługujących bez wątpienia na odrębne potraktowanie. W takiej sytuacji palma pierwszeństwa wśród dyscyplin olimpijskich należy się bezwzględnie żydowskim szermierzom. Warto uprzytomnić sobie, że do roku 1968 szermierze o żydowskich korzeniach stanowili ponad jedną trzecią ogółu medalistów olimpijskich we wszystkich rodzajach broni (floret, szpada, szabla), występując w barwach wielu krajów, przede wszystkim jednak Węgier, Niemiec, Austrii, Francji, USA i ZSRS. Nie zawsze wiarygodna w tej akurat dziedzinie Encyclopedia Judaica (1972), kopiująca zbyt niewolniczo informacje z pionierskiej, ale i bardzo powierzchownej pracy autorów amerykańskich Bernarda Postala i Jessego Silvera Encyclopedia of Jews in Sports (1965) przypisuje żydowskim fechtmistrzom aż 34 z 71 medali rozdanych do połowy lat 60. W ekipie ZSRS złote medale na igrzyskach wywalczyli m.in. dobrzy znajomi naszych asów szabli z czasów Janosa Keveya – Jakow Rylski i Mark Rakita, leworęczny szpadzista z Kijowa Grigorij Kriss (1 złoty i 4 medale ogółem, z lat 1964-72, i znakomity florecista Mark Midler. Midler, ur. w Moskwie 24 września 1931, był modelowym wytworem taśmy produkcyjnej centralnego klubu wojskowego CSKA Moskwa, grupującego największe talenty kraju w wielu dziedzinach sportu. Przez 13 lat (1954-67) reprezentował ZSRS; dwukrotnie, na igrzyskach w Rzymie (1960) i w Tokio (1964), był kapitanem zwycięskiej drużyny florecistów, a ponadto w latach 1959, 1961 – 63, 1965 – 66 drużynowym mistrzem świata, nie licząc kilku medali zdobytych w rywalizacji indywidualnej. Dla naszych medalistów olimpijskich: Frankego, Parulskiego czy Woydy był nie mniej groźnym rywalem niż Rylski i Rakita dla Pawłowskiego et consortes.

Calosc KLIKNIJ TUTAJ

a pozniej na OK bez obawy!!!

Kategorie: Uncategorized

Leave a Reply

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.