wspomnienia

Edelman. Takiego człowieka spotyka się tylko raz w życiu

  • Myślę, że mówiąc dziś o Edelmanie trzeba pamiętać przede wszystkim to, co mówił o człowieku i ludzkiej naturze. Marek zawsze był obrońcą słabszych. Mówił, że trzeba bronić słabszych, bo Żydem jest ten, kto jest słabszy. My jako Polacy powinniśmy być dziś dumni z takich ludzi jak Edelman – mówi w rozmowie z Onetem Witold Bereś, współautor angielskojęzycznej biografii Marka Edelmana oraz redaktor naczelny portalu Polska Ma Sens.

„Marek Edelman. Being on the Right Side” autorstwa Witolda Beresia i Krzysztofa Burnetki to pierwsza anglojęzyczna biografia bohatera powstania w Getcie warszawskim, uznanego lekarza i obrońcy praw człowieka. Jak twierdzą sami autorzy, książka powstawała przez blisko trzydzieści lat, od chwili kiedy po raz pierwszy spotkali Edelmana.

W sumie autorzy poświęcili Edelmanowi trzy książki („Marek Edelman. Życie. Po prostu”, „Marek Edelman. Życie. Do końca” oraz „Marek Edelman: Bóg śpi”). Na ich podstawie powstało angielskojęzyczne wydanie biografii. Polska premiera odbyła się podczas krakowskiego Festiwalu Kultury Żydowskiej.

Szymon Piegza (Onet): Pierwsze spotkanie duetu Bereś-Burnetko z Markiem Edelmanem to połowa lat 80. Pamiętasz jeszcze te czasy?

Witold Bereś, Polska Ma Sens: Po raz pierwszy spotkaliśmy się z nim w 1985, może 1986 roku. Robiliśmy wtedy wywiad dla naszego podziemnego pisma „Promieniści”. Później gdzieś w 1993 roku zrobiliśmy z nim wywiad dla „Tygodnika Powszechnego” w 50. rocznicę powstania w getcie. On zawsze był dla nas wielkim człowiekiem, bohaterem. Z czasem się trochę zaprzyjaźniliśmy, jeśli można użyć tego słowa. Co ciekawe, do samego końca mówiliśmy sobie per „pan”. Tak było lepiej. Nasze stosunki zdecydowanie się zacieśniły już po roku 2000, kiedy zaczęliśmy pracę nad pierwszą książką o Marku Edelmanie.

Czytając waszą najnowszą książkę można odnieść wrażenie, że Edelman chyba nie należał do łatwych rozmówców. Sam kiedyś przypomniał, że jednym z bardziej znaczących komplementów, które usłyszał w swoim życiu, to właśnie słowa oficera SB: „Niełatwo się z panem rozmawia, panie Edelman”, na co odpowiedział: „Ale panu za to płacą”. Człowiekiem z łatwym charakterem też raczej nie był.

Edelman miał takie swoje ulubione powiedzenie: nadchodzi kwiecień, czyli kolejna rocznica wybuchu powstania w getcie warszawskim, a więc nadchodzi sezon, kiedy wszyscy zaczną przychodzić do Edelmana i pytać go o to samo, niewiele z tego rozumiejąc.

Myślę, że mówiąc dziś o Edelmanie trzeba pamiętać przede wszystkim to, co mówił o człowieku i ludzkiej naturze. Marek zawsze był obrońcą słabszych. Kiedyś w jednym z wywiadów udzielonym w 2003 roku mówił już wtedy, że syty Zachód burzy się przeciwko emigrantom. Według niego różnica polegała na tym, że na Zachodzie „nikt nie chce jeździć volkswagenem, tylko wszyscy chcą jeździć mercedesami, a przecież w ubogich krajach ludzie żyją tylko po to, żeby przeżyć”. Często zaznaczał, że nigdy nie będzie takiej sytuacji, że można będzie wybudować między ludźmi mur, że można będzie podzielić ludzi na biednych i bogatych. Jest to niemożliwe, ponieważ nic nie powstrzyma głodnego człowieka przed przeskoczeniem na drugą stronę muru.

Dlatego Edelmana powinniśmy odczytywać jako człowieka, który mając tak wielkie i straszne doświadczenia wojenne, dziś mówiłby o skutkach podziałów. Przestrzegałby przed konsekwencjami dzisiejszych podziałów.

To najlepszy przykład na jego działalność polityczno-społeczną, o której się zbyt wiele nie mówi. To przecież Edelman jako jeden z nielicznych zaprotestował, kiedy u schyłku XX wieku Czechosłowacy chcieli zamknąć za wielkim murem mniejszość romską.

Społeczność czeska zbudowała sobie w Libercu mur, który miał ich oddzielać od romskiej dzielnicy. Edelman był tym oburzony. Powtarzał, że ponowne stawianie murów w Europie jest chore. Mówił, że tym ludziom trzeba dać szansę. Używał wtedy bardzo dobrego argumentu: Hitler i Stalin też próbowali stworzyć państwa narodowe, ale to się niczym dobrym nie skończyło, dlatego właśnie był zdania, że trzeba się nauczyć wspólnego życia. Oczywiście to nie jest łatwe. Jednak zawsze trzeba dać szansę i nie można się tego bać. Walka z tymi murami to zadanie właśnie dla polityków. Więc dzisiaj Edelman miałby o czym mówić.

Wiecej KLIKNIJ TUTAJ

Kategorie: wspomnienia

2 odpowiedzi »

  1. mentlik pojec dobrej woli. Stalin nie chcal tworzyc narodowych panstw, Chcial stworzyc jedno panstwo, a w tym panstwie : jedna narodowosc: sowiecka. Przypomne ze w Zwizku Sowickim w statystykach zabitych w czasie 2 wojny swiatowej nie bylo rozroznienia czy byli to zamordowani Zydzi czy Ukraincy czy Rusini Bialorusini, czy Tatarzy.. Wszyscy byli obywatelami Wielkiego Zwiazku Radzieckiego.

    Kto slaby to Zyd, przynajmniej wg Edelmana. Ciekawe uogulnieniewiec z ktorego wynika ze Zydzi w Izraelu nie sa Zydami, bo sa silni. A Armia Izraelska jest potezna.I gdyby nie byli silni to 100 milionow Arabow dawno by ich utopiono w morzu. Co zreszta nadal obiecuja zrobic.
    W Iranie, Syri, Jordani, Iraku, Afganitanie , Libanie, Egipcie. Widocznie datego Edelman nie pojechal jak jego najblizszi przyjaciele i towarzysze broni do Palstyny, dzisiejszego Izraela.
    Prosze nie robmy z niego
    swego rodzaju polskiego swietego.
    Papierz Franciszek przyjal do siebie w Watykanie rodzine migrantow. Edelman protestujac przeciwko murowi czeskiemu, nie przyjal do swojej willy w Lodzi nawet jedna rodzine Romow, Cyganow ?

    Edelman, byl, zyl.
    Ale prosze nie robmy z Edelmana swego rodzaju polsko zydowskieg swietego

Leave a Reply

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.