Uncategorized

Opis Warszawskiego Getta

Halina Birenbaum

Refleksje i obrazy

„…kiedy życie było absolutnie niedozwolone dla nas Żydów, a szczególnie jeszcze dla mnie, jako dziecka…”

Byliśmy już trupami za życia w okresie wysyłek do Treblinki. Dla nas ważne były jedynie kryjówki, nory podziemne, strychy, piwnice, fałszywe papiery i skarb czyjeś pomocnej ręki, ludzkie spojrzenie przed śmiercią od innego człowieka.
Nie ma ucieczki od bólu wepchnięcia do wagonu na śmierć matki, ojca, siostry i brata, utraty ich wszystkich na zawsze w jednej, nieodwracalnej minucie!!! Po latach, w innych realiach przychodzi możliwość czy raczej mus wypłakania tego w sztuce, w słowach, wierszu, co nazywam mową w milczeniu – w muzyce, tak to jak najbardziej. Ale WTEDY TAM, z jednej strony zatłoczony oszalałymi w rozpaczy skazańcami, swymi najbliższymi Umschlagplatz, po kilku godzinach pusty już okropną pustką śmierci – i gdzieś zza muru pianino…”
Już dawno ulotniły się w przestworzach głosy, obrazy, zapachy i dymy spalanych ulic getta warszawskiego mojego dzieciństwa i dojrzewania – obozów śmierci, którymi tam oddychałam. Ich ślady w głębi mojej duszy nie są widocznie na zewnątrz. Opowiadam o nich, wracam do tych wspomnień niezliczoną ilość razy, w różnych językach, w rozmaitych krajach – grzebię w życiu, które było, ich i swoim własnym wśród nich, jak w grobie duchów we mnie, imion, twarzy, obrazów i zdarzeń, które pokrywam sobą, swym istnieniem, jak żywą macewą.
Upieram się zwrócić do życia zamordowanych i wierzyć, że to jest możliwe przez pisanie i opowiadanie na przekór zimnej logice rzeczywistości.
W moją pamięć wyryły się najdrobniejsze szczegóły z każdego z tych miejsc i ludzi, z każdej godziny i chwili. Ryję w nich jak kret, szukam życia u umarłych, by ich odczuć i przekazywać pamięć o nich następującym pokoleniom, którzy nie wiedzą o ich istnieniu na tym świecie zanim zostali zgładzeni z niego doszczętnie. Pragnę stworzyć swymi wątłymi siłami most nad przepaścią Tamtej przeszłości do teraźniejszości tutaj. I zdarza mi się, że nagle odzywa się jakieś echo cudowne, dowód, iż moje wysiłki nie są daremne, że życie jest pełne nieoczekiwanych niespodzianek, nie zawsze złych akurat. Natykam się nieraz przypadkowo na utwory czy pewne osoby z Tamtego zgładzonego świata związane z moją przeszłością, włączające się dziś w teraźniejszość, jak części łamigłówki mojego pochodzenia i losów, jak odkrycia z wykopalisk archeologicznych, spod ziemi, spod gór gruzów i zgliszcz. Dowody, że to wszystko kiedyś było, zdarzyło się, tak jak zostało opisane przeze mnie i przez wielu innych, bo trudno jest to nawet sobie samemu już realnie uzmysłowić. „
Chciałam, aby bodaj z opowiadań poznał moją matkę, ojca, braci. Moich kolegów z getta: Pińka Zborowskiego, który cieszył się największą sympatią w grupie moich równieśników na podwórku, a który zawsze mi dokuczał i nieraz mnie doprowadzał do płaczu (ojciec Pińka i wujek, Fryszberg, byli członkami komitetu domowego w naszym domu i pomagali sąsiadom, którzy nie mieli już co jeść. Ojca Pińka zastrzelili Niemcy na ulicy na początku wielkiej akcji, Pińka z matką i Fryszberga z żoną i malutkim synkiem, Jurkiem, zawlekli na Umschlagplatz, do Treblinki); grubego i śmiesznego Mariana Kokieta (syna adwokatów), który był najlepszym uczniem w naszym komplecie; małego Sewka Zajnderosa z Nowolipia, który pisał takie śliczne wiersze (spotkałam Sewka w drodze na Majdanek, gdy nas tam zawlekli w wagonach bydlęcych, po powstaniu w getcie, na początku maja 1945 roku. Został zagazowany na Majdanku.).
Moje koleżanki, zwłaszcza Ernę Zajdman i Elusię Geszychter, córkę dentystki, u której mieszkaliśmy na Muranowskiej. Lubiłam przesiadywać przy łóżku sparaliżowanej dr Geszychter, słuchać zabawnych historyjek z jej dzieciństwa, młodości spędzonej w Rosji i z czasów praktyki lekarskiej w Polsce.
Lubiłam przyglądać się, jak Elusia obiera miękkie, zmarznięte kartofle, kroi je cieniutko, ostrożnie, aby ich najmniej ubyło, z powagą i w skupieniu wsypuje do garnka z wodą, stawia na z trudem rozpalony piecyk (mokre drzewo było tańsze i łatwiejsze do kupienia). W milczeniu podziwiałam, jak szybko i zręcznie, z jakim zapałem i umiejętnością przygotowuje zasmażkę do zupy z jednego dekagrama masła i szczypty mąki, które co dzień kupowała w pobliskim sklepiku.
Zanim jeszcze zupa zdążyła się zagotować, Elusia zdejmowała z garnka pokrywkę, zanurzała w wodzie łyżkę i brała sobie małą zaliczkę; smakowała z rozkoszą ten wyczekiwany, jeden jedyny posiłek w ciągu dnia; oblizywała starannie łyżkę, przykrywała garnek, żeby po chwili rozpocząć na nowo degustację. Kiedy wreszcie zupa była gotowa, Elusia nalewała sobie i matce po talerzu; jadły łapczywie i z takim zadowoleniem, że nieraz, patrząc na nie, nabierałam szalonego apetytu, chociaż byłam syta i w domu jadałam smaczniejsze potrawy…
Ceremoniał gotowania i jedzenia nie ulegał nigdy żadnym zmianom, tylko twarze Elusi i pani Geszychterowej stawały się z każdym dniem bledsze i bardziej ziemiste, a brzuchy ich wzdymały się od tej jałowej kartoflanki…
Niemal wszyscy zginęli w Treblince… Poszli „dobrowolnie” na Umszlagplatz na początku wielkiej akcji latem 1942 roku, podczas której Niemcy przyrzekli „ochotnikom” do wagonów bochenek chleba i kg marmelady z brukwi… Ernę Zajdman z rodzicami zatopili w bunkrze na Nalewkach w czasie likwidacji ostatecznej getta i żydowskiego powstania w kwietniu 1943 roku. O mało nie podzieliłam ich losu, ale Marek (starszy brat) nie pozwolił mi tego wieczoru zostać u Erny, czego tak bardzo pragnęłyśmy obie…”

Kategorie: Uncategorized

2 odpowiedzi »

  1. Dzieki za ta straszna, niewyobrazalna krople z morza najtragiczniejszej z ludzkich przezyc i rozpaczy…brak mi slow…dobrze, ze Pani o tym pisze…

  2. Pani Halino, czy ja moge uzyc ten tekst jako przedmowe do mej ksiazki o Holocaust? To bedzie zbior opowiadan, po polsku napisane ale po angielsku jeszcze nie jest zrobiona korekta. I editing.

Leave a Reply

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.