W 2010 r. Fran Lebowitz wygląda jak Fran Lebowitz. Męski dwurzędowy płaszcz, wełniana marynarka, biała koszula ze spinkami, levisy i nieprzyzwoicie wypolerowane kowbojki. Do tego ciemne okulary i rękawiczki w kolorze wielbłądzim. Idzie przez West Village w Nowym Jorku, o godz. 23 umówiona jest z Martinem Scorsese i jego ekipą. Spotykają się w ulubionej knajpie Fran, jednej z ostatnich na Manhattanie, gdzie pozwalają jej palić. „Ludzie mają taki stosunek do papierosów jak kiedyś do homoseksualizmu. Palenie jest moralnie złe, trzeba się ukrywać z papierosami. Gdy palisz i się do tego przyznajesz, będziesz miał trudności z wynajęciem mieszkania, nie powinieneś palić przy dzieciach, na ulicy. Czy zawsze trzeba mieć wroga?” – mówi swoim tubalnym głosem, gdy siada przy stoliku. Znany reżyser kręci dokument o Fran. Jak większość nowojorskich intelektualistów czyta książki Lebowitz, wsłuchuje się w jej diagnozy rzeczywistości.
Fran opowiada o Nowym Jorku sprzed kilku dekad. Mieście groźnym, ale wolnym, bo jak powtarza Fran, wolność jest ważniejsza od bezpieczeństwa. O czasach, kiedy dzieci siedziały cicho, a dorośli nie chodzili na siłownię.
„Nowy Jork to jedyne miejsce, gdzie Fran mogła powstać” – mówi. Rozmawiają do 5 rano. Nocne zdjęcia powtarzają się jeszcze kilkanaście razy. Wygląda to mniej więcej tak: Fran opowiada, Scorsese zza kadru powstrzymuje się od śmiechu. W końcu powstaje wielokrotnie nagradzany dokument „Public Speaking”, dzięki któremu Fran odkrywają młodzi Amerykanie.