Uncategorized

KOLUMB – BYĆ ŻYDEM, POCHODZIĆ Z NICZEGO?

Ludwik Lewin

 


Nie odkrywam Ameryki twierdząc, że odkrył ją Kolumb dopływając do wybrzeży bahamskich 12 października 1492 roku. Nieco mniej znaną jest rzeczą, że historycy, dziennikarze i różni pasjonaci, od lat próbują odkryć Kolumba. Sylwetka Admirała, jego ocena i nawet jego pochodzenie, wciąż budzą kontrowersje oraz są przedmiotem nowych ustaleń, hipotez, fabulacji.

Do XIX wieku, nie zadając żadnych pytań, znano wszystkie odpowiedzi. Wszyscy (prawie) wiedzieli, że Kolumb był Włochem z okolic Genui, że swych odkryć dokonał na służbie „królów katolickich”, Izabeli I Kastylijskiej i Ferdynanda II Aragońskiego, i że do końca życia przekonany był, że dopłynął do Indii.  

Ponieważ trudno roztrząsać każdy sporny punkt po punkcie, zajmijmy się pochodzeniem, pamiętając, że od tego pochodzenia, jak w podchodach, zajść możemy w całkiem nieprzewidziane strony. Może trochę, jak Kolumb, który nie przewidział, że do Ameryki dopłynie.

W Genui dokumentów znaleziono wiele, ale nie ma tam metryki Kolumba. Co powoduje, że nawet pośród tych, którzy uznają jego liguryjskie pochodzenie, kwestionuje się prawdziwość danych o rodzinie odkrywcy i ojcostwo przypisuje nie skromnemu tkaczowi, ale różnym dostojnikom kościelnym, wśród nich przyszłemu papieżowi Innocentemu VIII, co znaczyłoby, że spłodził go w wieku 18 lat. Wszystko to być może…   

Na Korsyce, w Calvi turystom pokazuje się ruiny, przed którymi wmurowano tablicę, „upamiętniającą” narodziny Kolumba w tym miejscu. O prawdziwości tego twierdzenia przekonani są wszyscy Korsykanie (z wyjątkiem tych, którzy uważają, że Admirał przyszedł na świat na tej wyspie, ale gdzieindziej). Na dowód przytaczają – oprócz nadzwyczaj bogatej tradycji ustnej – „korsykańskie” nazwy, jakie nadawał Kolumb odkrywanym przez siebie miejscom. I tak Haiti, miałoby odpowiadać wciąż istniejącej wiosce Aiti. Odpowiada, bo tak się nazywa wyspa po kreolsku, ale nazwa jest indiańska, a Kolumb nazwał ją Hispaniolą. Przypominając, że Korsyka należała w owych czasach do Genui, Korsykanie tłumaczą, że na hiszpańskim dworze Kolumb nie mógł się przyznać do prawdziwego pochodzenia, ponieważ w r. 1421, mieszkańcy Calvi zmasakrowali stacjonujący tam okupacyjny garnizon aragoński.

W Portugalii, która nie może zapewne odżałować, że jej monarcha nie chciał mieć nic wspólnego z podróżami Kolumba, żywa jest teoria portugalskiego pochodzenia Nawigatora. Dowodzenie portugalskości Kolumba dosyć jest poplątane, a nawet nieco kabalistyczne, w rozszyfrowywaniu jego wpisów i podpisów. „Teoria portugalska” kolejny raz robi z niego nieślubne dziecko ojca z wysokich progów.

Z Portugalii przyszło całkiem niespodziewane twierdzenie, że Kolumb był Polakiem. No, częściowo, bo tylko po ojcu, ale ojcu koronowanym. Miałby nim być Władysław Warneńczyk, który wbrew pośmiertnemu przydomkowi nie zginął pod Warną, ale pokutował daleko od swych królestw, na Maderze. Pokutował jednak nie na tyle pokutnie by się nie ożenić i nie mieć syna, no właśnie, Krzysztofa Kolumba.  Autorem tej teorii jest Manuel Rosa, autor i po polsku wydanej książki Kolumb, Historia Nieznana”.

Dowody Rosy są, delikatnie mówiąc, nie do końca przekonywujące. Przekonująco natomiast brzmią komentarze pod polskim artykułem o jego teorii. Dyskusja zamienia się tam w antysemicką psychozę, a pośród wyzwisk, przekleństw i złorzeczeń „komentatorzy” dochodzą do wniosku, że ten Kolumb musiał być syjonistą.

Co dla was jest obelgą dla mnie jest zaszczytem.  Wokół Kolumba wiele jest żydowskiej symboliki i żydowskich realiów.

Już w tej doskonale znanej scenie, gdy na pokładzie karaki la Gallega (później dopiero przechrzczonej na Santa Maria) i w towarzystwie dwóch karaweli, Krzysztof Kolumb wypływa w pierwszą podróż do Indii czyli Ameryki tło jest tragicznie żydowskie.

3 sierpnia 1492. Dzień po tisza by aw, rocznicy dwukrotnego zniszczenia Świątyni Jerozolimskiej, dniu żałoby, który tamtego roku był datą wejścia w życie dekretu wypędzającego Żydów z Hiszpanii. Andaluzyjski port Palos przypominać musiał wtedy Dworzec Gdański po marcu 68. Na nadbrzeżach i na statkach tłoczyli się Żydzi, opuszczający kraj, w którym żyli od tysiąca lat. Nie tylko. Nie brakło wśród nich conversos, wychrztów, którzy na siłę lub dobrowolnie odeszli od judaizmu, aby szybko przekonać się, że jako „cristianos nuevos” (nowi chrześcijanie) dalej są prześladowani.

Wśród załogi Kolumba również byli conversos, trudno powiedzieć ilu, ale o jednym wiemy wiele i z całą pewnością.  Był nim Luis de Torres, który urodził się jako Yosef ben Halevi Haivri, a na wyprawę wzięty został by służyć w Indiach za tłumacza. Nie był przecież specjalistą od sanskrytu ani hindi, za to doskonale władał hebrajskim. Dziwne? Może nie aż tak.

Nie jest bowiem wykluczone, że innym konwertytą był sam Admirał.

Uważa się na ogół, że to hiszpańska para królewska finansowała podróże Kolumba. Według historyków Izabela i Ferdynand dali tylko zgodę na wyprawę, a pieniądze wyszły z kasy dwóch conversos, kanclerza Domu Królewskiego Luisa de Santangela i Gabriela Sancheza, skarbnika Aragonii. Czy na pewno chodziło im o drogę do Indii?

Łowca zbrodniarzy nazistowskich Simon Wiesenthal wystąpił ze śmiałą hipotezą w książce Żagle Nadziei. Jego zdaniem prawdziwa misja Kolumba polegała na odnalezieniu dziesięciu zaginionych pokoleń, które, jak głosiła legenda, stworzyły gdzieś za Oceanem, potężne państwo, w którym Żydów nikt nie prześladuje, gdyż sami sobą rządzą. Kierunek wyprawy pomogły Kolumbowi wyznaczyć wersy Tanachu. Czyli, jeśli przyjąć to syjonistyczne wyjaśnienie, Santa Maria powinna nazywać się raczej Exodus 1492.

Wiesenthal, według którego Kolumb był maranem, zwraca uwagę na brak jakichkolwiek śladów, by ten rzekomy Liguryjczyk znał włoski.  Syn skromnego tkacza zadziwia ogólną kulturą i erudycją, cytuje Tanach.  

W trzynastu listach do syna Diega, które dotrwały do naszych czasów, Kolumb stawiał w górnym rogu dwie hebrajskie litery ה ב (Beit-Hei), co oznacza בעזרת השם, (z Bo-ą pomocą). Skrótu tego nie odnajduje się w listach do obcych, a jedyny list do syna, w którym go brak, przeznaczony był również dla króla Ferdynanda.  

Wiesenthal nie stawia nigdzie kropki nad i, podkreślając, że niczego nie udowadnia, że kierując się licznymi przesłankami, stawia tylko udokumentowane przypuszczenia.

Estelle Irizary, profesor lingwistyki waszyngtońskiego Uniwersytetu Georgetown, wystąpiła kilka lat temu z koronnym, jak twierdzi, dowodem. Książkę poświęconą swemu odkryciu nazwała , “Christopher Columbus: The DNA of his Writings” (Krzysztof Kolumb. DNA jego pism).  Twierdzi ona, że hiszpański (kastylijski) Kolumba „był zdecydowanie niepoprawny, ale jednocześnie skuteczny, poetycki i elokwentny”.  

Profesor jako pierwsza zwróciła uwagę na to, że Odkrywca Ameryki stawiał przecinki, rzecz w jego czasach i długo jeszcze nadzwyczaj rzadka – interpunkcję Don Kichota ustalono dopiero w XIX wieku. Wyjątek stanowiła jednak Katalonia i Baleary, gdzie Żydzi rozmawiali w ladino.  Ślady ladino odnajduje lingwistka również w składni i gramatyce pism Admirała. Przypominając spory na temat miejsca jego urodzenia i to, że nigdy się sam nie wypowiedział, Estelle Irizary widzi w tym kolejne potwierdzenie Kolumbowego żydostwa. „Ludzie, którzy ukrywali swe pochodzenie i mieli ku temu powody, byli Żydami” – stwierdza.

A przecież się wypowiedział. Podobno pytany o pochodzenie odpowiadał „vine de nada” – pochodzę z niczego.

Wszystkie wpisy Ludwika

TUTAJ

Pierwodruk ” Zycie zydowskie”

Przyslal Janusz Z

 

Kategorie: Uncategorized

2 odpowiedzi »

  1. Bardzo ciekawy artykuł, ale…
    Nic dziwnego, że Wiesenthal Kolumbem się zainteresował, bo ten odkrywca drogi na skrót do Indii był jednak ponoć serialnym morderca i gwałcicielem. Może lepiej mu Żydostwa nie przypisywać bo antysemityzm w Amerykach wzbudzi…

  2. Ciekawy artykol. Mam tylko jedno pytanie tutaj, nawet jezeli Kolumb byl Zydem , no to co?

Leave a Reply

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.