wspomnienia

Zagłada na Wileńszczyźnie, 1941 rok. cz . 2

Fragment wspomnień Ireny Bołądź-Gutsch z okresu, gdy jako siedmioletnia dziewczynka przebywała w miejscowości Nacza ( na Wileńszczyźnie). Opisywane morderstwo miało miejsce latem 1941 roku.

 


Wszyscy byliśmy wystraszeni, ale jednocześnie ciekawi, co się stało? Wybiegliśmy z podwórka na szosę i zobaczyliśmy leżącego na środku drogi 14-o letniego chłopaka, w kałuży krwi. Godzinę temu widziałam, gdy szedł przez rynek z rodziną.

Spojrzałam w prawą stronę, gdzie wcześniej  siedziały rodziny żydowskie i gdzie mężczyźni kopali dół, ale teraz już nikogo tam nie było.

Wszyscy leżeli w wykopanym przez nich samych szerokim i głębokim rowie. Nie było nikogo żywego, tej matki z niemowlakiem też.

Wtedy, jeden z tych z Sonderkommando, zauważył zostawiony tobołek z chlebem i z butelką mleka, podniósł go i z pewnej odległości rzucił silnie do rowu, na zabitych. Ale zawiniątko nie wpadło do środka, butelka uderzyła w bok rowu i z trzaskiem rozbiła się o jakiś wystający kamień a mleko rozlało się.

Ten „szatyn” z Sonderkommando, ten który tak miło się uśmiechał do mnie i do wszystkich, i z którym kiedyś rozmawiałam, podszedł do leżącego na szosie zabitego chłopca, chwycił go za nogę i ciągnął po ziemi, najpierw szosą a później przez piasek, w końcu wrzucił go do rowu na pozostałe ciała. Uważał przy tym, żeby się nie pobrudzić krwią.

W końcu, cała piątka wzięła łopaty i zaczęła zasypywać rów z zabitymi ludźmi.

Na szosie zgromadziło się sporo osób, rozmawiali ze sobą o tym co się stało. Jeden człowiek opowiadał, że widział, jak strzelali do ustawionych przy rowie ludzi, a wtedy ten chłopak bardzo szybko, z całych sił, zaczął uciekać w kierunku szosy i lasu. Ale zauważył go jeden z rozstrzeliwujących, odwrócił się i pobiegł za nim, a kiedy był bliżej wystrzelił w jego kierunku serię, i tak go zabił.

Pierwszy raz widziałam zabitych ludzi w czasie bombardowania w Lidzie, teraz jednak byłam zupełnie sama, bez nikogo bliskiego. Przeżyłam głęboki szok psychiczny, przez krótki czas nie mogłam się nawet poruszyć.

Kiedy rów był już zasypany, jeden chłopiec z naszej „rynkowej” grupy powiedział:

„chodźmy na szosę, obejrzymy tę kałużę krwi”, ale jakiś dorosły, który to usłyszał, powiedział, że lepiej się teraz nie kręcić koło Sonderkommando, bo może będą chcieli pozbyć się także świadków. Wróciliśmy więc na rynek i tam czekaliśmy aż sobie pójdą.

Po pewnym czasie weszło z szosy na rynek tych pięciu mężczyzn z zawieszonymi na ramionach karabinami z lufami skierowanymi w dół. Wracali zupełnie zwyczajnie jakby nic szczególnego się nie stało.

Kiedy zobaczyłam tego znajomego z restauracji, cofnęłam się trochę za inne dzieci, żeby mnie nie wiedział. Szliśmy przez pewien czas równolegle z nimi i mogłam go obserwować. Szedł poważny, z lekko spuszczoną głową, palił papierosa i był jakiś zmieniony.

Później pobiegliśmy zobaczyć krew na drodze. Rów, w którym leżeli zabici był dokładnie zasypany i udeptany, nie było żadnych śladów, że coś się tu wydarzyło. Została tylko plama na szosie i ciągnąca się od niej, aż do piasku niezbyt szeroka kreska z krwi.

Kiedy wracałam do domu pani Wandy, przechodziłam koło restauracji. Zobaczyłam „szatyna”, jak siedział przy stole sam, z nikim nie rozmawiał. Przed nim stała półlitrowa butelka czystej wódki i szklanka. Dużo już wypił i był pijany, podpierał prawą ręką głowę, a wzrok miał zupełnie nieprzytomny.

Te okropne wydarzenia, których byłam świadkiem, wyczerpały mnie strasznie, zaczęła mnie bardzo boleć głowa, pani Wanda przestraszyła się, co mi jest.

„Najpierw napij się kompotu z rabarbaru, a ja przygotuję coś do jedzenia. Połóż się, zrobię ci zimny kompres na głowę, przestanie cię boleć”.

Powoli wszystko jej opowiedziałam, o tym co dziś widziałam. Pani Wanda krzyknęła: „O Boże, jacy zdrajcy!! Zapewniali ich, że mogą bezpiecznie tu mieszkać, że nic im nie zrobią, wyciągnęli z lasu, zabrali im pieniądze i złoto i wszystkich zabili!! Złodzieje i oszuści!”

Od tamtego dnia zaczęłam źle się czuć w Naczy. Straciłam zaufanie do ludzi i czułam się tu niepewnie.

Czesc 1 – TUTAJ

cdn.

Opracowanie tekstu-Anna Karolina Kłys

 

Kategorie: wspomnienia

Leave a Reply

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.