Uncategorized

Zagłada na Wileńszczyźnie, 1941 rok. cz . 3

Fragment wspomnień Ireny Bołądź-Gutsch z okresu, gdy jako siedmioletnia dziewczynka przebywała w miejscowości Jurszyszki (na Wileńszczyźnie), u swojej ciotki. Opisywane przez nią morderstwa miały miejsce  22 i 23 września1941 roku.

 


(…)Opiszę teraz niezwykle tragiczne wydarzenia, które miały miejsce w Ejszyszkach, leżących 7 kilometrów od Bołądzi i 11 km od Jurszyszek, jesienią 1941 roku.  23 września zamordowano 3446 osób narodowości żydowskiej, w tym 990 mężczyzn, 821 kobiet i 1636 dzieci.

 

Pewnego wrześniowego dnia, przed południem szłyśmy z moja kuzynką, wówczas 14-o letnia Marysią Sakowicz z Jurszyszek do Ejszyszek do cioci Ewy Jassowicz. Nie pamiętam po co, ale chyba miałyśmy jej coś zanieść. To była długa droga, miała 11 kilometrów, wiodła przez wsie Bołądziszki, Bołądzie, szosę wileńską, Jurysdykę do Ejszyszek.

Gdy szłyśmy szosą wileńską i dochodziłyśmy do Jurysdyki, usłyszałyśmy wielką, nieustającą strzelaninę może z kilkudziesięciu karabinów maszynowych. Spojrzałyśmy w stronę skąd dobiegały strzały, ale nic nie było widać, bo dobiegały zza murów cmentarza katolickiego.

Nie wiedziałyśmy co ta strzelanina znaczy? Kuzynka powiedziała, że to pewnie jakieś wojskowe ćwiczenia, albo może Niemcy strzelają się z partyzantami?

Gdy doszłyśmy do kościoła katolickiego, po lewej stronie Jurysdyki i weszłyśmy w ulicę Wileńską zobaczyłyśmy niewiarygodnie dużo ludzi idących w naszą stronę. Szara kolumna szła całą szerokością ulicy w kierunku Jurysdyki. Dopiero kiedy zbliżyliśmy się zobaczyłam, że to były żydowskie kobiet z dziećmi. Były otoczone przez żołnierzy SS, Gestapo, policję i litewskich szaulisów z karabinami maszynowymi gotowymi do strzału.

Kobiety szły w gęstej i szerokiej kolumnie, okryte grubymi chustami albo szarymi kocami. Szło przy nich mnóstwo dzieci, niektóre kobiety niosły na rękach niemowlęta. Wśród nich były również starsze kobiety. Niektóre miały małe tobołki, może z żywnością albo ubraniem? Pytałam się kuzynki, dokąd one idą, ale nie wiedziała. Myślała, że może idą do jakiegoś większego getta, a może do pracy? Kiedy oglądałam się za nimi, wyglądały jak płynąca, szara  rzeka.

Doszłyśmy w końcu do wujostwa Ewy i Piotra Jassowiczów. W domu przy Wileńskiej panowało wielkie poruszenie i zdenerwowanie. Ciocia Ewa była zszokowana i przerażona, nie mogła się uspokoić, wuj też był bardzo zdenerwowany. Opowiadali, że rano, zanim zaczęto wyprowadzać z Ejszyszek kobiety z dziećmi eskortowano najpierw samych mężczyzn w stronę na Jurysdykę. Kolumnę zatrzymano koło murów cmentarza katolickiego. Żołnierze SS i niemieckie jednostki policji kazali im kopać wielkie rowy wzdłuż murów. Wtedy Einsatzkommandos wraz z podlegającymi pod niemieckie rozkazy litewskimi policyjnymi jednostkami rozpoczęły egzekucję żydowskich mężczyzn rozstrzeliwując ich z karabinów maszynowych. Część ludzi wpadała do rowu, część leżała na ziemi. Wówczas ci, którzy stali dalej rzucili się do ucieczki w stronę najbliższego lasu. Żołnierze zaczęli do nich strzelać, a kilku szaulisów biegło za nimi. Wielu Żydów zostało zabitych bądź rannych, ale spora grupa zdołała uciec w różnych kierunkach. Kilku dobiegło do Ejszyszek, gdzie przedtem mieszkali, do sąsiadów, których znali, prosząc ich o ratunek.

Czterech Żydów wpadło od strony podwórka do domu cioci i wujka.

Byli zdyszani, ledwo mogli mówić. Prosili i błagali: „Panie Jassowicz niech Pan nas ratuje, zaraz nas zabiją!”

Dwóch z nich było tak wyczerpanych, że nie mogli dalej uciekać. Wujek szybko kazał im wczołgać się pod piec, gdzie normalnie leżało drewno na opał. Położyli się obok siebie, głęboko pod piecem, a wuj z powrotem ułożył porąbane szczapy. Druga dwójka była młodsza, mieli więcej sił, więc postanowili uciekać dalej. Wuj otworzył im kłódkę wiszącą na bramie od strony wychodzącej na ogrody z krzakami.

cdn

Opracowanie tekstu-Anna Karolina Kłys

 

Kategorie: Uncategorized

Leave a Reply

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.