Uncategorized

Izrael modelem dla Europy?

Ludwik Lewin

 

W Paryżu wyszła książka, zatytułowana 2017, Ostatnia szansa przed Wielką Wymianą. Tą ostatnią szansą dla Francji mają być zbliżające się wybory na prezydenta. Jednak Philippe Karsenty pyta w niej Renaud Camusa nie o przedwyborcze aktualia, ale o zagrożenia Francji i świata.

 


carentPhilippe Karsenty walczył bardzo długo z kłamstwem, które wykoncypowane przez arabskiego operatora i podchwycone przez korespondenta publicznego kanału francuskiej telewizji, obiegło cały świat: 30 września 2000 r. żołnierze izraelscy, podczas wymiany strzałów z terrorystami zabili dwunastoletniego chłopca z Gazy. Zabili naumyślnie – nie zostawiał wątpliwości komentarz. „Reportaż”, którego autentyczność była wielokrotnie kwestionowana, ilustrował starą jak świat niemal tezę – Żydzi są mordercami dzieci. Oskarżenie o mord rytualny obiegło cały świat, nie tylko muzułmański i ułatwiło dalszy rozwój teorii i praktyki „antysyjonizmu”, którego przykładem może być niedawne zaakceptowanie przez francuski rząd uchwały UNESCO, odmawiającej Żydom jakiegokolwiek związku z Jerozolimą, jak i dążenia do uznania nieistniejącego nigdy państwa Palestyna.

Karsenty, zastępca mera podparyskiej miejscowości Neuilly, który zapowiedział, że kandydować będzie w czerwcowych wyborach parlamentarnych, przeciwstawia się szerzeniu antysemickich mitów, jak i polityce dążącej do zniszczenia Izraela.       

 

comus

2017, dernière chance avant le Grand Remplacement : Changer de peuple ou changer de politique ?

Renaud Camus ; Philippe Karsenty.

La Maison d’Edition, Paris 2017

Prix de vente au public (TTC) : 20 €

www.lamaisondedition.com

 

 

Renaud Camus, autor Pamiętników, uważany przez niektórych za największego stylistę pośród współczesnych pisarzy francuskich, od dawna jest jedną z bardzo ważnych postaci francuskiego życia kulturalnego i intelektualnego. Organizator wystaw, festiwali i spotkań artystycznych, współpracował z wieloma myślicielami i twórcami światowej sławy, wśród których wymienić można choćby Louis Aragona, Rolanda Barthes’a, Andy Warhola…

Jako jeden z pierwszych, pośród znanych we Francji postaci dokonał coming out, prowadząc kronikę w piśmie homoseksualistów.  

W roku 2000 wywołał skandal, gdy w kolejnym tomie jego Pamiętników pojawił się atak na Panoramę, jedną z audycji publicznego radia France Culture. Camus zarzucał jej, że w pięcioosobowych dyskusjach jest tam czworo Żydów albo, że na siedmiu uczestników jest ich pięcioro. Oburzał się miejscem, jaki w programie zajmowała kultura żydowska, religia żydowska, historia żydowska i Izrael. I podsumowywał, że czasem to interesujące, a czsem mniej, ale przede wszystkim, z powodu braku równowagi, nieco na dłuższą metę, irytujące.  

Camusa okrzyczano antysemitą, a ja, pamiętając, że wzywanie do numerus clausus dla Żydów, niemal zawsze skrywało pragnienie numerus nullus, gotów byłem się do tej opinii przyłączyć. Powstrzymały mnie nieco wystąpienia takich francuskich Żydów jak Alain Finkielkraut czy Elisabeth Levy, którzy stanęli w obronie pisarza. Inni, mniej znani, publikowali świadectwa o tym, jak Camus bronił ich przed antysemickim atakami.

Całkiem pogrążył się, gdy w r. 2012 przed wyborami prezydenckimi we Francji, wezwał do głosowania na przywódczynię Frontu Narodowego (FN) Marine Le Pen.

I mnie, w sposób oczywisty, odpychał skrajnie prawicowy, wywodzący się z okupacyjnej kolaboracji, rodowód tego stronnictwa, jak i nieskrywany antysemityzm jego założyciela i ojca obecnej liderki.

Wydaje mi się jednak, że zastanowienia wymagają uwagi Daniela Pipesa, który uważa, że FN, podobnie jak holenderska Partia Wolności (PVV) Geerta Wildersa nie zasługuje na miano skrajnie prawicowego. W przeciwieństwie do Złotego Świtu w Grecji i Jobbika na Węgrzech, których neonazistowski charakter wydaje się Pipesowi oczywisty, francuskie i holenderskie ugrupowanie obecnie czerpią idee i zwolenników zarówno z lewa, jak i z prawa. „Są one normalną i zdrową odpowiedzią narodów, które znalazły się pod presją” – pisał amerykański politolog wkrótce po krwawych zamachach na redakcję tygodnika Charlie i koszerny supermarket w r. 2015. I zarzucał partiom tradycyjnie wymieniającym się u władzy, że boją się prawdy, podczas gdy od Hiszpanii do Norwegii społeczeństwa tak samo reagują na zbyt wiele patologii socjalnych, zbyt wiele głoszenia islamskiej wyższości, zbyt wiele szariatu (islamskiego prawa), zbyt wiele przemocy i zbyt wiele godzenia się na to.  Pisał Pipes: „Coraz więcej Europejczyków obawia się islamizmu, boleje nad utratą swej tradycyjnej kultury i obawia się o przyszłość dzieci”.  

Odpowiedzią na te troski jest postanowienie Renaud Canusa, by w tym roku kandydować na prezydenta Francji.

Kandydatura pod hasłem „ostatnia szansa przed wielką wymianą”, jest zapewne czysto symboliczna. Aby dostać się na oficjalna listę trzeba mieć 500 podpisów deputowanych i radnych z co najmniej 30 departamentów (jednostki odpowiadające gierkowskim województwom).

Innym, „prawie wszystkim” kandydatom zarzuca pisarz, że „z przekonania, rezygnacji lub – najczęściej – z tchórzostwa” godzą się „by Francja przestała być ojczyzną wyłącznie narodu francuskiego”. Na pytanie, co to znaczy być Francuzem, daje zadziwiająco prostą odpowiedź – „to nie stawianie sobie tego pytania”.

„Wielka wymiana”, która jest już w toku, polega na tym, twierdzi Renaud Camus, że po raz pierwszy od wczesnego Średniowiecza, Francuzi i francuska kultura zastępowani są innym ludem i inną cywilizacją. Przytacza Brechtowskie Czyż nie byłoby przecież prostszym rozwiązaniem, gdyby rząd rozwiązał naród i wybrał drugi? I tłumaczy: to co było ironią, stało się rzeczywistością.

Apostołowie „wielkiej wymiany”, dla których imigracja nie może być czym innym niż „wzbogaceniem Francji”, muszą zaprzeczać istnieniu tej wymiany.  

W sierpniu 2016 r, należący do eurosceptycznej lewicy Jean-Pierre Chevènement, były minister, który objąć miał stanowisko prezesa Fundacji na rzecz Francuskiego Islamu, pozwolił sobie na stwierdzenie, że w podparyskiej miejscowości Saint Denis „80% uczniów szkół podstawowych nie zna francuskiego” i dodał, że mieszka tam „135 narodowości, ale jest jedna, która właściwie zanikła”. Chodziło o Francuzów. Natychmiast zarzucono mu kłamstwo, grając na tym, że po francusku „obywatelstwo” to synonim „narodowości”.

 W Saint Denis, o czym nie mówił lewicowy polityk, dziewczyny nie mają prawa chodzić w spódniczkach, a muzułmanki bez hidżabu. W tamtejszych kawiarniach nie ma ani jednej kobiety, ale media „głównego nurtu” dostrzegły to dopiero bardzo niedawno.

Te zjawiska Renaud Camus nazywa kolonizacją i wypowiada się za wstrzymaniem imigracji oraz za finansowaniem powrotu imigrantów na drugi brzeg Morza Śródziemnego.  

 Pisarz przypomina, że Algieria, „w r. 1962, tuż po zdobyciu niepodległości uznała, że nie będzie naprawdę niepodległą, jeśli pomiędzy jej ludnością pozostanie dziesięć procent ludzi niewywodzących się z jej kultury, tradycji, języka i religii. Reszta świata mniej więcej się z tym zgadzała”. (Dodać tu można współczesny, bardzo konkretny apartheid wirtualnej „Palestyny”, który też nikogo nie razi).  Europejczykom, od pokoleń mieszkającym w Algierii, dano do wyboru „walizkę albo trumnę”.   

Odpowiadając na pytania o Bliskim Wschodzie, „antysemita” Camus stwierdza stanowczo, że Żydzi są tam u siebie, a ich obecność jest prastara: «Islam wyje za każdym razem, gdy „niewierni” ośmielają się dotknąć „ziemi islamu”, zapominając, że ta ziemia zanim na skutek podboju stałą się muzułmańską, była chrześcijańską i jeszcze bardziej żydowską».

Camus wyśmiewa arabską propagandę, wmawiającą, że Jerozolima jest „trzecim świętym miejscem islamu”. „To odebranie przez Żydów ich odwiecznej stolicy stworzyło nagle, nie wiadomo jakim retrospektywnym cudem, trzecie święte miasto islamu” – zauważa, przypominając, że nie widziało się pielgrzymek do Jerozolimy, gdy była pod okupacją jordańską.

Pisarz wyraża przekonanie, że Izrael jest modelem dla społeczeństw europejskich „przede wszystkim dlatego, że przynależność tej ziemi do tego ludu i tego ludu do tej ziemi, to model wszelkiej przynależności”.

Camus analizuje los pięknego sloganu „nigdy więcej” i stwierdza, iż „Europejczyków ma on przekonać, że nie mają żadnych praw, że wszelkie winy są po ich stronie, a jedynym ich obowiązkiem jest przyjęcie Innego, przyjmowanie coraz większej liczby innych, nawet za cenę zatopienia przez nich i oddania im swego kraju.    

Dla Izraela natomiast „nigdy więcej” oznacza, że „nigdy nie będziemy biernymi ofiarami, że „nigdy nie zgodzimy się na próby narzucenia nam czegoś wbrew naszej woli, i że po to by bronić odzyskanej przez nas ziemi, naszej tożsamości i naszego życia, gotowi jesteśmy na wszelkie poświęcenia i na wszelkie zmagania”.

Spór na temat antysemityzmu Renaud Camusa jest niezakończony. Nie mnie go rozstrzygać. Przyznać przecież muszę, że gdy mam do wyboru między bojownikiem przeciw antysemityzmowi, który wszystko robi by zniszczyć Izrael, a antysemitą, który Izraela broni, nie waham się ani przez chwilę.  

Ludwik Lewin

Wszystkie wpisy Ludwika

TUTAJ

Kategorie: Uncategorized

3 odpowiedzi »

  1. „żołnierze izraelscy, podczas wymiany strzałów z terrorystami zabili dwunastoletniego chłopca z Gazy. Zabili naumyślnie – nie zostawiał wątpliwości komentarz” – pisze Pan. Karsenty udowodnil, takze strona internetowa La Mena, ze nie tylko Izraelczycy nie „naumyslnie zabili” ale udowodnil, ze chlopak nie zostal wcale zabity – o to chodzilo. Dowodow bylo kilka, jak np. zdjecia na ktorych chlopak podnosi reke aby ukryc glowe po „zabiciu”.
    Byla takze wielka demonstracja przed telewizja France 2, ktora pierwsza to klamstwo puscila. A tu zdjecia z tej demonstracji, na ktorej francuski dziennikarz Enderlin, (ktory spokojnie sobie pracowal w Izraelu), dostal Dyplom dezinformacji :
    http://ajm.ch/wordpress/?p=244

  2. W latach 20-30 każdy antysemita europejski był syjonistą. Bo jak zrozumieć inaczej hasło ” Żydzi do Palestyny” w praktycznie każdym języku europejskim. Dzisiaj większość rządów europejskich stara się Zydów zatrzymać u siebie a nawet zwabić z powrotem tych co opuścili obietnicą obywatelstwa i liberalnego raju paneuropejskiego. Ale to przejdzie szybko. Niezależnie od kierunku który przyjmie Europa, nie będzie w niej miejsca dla Żydów. Ekstrapolacja stanu obecnego doprowadzi do rosnącego wpływu Islamu w Europie i rosnącego antysemityzmu. A przyjęcie modelu sugerowanego przez Renauda Camusa i opisaneg oprzez Autora doprowadzi do starego antysemityzmu narodowo-religijnego w stylu polskim i węgierskim. W obu wypadkach zwycięży opcja syjonistyczna, państwa żydowskiego w Palestynie -Erec Izrael.

Leave a Reply

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.