Uncategorized

Tajemnica pana Cukra cz 15

Anna karolina Klys


W Brześciu, jak wcześniej w Przytyku, Mińsku, Grodnie, zapanowało szaleństwo w  czystej postaci. „Żydzi mordują Polaków!”. Ponieważ przy ulicach od Długiej w stronę Małego Rynku sklepy żydowskie wymieszane były z chrześcijańskimi, chrześcijanie, żeby ochronić się przed zniszczeniem, wystawiali w oknach obrazki święte, kartki z napisami: „Sklep chrześcijański”, „Mieszkanie chrześcijańskie”, pospiesznie malowali na szyldach krzyże, ustawiali krucyfiksy i świeczki na wystawach, pisali na płotach kredą: „Tu mieszkają chrześcijanie”. Żeby było jasne, do kogo dany interes należy.

Żydowskich kupców nie chroniło nic. Okna w sklepach i mieszkaniach wybite, towar rozwłóczony po ulicach i zniszczony (prawicowe media podkreślają, że na pewno nie dochodziło do kradzieży, a „mięso i pieczywo rozdano ubogim”), to, czego nie dało się ukraść, oblane naftą, stragany, kioski i budki z cukierkami czy wodą sodową porozbijane na drzazgi, zostały tylko dziury w ziemi w miejscu, gdzie stały. Żydzi, którzy próbowali dorożkami dostać się na dworzec, byli wyciągani i bici na miejscu, gdzie tylko udało się kogoś dopaść – w ruch szły laski, drągi, pięści. Pobite zostały też dwie zakonnice, które próbowały ratować staruszkę – Żydówkę. Ulice 3 Maja, Dąbrowskiego, Kościuszki i Pierackiego zasłane połamanymi meblami, zniszczonym towarem i szkłem. Na Długiej, Kobryńskiej, Sienkiewicza, Białostockiej, Sobieskiego, Pereca – zamiast okien czarne dziury.

Tłum zabierał wszystko, z najbiedniejszych domów, gdzie nie było prawie nic – nawet garnki, budziki, stare firanki. Policja znajdzie dwa dni później ukryte w psiej budzie „fanty”: „cztery płaszcze, radioodbiornik, poduszkę i pudło landrynek”. W czwartek uspokoiło się dopiero koło pierwszej w nocy. W piątek nie ma już szyb, które można tłuc, są dziury zabite rachitycznymi deskami, i szkło na ulicach. Z rozbitej apteki Kagana wyciągnięto wszystkie butle i buteleczki, chodnik skrzy się kolorowymi odłamkami i pachnie konwaliami i chyprem – mieszanką wód kolońskich i perfum. Na ulicach patrole policyjne, policjanci mają bagnety na karabinach, wśród przechodniów nie widać Żydów. Wszędzie jest pierze, piórka przyklejają się do ubrań, do włosów, do bruku, nie dają się zamieść miotłą, straż pożarna wężami zmywa z chodników szkło i to, co zostało z posagowych pierzyn i poduszek żydowskich żon. Dlaczego w ciągu kilku godzin wspólne życie kilkudziesięciu tysięcy ludzi może zamienić się w piekło? Brześć to nie mała dziura, to nie żydowski sztetl z jedną studnią i targiem, mieszka tu blisko 60 tysięcy ludzi, z czego 43 procent narodowości żydowskiej.

Wszystkie czesci

TUTAJ

Kategorie: Uncategorized

Leave a Reply

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.