Uncategorized

Włocławek cz. 3

Napisala i przyslala

Anna Karolina Klys

 


Kliknij na zdjecie a otworzy sie w pelnym rozmiarze

Pod koniec październikaCzęść osób pracujących w ramach Komitetu przeszła do Rady Żydowskiej. W jej skład początkowo wchodziły cztery osoby: Cygański, Rode, Silber i Szymański (ten ostatni już w pierwszych dniach września opuścił Włocławek), a później, w drodze głosowania dołączyli do niej jeszcze: Dawid Ersler, Ferdynand Kauflan, Dawid Langman, Mojżesz Ciechanower i Ludwik Hirszberg. Ponieważ Gmina Żydowska straciła wszystkie prawa dotyczące administrowania i zarządzania nieruchomościami, które wcześniej należały do Gminy (m.in. Dom Sierot, Dom Starców), w połowie października Zarząd Miejski pozwolił odpłatnie korzystać Judenratowi z pomieszczeń w byłym Domu Sierot (przy ulicy Królewieckiej 5), ale trwało to niecały miesiąc. Podobnie w przypadku Domu Starców (ul. Stodólna 35), pozwolono z niego korzystać jeszcze przez pewien czas, dzięki opłacanemu Niemcom czynszowi. Dzięki temu kilkudziesięciu staruszków i staruszek miało zapewnione schronienie i opiekę.

Nałożony został na Żydów powszechny obowiązek bezpłatnej pracy przymusowej na rzecz Niemców. Głównym zadaniem Rady Żydowskiej było codzienne zapewnienie stałej liczby osób do tych prac. W praktyce najzamożniejsi ludzie zwalniali się z tego obowiązku wpłacając pieniądze Radzie. Pieniądze te trafiały do najuboższych, którzy tylko na tej zasadzie godzili się na bycie „zastępcami”. W tym czasie zastępstwa w pracy przymusowej były jedynym źródłem utrzymania dla nich.  Codziennie do pracy musiało stawiać się 500-600 osób, oraz przez cały czas pracowali niewolniczo na rzecz Niemców mężczyźni z grupy pierwszych   aresztowanych.

widoczny kawałek bruku. Podobno już tego nie ma, bo położono tam nową nawierzchnię

W ramach prac przymusowych zasypywano rowy, brukowano ulice, sprzątano, rozbierano gruzy i mury pozostałe po zniszczeniu synagog, oraz pracowano w ogrodach i na plantacjach. Niemcy bili, kopali i zmuszali do wykonywania „karnych ćwiczeń” przymusowych robotników. Szczególnym okrucieństwem wyróżniali się nadzorujący pacę brukowania uliczki nad Wisłą, koło fabryki Bohma. Ludzie pracowali stojąc po kolana w wodzie, byli bici i katowani, nazywano to miejsce „uliczką śmierci”, ponieważ doszło tam do pobicia pracowników na śmierć.

W październiku nałożono na obywateli narodowości żydowskiej nowe restrykcje. Zakazano chodzenia po chodnikach oraz nakazano, aby wszystkie osoby były oznakowane żółtymi, naszytymi na ubranie z przodu i z tylu trójkątami. Poruszanie się po mieście było bardzo ryzykowne i niebezpieczne, Żydzi musieli kłaniać się mijanym Niemcom. Jeśli tego nie robili byli bici pejczem. Jeśli to robili także byli bici: „jak ten Żyd śmiał się mi kłaniać? Kto mu pozwolił tak spoufalać się z Niemcem?”.

Niebezpiecznie było chodzić też po ulicach, bo pojawił się nowy sport – rozjeżdżanie ludzi. Konno, wozami, samochodami. W tym czasie Komendantem Policji w mieście został człowiek, który odwiedził Radę Żydowską i stwierdził, że on sam nie ma nic do Żydów, że zna Polskę, bo był tu już w czasie poprzedniej wojny, i że oczekuje, że członkowie Rady będą przychodzić do niego bezpośrednio, jeśli będzie potrzebna interwencja. Był to jedyny człowiek spośród wszystkich sprawujących władzę Niemców, który odnosił się do żydowskich mieszkańców Włocławka po ludzku. To właśnie jemu przedstawiono sprawę „uliczki śmierci”, ulicy Piwnej, gdzie ludzie pracowali po 10 godzin, bez jedzenia, bici i poniżani. Po kilku dniach pojawiła się tam specjalna „komisja”, która zbadała warunki pracy. Rezultatem była poprawa warunków na…dwadzieścia cztery godziny. Po tym czasie wszystko wróciło do stanu poprzedniego. Tym razem Komendant rozłożył bezradnie ręce – nic więcej nie mógł już zrobić.

Praca Rady Żydowskiej była bardzo wyczerpująca psychicznie. Judenrat nie miał właściwie żadnych uprawnień, natomiast miał mnóstwo obowiązków. Ludzie szukali u nich pomocy i pieniędzy. Osierocone dzieci, żony błagające o pomoc w uwolnieniu aresztowanych mężów, matki walczące o synów, wszyscy płaczący, spazmujący, krzyczący i oczekujący natychmiastowej pomocy, a z drugiej strony Niemcy, którzy przychodzili do Rady jak do Domu Towarowego, z tą różnicą, że żądali towarów, ale nigdy za nic nie płacili. Jeden chciał butów, drugi koniaku, inny lakierowanej torebki albo szwajcarskiego zegarka. I wiadomo, że jeśli nie dostarczy im się na czas towaru – skończy się to w najlepszym przypadku biciem…

zmienił się skład Gestapo we Włocławku.  Nowe władze rozkazały by zgłosił się do nich Rabin, ale rabina we Włocławku nie było już od dawna, a staruszek- podrabin Jakub Unger, który usłyszawszy o tym, że ma się stawić na Gestapo – natychmiast opuścił miasto.

Cdn. za tydzien

Poprzednie wpisy

TUTAJ

Kategorie: Uncategorized

Leave a Reply

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.