Site icon REUNION 69

„Ramadan, czyli koniec Europy.”

Ewa Wanat

 

W polskim internecie potop nienawiści – tak wygląda Europa w czasie ramadanu! Modlą się na NASZYCH ulicach! – krzyczą Polacy komentując film nakręcony w Kolonii – przy długim stole wzdłuż ulicy siedzą muzułmanie i ich niemieccy goście i czekają na zachód słońca, żeby zacząć ucztę. Muezzin wyśpiewuje modlitwę.

Nie przepadam za żadną zinstytucjonalizowaną religią – wszystko jedno czy to katolicyzm, islam, czy judaizm. Metafizyka ubrana w gorset przepisów, nakazów i zasad przestaje być metafizyką. Zbyt często religie są wykorzystywane jako uzasadnienie dla zbrodni, wykluczenia, przemocy. Ale rozumiem, że większość ludzi potrzebuje rytuałów i reguł, więc nie przeszkadza mi ani ramadan, ani procesje w Boże Ciało, ani szabas.

Tym bardziej dziwi mnie, że Polakom, których ponad osiemdziesiąt procent deklaruje religijność, tak bardzo przeszkadzają post i modlitwa.

Zastanawiające jest, że najbardziej drą szaty młodzi faceci. Kobiety jakoś mniej. Wyraźnie widać, jak bardzo zmieniają się role kulturowe i jak bardzo zawiodła edukacja, zwłaszcza chłopców – doczekaliśmy się pokolenia tchórzliwych i rozhisteryzowanych młodzieńców.

Histeria sama w sobie już mnie nie dziwi – szczuje polski rząd, szczują rządowe i prorządowe media. Wiadomości TVP pokazują materiał pod tytułem „Ramadan w Europie” zestawiając zdjęcia modlących się muzułmanów (zresztą w którymś z arabskich krajów, nie w Europie) ze zdjęciami ataków terrorystycznych. Obrzydliwie manipulują, żeby uzasadnić tezę, że wszyscy muzułmanie to terroryści. Ponad miliard ludzi.

Minister Gowin z kamienną twarzą oznajmia, że każda cywilizacja ma prawo bronić się przed zagładą – to ten sam człowiek, który niedawno, z taką samą kamienną twarzą twierdził, że słyszy krzyk zamrażanych embrionów. Premier Szydło wykorzystuje Holocaust, żeby na terenie byłego obozu w Auschwitz uzasadnić rządową kampanię nienawiści.

W powietrzu zaczyna się unosić zapach pogromów.

Ramadan to miesięczny post, nie wolno jeść od wschodu do zachodu słońca – tłumaczy czternastoletni Said, uchodźca z Syrii, od dwóch lat w Berlinie – to indywidualna decyzja każdego muzułmanina, jego osobista umowa z Bogiem. Obchodzimy go, by na własnej skórze poczuć, co czują biedni, którzy nigdy nie jedzą do syta. Każdy muzułmanin, którego na to stać, w czasie ramadanu gotuje dla biedniejszych albo daje im pieniądze.

Ojciec Saida był dyrektorem szkoły w Syrii, mama nauczycielką plastyki. Czym jest ramadan Said tłumaczył grupie uczniów z Poznania, którzy w berlińskiej szkole wspólnie ze swoimi rówieśnikami z Syrii, Iraku, Afganistanu brali udział w warsztatach teatralnych.

Pytamy Saida, co mu się najbardziej podoba w Niemczech? To, że można przespać całą noc. W domu co chwila trzeba się było zrywać, bo alarmy bombowe, samoloty, wybuchy.

Nic nie zastąpi spotkania z drugim człowiekiem. Modaber, Mustafa, Afnan, Dalaya mają twarze, imiona, historie. Między nastolatkami jest pewnie tyle samo podobieństw co różnic. Wszyscy z nosami w smartfonach, strzelają sobie wspólne selfie, wymieniają kontaktami na fejsbuku i ulubioną muzyką. Jak coś trwa za długo – czyli więcej niż trzy minuty – nudzą się identycznie. Ich dziewczyny może trochę bardziej nieśmiałe, nasi chłopcy może nieco mniej kozaczą.

Patrzę na polskich polityków, zresztą nie tylko z PiS, i na prezenterów TVP firmujących szczucie własnymi twarzami i myślę, że to są ludzie z innego niż ja kręgu kulturowego.

Mnie o wiele bliżsi kulturowo, niż panie Holecka i Szydło, panowie Ziemiec i Gowin, są mój berliński dentysta – uchodźca z Syrii i Afnan – zbuntowana nastolatka z Iraku.

 https://www.wprost.pl/tygodnik/10060534/Ramadan-czyli-koniec-Europy.html
Exit mobile version