Site icon REUNION 69

Widmo polskości i dybuk żydostwa

Ludwik Lewin

 

Wdałem się niedawno w dyskusję w serwisie społecznościowym.  Komentując wywiad z Mikołajem Grynbergiem pewna moja znajoma napisała dramatycznie, że w tym wywiadzie jest dużo bolesnej prawdy o nas.

Sięgnąłem do tekstu i widzę, że jest w nim głównie mowa o tym jak mało czuje się w Polsce sympatii do Żydów. Odpowiedziałem więc, że widzę dużo bolesnej prawdy o nich, ale nie o nas. I dopiero potem zastanowiłem się, co może znaczyć „my”, a co „oni”.  Cytowała moja znajoma Grynberga, gdy mówi:– Jestem Polakiem, pomimo tego, że nie wszyscy tak uważają. I nadchodzą czasy, w których coraz więcej osób będzie uważało, że oszukuję ich, tak twierdząc. Przekroczona została kolejna granica, bo można mi to powiedzieć publicznie. (…) Przecież to jest moja kultura, język i kraj. Nie ma drugiego, który byłby bardziej mój”.

W „my” mojej znajomej – zaczynałem rozumieć – mieścili się zarówno Polacy, jak i Żydzi, czuła się jednym i drugim, jako Żydówkę bolało ją, że jej polskość odrzucają Polacy, a jako Polkę to, że na Żydach wypala się znamię obcości.

Jej postawy nie chce z całą pewnością zaakceptować wielu Żydów niemieszkających w Polsce, dla których Polacy są tylko mordercami Żydów, niegodnymi wybaczenia. Jak Niemcy, a może i bardziej. Jednym z nich był człowiek o czysto polskim imieniu i nazwisku: – „coś we mnie gotuje się jak czytam, jak Żyd mówi 'jestem Polakiem’”. I porównywał: „Z nie tak odległej przeszłości: jakaś część Żydów w Niemczech twierdziła, że jest Niemcami…”

Przeczytałem i pomyślałem, że tym, którzy do wyjazdu nie wiedzieli, że są Żydami, a dziś zapomnieli polskiego, łatwo wyśmiewać tych, co zostali i próbują się odnaleźć nad Wisłą.

I przypomniałem sobie, że od zawsze wiedząc, że jestem Żydem, w pierwszych latach mego życia polskość i polski patriotyzm wysuwałem na plan pierwszy, nie pragmatycznie i nie na pokaz.

 Inny emigrant – być może już dawno nie czuje się emigrantem, a może naprawdę już nim nie jest – zauważył, że „Żydzi w Polsce to mała garstka, mimo że robią dużo internetowego szumu… a narodowy nacisk jest duży. Przy czym afirmacja religijna jest znikoma, a narodową można uprawiać w Izraelu. To są dylematy z którymi styka/zmaga się każdy w takiej sytuacji i nie ma łatwych rozwiązań. Chyba najłatwiejszym jest „Polak żydowskiego pochodzenia” – przypuszcza dyskutant.

Nie utożsamiam się z żadną z tych postaw, ale każdą rozumiem.

Gdy jako dwudziestolatek wyjeżdżałem z Warszawy mając bardzo wiele za złe swym współobywatelom, przekonany byłem, że po pięciu najwyżej latach nie będę już pamiętał polskiego. Rzeczywistość zdementowała moje przypuszczenia. Całkowicie. W Polsce czułem się Żydem i jako taki byłem traktowany, a we Francji, gdzie na obywatelstwo, jak i narodowość jest tylko jedno, to samo słowo, nikt mojej żydowskiej etniczności nie chciał brać pod uwagę i chcąc, nie chcąc, stałem się Polakiem. Dopełnieniem absurdalnego dowcipu może być to, że gdy przez cztery lata pracowałem w Londynie w BBC, wszyscy nazywali mnie Francuzem.  

Francja jest krajem, gdzie „żyd” systematycznie pisze się z małej litery, jakby chodziło tylko o wyznanie, gdyż od XVIII wieku „izraelici” są tam pełnoprawnymi obywatelami. We Francji przecież nie brak tradycji antysemickich od Drumonta na prawicy i Proudhona na lewicy, poprzez tych, którzy nie chcieli umierać za Gdańsk, głównie z przekonania, że „lepszy Hitler niż Blum”.

Przedstawicielem tradycyjnego francuskiego antysemityzmu jest niewątpliwie założyciel populistycznego Frontu Narodowego (FN), emerytowany już właściwie Jean-Marie Le Pen. Tradycyjnego, bo ogarniając coraz szersze kręgi, rozwija się w nietradycyjny, lewacko- muzułmański.

W czerwcu 2014 Le Pen w internetowym wywiadzie atakując artystów, którzy występują przeciw jego partii, na dźwięk nazwiska Patricka Bruela, powiedział – ten mnie nie dziwi, poślemy do następnego wypieku. Ponieważ prezydent FN, jako deputowany do Europarlamentu, miał immunitet, dosyć długo trwały formalności, ale w lipcu zapowiedziano, że wkrótce stanie przed sądem. Informując o tym, całkiem podobno nieantysemicki, ale na pewno całkiem antyizraelski dziennik le Monde, zaznaczył, że polityk oskarżony jest z powodu tego, co powiedział o Patricku Bruelu, „pochodzenia żydowskiego”. No to jak jest w tej Francji?  

Nie pamiętam czy o arcybiskupie Paryża, kardynale Jean-Marie Lustigerze, pisał le Monde, że jest pochodzenia żydowskiego. Ten syn emigrantów z Polski twierdził, że dopiero kiedy się wychrzcił, stał się prawdziwym żydem. Słysząc takie oświadczenie poczułem niesmak i zgrozę, gdyż jest to powtórzenie tego, co od stuleci głosił Kościół: Po odrzuceniu przez Żydów Jezusa (rzekomego Mesjasza), to chrześcijaństwo stało się prawdziwym Izraelem (Verus Israel), a Żydzi, którzy doń nie dołączą, skazani są na wieczne potępienie.

„Hitler zhańbił antysemityzm” pisał tuż po II wojnie światowej francuski powieściopisarz katolicki Georges Bernanos. Czy płynie z tego wniosek, że wcześniej antysemityzm był czymś szlachetnym? Jedno jest pewne, Bernanos na dobre, a może raczej na złe, nie negował istnienia Żyda i żydostwa, jako samoistnego bytu.

Nie można tego powiedzieć o najbardziej znanym filozofie egzystencjalistycznym. Jean-Paul Sartre w wydanych w r.1946, słynnych Rozważaniach o Kwestii Żydowskiej nie zauważa jakiejkolwiek pozytywnej rzeczywistości żydostwa, które – twierdzi – budowane jest jedynie spojrzeniem antysemity. To antysemita tworzy Żyda wylewając na niego cały swój strach, przewidzenia i nikczemność– pisał wiele lat później o Rozważaniach pisarz i filozof Maurice Blanchot.

Spojrzenie Sartre’a jest dla Żydów nie do przyjęcia.  Widać w nim pozostałości przejętej przez Marksa, chrześcijańskiej idei, traktującej żydostwo i jego trwanie w historii jako anomalię. Widział przecież Sartre „kwestię żydowską”, a traktowanie Żydów jako problemu stoi u początków szukania rozwiązania. Czasem ostatecznego.  

Jest jednak w „Rozważaniach…” bardzo celna myśl. „Demokrata” – zauważa filozof – „jest bardzo zajęty. Żydem zajmuje się, kiedy ma chwilę wolnego. Antysemita ma tylko jednego wroga, może o nim myśleć cały czas i dlatego to on nadaje ton”.

Sprawdziła mi się słuszność tej uwagi po niedawnym wybryku pani Ogórek, która żydostwo dosyć nieelegancko wypowiadała Markowi Borowskiemu. W serwisach społecznościowych zauważyłem wiele protestów, potępień, prześmiewań. Na ogół pochodziły od osób o żydowskich nazwiskach albo od takich, które swe żydostwo afiszują. Demokraci w tym czasie mieli ważniejsze sprawy do załatwienia.

Bywa też tak (no, zdarzyło się), że jadę metrem, wchodzi dobrze odżywiona para z dzieckiem, może dziesięcioletnim, ona blondynka, bardzo dobrze odżywiona, on też niegłodujący, z ciemnym wąsikiem. Dzieciak patrzy na mnie i mówi głośno – mamusiu, patrz – Żyd. Zapomniałem dodać, że pośród Arabów i Murzynów, byłem dotąd jedynym Europejczykiem w wagonie, i że metro paryskie, a małżeństwo nadwiślańskie. Co go naprowadziło na ślad? Kapelusz? Broda? Być może wsiedli do metra w dzielnicy, w której jest sporo chasydów… Niby nic, ale w tym – „patrz – Żyd” było coś złowrogiego.    

„Co mam wspólnego z Żydami?”  – pytał Franz Kafka w dzienniku 8 stycznia 1914. I odpowiadał – „Ledwie coś wspólnego mam z samym sobą i powinienem bym cichutko przystanąć w kącie, zadowolony z tego, że mogę oddychać”.

Ten najbardziej uniwersalny i najbardziej żydowski pośród pisarzy XX wieku żałował w innym miejscu, że nie zna dwóch ojczystych języków – czeskiego i hebrajskiego. Nie określał się jako Czech, Żyd albo Niemiec, ale Samsa, jego alter ego w Przemianie, opisany jest jako niespokojny chrząszcz. Rozdarty między wiarą ojców i bezbożną Pragą, owad donikąd nieprzynależący, gdyż jego tylne nogi nie mogą się odkleić od ojcowskiego judaizmu, a przednie nowego miejsca nie znajdują.

W odpowiedzi Sartre’owi Emmanuel Levinas napisał, że to, że Hitler schwycił się mitu rasy, przypomniało Żydom o nieodwracalności ich bytu. Świadomość, że niemożliwa jest ucieczka od swej doli, wielu przyprawiła o zawrót głowy. A jest to sytuacja ludzka, sytuacja każdego człowieka i niewątpliwie, dlatego ludzka dusza jest w swej esencji żydowska. „Dla nas Żyd to człowiek w każdym człowieku” – tłumaczył Levinas.

 

Zdarza mi się, że w myślach deklamuję – kto ty jesteś, Polak mały, ale z lustra patrzy na mnie stary Żyd i uśmiecha się drwiąco.

Pewnie jakiś demon.

Wszystkie wpisy Ludwika

TUTAJ

Pierwodruk ukazal sie w Slowie Zydowskim 2017

Exit mobile version