Uncategorized

Wiersz na dzisiejszy wieczór – odc. 33

Jarek

Wiersze, piosenki i opowiadania zbieram od czasów szkolnych. Wyszperane z najbardziej zapomnianych zakamarków opuszczonych strychów oraz zakurzonych bibliotecznych półek, znalezione przypadkowo w starych czasopismach i książkach… Wpisywane mozolnie do zeszytów aż do 1996 roku, kiedy to postanowiłem „wrzucić” je do Internetu. Tak powstała strona „Listów z krainy snów…” (www.wiersze.co). Niech ponownie ożyją i będą źródłem nadziei i siły dla innych…

 


Witam serdecznie. Dziś chciałbym podzielić się z Wami wierszem, na który trafiłem przypadkiem. Jego strofy przypomniały mi lata pracy w szpitalu… Nigdy nie zapomnę widoku chorych dzieci. Niektóre z nich nie miały już siły płakać – tylko ich oczy wyrażały niemy krzyk, ból, cierpienie i poczucie osamotnienia w zimnym i niezrozumiałym świecie dorosłych. Łapałem się na tym, że inaczej patrzyłem na człowieka palącego od lat papierosy i przywiezionego do nas z rozległym zawałem mięśnia sercowego (cały czas walczę w pracy z młodymi ludźmi, którzy palą, ale oni – na moje argumenty medyczne i ekonomiczne – tylko uśmiechają się i machają ręką). Ale jak wytłumaczyć małemu dziecku, że musi cierpieć, samotne na szpitalnym łóżeczku?

W Szpitalu Dziecięcym przy ul. Litewskiej w Warszawie widziałem małe dzieci, których rodzice wyjechali „za chlebem” do innych krajów Unii, a inni członkowie rodziny rzadko odwiedzali małych pacjentów. Nie zapomnę zwłaszcza małej dziewczynki o dużych, ciemnych jak noc oczach, która do każdej osoby wchodzącej do szpitalnej sali wyciągała błagalnie swoje małe rączki, aby ją wziąć na ręce i przytulić, a płakała, gdy się ją z powrotem wkładało do łóżeczka… Nie zapomnę także dzieci w Klinice Ginekologii i Położnictwa AM, porzuconych od razu po urodzeniu przez swoje matki (i ojców). Czy udało im się odnaleźć kochające, ciepłe, nowe domy?

Gdy przeczytałem poniższy wiersz, postanowiłem odszukać jego Autora. Okazał się nim… inżynier, specjalista od konstrukcji lotniczych – człowiek niezwykle skromny, obdarzony wielką wrażliwością…

Nie zabijaj mnie Mamo

Marek Dębski

Nie zabijaj, nie zabijaj mnie Mamo,
Bo nigdy już nic nie będzie tak samo,
Moje serduszko już dla ciebie bije,
Mamo kochana, Mamo… ja jeszcze żyję!

Pozwól mi poznać,
Chłód rosy poranka i zorzę zarania,
Smak łez radości i gorycz pożegnania
Łzy Twoje Mamo w perełki zmienię,
A ból Twój w spełnione marzenie

A gdy los i troski posrebrzą Ci skronie,
I gdy przyjdzie już czas pożegnania,
Ja ciepłem ogrzeję gasnące Twe dłonie,
I będę przy Tobie w tej chwili rozstania

Nie zabijaj, nie zabijaj mnie Mamo,
Bo gdy przyjdę w malignie upiornej nocy,
Zapytam Cię Mamo w bezsilnej niemocy.
Dlaczego, dlaczego Mamo?!
Przecież mnie nawet nie poznałaś?
Dlaczego, dlaczego, jak ja Ciebie Mamo,
Ty mnie Mamo, Ty mnie nie pokochałaś?

Nie poznam Mamo,
Chłodu rosy poranka i zorzy zarania,
Smaku łez radości i goryczy pożegnania
Łez Twoich Mamo w perełki nie zmienię,
A bólu Twego w spełnione marzenie

Jeśli, choć jedno życie ocalę…


Wszystkim, którym przyszło żyć z dala od ukochanej Ojczyzny, polecam także inny, piękny wiersz Marka Dębskiego:

Moje miasto

To miasto, może nie najpiękniejsze
Tu jednak wszystko było pierwsze
Randka pierwsza i miłość pierwsza
I pierwsza strofa Twojego wiersza

Pierwsze ukradkiem rzucone spojrzenia
I pierwsze niespełnione marzenia
W jej oczach pierwsze pytania
I smutek pierwszego pożegnania

Pierwsza róża pomięta w dłoni
Deszczu kropelka na jej skroni
I pierwsze słowa szeptane skrycie
I naiwna wiara na wspólne życie


Wszystkie wpisy Jarka

TUTAJ

Jarek

„Listy z krainy snów” – http://www.wiersze.co

Kategorie: Uncategorized

4 odpowiedzi »

  1. Dziekuje…dzien dzisiejszy sie liczy
    dzieki powyzszym wartosciom zycia tak dobrze sformuowanymi .
    przez tych …” who give a damn „

  2. Przemyślenia starego lekarza…
    Ojczyznę zawsze będziemy nosili w naszym sercu (to dom rodzinny, smak potraw przygotowywanych przez Mamę, zabawy w ogrodzie Dziadków, książki czytane przez Ojca na dobranoc, pierwsze radości i rozczarowania, wiara w dobro, dziecięca naiwność i wielka chęć odkrywania świata…). Warto tego nie stracić, nawet jeśli życie zafunduje nam wiele przykrych niespodzianek. Bo to jest nasz SKARB, którego nikt i nigdy nam nie odbierze. PS. Powoli zbliżam się do 50-tki (mam jeszcze kilka lat :-),, a więc kolejnego progu – czasu refleksji i podsumowań… Jesteśmy w samym sercu protestów i głodówek rezydentów. Prowadzę portal dla lekarzy i obserwując olbrzymie poświęcenie w pracy niektórych młodszych kolegów, zamieściłem w tym serwisie poniższy wpis, który spotkał się z ciekawym odzewem. Przesyłam go poniżej ku refleksji innych osób…
    Jestem już starym lekarzem. Nie zamierzam bawić się w moralizatora i pouczać młodszych kolegów i koleżanki, że praca to tylko poświęcenie, a dyżur to wielka przygoda i że należy być jedynie Judymem. Poza pracą zawodową istnieją ważne obowiązki wobec męża, żony, dzieci, rodziców – chodzi o czas, zainteresowanie, pomoc i opiekę (nie tylko finansową, ale przede wszystkim zaangażowanie i oparcie w trudnych chwilach życia). Niewyspany, zmęczony, zestresowany, wypalony lekarz nigdy nie będzie dobrym mężem, czułym, opiekuńczym ojcem, mającym czas i uśmiech dla dzieci, podporą dla swoich rodziców w jesieni ich życia. A czasu nie da się cofnąć… Dlatego warto czasem zrezygnować z tego jednego/kilku dodatkowych dyżurów – może pieniędzy w domu będzie mniej, ale ten czas spędzony wspólnie z rodziną jest bezcenny. Mam kolegów i koleżanki, którzy mają o wiele wyższe zarobki, eleganckie domy, jeżdżą nowoczesnymi suvami, wakacje spędzają na odległych o tysiące kilometrów lądach, ale są pokiereszowani emocjonalnie, nieszczęśliwi, mają rozbite rodziny, rozkapryszone, zimne i zdemoralizowane dobrobytem dzieci, które nie wiedzą, co to jest praca, bo przecież wszystko im się należy. Młodość i zdrowie nie są dane raz na zawsze… Szanujcie relacje międzyludzkie, tylko one są ponadczasowe. Mówię Wam to ja – stary lekarz…

  3. Brawo Jarek !
    Wstydze sie ze ja tylko o glupotach…….
    Kazdy jak potrafi
    Ucalki
    Gabrys

  4. Kocham moja pierwsza ojczyzne, bo w niej sie urodzilem i zylem tam pierwsze lata.
    Kocham moja druga ojczyzne bo…powyzszy wiersz pieknie to opisuje.
    Kocham moja trzecia ojczyzne bo zyje tu od kilkudziesieciu lat i odnalazlem moja
    najwieksza milosc i szczescie.
    Staram sie kochac blizniego… lub chociaz nie robic mu, co mi nie mile…hm…staram sie…

Leave a Reply

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.