wspomnienia

Święto zmarłych w Rechcie ( 3 )

DARIUSZ LIBIONKA (ur. 1963) — adiunkt w Instytucie Filozofii i Socjologii PAN,

 pracownik Biura Edukacji Publicznej IPN Oddział w Lublinie.

PAWEŁ P. RESZKA (ur. 1977) — dziennikarz „Gazety Wyborczej” w Lublinie.


Teofil Madej:
(z protokołu przesłuchania, 31 stycznia 1949)
Obok miejsca zbrodni przechodziłem dopiero następnego dnia, gdy szedłem do kościoła. Kto na mnie rzucił podejrzenie, że ja brałem udział w morderstwie, tego nie wiem. Mógł to uczynić Stanisław Mazur, z zemsty za spór z moim ojcem Pawłem o zagon. Kto brał udział w morderstwie, tego nie wiem.
(z protokołu przesłuchania, 29 stycznia 1949)
Edward Teter:
W jakiś dzień przedświąteczny wieczorem powstał pożar we wsi Rechta […] w domu pożydowskim. […] Ja w tym czasie mieszkałem w Kiełczewicach Dolnych, gdzie ukrywałem się przed Niemcami. W chwili wybuchu pożaru byłem w sklepie [ze znajomymi]. Wszyscy udaliśmy się do pożaru, gdzie ratowaliśmy mienie […].
W pewnej chwili podeszło do nas dwóch uzbrojonych mieszczan, którzy odpę- dzili nas stamtąd, tak jakby mieli pretensję, że chcemy gasić pożar. Wyglądało więc na to, że dom był umyślnie podpalony. W tym samym czasie dało się słyszeć pojedyncze strzały i krzyki w stronie wsi Dębina, tam też udaliśmy się […].
Zobaczyliśmy około czterdziestu mężczyzn, wśród których wielu uzbrojonych, a od strony zabudowań Józefa Tetera zgromadziła się ludność okoliczna, przyglą- dając się temu, co się działo w zabudowaniach Kułagi. Przebywający w rejonie za- budowań Kułagi mieszczanie posługiwali się latarkami i w ich świetle rozpoznałem Bolesława Świątka uzbrojonego w karabin. Widziałem też tam Jana Gajowiaka, Franciszka Mańkę, ale ci byli bez broni. Widziałem wyraźnie, jak Świątek strzelał z karabinu w kierunku dołu pod klepiskiem stodoły Kułagi, gdzie przebywały oso- by narodowości żydowskiej. Gdy my tam przyszliśmy, to ci osobnicy w dole byli już wymordowani, wyciągano ich i układano na placu. Z dołu wyciągano różne rzeczy i pościel, a ponadto widziałem, jak obszukiwano odzież na pomordowanych.
(z protokołu przesłuchania, 21 stycznia 1949)
Bolesław Świątek:
Pewnego razu otrzymaliśmy zawiadomienie, że mamy przybyć do Dębiny na od- prawę. Było to jesienią 1943. […] Zebraliśmy się w mieszkaniu Tetera. Było nas około trzydziestu osób. W pewnym momencie wyszedł do nas Popławski [przeło- żony Świątka] i zwrócił się do mnie, że mam wziąć kilku ludzi, zdaje się, że czte- rech lub pięciu, i udać się na drogę w miejscu odległym […] około 300 metrów. Ze mną udał się też Edward Sidor, u którego teściów przechowywani byli Żydzi. Co zamierzane było robić, nie powiedzieli nam. Jedynie Popławski powiedział mi, że mają przeprowadzić jakąś rewizję. […]
Po pewnym czasie usłyszeliśmy strzały z kierunku zabudowań. Przedtem jeszcze

Sidor powiedział do mnie: „To musi być Tetera robota”, lecz nie określił, co to ma znaczyć. Po strzałach Sidor powiedział mi, że u jego teściów, którzy mieszkali obok Tetera, ukrywali się Żydzi i na pewno to do nich strzelają. My chcieliśmy się zbli- żyć do zabudowań, jednak Popławski kazał nam stać na miejscu. Gdy już strzały ucichły, kazano nam się rozejść.
(z protokołu przesłuchania, 23 listopada 1956)

Popławski […] powiedział, że Żydzi wieczorami wychodzili na rabunki i napada- li na polskie rodziny, a Polacy z zemsty ich zamordowali, ale nie powiedział kto i nazwisk nie wymieniał. […] Wywnioskowałem, że była to jakaś grupa rabunkowa z innego terenu. Były różne organizacje, jak NSZ, Bataliony Chłopskie, AK.
(z rozprawy sądowej, 15 stycznia 1959)

Michał Rymarz (sołtys Rechty):
Od moich dzieci dowiedziałem się, że u ob. Adama Kułagi […] zostali wybici Ży- dzi, więc udałem się na miejsce sprawdzić, czy jest to prawdą. Zachodząc na miej- sce zastałem na podwórku u ob. Kułagi zabitych dwanaście czy trzynaście osób na- rodowości żydowskiej. W tym, o ile sobie przypominam, było trzech chłopców w wieku od 10 do 15 lat, a pozostałe trupy to były kobiety. Wyżej wymienieni byli wybici z broni palnej, strzelani byli w klatki piersiowe, od przodu.
Kiedy zobaczyłem trupy, zaraz wysłałem posłańca do posterunku policji grana- towej w Piotrowicach, z meldunkiem, że taki fakt zaistniał. Policja zaraz przyje- chała, i — o ile sobie przypominam — był sam komendant S. [nazwisko nieczytel- ne]. Policja zaraz po przyjeździe robiła dochodzenie, lecz, jak się dowiedziałem od policjantów, żadnych rezultatów dochodzenie nie wykazało. Policjanci kazali mi wystawić wartę z gospodarzy i trzymać, aby nikt nie rozciągał trupów, oraz nad- mienili, że przyjdzie rozporządzenie, co z tymi trupami zrobić.
Na drugi dzień otrzymałem pismo z posterunku policji, ażeby trupy zakopać na miejscu, więc wziąłem ludzi do pomocy i wykonałem zarządzenie, zakopując wszy- stkich obok budynków.
Za parę dni przyjechali do mnie sami żandarmi z Niedzwicy i pytali, gdzie jest to miejsce, co ci Żydzi byli wybici. Ja im pokazałem, poszli, zobaczyli i pytali, kto to zrobił, lecz ja powiedziałem, że nie wiem […]. Jak długo wspomniani Żydzi by- li u Kułagi, nie jest mi wiadomo. Po pewnym czasie krążyła pogłoska po wiosce, że zrobiła to jakaś partyzantka i miało być ich dużo.
Nadmieniam, że po paru dniach Niemcy aresztowali Adama Kułagę oraz jego żonę za wyżej wspomniany wypadek. Kułaga zmarł [w obozie] na Majdanku, a żo- nę jego na rozprawie sądowej w Lublinie zwolnili, uniewinniając ją.
(z protokołu przesłuchania, 10 stycznia 1949)

Stefan Mazur:
W skrytce u Kułagów był czternastoletni chłopak. Ojciec opowiadał, że jak do- szło do bicia i strzelaniny, to ten chłopak upadł gdzieś pod spód. Ukrył się pod de- chami i jak powyrzucali wszystko ze skrytki i się rozeszli, to obmył się z krwi w rze- ce i szedł tędy. Wstąpił do nas jeszcze tej nocy i pytał o drogę na Piaski.
(z relacji, luty 2005)

Genowefa Kowal:
Mama rano wstała, bo do kościoła się szło w drugi dzień świąt, i jakiś panek, nie- znajomy jakiś, szedł tutaj w górę i pyta: „Pani nie idzie śledzi zobaczyć?”. A mama
— co on mówi? Śledzie? Gdzie są te śledzie? A on: „A za tym ogrodzeniem”. Na-

sze podwórko od Kułagów oddzielało ogrodzenie z gałęzi brzozowych i chrustu, na dwa metry. Te Kułagi z nikim nie chciały się zadawać.
Matka poszła do dziadka i mówi: „Tato, tu jakiś panek szedł w górę i mówi, że śle- dzie u Kułagów leżą. Chodźmy zobaczyć”. Przyszły takie zdruzgotane, że wybito dwanaścioro Żydów. […]
Ludzie zaczęli przychodzić z kościoła w Kiełczewicach. Kto szedł, to wstępował popatrzeć. Leżało dwanaścioro, dwoje Żydziaków, jeden chyba 11 lat miał, drugi siedem czy osiem i dziesięcioro dorośli. Porozdziabywane miały głowy siekierami.
(z relacji, lipiec 2004)

Zofia Sidor:
Ksiądz podobno na mszy powiedział, że zbrodnia, krew ludzka, to i po stu latach wyjdzie na wierzch. Bardzo uczciwy człowiek. Ale też nie mógł za dużo opowia- dać, bo i na księży napadali. (z relacji, lipiec 2004)

Stanisława Adamczyk (mieszkanka Rechty):
W tym czasie przyszedł sołtys Michał Rymarz […] do nas do domu i kazał moje- mu mężowi wziąć szpadel i żeby poszedł i zakopał tych trupów. […] W międzycza- sie ja byłam w mieszkaniu u Kułagi i żona Kułagi mówiła, ażebym wzięła pierzyn- kę i siekierę do domu, bo [Adama Kułagę] zabrała niemiecka żandarmeria na Majdanek w Lublinie.
W tym czasie do mieszkania przyszedł Józef Teter […] i powiedział, żeby żona Kułagi poszła kopać dół na trupów za to, że ich trzymała. Następnie kazał zako- pać trzy trupy przy oknie Kułagi i jeszcze powiedział, ażeby zakopać w mieszka- niu, lecz sąsiedzi się nie zgodzili, tylko zakopali pod oknem.
Sołtys powiedział memu mężowi, żebym ja za kopanie wzięła parę gałganów z Żydów. Ja, mając w domu biedę, wzięłam parę gałganów leżących na boku i kie- dy te rzeczy prałam, to znalazłam zaszyte złoto, w jakiej ilości, tego nie wiem, oraz niejaką sumę pieniędzy, gdyż na tym się nie znałam.
Kiedy dowiedział się o tym Józef Teter, […] przyszedł do mnie i powiedział, że- bym mu to pokazała, to on zobaczy, co to jest […]. Ja jemu dałam i on to zabrał, i mnie więcej nie oddał.
[…] Ludność, która tam była, rozbierała z zamordowanych Żydów różne rzeczy i ja zwróciłam się do sołtysa Rymarza, czy mogę sobie coś wziąć, na co mi powie- dział, że o ile chcę, to mogę. […] A to dlatego wzięłam, że jestem biedna i żadne- go majątku nie mam; i wzięłam pierzynę jedną, poduszkę jedną i kurtkę letnią, i ubranko dziecinne.
(z protokołów przesłuchania, 29 sierpnia i 30 listopada 1949)

Feliks Adamczyk (mąż Stanisławy):
Na drugi dzień rano sołtys wyznaczył mnie do zakopywania Żydów. Ja razem ze swoją żoną zakopaliśmy przy rogu stodoły z zachodniej strony jedenaście osób, zaś dwie osoby zakopali koło okna ze wschodniej strony. Kto zakopywał Żydów koło okna, nie pamiętam. Słyszałem o tym, że […] Józef Teter. […] Żona moja przy za- kopywaniu Żydów znalazła kawałek złota. Teter zabrał jej to złoto […].
(z protokołu przesłuchania, 25 marca 1957)

Józef Teter:
Następnego dnia rano po dokonanym mordzie rodziny Rejsów udałem się oso- biście do ob. Adama Kułagi, gdzie zobaczyłem zwłoki trzynastu zamordowanych obywateli narodowości żydowskiej, między którymi znajdowały się kobiety i dzie-

ci. Po stwierdzeniu powyższego, dałem polecenie sołtysowi gromady Dębina Mi- chałowi Rymarzowi, aby zwłoki zamordowanych zakopać w mieszkaniu ob. Ada- ma Kułagi lub pod oknem domu mieszkalnego […]. Obecnie nie umiem tego wy- tłumaczyć, dlaczego kazałem sołtysowi Rymarzowi zakopać zwłoki w mieszkaniu ob. Kułagi.

Janina Kowalczyk (żona Edwarda Kota):
(z protokołu przesłuchania, 16 stycznia 1954)
Zaraz po zabójstwie […] mój mąż opowiadał mi, że brał udział w zabójstwie i że przyniósł dużo butów (dwa worki) i bieliznę. Pytał się, czy mi przynieść spód je- dwabny, ale ja się nie zgodziłam. […] Mówił, że inni jeszcze więcej pobrali rzeczy.
(z protokołu przesłuchania, 15 lutego 1957)
Edward Gryta (mieszkaniec Rechty):
Poszedłem tam, leżały podziabane siekierami. Na końcu, już po południu, poro- zbierane. Te grzeszne ciała papierami przykryte. Inne chodziły tam, zaglądały, czy złota nie ma. I sfrajerowałem, bo byłbym bogaty, kurwa jego mać, a tak dziadem jestem. Nieboszczyk ojciec rzucił kurtę, taką w kratę. Była krwią zbroczona, no i brzydziłem się tego wziąć. A tam była, cholera, cała męka Chrystusa w złocie i dwa brylanty do tego. Widocznie wyrzucili, a nie wiedzieli, co tam jest. A później tu taka Adamczykowa, którą nagnał sołtys Rymarz, żeby dół wykopać, wzięła tę kurtę. […]
Żałuję mocno. Żałuję. Bo budynki byłyby piętrowe i samochód. A tak kupił syn ruski samochód i co rusz się psuje, a tak byłby nowy.

Poprzednie odcinki

TUTAJ

Zakonczenie juz jutro

Kategorie: wspomnienia

2 odpowiedzi »

  1. A ja myślę, że w Polsce niewiele się zmieniło od tamtych czasów….wielu chętnie by mordowało Żydów, gdyby tylko mogli…

  2. Nie da się tego czytać po prostu… Straszne. Wobec bezmiaru takiego okrucieństwa każda reakcja jest za słaba. Zrywa na wymioty z obrzydzenia wobec morderców.

Leave a Reply

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.