Uncategorized

Wiersz na dzisiejszy wieczór – odc. 44

 

Jarek

Wiersze, piosenki i opowiadania zbieram od czasów szkolnych. Wyszperane z najbardziej zapomnianych zakamarków opuszczonych strychów oraz zakurzonych bibliotecznych półek, znalezione przypadkowo w starych czasopismach i książkach… Wpisywane mozolnie do zeszytów aż do 1996 roku, kiedy to postanowiłem „wrzucić” je do Internetu. Tak powstała strona „Listów z krainy snów…” (www.wiersze.co). Niech ponownie ożyją i będą źródłem nadziei i siły dla innych…


Wracamy do klasyki. Konstanty Ildefons Gałczyński (1905-1953) znany jest przede wszystkim za sprawą serii podszytych absurdem humoresek, obecnych w Teatrzyku Zielona Gęś. Poeta zmarł na skutek trzeciego zawału serca w wieku zaledwie 48 lat. Jego teksty znajdziemy w piosenkach wielu wykonawców starszego i młodego pokolenia, takich jak na przykład:

  • Ballada o dwóch siostrach (wyk. Stan Borys, a także Kazik Staszewski z zespołem Kult)
  • Deszcz (wyk. Marek Jackowski i Anna Maria Jopek)
  • Dzięcioł i dziewczyna (wyk. Maryla Rodowicz)
  • Dzikie wino (wyk. Magda Umer)
  • Dziś znowu leżałem (wyk. Jan Kobuszewski)
  • Gdybyś mnie kiedyś (wyk. Katarzyna Groniec)
  • Kochanie moje, kochanie (List jeńca) (wyk. Michał Bajor)
  • Kokaina (wyk. Piotr Fronczewski)
  • Matka Ziemia (wyk. Piotr Fronczewski)
  • Na sto dwa (wyk. Jan Kobuszewski)
  • Ocalić od zapomnienia (wyk. Marek Grechuta)
  • Prośba o wyspy szczęśliwe (wyk. Magda Umer)
  • Pyłem księżycowym (wyk. Magda Umer)
  • Sekretarka (wyk. Jacek Wójcicki)
  • Sowa (We śnie…) (wyk. Grzegorz Turnau)
  • Śmierć poety (wyk. Marian Opania, a także Kazik Staszewski z zespołem Kult)
  • Ty mnie, miła… (wyk. Adam Tkaczyk)
    i w wielu innych piosenkach.

Dziś wieczorem, przy świecach i dobrym winie, zapraszam do lektury wiersza, napisanego przez Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego dokładnie rok po zakończeniu II wojny światowej…

Po Brukseli chodzę pijany

Po Brukseli chodzę pijany
nie wódką, ale dziewczyną,
kupuję kwiaty jak kretyn:
mimozy i tulipany;

po tych ulicach długich,
po tych bezkresnych bulwarach
szukamy pewnego domu,
gdzie okno jest i gitara;

okno takie wąziutkie,
wysokie, aż pod chmurami,
ze światłem i z tą gitarą,
co spada na nas strunami;

w struny okręcam dziewczynę,
sam do niej jakby do śniegu
przytulam się i wędrujemy
daleko, daleko, daleko.

Ach, dni są takie śnieżne,
a noce takie czerwcowe
i źle mi, chociaż położę
na jej kolanach głowę,

gdy ja uścisnę najmocniej,
gdy pocałuję najczulej,
gdy pocałunki zabrzęczą
tysiącopszczelim ulem.

Bo ciągle czegoś za mało,
bo ciągle czegoś mi szkoda.
Bo ciągle mi ta dziewczyna
przepływa przez palce jak woda.

I co? Ślad jakiś na palcach,
na włosach, na biodrach, wszędy
i zapach okrążający
tataraku i lawendy.

Tylko cóż z tego, że zapach,
że upał, choć wokół zima?
Ta dziewczyna to strumień.
Jakże strumień zatrzymam?


Pozdrawiam serdecznie

Jarek

Wszystkie wpisy Jarka

TUTAJ

„Listy z krainy snów” – http://www.wiersze.co

Kategorie: Uncategorized

1 odpowiedź »

Leave a Reply

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.