wspomnienia

.Jestem znów Żydem cz 3

Napisal i przyslal Szlomo Adler

Wstęp.

Książka ta opiera się na moich wspomnieniach. Piszę tylko o tym co sam przeżyłem, widziałem lub słyszałem. Większość imion wspomnianych w tekście jest prawdziwa.

Przez wiele lat odkładałem opisanie moich wspomnień, ponieważ praca nad tym była dla mnie bardzo ciężka, otwierała jeszcze niezabliźnione rany. Po wojnie czułem się jakbym był w koszmarnym śnie.  Często myślałem, że to nie jest jawa, a moje prawdziwe życie zacznie się dopiero wtedy, gdy obudzę się z okrutnego koszmaru, zobaczę moich rodziców, siostrę, krewnych i kolegów.
Na początku próbowałem zbudować nowe życie, pod przybraną polską tożsamością. Przyjąłem polskie maniery, ale komunistyczny reżim w Polsce sprawił, że zostałem aresztowany. Oskarżono mnie o zdradę i faszyzm. Ostatecznie okazało się, że mój areszt korzystnie wpłynął na moje życie. Wróciłem do żydostwa i uciekłem z Polski. Ale nawet po przyjeździe do Izraela, moja depresja nie zniknęła.

Byłem nieszczęśliwy, nie miałem ochoty na budowanie rodziny i nowego pokolenia w tym okrutnym świecie. Nie chciałem, aby i moje dzieci były nieszczęśliwe.  Ale los chciał inaczej.   W 1949 roku, gdy odbywałem służbę wojskową, spotkałem moją wybrankę serca, Ester. Ester przeżyła Holocaust na Syberii, dokąd ja wygnano wraz z rodziną, co uratowało im życie. Ester pragnęła dużej rodziny. Pobraliśmy się i urodziło się nam dwóch synów.


W 1922 roku mój ojciec ożenił się z moja mamą, Sarą z domu Frailich.  Mama urodziła się w 1903 roku również w Bolechowie. Jej matki, mojej babki Miriam z domu Schindler, nigdy nie poznałem.  Zmarła zanim urodziła się moja starsza ode mnie o sześć lat siostra, która nazwano także Miriam. Ojca mojej matki, dziadka Efraima, przypominam sobie jak przez mgłę.  Miałem nie więcej cztery lata, gdy zmarł. Był kupcem i miał duży dom ze sklepem z tekstyliami przy rynku. Dziadek Efraim był znany wśród Żydów w miasteczku jako ten, który od dnia swojej Bar Micwy aż do siedemdziesiątego piątego roku życia codziennie modlił się w synagodze.

 

Miasteczko Bolechów jest położone u podnóża Karpat, obecnie należy do Ukrainy, ale od mego urodzenia do dziewiątego roku życia ten okręg należał do Polski.
Z progu naszego domu widać było zbocza gór pokrytych gęstym lasem. Były tak blisko, że wydawało się, że jeśli sięgnie się dłonią będzie można ich dotknąć.  Żydzi stanowili jedną trzecią ludności miasteczka, większość z nich była mniej lub bardziej pobożna, niewielu było świeckich. Miasteczko było małe i wszyscy się znali. Centrum miasta wyznaczał prostokątny plac nazywany rynkiem, wybrukowany kamieniami z rzeki. Dookoła przy sklepach był trotuar.  Główna ulica przecinała rynek na ukos, od południowego wschodu, z kierunku Stanisławowa, w kierunku na północny zachód do Lwowa. W ten sposób rynek był podzielony na dwa trójkąty. Blisko podstawy jednego z trójkątów stały dwa kioski, w jednym sprzedawano tropikalne i suszone owoce a w drugim słodycze i wodę sodową z różnymi sokami.

Niedaleko tych kiosków stała pompa i duże koryto, z którego konie piły wodę.  Konie ciągnęły dorożki nazywane fiakrami lub zwykłe furmanki, które zjeżdżały się na rynek w dzień targowy. Na rogu ulicy Kościuszki, przy wjeździe na rynek, stał magistrat. Ten budynek ozdobiony był wysoką czterokątną wieżą z spiczastym dachem. Na wszystkich stronach wieży były zegary, które miały pokazywać mieszkańcom Bolechowa dokładny czas. Różnice pomiędzy czasem pokazywanym przez te cztery zegary były spowodowane przez wrony i kruki, które siadały na wskazówkach i przesuwały je. Budynek ratusza był otoczony olbrzymimi drzewami, starymi kasztanowcami, które zasłaniały przechodniom nie tylko zegary, ale i całą wieżę.
Niedaleko magistratu stała ukraińska cerkiew, ozdobiona kilkoma dużymi okrągłymi kopułami. Na szczycie każdej kopuły stał prawosławny krzyż. Z drugiej strony rynku, naprzeciw cerkwi, stała tzw. „duża” synagoga. Gdy ją budowano, gmina żydowska musiała zagwarantować, że budynek nie będzie wyższy od cerkwi. Były to warunek, który postawił właściciel ziemi, gdy przekazał grunt na budowę miasta 400 lat temu. Ten posiadacz ziemski oddał za darmo miejsce, na których zbudowano synagogę i żydowski cmentarz. Pierwsza synagoga była z drewna i spłonęła, wraz z całym miasteczkiem 200 lat temu. Nową synagogę, która ocalała z Holocaustu i stoi do dziś, zbudowano z cegieł po tym dużym pożarze. Synagoga miała wysokie kolorowe witrażowe okna. Ściany wewnętrzne były ozdobione freskami przedstawiającymi znaki zodiaku oraz raj. Dookoła synagogi stały domy, w których była mykwa i kilka żydowskich religijnych uczelni.

Większość sklepów w rynku należało do Żydów. Pamiętam, że w południe wychodził na rynek goniec reklamowy, którego zadanie polegało na tym, że kręcił się , i wrzeszczał w niebogłosy, że w tym a tym sklepie można kupić jakiś towar taniej niż gdzieś indziej.

Poprzednie odcinki TUTAJ

Zredagowala Anna Karolina Klys

 

Cdn.

Ksizka zostala wydana w USA po angielsku.

O drugim wydaniu TUTAJ

Kategorie: wspomnienia

1 odpowiedź »

Leave a Reply

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.