Polityka

URODZENI WCZORAJ

Daniel Passent

 

 


Prezydent Duda sam podstawia sobie nogę. 8 marca na Uniwersytecie Warszawskim wygłosił całkiem sensowne przemówienie, o jakie zresztą tu, na blogu, apelowałem. Mówił o „wygnanych” (a nie tylko o „emigrantach”), o marcowych bohaterach wolności, wymienił nawet Michnika i innych. Był to wyraźnie sygnał do Białego Domu i Izraela, a i w Polsce zyskał uznanie (acz nie wszystkich, od skrajnej prawicy mu się dostało).

Niestety, cztery dni później w rozmowie z Piotrem Zarembą („Dziennik Gazeta Prawna”), zapytany o przeprosiny za Marzec, powiedział: „To był apel, prośba o wybaczenie. Powiedziałem, że ja nie czuję się odpowiedzialny za antysemickie działania władz komunistycznych w 1968 roku i potem. Ja urodziłem się w 1972 roku i moja rodzina z PZPR nie miała nigdy nic wspólnego. Jako prezydent uważam, że Polska też za to nie odpowiada. (…) Nie przepraszałem, tylko prosiłem o wybaczenie. I nie dla siebie ani obecnej Polski. To jednak różnica”.

Obóz rządzący staje na głowie, żeby oddalić od współczesnych rodaków poczucie winy. Wymyślają rozmaite sztuczki. A to, że Polski wówczas nie było albo nie było Polski suwerennej, albo nie była demokratyczna, albo (jak prezydent) mają to, co kanclerz Kohl nazywał „przywilejem późnego urodzenia”. W sensie dosłownym Duda ma rację: to nie on wkraczał na Zaolzie, to nie on katował na UB, to nie on wyganiał Żydów, to nie my podpalaliśmy stodołę w Jedwabnem. Takie uproszczone rozumowanie zakłada, że naród składa się wyłącznie z żyjących, nie ma historii, nie ma tradycji, nie ma prawa być dziedzicem przeszłości, nie dźwiga ciężaru historii, nie ma prawa do dumy ani do poczucia winy. […]

Prezydent Duda urodził się wczoraj. Przeszłość to nie my. Pogromy? Akcja „Wisła”? Wieś Potoka? Wiluki? Białorusini, Żydzi sami się podpalili albo wyrzucili ich komuniści żadnej konkretnej narodowości. Co złego, to nie my – to jest podstawowa zasada obecnej polityki historycznej.

Bitwa pod Grunwaldem – to my. Hołd pruski – to my. Odsiecz wiedeńska – to my. Powstania – kościuszkowskie, listopadowe – to my, styczniowe – to my, Powstanie w getcie warszawskim. Powstanie warszawskie – tu zaczynają się wątpliwości, czy „My” możemy ponosić współodpowiedzialność za zagładę miasta, czy my powinniśmy mieć poczucie winy za naszych rodaków, czy jesteśmy spadkobiercami wielkich czynów, męstwa, cierpienia i zasług, czy także grzechów i zbrodni? Bo jeżeli nie, jeżeli każdy odpowiada tylko za to, do czego sam przyłożył rękę, to jakim prawem jesteśmy dumni z naszych przodków, jakim prawem mówimy o reparacjach za wojnę, która skończyła się kilka pokoleń temu?

Zaolzie, Czechosłowacja ’68 – to krasnoludki, współcześni Francuzi nie odpowiadają za to, co ich dziadkowie wyprawiali w Indochinach, Anglicy w Indiach, biali Amerykanie nie odpowiadają za rasizm swoich ojców, Rosja nie ma kogo i za co przepraszać, Pakt Ribbentrop-Mołotow – obaj już nie żyją, no a Niemcy – wiadomo, jeszcze trochę i wszyscy będą urodzeni po wojnie.

Daniel Passent: Urodzeni wczoraj

Kategorie: Polityka

Leave a Reply

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.