Uncategorized

DZIEWCZĘTA Z AUSCHWITZ

O Auschwitz trzeba mówić, trzeba pisać. Jesteśmy świadkami historii, kiedy my odejdziemy, książki zostaną.

Wiesława Gołąbek

Przyslal Tomek Kassian


Czas na zakończenie tygodnia z literaturą obozową. Dziewczęta z Auschwitz to niedawna premiera, debiut młodej pisarki. Bardzo cieszy mnie to, że wciąż są pisane takie książki, że można znaleźć kolejne osoby, które chcą wrócić wspomnieniami do tych strasznych przeżyć i przede wszystkim to, że ciągle jest ktoś, kto chce ich słuchać. Mam wrażenie, że takie książki trochę odczarowują dla nas temat obozów koncentracyjnych. Bo, umówmy się, temat jest dosyć wąski i kategoryczny. Takich książek nie czyta się dla przyjemności, dla rozrywki czy do poduszki. A jednak Dziewczęta zrobiły pewnego rodzaju furorę – może to przez tytuł, może przez okładkę, a może właśnie przez to, że trudny temat opakowany jest w bardzo przystępną formę? Ktoś, kto nie miał do tej pory odwagi zmierzyć się z tym zagadnieniem, nagle dostaje szansę – książkę, która jest o traumatycznych przeżyciach, ale nie wygląda na groźną i miażdżącą czytelnika. Jest to trochę zmyłka, bo poznane historie zapadają głęboko i w pamięć, i w serce czytelnika – ale to tylko dla ich dobra.

Sylwia Winnik rozmawia z dwunastoma kobietami, które przeżyły pobyt w obozie Auschwitz-Birkenau. Autorkę usłyszymy jedynie we wstępie i w kilku krótkich zdaniach wprowadzających do każdego z rozdziałów. Reszta książki to przestrzeń dla bohaterek. To w końcu ich opowieść i powinna być opowiedziana ich własnymi słowami. I choć mogłoby się wydawać, że przedstawienie tematu będzie dość ograniczone (w końcu same kobiety i to tylko 12), to bardzo złudne wrażenie. Sylwii Winnik udało się dotrzeć do kobiet, których historia jest bardzo podobna do siebie, a jednocześnie za każdym razem to zupełnie inna i nowa opowieść (tak jak w Ocalonych z Mauthausen). To największy plus takich publikacji – poznajemy konkretne osoby, a poprzez ich przeżycia tworzymy sobie obraz rzeczywistości.

Jest w tej książce rozmowa z kobietą, która trafiła do obozu będąc w ciąży, jest relacja innej, która jest dzieckiem urodzonym w obozie, i jest też opowieść o obozie widzianym oczami małej dziewczynki. To oczywiście nie wszystko – znajdziemy tu historie o stracie całej rodziny, o wielkim okrucieństwie, o zwykłym pechu, ale również o szczęściu, odnalezieniu się po latach, przyjaźniach zawartych na całe życie czy drobnych ludzkich gestach, które czasami ratowały życie. I choć zdecydowanie więcej jest negatywnych zdarzeń i emocji, to mimo wszystko czuć w tych opowieściach siłę. Siłę, którą musiały mieć by przeżyć, by żyć dalej i by opowiadać swoją historię.

Z jednej strony podziwiam autorkę, że podjęła się takiego tematu. Rozmowa z kobietami o przeszłości na pewno nie była łatwa. Z drugiej – zdaję sobie sprawę jak ważne to musiało być dla tych kobiet – że jeśli chciały, mogły opowiedzieć swoją historię, zostawić ją dla potomnych, nie być bezimienną ofiarą, numerem, o którym nikt za jakiś czas nie będzie pamiętał. Czuć w tekście ich poczucie misji – opowiadać, by nigdy nie zapomnieć. I dlatego wciąż pisze się takie książki, a my, czytelnicy, wciąż powinniśmy do nich wracać. Irena, Urszula, Seweryna, Łucja, Barbara, Leokadia, Janina, Sabina, Zofia, Wiesława, Alina i Walentyna – to zwykłe kobiety, które los zmusił do tego, by stały się bohaterkami, choć pewne same o sobie nigdy tak nie powiedzą.

Dziewczęta z Auschwitz to książka bardzo wzruszająca. Wiele tu emocji, które spotęgowane są jeszcze zdjęciami. To też muszę podkreślić, bo w takich relacjach dokumentacja fotograficzna jest bardzo ważna i doskonale dopełniająca narrację słowną. Na długo zatrzymywałam się przy portretach naszych bohaterek, próbując zajrzeć im  w oczy i wyobrazić sobie, co czuły, co myślały i jak wyglądały w obozie. Mówi się, że jedno zdjęcie przekaże więcej niż tysiąc słów. I chyba rzeczywiście coś w tym jest.

Podsumowując – mogę tylko polecić. Bardzo wartościowa i rzetelna pozycja. Historyczna, a jednocześnie bardzo osobista – przez to wyjątkowa i niepowtarzalna. Napisałam na początku, że Sylwia Winnik trochę odczarowuje obozy. Kiedy zastanawiacie się nad obozami koncentracyjnymi, nie myślicie o dziewczętach tam zamkniętych, prawda? Dziewczęta kojarzą nam się raczej z beztroską, wolnością, czymś tak oczywistym jak tańce czy randki. Autorka nazywając nasze bohaterki dziewczętami robi wielką rzecz, ukłon w stronę ich człowieczeństwa i straconej młodości. Naprawdę warto przeczytać.

Kategorie: Uncategorized

Leave a Reply

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.