Uncategorized

Wymarzony faszyzm

Stanislaw Obirek

 


Jeden z najbardziej wpływowych amerykańskich myślicieli (trudno mi jednoznacznie określić dziedzinę jego twórczości, gdyż porusza się na granicy różnych dyscyplin) William E. Connolly jest sytuowany pomiędzy Rawlsem, Habermasem i Foucaultem. Nie bez racji. Jego książki w istocie nawiązują do współczesnej myśli krytycznej tych trzech myślicieli, ale też układają się w dość spójny obraz kondycji ludzkiej w pierwszych dekadach XXI wieku

Nie bez kozery wspominam o kondycji ludzkiej, gdyż Connolly pisuje regularnie na łamach portalu „The Contemporary Condition”, a od kilku lat przedmiotem jego szczególnej uwagi jest Donald Trump. Trudno się temu dziwić, gdyż obecny rezydent Białego Domu stanowi wdzięczny obiekt opisu dla kogoś, kto porusza się właśnie między różnymi dziedzinami ludzkiej obecności w świecie.

William Connolly właśnie opublikował swoją najnowszą książkę Climate Machines, Fascist Drives, and Truth, która została określona jako prorocka i niezwykle aktualna. Jednak mnie zaciekawiła bardziej jego poprzednia pozycja z 2017 roku.

Jest to książka o dość tajemniczym tytule: Aspirational Fascism: The Struggle for Multifaceted Democracy Under Trumpism. Myślę, że w polskim, przedwyborczym klimacie, bardziej aktualna.

Pytałem kolegi, wykładowcy na jednym z amerykańskich uniwersytetów, jak można ten tytuł przetłumaczyć, z wielu możliwych wariantów wybieram – wymarzony faszyzm. Bo w istocie jest to książka o Donaldzie Trumpie, niepoprawnym marzycielu. Ten szemrany biznesmen (do dziś niewyjaśnione są sprawy jego podatków, bankowych pożyczek, płatności za wykonywaną dla niego pracę, lista jest długa), kiepski gwiazdor, niezbyt błyskotliwy użytkownik mediów społecznościowych od kilku lat zawładnął wyobraźnią nie tylko Amerykanów, ale i wielu Polaków. Stąd warto przywołać kilka spostrzeżeń Connolly’ego.

Aspirational Fascism oprócz ciekawego wstępu, gdzie mowa jest o przyczynach napisania książki, wyrosłej zresztą z seminarium prowadzonego na Johns Hopkins University, składa się z trzech rozdziałów. Pierwszy porównuje retoryczne strategie (nie tylko słowa, ale i gesty, sposób mówienia, miny itd.) Hitlera i Trumpa. Mimo zmienionych okoliczności zaskakuje wiele podobieństw. Podobnie ciekawie brzmią uwagi na temat odbiorców retorycznych popisów obu tych „mężów stanu”. Zwolennicy Hitlera i Trumka wykazują niekłamany entuzjazm dla swego idola z jednej strony i serdeczną pogardę dla tych, którzy tego entuzjazmu nie podzielają z drugiej.

To, co na pewno łączy Hitlera i Trumpa to Big Lie – wielkie kłamstwo, dzięki któremu doszli do władzy i ją przez wiele lat utrzymywali. Wszelkie próby zdemaskowania kłamstwa kończyły się oskarżeniami o pomówienia, groźbami postawienia przed sądem, a w przypadku Hitlera zwykłym eliminowaniem przeciwników politycznych.

Connolly zastrzega się, że bynajmniej nie chce przypisywać Trumpowi antysemityzmu Hitlera, nie straszy też możliwymi obozami koncentracyjnymi. Wskazuje tylko na związane z prezydenturą Trumpa niebezpieczeństwa dla demokracji.

Rozdział drugi omawia strategie dostosowywania się do faszyzmu różnych grup. Każda z nich odkryła w niedemokratycznych zachowaniach nazistów sposób na zrobienie własnego interesu. Brzmi znajomo? Tak dzieje się obecnie w USA, gdzie zadziwiająco wiele osób godzi się na współpracę z Trumpem mimo rażących nadużyć już nie tylko demokracji, ale i prawa. Wspólna jest też pogarda dla „wrogich mediów”.

Ostatnia część przypomina, czym jest demokracja, pluralizm i omawia problemy związane z nierównością klasową.

Nie znam polskich przekładów książek Williama E. Connolly’ego. Być może ich lektura ochłodziłaby nieco bezkrytyczny entuzjazm dla obecnego prezydenta USA. Jest to bowiem lektura pouczająca i prowokująca do porównania. Wszak nie jest rzeczą przypadku, że Trump zawdzięcza swoje wyborcze zwycięstwo również naszym rodakom w USA, którzy go gremialnie poparli i nadal popierają. Nie jest też sprawą całkiem przypadkową, że rządząca naszym krajem od 2015 roku partia z radością powitała nowego rezydenta Białego Domu w 2016 roku. Tego niekłamanego entuzjazmu nie zmniejszają kolejne upokorzenia, których doświadcza polski prezydent ze strony Trumpa. Rzymianie mieli rację, gdy zwięzłą formułą określali podobne związki: similis simili gaudet – swój znajdzie swojego.

Oczywiście marzenia o polskim faszyzmie mają rodzimy koloryt, o którym najwięcej mogliby powiedzieć niektórzy polscy księża, a nawet biskupi. Wielu polityków też, jak też wielu dziennikarzy, a nawet profesorów. O tym jednak innym razem.

Wymarzony faszyzm

Kategorie: Uncategorized

1 odpowiedź »

  1. Nie rozumiem dlaczego Pan Obirek zajął się polityką. Znałem go gdy był księdzem. Teraz wmawia, że Trump i Hitler to to samo. Mnie, Żydowi Naziści wymordowali całą rodzinę,tylko ja ocalałem. Żałuję, że jeszcze żyję i chcąc nie chcąc muszę czytać te brednie.

Leave a Reply

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.