REUNION 69

Profile Reunion 69 – Alexander Orlowski

Przyslala Wanda Lacrampe

 

 


Człowiek o nieprawdopodobnej biograf ii, u którego doktoryzowało się trzech najwybitniejszych szwedzkich f ilozofów średniego pokolenia: Hans Ruin, Daniel Birnbaum i Sven-Olov Wallenstein. Gdyby poprosić o dane na temat Olka któregoś z młodych historyków IPN, to zakładając, że IPN ma powyższe dane, otrzymalibyśmy elaborat mniej więcej takiej treści: Ww; który w roku1946 przyjął  nazwisko Orłowski, w czasie II wojny był członkiem Hitlerjugend, później współpracownikiem„ rozwietki” NKWD, strażnikiem obozu koncentracyjnego oraz kandydatem do szkoły sędziów wojskowych im. Duracza (tej samej, której absolwentem był Stefan Michnik).Lata1949 -55 spędził na studiach w Moskwie,gdzie ożenił się z komsomołką.

Z dziesięć lat temu Kongres Polaków w Szwecji gościł jednego z zasłużonych przedstawicieli dawnej opozycji antykomunistycznej. Człowiek ten odgrywa w dzisiejszej Polsce bardzo pozytywną rolę i dlatego nie wymienię jego imienia ani nazwiska. W latach 60., gdy Aleksander Orłowski był adiunktem, to na tej samej uczelni ww. był asystentem i według Olka przyjaźnili się. Naturalnie Olek przybył na spotkanie z Opozycjonistą. Panowie przywitali się serdecznie. Gdy po spotkaniu w lokalu zostało już tylko parę osób, Opozycjonista spytał: „A wiecie państwo, kim jest ten, z którym się witałem?”. „Naturalnie wiemy, to profesor Orłowski ze sztokholmskiego uniwersytetu” – odpowiedzieliśmy niemal chórem. „No tak, ale czy wiecie, że to jest Żyd i że on był w partii?” – poinformował nas Gość.

Ten wstęp jest po to, by uzmysłowić czytelnikom, jak łatwo za pomocą nawet prawdziwych informacji można zbudować całkowicie fałszywy i krzywdzący obraz człowieka oraz jego poczynań. Aleksandra Orłowskiego poznałem w październiku 1971 r., przyjaźniłem się z nim ponad 35 lat i dlatego piszę o nim per Olek. Opowiadał mi różne epizody ze swojego życia. Prawdziwą spowiedź uczynił jednak przed poetą Józefem Baranem. Baran nagrał wielogodzinny wywiad z Olkiem. Fragmenty tego wywiadu ukazały się w Krakowie w czterech kolejnych numerach tygodnika „Wieści” (w styczniu i lutym 1993 r.). Z tego wywiadu czerpię większość informacji zawartych w tym artykule.

Olek urodził się 18 września 1929 r. we Lwowie w rodzinie państwa Satzów. Ojciec był rzemieślnikiem kapelusznikiem, matka pochodziła z wyższej sfery mieszczaństwa żydowskiego i od jej strony Olek miał wujków adwokatów i lekarzy. Po przedwczesnej śmierci jego matki ojciec ożenił się z panią pochodzącą z Wiednia. W szkole i na podwórzu mówiło się po polsku i ukraińsku, w domu po niemiecku. Macocha, która z zawodu była nauczycielką, nauczyła Olka najlepszej z możliwych niemczyzny, co w późniejszych latach uratowało mu wielokrotnie życie. Z okazji 70. urodzin Olka w „Dagens Nyheter” ukazał się trochę ufryzowany jego życiorys, gdzie m.in. napisano, że Olek przeżył okupację dzięki pomocy Ukraińców, Polaków i Niemców. Nie dodano tylko, że ci Ukraińcy, Polacy i Niemcy w większości nie wiedzieli, z kim mają do czynienia. Olek znał świetnie języki polski, niemiecki i ukraiński, a wygląd ( jak się wtedy określało) miał „dobry”. Szkołę polską przerwała Olkowi wojna. 1 sierpnia 1942 r. udało się Olkowi uciec z transportu do obozu zagłady w Bełżcu. Przystał do grupy trudniących się przemytem młodych ludzi, Polaków i Ukraińców. Jeden z jego kolegów, pół Niemiec, pół Ukrainiec, był członkiem Hitlerjugend. W mundurze HJ i z dokumentami tej organizacji łatwiej było przekraczać granice. Dlatego Olek kupił sobie taki mundur i pierwszy fałszywy dokument. Na podstawie tego dokumentu wyrobił już sobie inne, autentyczne (z wyjątkiem danych tam wpisanych). I tak przetrwał wojnę, wystawiając sobie delegacje na podróże ze Lwowa do Wiednia, Krakowa, a nawet Budapesztu i Bukaresztu.

Przewożone w różne strony towary dawały przebicie sześciokrotne. Z „rozwietką” (wywiadem) NKWD to nawet prawda – tylko że krótka. Koniec wojny zastał Olka w Wiedniu, gdzie się ujawnił i został przydzielony jako tłumacz do NKWD. Gdy zorientował się, że władzom sowieckim zależy nie tyle na wyłapaniu b. hitlerowców, ile na odnalezieniu białych emigrantów rosyjskich i uciekinierów z innych krajów dominacji sowieckiej – to odmeldował się do Polski. Polska Ludowa mu się nie spodobała i przez zieloną granicę (przez Czechy) zbiegł do Amerykanów. Próbował zaciągnąć się do II Korpusu gen. Andersa, ale tam już nie przyjmowali i Olek został skierowany do Polskich Oddziałów Wartowniczych przy Armii Amerykańskiej. I wtedy był „strażnikiem obozu koncentracyjnego”. Był to obóz w Mossburgu koncentrujący cywilnych notabli hitlerowskich, m.in. kolaborujących z reżimem profesorów uniwersytetów, w tym wybitnych filozofów, o których Olek po latach wykładał. W tym czasie poznał Olek w Wiedniu polskiego księdza, z którym się zaprzyjaźnił i który go ochrzcił, nadając mu imię Aleksander. Ten ksiądz też namówił go do powrotu do Polski. Swój życiorys Olek naturalnie ukrył. W Polsce został skierowany do „maturalnej” szkoły chemii i przemysłu węglowego w Wojnowicach. Do szkoły tej kierowano uczniów w różnym wieku i o zróżnicowanej wiedzy.

Olek, mimo że miał skończone tylko trzy klasy szkoły polskiej i dwie rosyjskiej (w okupowanym Lwowie), w Wojnowicach błyszczał i nazywali go orłem. I stąd się zrodziło przybrane nazwisko. W tym okresie „budowania zrębów socjalizmu” szkoły średnie kierowały najlepszych do szkół politycznych, m.in osławionej szkoły sędziów i prokuratorów wojskowych im. Duracza. Właśnie do tej szkoły skierowano Olka i jego mniej zdolnych czterech kolegów. Propozycja była „nie do odrzucenia”, ale Olek sobie poradził. Egzamin wstępny oblał, po czym śpiewająco zdał na Politechnikę Gliwicką. Z Gliwic dostał propozycję wyjazdu na studia do Moskwy. Po roku studiów chemicznych udało mu się przenieść na filozofię. Przez całą wojnę zadawał sobie filozoficzne pytania o sens życia, o postawy ludzkie, o byt. Jeszcze w czasie wojny w wolnych chwilach dużo czytał na te tematy.

W Moskwie (w co trudno uwierzyć) studenci obcokrajowcy mieli pełny dostęp do zbiorów bibliotecznych niedostępnych dla obywateli Kraju Rad. Przepis ten prawdopodobnie był ustanowiony dla studentów z krajów kapitalistycznych i Trzeciego Świata, ale Polacy, Czesi czy Węgrzy też byli nim objęci. A zbiory biblioteczne już od czasów zakupienia biblioteki Woltera przez Katarzynę Wielką były pokaźne. Grabież wojenna z Niemiec, Austrii i wszystkich krajów, przez które przeszła zwycięska armia, uzupełniła te zbiory. Olek odbębniał, co musiał, zdawał obowiązkowe egzaminy i studiował według własnego uznania.

Ożenił się z panię Iryną i w 1955 r. wrócił do Polski. Był to okres odwilży w ZSRR i fermentu w Polsce. Grupa przybyłych wtedy z Rosji stypendystów (m.in. f ilmowcy Hoffman i Skórzewski), opowiadała o tym, co widzieli w Moskwie, i odegrała dużą rolę w późniejszych przemianach październikowych. Olek włączył się do tego nurtu. Zaczął pracę na Uniwersytecie Łódzkim i w Zakładzie Historii Filozofii PAN w Warszawie. Współpracował z wybitnymi profesorami: Kołakowskim, Baczką i Walickim. W marcu roku 1968 nastąpił pogrom polskiej f ilozof ii. Wszystkich wybitniejszych profesorów pozbawiono stanowisk. Wydziały filozoficzne rozwiązano. Olek nie musiał wyjeżdżać, ale czuł się jak na cmentarzu. W 1969 r. z żoną i córką wyjechał do Wiednia, gdzie uzyskał (trochę z łaski) półroczne stypendium. Później dostał wizę do Szwecji. W roku 1970 w wieku 41 lat dr adiunkt Aleksander Orłowski przybył do Królestwa Szwecji, gdzie zaproponowano mu pracę spawacza po uprzednim przeszkoleniu.

Szwecja w latach 70. zaczęła myśleć o przystąpieniu do UE (zwanej wówczas EWG). Jeszcze wcześniej, w latach 60., Szwedzi otworzyli się na Europę. Trwał renesans języka niemieckiego i w mniejszym stopniu francuskiego. W tych warunkach zrodził się pomysł, by w instytucie f ilozof ii uruchomić wykłady z f ilozof ii niemieckiej w języku niemieckim. Nie było to nic nowego, tylko powrót do statusquoante sprzed roku 1945. Promotorem Olka okazał się profesor Anders Werberg, który dostał w jego sprawie listy z referencjami od Leszka Kołakowskiego i Bronisława Baczki. W latach 1971-91 Olek prowadził seminaria i wykładał po niemiecku Kanta, Hegla, a przede wszystkim Husserla i Heideggera, bo Olek specjalizował się w fenomenologii.

Zdarzyło się, że na jakimś of icjalnym przyjęciu Olka posadzono obok multimilionerki, pani Antonii Ax:son-Johnson. „Czym się zajmujesz?” – zagadnęła grzecznościowo sąsiada pani Antonia. „Niczym, bo nie ma funduszy na moje badania f ilozof iczne” – odpowiedział Olek. „A ile ci trzeba?” – spytała. „Z milion” – odpowiedział. „To zwróć się jutro do mojego sekretariatu”. Tak według relacji Olka narodził się wieloletni ogólnoskandynawski projekt badań „Fenomenologia i etyka współczesności” sf inansowany (w sumie trzy miliony koron) przez fundację Margarety i Axela Axson-Johnsonów. Na czele projektu, którego udziałowcami były uniwersytety w Sztokholmie, Lundzie i Oslo, stanął prof. Aleksander Orłowski, który prowadził badania w Austrii, Niemczech i Szwajcarii. To tyle o karierze naukowej późniejszego professora-emeritusa.

Była jeszcze działalność polityczna. Lata 70. to, jak wiadomo, okres fermentu i ożywienia w Polsce. Olek, podobnie jak większość emigracji pomarcowej, miał dobre kontakty z opozycją w Polsce. W Szwecji też angażował się politycznie. Miał wpływowych przyjaciół wśród socjaldemokratów i liberałów szwedzkich. Miał dostęp do najbliższych doradców premiera, a nawet samego Palmego. Olek był posiadaczem pięknego mieszkania położonego w centrum Sztokholmu. U niego odbywały się często ważne spotkania, u niego też zamieszkiwali przybysze z zewnątrz, jak prof. Edward Lipiński z Warszawy czy prof. Kołakowski z Oksfordu. Po powstaniu KOR przybył do Szwecji Leszek Kołakowski i z jego inicjatywy powołano Grupę Kontaktową z Opozycją Demokratyczną w Kraju. W skład grupy wchodziło kilkanaście osób, ale tak naprawdę liczyła się trójka: Jakub Święcicki, Maria Borowska i Olek.

Gdy Olek uzyskał obywatelstwo szwedzkie, a wizy do Polski zostały zniesione, to wjechał bez przeszkód do PRL. Spokojnie dojechał do Łodzi. Nikogo nie uprzedzając, poszedł na uniwersytet i usiadł na swoim dawnym miejscu w kawiarence. Drugi raz ten numer już się nie udał. Na następną udaną podróż do Polski musiał Olek czekać aż do upadku PRL. Wtedy to na zaproszenie ks. prof. Józefa Tischnera dwukrotnie brał udział w sympozjach we Wrocławiu i w Krakowie. Ks. Tischnera poznał w Szwecji pod koniec stanu wojennego, kiedy ksiądz profesor był tu z krótką wizytą. Okazało się, że obaj f ilozofowie pracują nad f ilozof ią fenomenologii. W stanie wojennym Olek był doradcą biura „Solidarności” i łącznikiem z socjaldemokratami szwedzkimi.

Zmarł 15 stycznia 2007 r. w Sztokholmie.


NEKROLOG  

Po Szwedzku


Wszystkie profile Reunion 69

TUTAJ


https://www.pressreader.com/article/281934538520691

 

Kategorie: REUNION 69, wspomnienia

Leave a Reply

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.