Ciekawe artykuly

Kult jednostki

.

Stanisław Obirek:

 


W tych dniach zajmuję się okresem stalinizmu w Polsce. Moim przewodnikiem jest książka Andrzeja Werblana (ur. 1924) pod takim właśnie tytułem. Ale nie tylko „Stalinizm w Polsce” (mam przed sobą 2 wydanie z 2009 roku z ciekawymi uzupełnieniami w porównaniu z pierwszym wydaniem z 1991 roku) jest moim źródłem.

Werblan napisał na ten temat sporo, teraz w okresie pandemii trudno do niektórych materiałów dotrzeć, ale sporo jest dostępnych online. Jest też świadkiem epoki. Pamięta czasy nie tylko Gomułki, ale też Bieruta i Bermana, z którymi współpracował. Rozmowy z nim są bardzo pouczające. Werblan szczególnie blisko był związany z Gomułką, jednak nie jest wobec niego bezkrytyczny i stwierdza wprost, że „miał skłonności do patriarchalnej, umiarkowanej dyktatury”. Jednak najciekawsze w jego tekstach jest kryterium oceny ówczesnych aktorów. Jest nim stopień uwalniania się od wszech panującego bałwochwalstwa wobec Stalina. Im więcej lukru i serwilizmu wobec generalissimusa, tym marniejsza ocena.

Staram się zrozumieć tamten czas. Pomaga mi też „Zniewolony umysł” Czesława Miłosza, który próbuje wejść w umysły przyjaciół ulegających nowej wierze. Wiele książek Andrzeja Walickiego właśnie uwolnionych i dostępnych w Internecie dzięki uprzejmości portalu Polona są nader użyteczne.

W tym wszystkim najważniejszy dla mnie jest stosunek Polaków do Rosjan i odwrotnie. Tutaj nader użyteczna jest niezwykła wprost książka napisana wspólnie przez uczonych polskich i rosyjskich. Białe plamy-czarne plamy. Sprawy trudne w polsko-rosyjskich stosunkach 1918-2008, red. Adam Daniel Rotfeld, Anatalij W. Torkunow, (Warszawa: Polski Instytut Spraw Międzynarodowych 2010).

Powołana w 2002 roku, z woli rządów obu państw Grupa do Spraw Trudnych stworzyła wspólny tom pt. Białe plamy-czarne plamy. Sprawy trudne w polsko-rosyjskich stosunkach 1918-2008. To zbiór szesnastu rozdziałów napisanych przez historyków polskich i rosyjskich, którzy przedstawili, na zasadzie zwierciadlanego odbicia, polskie i rosyjskie spojrzenie na najtrudniejsze problemy wspólnej historii.

Ale jeszcze bardziej ciekawią mnie pisarze zarówno polscy zafascynowani Rosją, jak i rosyjscy zafascynowani Polską. Jako przykład wymienię Iosifa Brodskiego, który tłumaczył polskich poetów jak Gałczyńskiego, Norwida, Harasymowicza i Miłosza. Brodski mówił, że Polska miała stać się częścią jego życia, „częścią mojej świadomości”. W 1993 roku, odbierając tytuł honoris causa na Uniwersytecie Śląskim w Katowicach, Brodski dziękował polskiemu narodowi „za zniszczenie największego zła, jakie dotychczas nawiedziło ludzkość: systemu komunistycznego”. Ciekawe jak Rosjanin postrzega Polaków.

Tak naprawdę nie interesuje mnie ani Stalin, ani stalinizm. Chcę zrozumieć, co się działo w czasie, gdy przyszedłem na ten świat. A więc rok 1956. Myślę, że wtedy naprawdę skończył się stalinizm, czyli totalitarne zniewolenie polskiego społeczeństwa. Więc miałem szczęście, bo otrzymałem wykształcenie wolne od nachalnej propagandy, a zdanie o tym, co mi mówiono, mogłem sobie wyrobić sam. Do Rosjan nigdy nie byłem uprzedzony, mimo że w domu żywe były tradycje dziadka, żołnierza Piłsudskiego, który w połowie lat dwudziestych wrócił półżywy z sowieckiej niewoli. Od zawsze fascynowała mnie kultura rosyjska, a pierwszym obcym językiem, jaki poznałem, był właśnie rosyjski. To oczywiście nie jest porównywalne ze zmianą systemu w 1989 roku, ale to była realna zmiana.

Kiedyś Marcin Kula pisał o „religiopodobnym komunizmie”. Dzisiaj chyba ciekawie wyglądałoby studium poświęcony „komunizmopodobnym katolicyzmie”. W roku 2020, a zwłaszcza w dniu 18 maja polski Kościół katolicki triumfuje. Ma u swoich stóp media narodowe i rząd, który od pięciu lat składa mu nieprzerwany hołd.

Ta sytuacja nie służy ani religii, ani polityce. Jeden z portali poprosił mnie o napisanie artykułu jubileuszowego o Janie Pawle II. Właśnie się ukazał w dwóch wersjach językowych. Pozwalam sobie skierować uwagę zainteresowanych na ten tekst, który podobno już wzbudził zainteresowanie czytelników:

Na tej samej stronie jest też tekst znanego hagiografa polskiego papieża George’a Weigla. Porównanie obu tekstów może być ciekawe.

W tych dniach nie sposób uciec z hagiograficznego przekazu wszechobecnego. Już nie wystarczy cudowne narodzenie młodego Lolka Wojtyły, sporo uwagi poświęcają media jego świętym (a jakżeby inaczej) rodzicom. Gdzie się pojawił, odmieniał środowisko, choćby to był tylko rok (1948-1949) posługi młodego wikarego we wsi Niegowić.

Pewnie pod koniec XXI wieku ludzie będą się zastanawiać, dlaczego w dziejach naszego kraju regularnie wracają okresu kultu jednostki. Te jednostki się zmieniają, ale kult jest równie szkodliwy niezależnie od tego, czy dotyczy zbrodniarzy, czy świętych.


Kult jednostki

1 odpowiedź »

  1. Nie zgadzam się z autorem artykułu kiedy mówi ze ” otrzymałem wykształcenie wolne od nachalnej propagandy” . Otóż nie prawda, w lekcjach historii nas uczono ze w 1939 roku Niemcy podbili Polskę. Nikt nas nie uczył ze Hitler podbił tylko polowe Polski i ze w tym samym czasie Stalin podbił druga polowe. Niestety nadal uczyli nas historii przepisanej przez politruków. Nie mówiąc już nic o pogromach przeciwko powracającym Żydom po wojnie albo powstania niepodległego państwa Izrael i jego bohaterskiej walki przeciwko arabskim krajom w wojnie Niepodległości. Te tematy były tabu, coś o czym się nie mówi i czego się omija. Myślę ze autor po prostu był naiwnym wtedy i teraz.

Leave a Reply

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.