Site icon REUNION 69

Hannah Arendt i badanie antysemityzmu.

Joanna Tokarska-Bakir

Instytut Slawistyki PAN

Hannah Arendt i badanie antysemityzmu.

Antysemityzm jako totemizm

Skrucha to coś dla małych dzieci.

Adolf Eichmann 


W Gorgiaszu Sokrates wylicza trzy warunki porozumienia . Są to: wstępne uzgodnienie rozumienia podstawowych kwestii (eunomia), wolność od uprzedzeń czyli wzajemna przychylność (eunoia) oraz szczerość (parrhesia). W czasach, gdy szczerość została podważona przez psychoanalizę, a wolność od uprzedzeń przez rehabilitującą przesądy hermeneutykę, cała nadzieja w uzgodnieniu podstawowych kwestii.

Nie będzie to proste z powodu wielości perspektyw, zbiegających się w twórczości Hanny Arendt. Moglibyśmy ją nazwać filozofką historii, gdyby sama nie wyrzekła się tego miana, mieniąc „czymś pomiędzy historykiem i publicystą”  Autorka jej biografii intelektualnej, Michelle-Irène Brudny, określa ją po prostu jako „pisarkę”  Ale krytycy tacy jak Bernard Wasserstein nie bez racji sytuują Arendt w trójkącie nauki, dziennikarstwa i debaty publicznej . W jej przypadku te trzy cechy zasilały się nawzajem: nauka przyniosła jej prestiż, udzielając głosu, jakim w akademii poza Marią Curie nie dysponowała chyba żadna kobieta, jej kunszt dziennikarski ułatwił przyswajanie tez, które w naukowej formie byłyby niestrawne, zaś kamerą pogłosową stały się kontrowersje w debacie publicznej.

Do rozgłosu przyczyniły się najbardziej dwie okoliczności: płeć i sprawozdanie z procesu Adolfa Eichmanna. Płeć sprawiła, że Arendt, uosabiająca oczekiwania wielu kobiet, choć sama daleka od feminizmu, stała się jego ikoną. Natomiast sprawozdanie jerozolimskie uwikłało ją w tyle kontrowersji, i dostarczyło takiego rozgłosu, że żaden agent literacki nie był jej już potrzebny.

Wszystko to zaowocowało z jednej strony kultem w kręgach, w których uznały ją za „heroinę”, z drugiej zaś opinią „awanturnicy” w środowiskach wobec nich opozycyjnych . Strona pierwsza uznawała Arendt za wyrocznię nawet wówczas, gdy popełniała błędy rzeczowe, a druga nie zgadzała się z nią nawet wtedy, gdy rację przyznawały jej badania empiryczne. Opowiedzenie się za lub przeciw Arendt częściej odgrywało rolę deklaracji tożsamości niż głosu w rzeczowej dyskusji.

Wielu traktowało ją protekcjonalnie, jakby się jej bali, albo też podziwiali jak Czerwonego Piotrusia, który tak dobrze nauczył się mówić (przypomnijmy, że  bohater Sprawozdania dla akademii Franza Kafki jest małpą). Prawdopodobnie obiete przyczyny wpłynęły na sposób, w jaki odnosił się do niej Raymond Aron, promotor  przekładu Korzeni totalitaryzmu na francuski, o którego zalęknieniu filozofka napomyka w jednym z listów . Aron pisze o niej tak: „Mimo słabych stron książki [Korzenie totalitaryzmu ], które bywają bardzo irytujące, siła i subtelność przeprowadzonych analiz muszą w końcu oczarować nawet źle nastawionego czytelnika” . Do podobnych konkluzji dochodzi Margarete Canovan, która stwierdza, że wprawdzie nie zgadza się niemal ze wszystkim, co Arendt napisała o totalitaryzmie, ale mimo to jej książka „zachowuje wartość dzieła sztuki, żywego i zachwycającego, intensywnie refleksyjnego, Nawet gdy zawodzi jako historia, zachowuje swą wartość jako refleksja” . Także Paul Ricoeur, zwykle tak krytyczny, był onieśmielony: „Im bardziej analiza się rozgałęzia, tym większa staje się zagadkowość dzieła” 

Wiecej w linku ponizej

Hannah_Arendt_antysemityzm_jako_totemizm

Exit mobile version