Uncategorized

 Mój pogrzeb…

cmentarz

 

Kuba Paryski
 


 

10 lat temu przeżyłem moment rozczulenia nad samym sobą i postanowiłem zorganizować swój pogrzeb.

Decyzję podjąłem szybko i dopiąłem jej realizacji do końca, w kilku etapach.

Co do samego pomysłu nie miałem zastrzeżeń. Narzucił się jako ewidentny.

Nie wiemy ani kiedy, ani jak rozstaniemy się z tym światem.

Od kiedy mego znajomego przejechał na śmierć autobus miejski w Rzymie, a inny utopił się na wyspie Bali, zrozumiałem, że tylko profesjonalista uwolni bliskich od makabry i koszmaru obnoszenia się z nieboszczykiem po świecie, aby wreszcie spoczął gdzieś na wieki.

Postanowiłem wyręczyć bliskich od kłopotów tego typu. I tak będą musieli zająć się schedą, posprzątać, wyrzucić czy rozdać…

Trudno wyzbyć się za życia niewidzialnych więzi harmonii i emocji, które niewidocznie istnieją między porozstawianymi rzeczami w mieszkaniu, na półkach, porozwieszanymi obrazami na ścianie…

Mieszkanie opowiada inną historię temu, który w nim mieszka niż osobie z zewnątrz…

Mieszkanie umiera wraz z właścicielem…

„Potem”, niech się dzieje co chce… Będą mieli robotę !

Domów pogrzebowych na rynku paryskim nie brakuje. Od mastodontów monopolistów po małe zakłady „przyjazne” … Sami wpadamy im w ręce …

Ten biznes-samograj prosperuje bez Covid 19.

Sprytni wymyślili, że można z góry i zawczasu ustalić świadczenia i dokonać stosownej płatności. Jak package turystyczny na Baleary.

Wybór nastąpił poprzez eliminacje. Odrzuciłem te największe. Monopolistów nie lubię.

Pewien mały, acz sympatyczny dom pogrzebowy, bardzo kokietliwy, wydał mi się odpowiedni. Ale co będzie, jeśli jego właściciel ucieknie z kasą i z sekretarką?

Ponieważ chodziło o poważną sumę, poszedłem po rozum do głowy i wybrałem bez obaw renomowany dom pogrzebowy, którego głównym udziałowcem jest miasto Paryż. Taki przetrwa nawet wielką falę na Sekwanie …

Dostałem menu. Trumny — takie a takie. Urny — do wyboru, do koloru. Kwiaty i wieńce … Muzyka „jak zazwyczaj” lub własne CD. Sale na od 10 do 500 osób.

Wybieram …

Uroczystość ściśle świecka. Kremacja i pochówek w wykupionym już uprzednio miejscu-skrytce, w Colombarium na Père–Lachaise. Z gwarancją objęcia całościową obsługą, od fatalnego miejsca, gdziekolwiek by się ono znajdowało, do finalnej uroczystości; ostatniego „adieu”.

– Sala na ile osób ? Po wahaniu mówię:

– 30 siedzących i 30 stojących (wystarczy, wystarczy …)

– Świetnie. Sala będzie pod nazwiskiem … Landowski (od wielbionego we Francji rzeźbiarza, któremu zawdzięczamy rzeźbę Chrystusa Zbawiciela, kicz światowej klasy na górze Corcovado w Rio).

– Wieniec jeden, z biało-czerwonych róż. Po połowie, jak polski sztandar!

– A tak ? Nie wiedziałam… Bez problemu! Przytakuje agentka, dobrze i odpowiednio ubrana, czarno-szara, z przyczesanymi, ulizanymi włosami do tyłu i z upiętym koczkiem. a wysokich szpilkach… Przystojna. Makijaż dyskretny …

– Kolor urny? Różowy?

– Tak, tak, różowy!

– Z bakelitu?

– O nie! Ma być przyjazny dla otoczenia! Kamień lub marmur ! Żadnych elementów z plastiku, proszę!

– Upiera się pan przy tym różowym?

– Zdecydowanie. Właściwie to wolałbym w kolorze tęczowym, ale zdaję sobie sprawę, że to niemożliwe …

– W istocie, w istocie, przytaknęła skwapliwie rozmówczyni, rzucając mi zaintrygowane spojrzenie …

– A więc prosi pan o urnę różową, z zakręcanym zamknięciem, łatwym do otworzenia?

– Tak. Tak. Właśnie tak.

– A, przepraszam pana, proszę wybaczyć to pytanie, ale po co to „łatwe do odkręcenia”?

– Bo jak mi się znudzi to dam komuś znać i rozsypie mnie po górach-morzach… Odpowiadam nostalgicznie … Agentka przerzuca nerwowo nogę na nogę, dyskretny rzut oka, ale, dyplomatycznie, nie komentuje.

– To będzie kosztowało Pana w sumie … 5070 euros !

– … przełykam ślinę…

– Wrócę z czekiem i z CD. Można jutro o tej samej godzinie ? Wyrzucam z przyduszonego nieco gardła jakby nigdy nic. Pięć tysięcy !!! Swoją drogą!

Powracam z czekiem i z CD, wychodzę z dokumentami i kartami wizytowymi, które powinienem mieć przy sobie, aby ktokolwiek, z konsulatem francuskim włącznie, wiedział komu zakomunikować, że ma się mną zająć.

Zgodnie z udzieloną mi radą, wpisuje to w testament. Wyrzucam z niego Powązki, choć tam ponad stuletni grobowiec rodzinny. Nie chcę być przywalony krzyżem, który jest dla mnie symbolem cierpienia, gwałtu i oszukańczego raju, którego nie ma…

Z CD miałem mały kłopot. Co tu wybrać ? Około 10-12 minut, trzy części nieco zróżnicowane… Pierwsza, chyba jakaś klasyka, nie pamiętam. Druga to moja ukochana Natasza Atlas, która po arabsku śpiewa wyjątkowo piękną melodię swym niezwykłym głosem. Słów nie rozumiem. To bez znaczenia. W piosence jest jakiś kojący spokój. Jakby ballada czy kołysanka, coraz wolniej, coraz ciszej… Stosowne do sytuacji… Niech sobie ktoś chlipnie… Nie na długo, bo zaraz po niej leci dziarski, pełen optymizmu … walc.

Świat się kręci!!! Świat się kręci!!! Świat się kręci!!!

Pięć tysięcy!!! Czy ja zwariowałem?

Przecież jestem nieśmiertelny !


Moj pogrzeb

Kategorie: Uncategorized

2 odpowiedzi »

  1. Natasha Atlas, córka sefarada i aszkenazyjki zdradziła żydostwo dla islamu. Zmień więc, proszę, muzykę na Mon Amie la Rose – w oryginalnym wykonaniu Françoise Hardy.

  2. ”Za wiele,wiele lat jaka muzyke chcial(a)bys aby zagrano na twym pogrzebie?”
    To pytanie slyszymy co tydzien w jednym z programow TV podczas wywiadow z celebrytami…
    A wiec w jakis sposob ten temat jednak ”chodzi nam po glowie”….
    Zyczac AD MEA VE ESRIM czyli do 120 w zdrowiu!

Leave a Reply

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.