Uncategorized

Pegasus, Cellebrite i CBA. Izrael sprzedaje „nowe uzi” Putinowi, Łukaszence, krajom muzułmańskim

Przyslala Rimma Kaul


)Izraelskie firmy z branży cybernadzoru sprzedają Pegasusa i inne systemy do inwigilacji pod kuratelą ministerstwa obrony. Oprogramowanie trafia także do krajów, z którymi Izrael oficjalnie nie utrzymuje stosunków. – Dyktatorzy nie muszą już strzelać do protestujących, wystarczy, że namierzą ich organizatorów. To nowe uzi – mówi Eitay Mack, prawnik i aktywista.

W kwietniu sąd wypuścił z aresztu Sławomira Nowaka, byłego ministra transportu w rządzie Donalda Tuska. Jak ustaliła nieoficjalnie „Rzeczpospolita”, materiał dowodowy w jego sprawie opiera się na zabezpieczonych rozmowach z szyfrowanych komunikatorów. Centralne Biuro Antykorupcyjne miało je zdobyć za pomocą izraelskiego programu Pegasus do inwigilacji smartfonów. 

CBA kupiło system za 34 mln zł od firmy NSO Group w 2017 r. – informował portal TVN24.pl. Każdą sprzedaż Pegasusa za granicę zatwierdza izraelskie ministerstwo obrony. 

O eksporcie technologii do inwigilacji rozmawiam z Eitayem Mackiem, prawnikiem i aktywistą, który przed sądami w Izraelu blokuje sprzedaż systemów do śledzenia i cyfrowej broni reżimom autorytarnym.

Mack pracuje właśnie nad kolejną skargą przeciwko firmie Cellebrite, której urządzenia szpiegowskie były wykorzystywane w Rosji do inwigilowania opozycji, współpracowników Aleksieja Nawalnego i społeczności LGBTQ. CBA korzysta z technologii Cellebrite co najmniej od 2013 r.

Piotr Szostak: NSO Group, które sprzedaje system Pegasus, nie jest jedyną izraelską spółką, która dystrybuuje oprogramowanie do inwigilacji.

Eitay Mack*: – NSO Group to rzadki przypadek firmy, o której działaniu mamy większą publiczną świadomość. Izraelski biznes inwigilacji działa w cieniu, nie ma zbyt wiele informacji o przedsiębiorstwach z tej branży. Czasem nawet nie znamy ich nazw – złożyłem skargę przeciwko firmie, która sprzedała system śledzący do Sudanu Południowego. Nie wiem, jak się nazywają, ale ich technologia mogła być pomocna przy popełnianiu zbrodni wojennych i zbrodni przeciwko ludzkości. Podobną skargę mam przeciwko firmie, której oprogramowanie szpiegujące jest używane przeciwko dysydentom w Wietnamie.

Inwigilacja nie ma fizycznego aspektu, dlatego trudno zidentyfikować, kto za nią stoi i jak działa konkretna technologia. O NSO wiemy dzięki śledztwom kanadyjskiej organizacji Citizen Lab i Amnesty International. Udało im się zidentyfikować telefony zainfekowane Pegasusem.

Eitay Mack, prawnik i aktywista, który przed izraelskimi sądami blokuje sprzedaż Cellebrite do reżimów autorytarnych

Eitay Mack, prawnik i aktywista, który przed izraelskimi sądami blokuje sprzedaż Cellebrite do reżimów autorytarnych fot. archiwum prywatne

Inwigilowano nim opozycjonistów i aktywistów z szeregu reżimów autorytarnych. NSO było też oskarżane, że Pegasusem śledzono publicystę „Washington Post” Dżamala Chaszodżdżiego, zamordowanego w saudyjskim konsulacie w Stambule. Kim są klienci NSO?

– Często możemy to tylko domniemywać. Citizen Lab i Amnesty International wykonują badania techniczne telefonów, które podejrzewają, że zostały zaatakowane. Mogą tylko ustalić, że czyjś smartfon został zhakowany, ale nie wiedzą, kto stoi za atakiem. Oczywiście, mogą to zakładać – celem jest np. aktywista praw człowieka ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich czy dziennikarz dysydenckiej gazety, krytycznej wobec władzy w Arabii Saudyjskiej. Ale nie ma na to dowodów. Nawet działanie tej technologii nie jest w 100 proc. jasne.

Dlaczego?

– Kiedyś NSO twierdziło, że Pegasus wysyła do atakowanego telefonu wiadomość z linkiem, który ofiara musi kliknąć, żeby można było się włamać. Potwierdziły to badania Citizen Lab i Amnesty International. W ostatnich trzech latach pojawiły się doniesienia, że ich system jest już bardziej rozwinięty. Nie trzeba już nic klikać.

Oprogramowanie Pegasus - jeden z najgroźniejszych wirusów, jaki stworzono?

Oprogramowanie Pegasus – jeden z najgroźniejszych wirusów, jaki stworzono? Fot. za Citizen Lab

NSO tłumaczy, że ich program służy do walki z terroryzmem czy przestępczością.

– Oficjalnie wszystkie te firmy ratują świat przed kartelami narkotykowymi czy terrorystami. Tylko że definicje przestępstw i aktów terroru są w wielu częściach świata problematyczne i polityczne. Łapią się na nie dziennikarze, przedstawiciele opozycji czy aktywiści praw człowieka. W krajach takich jak Rosja, Bangladesz czy Wietnam, które kupują ten sprzęt, nie ma wolności słowa, ludzie znikają bez śladu, można ich arbitralnie zatrzymać i torturować. REKLAMAhttps://9bba6178f351664d7866a91ca9022563.safeframe.googlesyndication.com/safeframe/1-0-38/html/container.html

Zajmuję się eksportem wojskowym od dekady i znaczną część tego czasu skupiałem się na zbrodniach ludobójstwa i zbrodniach przeciwko ludzkości popełnianych tradycyjną bronią. Ale dyktatury i niedemokratyczne reżimy nie muszą już masakrować demonstrantów na ulicach czy mniejszości etnicznych i religijnych. Wiedzą, że muszą się wtedy liczyć z reakcją społeczności międzynarodowej, sankcjami gospodarczymi i postępowaniami przed międzynarodowymi trybunałami. Systemy do inwigilacji pozwalają im zapobiegać mobilizowaniu się opozycji dużo wcześniej, zanim zaczną się protesty, i kontrolować swoją populację dużo skuteczniej.

Jak Chińczycy muzułmańską mniejszość Ujgurów.

– Albo jak w Wietnamie, gdzie nie ma protestów demokratycznych, bo tamtejszy reżim komunistyczny może skutecznie identyfikować opozycjonistów i zapobiegać ich organizowaniu się. Ludzie żyją w dyktaturze z konstytucją i kodeksem karnym bez wolności słowa – tak jak dekady temu w Polsce. Tylko że oni tak żyją w 2021 r.

Problemem jest tu przede wszystkim polityka izraelskiego rządu.

Czyli?

– Izrael z zasady nie wtrąca się w wewnętrzne sprawy innych krajów, żeby nikt nie mieszał się do tego, co dzieje się na terytoriach okupowanych w Palestynie. Nawet jeśli jakaś firma zorientuje się, że jej oprogramowanie jest używane do śledzenia aktywistów praw człowieka czy organizacji walczącej z korupcją, często nie może wyłączyć takiego systemu i zakończyć jego licencję. Mogłoby to zostać uznane za ingerencję w wewnętrzne sprawy obcego państwa i spowodować dyplomatyczne kłopoty dla władz Izraela.

Na ile firmy z branży cybernadzoru są prywatne?

– One realizują politykę rządu i działają w ramach licencji eksportowej izraelskiego ministerstwa obrony. Nie robią nic samodzielnie. Nie są naprawdę prywatne.

Do tego przedstawiciele NSO twierdzą, że oni sami nie obsługują systemu, tylko go wysyłają za granicę, a korzystają z niego już lokalne organy ścigania. Tak zrzuca się jakąkolwiek odpowiedzialność.

Technologia innej firmy, Cellebrite, była m.in. używana przez reżim Łukaszenki do prześladowania organizatorów protestów demokratycznych. Jak na nią trafiłeś i jak ona działa?

– Cellebrite jest inny niż Pegasus NSO, nie działa w całości zdalnie. Trzeba najpierw fizycznie połączyć telefon komórkowy z ich specjalnym urządzeniem, które kopiuje dane.

Zająłem się Cellebrite po tym, jak aktywiści z Hongkongu ujawnili, że ich policja złożyła do sądu dowody ze smartfonów, do których włamali się dzięki tej technologii. Zhakowali ok. 4 tys. telefonów demonstrantów, których aresztowali.

Na celownik został wzięty też lider ruchu demokratycznego Joshua Wang, który odsiaduje teraz wyrok w więzieniu.

– Razem z grupą aktywistów zorganizowaliśmy wtedy publiczną kampanię i złożyliśmy skargę do sądu na Cellebrite. Pod presją firma zdecydowała się przestać oferować swoje usługi w Hongkongu. A później odkryłem, że z systemu Cellebrite korzysta też reżim Maduro w Wenezueli i służby w Białorusi.

Kto jeszcze ma sprzęt Cellebrite?

– W Indonezji znalazłem ok. 40 wyroków sądowych, w których wspomniano, że materiał dowodowy zgromadzono dzięki Cellebrite. Dzięki ich technologii skazano np. mężczyznę, który nazwał prezydenta „idiotą”. Oskarżono też aktywistów, którzy ujawniali informacje o korupcji w rządzie. Był również przypadek inwigilowanej kobiety, oficerki sił powietrznych Indonezji, która została skazana za pozamałżeński romans z innym oficerem. Władze szpiegowały przy pomocy Cellebrite też przedstawicieli rdzennej ludności Borneo. To pokazuje, jak bardzo problematyczny jest to obszar w różnych krajach i jak zależy od tego, co jest uznawane za przestępstwo. Dotyka kwestii takich jak wyznanie czy przynależność etniczna i służy do łamania praw człowieka.

A w Rosji?

– W lipcu zeszłego roku Aleksandr Bastrykin, przewodniczący Komitetu Śledczego Federacji Rosyjskiej i bliski człowiek Putina, zorganizował konferencję, na której otwarcie pochwalił się, że jego służby użyły Cellebrite do zhakowania 26 tys. telefonów komórkowych. Technologia ta była kluczowym narzędziem reżimu Putina do śledzenia współpracowników Aleksieja Nawalnego z jego fundacji walki z korupcją.

Była też używana do inwigilacji środowiska LGBTQ.

Ciekawe jest, że – podobnie jak w przypadku Chin i Hongkongu oraz Wenezueli – Rosja jest objęta sankcjami amerykańskiej administracji i Unii Europejskiej. Mimo tego Cellebrite sprzedał jej technologię, a minister obrony Izraela się tym w ogóle nie przejął. Sam Bastrykin jest objęty osobistymi sankcjami na podstawie tzw. ustaw Magnitskiego [nazwanych na cześć torturowanego i zamordowanego w Rosji prawnika, który ujawnił skandal korupcyjny – przyp. red.], pozwalających nakładać je na funkcjonariuszy państwowych za łamanie praw człowieka i korupcję.

Na to też złożyłeś skargę.

– Pierwszą we wrześniu, ale nikogo nie obeszła – ani Cellebrite, ani ministerstwa. Co zrobili, kiedy w lutym musieli wnieść odpowiedź do sądu? Zmienili prawo i rozluźnili regulację dotyczą Cellebrite, a sąd w Tel Awiwie przestał być właściwy w sprawie. Musiałem wnieść kolejną skargę do Sądu Najwyższego, ale wtedy już dostałem dokumenty z Rosji, które potwierdzały, że Cellebrite został użyty do włamania się do telefonu Lubow Sobol, polityczki i prawniczki z organizacji Nawalnego [skazanej niedawno na rok prac społecznych za wykroczenie – przyp. red.].

Co się wtedy stało?

– Cellebrite w kilka godzin po otrzymaniu skargi ogłosił, że przestaje oferować swoją technologię w Rosji. Ale zrobili to dopiero pod wpływem presji opinii publicznej i mediów. Kwestie praw człowieka ani sankcje UE i USA ich nie obchodzą. Cellebrite dostarcza swoje urządzenia także wielu amerykańskim organom ścigania. A instytucje i firmy ze Stanów Zjednoczonych nie mogą współpracować z podmiotami, które nie respektują ich sankcji, więc Cellebrite dużo ryzykował w Rosji. Mógł przez to stracić kontrakty w USA.

Jak się to łączy z polityką zagraniczną Izraela? Jesteście przecież sojusznikami USA.

– Ale premier Beniamin Netanjahu ma bardzo bliskie stosunki z Putinem w kontekście Syrii czy polityki wobec Iranu. Ma to też związek z kryzysem poparcia dla Netanjahu w Izraelu – on stara się je odbudować, pokazując się jako „światowy lider”, który „gra w jednej lidze” z największymi przywódcami. W poprzednich wyborach miał nawet plakaty z Putinem.

Pokazujesz jednak, że obywatelska presja przed lokalnymi, niezależnymi sądami może być skuteczna i mieć wpływ na politykę międzynarodową.

– Problem w tym, że izraelskie firmy reagują zbyt późno. Pytanie też, co dzieje się ze sprzętem, który już tam jest. Nawet jak ogłoszą, że przestają sprzedawać go do Rosji, służby dalej korzystają z ich narzędzi. Podobnie jest w Mjanmie, której Izrael przez lata dostarczał sprzęt wojskowy i drony. Po skardze w 2018 r. eksport został zablokowany, ale te karabiny nadal tam są.

Pytanie, czy można go wyłączyć zdalnie?

– Jeśli nie można, to prezes Cellebrite może wynająć nawet autobus i jeździć po całej Rosji, zbierając te urządzenia. W mojej ocenie oni są odpowiedzialni za stabilizowanie reżimu Putina. Liderzy protestów są zatrzymywani dzięki ich technologii. 

A tylko demonstracje na ulicach mogą utrzymać Nawalnego przy życiu – presja ze strony zagranicznych mediów czy sankcje, którymi Rosja jest od lat objęta, nie wystarczą. Bez tego Putin będzie mógł z nim skończyć.

Eksport technologii nadzoru, poza tym, że przynosi ogromne zyski, jest też narzędziem dyplomatycznym?

– Jak sprzedaż tradycyjnej broni. Te systemy to nowe uzi [izraelski karabin maszynowy – red.]. Dobrze to widać na przykładzie państw Zatoki Perskiej, z którymi Izrael w ubiegłym roku podpisał porozumienie pokojowe. Wiele raportów wskazywało, że Zjednoczone Emiraty Arabskie czy Bahrajn od dłuższego czasu korzystają z izraelskiej technologii do inwigilacji. Tylko że mogą to robić nieoficjalnie, bo ten system nie jest fizyczny – gdyby Izrael sprzedawał im karabiny, ludzie widzieliby je na ulicach Dubaju i wywołałoby to skandal. A kiedy sprzedają systemy szpiegowskie, wszystkie zaangażowane kraje mogą temu po prostu zaprzeczyć.

Dzięki temu Izrael może nawiązywać nieoficjalne relacje?

– Np. z Bangladeszem, który jako muzułmański kraj oficjalnie nie utrzymuje stosunków dyplomatycznych z Izraelem. W praktyce od kilku lat Izrael sprzedaje mu sprzęt wojskowy, a z Cellebrite korzysta elitarna antyterrorystyczna jednostka Rapid Action Battalion (RAB). Może to oznaczać, że przygotowują się do normalizacji stosunków z Bangladeszem.

Inny przykład: Wietnam, dla którego Izrael stał się jednym z głównych dostawców technologii szpiegowskich. Dlaczego? Potrzebuje jego tymczasowego głosu w Radzie Bezpieczeństwa ONZ i wpływów w Stowarzyszeniu Narodów Azji Południowo-Wschodniej (ASEAN).

Programy do inwigilacji mają służyć jednak przede wszystkim do wykrywania przestępców, terrorystów czy prania brudnych pieniędzy. Powinno się zakazać ich sprzedaży tylko do państw, które nie respektują praw człowieka?

– Rozumiem potrzebę posiadania tych systemów, jeśli są używane w sprawach karnych pod nadzorem sądu, a sąd jest niezależny i proces sprawiedliwy. Nie mam z tym żadnego problemu. Wszystko zależy od tego, jak i przeciwko komu te narzędzia są używane – czy przeciwko przestępcom, czy normalnym ludziom, obywatelom.

W Polsce przy pomocy Pegasusa służby mogły zgromadzić dowody przeciwko Sławomirowi Nowakowi, byłemu ministrowi transportu z opozycyjnej partii. Postawiono mu zarzuty korupcyjne.

– Pytanie, czy system został użyty zgodnie z polskim i międzynarodowym prawem. Jeśli wszystko odbyło się legalnie – okej, ale Polacy nigdy nie powinni brać tego za pewnik. 

Zarzut korupcji czy nielegalnego finansowania z zagranicy to podstawowy sposób uciszania opozycji i organizacji pozarządowych na całym świecie, dlatego zawsze trzeba zbadać konkretny kontekst. W niektórych krajach, np. w Azerbejdżanie, wystarczają fałszywe oskarżenia o korupcję. Służby mogą wtedy zamrozić konta bankowe i wstrzymać pracę aktywistów. Podobnie zrobiono też w Ugandzie, gdzie na podstawie fałszywych dowodów pozamykano tysiące organizacji pozarządowych.

Eitay Mack* – adwokat specjalizujący w ochronie praw człowieka z Jerozolimy. Działa na rzecz zwiększenia przejrzystości i publicznego nadzoru nad eksportem izraelskiego sprzętu wojskowego i technologii inwigilacji. Ujawniał wojskowe i dyplomatyczne związki Izraela z reżimami, które dopuściły się zbrodni wojennych, zbrodni przeciwko ludzkości i poważnych naruszeń praw człowieka (w Sudanie Płd., Serbii, Rwandzie, RPA, Argentynie, Chile i Sri Lance). Reprezentuje też Palestyńczyków w sprawach przeciwko izraelskim siłom bezpieczeństwa dot. stosowania przemocy i arbitralnych zatrzymań.

Kategorie: Uncategorized

2 odpowiedzi »

  1. Ciezka sprawa, pomaga w stosunkach miedzynarodowych, ale nie pomaga z Polska, ktora mozna miodem smarowac a ciagle g.. bedzie….i glosowac przeciwko Izraelowi.
    Ten prawnik nic nie mialby przeciwko Izrael dawal lub sprzedawal bron palestyncom

Leave a Reply

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.