Uncategorized

Hermann Broch pokazuje, że gdy odbiera się wolność jednemu narodowi, prędko tracą ją pozostałe


Hermann Broch

Hermann Broch (Fot. Ullstein Bild/Getty Images)Wśród pisarzy antyfaszystów niewielu było wybitniejszych. Hermann Broch, modernista z misją, rządów nazistów doświadczył na własnej skórze. Uciekł, by opowiedzieć, jak zwykli ludzie krok po kroku zbudowali totalitaryzm. A może dało się tego uniknąć?

W latach 30. XX wieku niemieckojęzyczni intelektualiści z przerażeniem obserwowali, jak otaczająca ich rzeczywistość brunatnieje. Na alarm bili wówczas Bertolt Brecht, Joseph Roth, Arthur Koestler, Thomas i Klaus Mannowie, a wraz z nimi Hermann Broch, wybitny austriacki pisarz żydowskiego pochodzenia.

Jego powieści – przede wszystkim eseizujących „Lunatyków” i monumentalną „Śmierć Wergilego” – porównuje się do modernistycznych arcydzieł takich jak „Ulisses” Jamesa Joyce’a, choć Broch sprawiał w lekturze jeszcze więcej kłopotu niż jego koledzy po piórze, bo pisał prozy głęboko filozoficzne, mało dowcipne i właściwie pozbawione fabuły. Ale nawet w najbardziej skomplikowanych tekstach wprost wyrażał sprzeciw wobec faszyzmu. W „Niewinnych”, jego ostatniej książce – która po 60 latach nieobecności wraca na polski rynek – widać to chyba najlepiej.

Wergiliusz u Einsteina

Broch na własnej skórze doświadczył przemocy nowego reżimu. Po anszlusie w 1938 r., zamiast uciec za granicę, z niezrozumiałych do dziś powodów stawił się na wezwanie gestapo i trafił do aresztu. Cudem uniknął śmierci; chyba tylko dzięki temu, że hitlerowcom nie udało się dotrzeć do jego dokumentów – znaleźliby tam wiele obciążających materiałów, m.in. notatki do utworów o antyfaszystowskiej wymowie – a w jego sprawie interweniowali wspomniani Joyce i Thomas Mann.

Wyszedłszy z więzienia, Broch pospiesznie wyjechał do Wielkiej Brytanii, nie żegnając się nawet z najbliższą rodziną. Tam pomieszkiwał w domu Alberta Einsteina i skończył „Śmierć Wergilego”, powieść o ostatnich godzinach życia autora „Eneidy”, który z przerażeniem zdaje sobie sprawę, że jego dzieło posłużyło do umacniania autorytarnej władzy cesarza.

Z Londynu Broch przedostał się do Stanów Zjednoczonych, gdzie napisał „Niewinnych”. Tym razem fabuły nie przeplatał fragmentami esejów, a powieści nie ubrał w historyczny kostium. To raczej oskarżenie europejskiej kultury, a także niemieckiego społeczeństwa, które nie protestowało, kiedy Republika Weimarska zmieniała się w państwo totalitarne.

Dzień po dniu w stronę Rzeszy

Powieść ta składa się z 11 powiązanych ze sobą opowiadań. Niektóre powstały jeszcze przed wojną, resztę Broch dopisał, by podkreślić wymowę całości – nie mógł spodziewać się takiej eskalacji przemocy. Książkę podzielił następnie na trzy części, a każdą z nich poprzedził fragmentami poematu „Głosy”. Opowiadają one o momentach kluczowych dla historii Rzeszy.

„Głosy” z 1913 roku zarysowują atmosferę newralgicznego czasu przed Wielką Wojną, która zakończyła się wielką klęską Niemiec. Wyimki z 1923 roku mówią o puczu monachijskim – nieudanym zamachu stanu przeprowadzonym przez Hitlera. Rok 1933 to natomiast czas triumfu nazistów: pożar Reichstagu, za który winą obarczono lewicę, delegalizacja partii komunistycznej, a wreszcie przejęcie przez NSDAP całej władzy w państwie. Te trzy daty układają się w przygnębiającą historię rozwoju faszyzmu.

Moglibyśmy lubić Żydów

Bohaterami „Niewinnych” są zwyczajni ludzie, na przykład Andrzej, młody mężczyzna, któremu udało się wzbogacić w Afryce i który nie wie, co począć z zarobionymi pieniędzmi. Poświęca im wiele uwagi, a w międzyczasie życie przecieka mu między palcami. Chłopak prowadzi typowo mieszczański tryb życia: przesiaduje w kawiarniach, rozmyśla o swoich interesach i wynajmuje pokój u pewnej baronowej. Lokatorkami domu są również córka baronowej Hildegaarda – sadystka, nimfomanka i manipulantka – i służąca Zerlina o dyktatorskich zapędach, która nieustannie zdradza Andrzejowi szczegóły swojego życia erotycznego.

Choć kobiety uważają się za wyjątkowe, prędko wychodzi na jaw, że ich życie toczy się od jednego filisterskiego skandalu obyczajowego do kolejnego. Fałszywe przeświadczenie na swój temat ma też nauczyciel matematyki Zacharias. Za dnia przykładny socjaldemokrata, weteran Wielkiej Wojny, ułożony obywatel, ojciec trójki dzieci, nocami – szczególnie po alkoholu – staje się faszyzującym agresorem, który tylko szuka pretekstu, by wylać z siebie złość.

Gdy człowiekowi napotkanemu w barze opowiada o głupocie Amerykanów, wymyka mu się osobliwy komentarz: „My nie znosimy obłudy, udawania, a oni udają coś, czym nie są. Podobnie jest z Żydami; my byśmy ich nawet lubili, gdyby nie paradowali dumnie, tacy wysocy i jasnowłosi, i nie wmawiali sobie Bóg wie czego”.

Broch wyśmiewa więc dwie postawy – z jednej strony obojętność i zapatrzenie w siebie, z drugiej zaś udawaną moralność ludzi podobnych do Zachariasa. Tacy jak on tak naprawdę nie czują żadnego obrzydzenia na widok antysemickiej przemocy, a wręcz przeciwnie, cieszą się, że ktoś wreszcie zaprowadzi porządek w niepewnych czasach. Brzmi znajomo, prawda?

Niestety, wciąż aktualne

Wznowienie powieści Brocha na początku 2022 roku nie wydaje się przypadkowe. Kolejne rozdziały bezkompromisowo demaskują ludzi, którzy odwracają wzrok na widok zła, choć są go w pełni świadomi. Broch nie pochwala jednak stosowania odpowiedzialności zbiorowej. „Niewinnych”, mimo tytułu, czytać trzeba raczej jako pytanie: czy na pewno zrobiliśmy tyle, ile się dało? Stawką nie jest już nawet etyczna powinność, ale też – mówiąc brzydko – własny interes. Broch pokazuje bowiem, że kiedy odbiera się wolność jednej grupie społecznej albo jednemu narodowi, prędko tracą ją pozostałe. Kiedy nad Europą po raz kolejny zawisła groźba wojny, przesłanie to wybrzmiewa ze szczególną siłą.

Maciej Libich

Hermann Broch pokazuje, że gdy odbiera się wolność jednemu narodowi, prędko tracą ją pozostałe

Kategorie: Uncategorized

Leave a Reply

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.