Uncategorized

PALESTYŃSKIE PÓŁPRAWDY


Henryk Grynberg

Janna sfilmowała na ifonie zabicie jej wujka i udostępniła światu. Mając trzynaście lat, została uznana za najmłodszą dziennikarkę świata, dokumentującą opresyjne traktowanie Palestyńczyków przez izraelskie wojsko. Z powodu swej pracy naraża się na zastraszanie i grożenie śmiercią. Złóżcie donację na wsparcie kampanii Amnesty International w obronie Janny i innych dzieci przed łamaniem praw człowieka”

(“Janna filmed her uncle’s killing on her mother’s iPhone and shared it with the world. By the time she was 13, she was recognized as one of the youngest journalists in the world, documenting the Israeli army’s oppressive treatment of Palestinians. Because of her work, she faces death threats and intimidation. Donate now to support Amnesty International’s campaigns to defend Janna and other children against human rights abuses”).

To tekst reklamy zamieszczonej dziś – po angielsku – na publicznej stronie FB. W komentarzu spytałem, czemu Jana nie udostępniła światu powodu zabicia jej wuja i dodałem, że mierzi mnie (I am tired of) taka propaganda przy pomocy półprawd, a Amnesty International coraz bardziej przypomina Antisemites International (Why Jana didn’t share the REASON of her uncle’s killing? I am tired of your half-truth propaganda. To me AI no longer stands for Amnesty International, but for Antisemites International). ’

Na poparcie moich argumentów przytaczam poniżej recenzję, którą swego czasu napisałem z książki, skomponowanej z tego rodzaju palestyńskich półprawd:„Spękane góry, chwiejące się tu i ówdzie szare ponure drzewo oliwne, dzikie wąwozy i doliny wyłożone kamieniami nagrobnymi – taki niewypowiedzianie ponury krajobraz rzuca się człowiekowi w oczy…” – pisał William Thackeray w „Notatkach z podróży z Cornbill do wielkiego Kairu”. „Biaława pleśń pokrywająca całe połacie krajobrazu… podobne trądowi inkrustacje… serowatych skał – pogruchotane, przeżute i rozmamłane… cała Judea zdaje się jednym wielkim nagromadzeniem tego śmiecia” – notował Herman Melville w „Dzienniku z podróży do Europy i Lewantu 11 października 1856 – 6 maja 1857”. „Wśród wszystkich odznaczających się ponurym krajobrazem krain pierwszeństwo – moim zdaniem – należy się Palestynie.

Wzgórza są nagie, bezbarwne i banalne w kształtach. Doliny to niemiłe dla oka pustkowia z rzadka pokryte roślinnością, która też sprawia wrażenie żałosnej i zmaltretowanej” – Mark Twain w „Prostaczkach za granicą”. Raja Shehadeh, który przytacza te opisy w swojej książce „Palestyńskie wędrówki. Zapiski o znikającym krajobrazie” (Wydawnictwo Karakter, Kraków 2011, w oryginale „Palestynian Walks. Notes on a Vanishing Landscape”), twierdzi, że są to przykłady „oszczerstw, jakie rzucali na tę drogocenną ziemię zachodni podróżnicy” (s. 37), kierujący się „silną niechęcią” (s. 18). Ja znalazłem u Marka Twaina jeszcze garść cennych „oszczerstw”: „Jest siódma rano, a ponieważ jesteśmy na wsi, trawa powinna połyskiwać rosą, kwiaty nasycać zapachem powietrze, ptaki śpiewać wśród drzew, ale tutaj nie ma rosy, ani kwiatów, ani ptaków, ani drzew.

Jest tylko równina i nieocienione jezioro, a za nim jałowe góry… Im dalej posuwaliśmy się, tym mocniej grzało słońce i tym bardziej skalisty, jałowy, odpychający i ponury stawał się krajobraz. Nie więcej kawałków kamieni rozsypano by na tej ziemi, gdyby przez sto lat pracował tu co kilka kroków warsztat kamieniarski. Nigdzie drzewa ani krzewu. Nawet oliwki i kaktusy, które łatwo zaprzyjaźniają się z bezwartościową glebą, prawie całkiem porzuciły ten kraj. A nie ma bardziej męczącego dla oczu krajobrazu niż ten w pobliżu Jerozolimy. Droga różni się od okolicznej ziemi chyba tylko tym, że więcej kamieni leży na drodze” („The Innocents Abroad”, Library of America 1984, s. 387, 442, 443). Palestynę regularnie grabili i dewastowali najeźdźcy, a najbardziej wyniszczyły ją cztery wieki rabunkowej gospodarki tureckiej (m.in. wycinanie drzew dla celów przemysłowych). Toteż bardzo wątpię, by mogły tam pozostać jakieś pola „niezmienione od czasów biblijnych” (s. 218), jak je nazywa Shehadeh. Syjoniści, którzy zaczęli się osiedlać pod koniec XIX wieku, odgarniali kamienie, by zaorać ugory, nawadniali pustynie, osuszali malaryczne bagna, sadzili gaje cytrusowe i lasy, ale Shehadeh pisze, że Palestyna była piękną krainą, którą zeszpecili żydowscy osadnicy.

Autor „Palestyńskich wędrówek”, który zarzuca zachodnim wędrowcom nieprzychylność, jest arabskim adwokatem, który od lat reprezentuje swoich rodaków w sporach gruntowych z izraelskimi władzami, a więc siłą rzeczy bezstronny nie jest. Jako adwokat wie, co powiedzieć a co przemilczeć i to właśnie czyni. Pisze, że „strefa Gazy jest od pewnego czasu zupełnie niedostępna dla Palestyńczyków z Zachodniego Brzegu Jordanu” (s. 19), ale nie wspomina, że powodem tego jest wojna, jaką prowadzi z Izraelem islamski reżym w Gazie. Pisze, że „zaplanowano wzniesienie w poprzek Zachodniego Brzegu 670 kilometrów muru… komplikując nam życie i przynosząc krajobrazowi jeszcze większe szkody” (s. 61), ale nie wspomina, że postawiono go, bo terroryści regularnie przenikali z Zachodniego Brzegu i mordowali setki cywilnych Izraelczyków. Dla tego palestyńskiego prawnika ważne jest, że mur „zniweczył piękno naszych wzgórz” (s. 94), a nie że ratuje on życie. Twierdzi, że wiosną 2002” wojska izraelskie zaatakowały Ramallah” (s. 233) i że „powodem inwazji na miasta Zachodniego Brzegu była według propagandy (sic) konieczność obrony kraju”, jak gdyby powodem nie była intifada. Skarży się, że „izraelskie władze właśnie zarządziły jedno z częstych oblężeń Ramallah” (s. 176), ale nie podaje przyczyn tych akcji. Odwracając związek przyczynowo skutkowy, przedstawia blokadę Zachodniego Brzegu przez wojsko izraelskie jako przyczynę, a nie skutek „niesłychanych napięć” (s. 228).

Narzeka na godzinę policyjną, pytając, „dlaczego muszę znosić te wszystkie utrudnienia?” (s. 83), jakby nie wiedział, dlaczego. Ironizuje, że izraelskiej wycieczki szkolnej „strzegło dwóch uzbrojonych żołnierzy” i że jeden obserwował go „by mieć pewność… że nie zrobię krzywdy jego trzódce” (s. 167), jakby nie wiedział o morderczych napadach na izraelskie dzieci. Twierdzi, że Izraelczycy zbudowali sobie osobną drogę w obawie „przed ludźmi, którzy mogli (sic) rzucać w nich kamieniami” (s. 216), jakby nie wiedział, że rzucano kamieniami w izraelskie samochody i ostrzeliwano, powodując wiele śmiertelnych wypadków.

Irytują go „lampy uliczne, które przezornie świeciły dzień i noc na wypadek, gdyby któryś z chłopaków z [arabskiej] wioski postanowił przystawić drabinę, by wspiąć się na mur i przypuścić atak na osiedle” (s. 121), jak gdyby nie było takich ataków. Pisze, że ktoś „został wygnany przez władze izraelskie do Jordanii” (s. 183), lub że „odsiadywał kary w izraelskich więzieniach” (tamże), ale nie wyjaśnia, za co.Czasem jednak się zapomina i mówi więcej niż dobry adwokat powinien, podważając swoje własne argumenty. Na przykład, gdy pisze o „dokonanych przez Izrael masakrach, których nikt nie udokumentował” (s. 183), nasuwa się podejrzenie, że nikt ich nie udokumentował, bo może ich nie było. Zaprzecza swoim zachwytom nad pięknem palestyńskiej przyrody, gdy nadmienia, że „z poletek usunięto kamienie” (s. 42), że działka „była zawalona kamieniami” (s. 48), że było „mnóstwo kamieni do uprzątnięcia” (s. 57) i że człowiek „przystosowany do tych kamienistych terenów… (s. 49), kiedy chciał się załatwić, po prostu znajdował kamień (?), a tych było w okolicy bez liku” (s. 59).

To samo, gdy pisze, że „kamienie pod stopami osuwały się i spadały z łoskotem” (s. 32), że musiał „nieźle się namęczyć, chcąc ominąć liczne kamienie” (s. 99) i że „droga do Jerycha była kiedyś kręta i niebezpieczna, jak przystało na drogę przecinającą dzikie pustkowia…” (s. 146). Sam przyznaje, że do XX wieku osadę Ramallah, szesnaście kilometrów od Jerozolimy, chronił „spękany teren”, który nie miał „zbyt wielu pokus dla zdobywców”, i przypomina, że w latach jego młodości (urodził się w 1951 roku) „na większą część roku wzgórza przemieniały się w suche, dzikie ostępy… gleba ulegała wietrzeniu… Kamienie leżały wszędzie… Wzgórza były ziemią porzuconą, a dowody zaniedbania widać było wszędzie” (s. 55). Czyli jak podczas wędrówek Thackeraya, Melville’a i Marka Twaina, a mimo to Shehadeh każe czytelnikom wierzyć, że do niedawna ludzie mieszkali tam jak „w istnym raju” (s. 37), że „kiedyś to miejsce było jak raj” (s. 252), że „zanim osadnicy zbudowali drogę… to miejsce przypominało rajski ogród” (s. 265).Uważa za naturalne, że gdy „tutejsza ziemia nie była już w stanie wyżywić tych, którzy ją uprawiali”, przenosili się do Zatoki Perskiej, gdzie „otworzyły się nowe, bardziej intratne możliwości zarobkowania” (s. 40), ale nie może pogodzić się z tym, że „bezrobotni mieszkańcy [Jerycha] znaleźli zatrudnienie przy budowie pobliskich osiedli” żydowskich i „pracują także dorywczo w izraelskich strefach przemysłowych”. Twierdzi, że „porzucenie domostwa, powodowane w niektórych przypadkach imperatywem ekonomicznym, a kiedy indziej osobistym wyborem, nabrało prawnych i politycznych znaczeń o przerażających konsekwencjach” (s. 41). Dlaczego „przerażających”? Bo te porzucone miejsca mogą zająć Żydzi.

Tu warto przypomnieć, że gdy sto lat temu żydowscy przybysze ożywili gospodarkę, Arabowie powodowani „imperatywem ekonomicznym” przenosili się z Syrii i Egiptu do Palestyny. I że sztandarowy „Palestyńczyk” Jaser Arafat urodził się w Kairze i nawet nie jako „uchodźca”, bo dziesięć lat przed „katastrofą” 1948 roku. Naturalny krajobraz „znika” pod naporem przyśpieszonej cywilizacji i autor słusznie zauważa, że „autostrady dzielą sąsiadujące ze sobą dzielnice skuteczniej niż mury” (s. 143). Tak się dzieje wszędzie, ale w Palestynie wyłącznie przez Żydów, którzy „zagrażają temu kruchemu i zbezczeszczonemu krajobrazowi” (s. 9).

Autor nie wyjaśnia, dlaczego „zbezczeszczonemu”, ale muzułmanie wierzą, że ziemie zdobyte przez islam są święte i niewierni bezczeszczą je samą swoją obecnością. A gdyby tak zwany Zachodni Brzeg zasiedliło nie pół miliona Żydów, lecz pół miliona arabskich uchodźców z 1948 roku oraz pięć milionów ich potomków – którzy uchodzą za uchodźców i jako tacy są utrzymywani przez UNRWA – to nic by temu „kruchemu krajobrazowi” nie zaszkodziło? Shehadeh pisze, że Jerozolima jest teraz pełna „ohydnych bloków mieszkalnych” (s. 144), ale rażą go również „kamienne domy z ogrodami, drzewami”, bo „wydają się takie trwałe i wielkie” (s. 148). Podwójny standard wymyka się palestyńskiemu prawnikowi spod kontroli, gdy oskarża, że żydowski „osadnik może bezkarnie strzelać do Palestyńczyka” (s. 242), ale akceptuje strzelanie do osadników: „Po cóż miałaby do nas strzelać policja palestyńska? Czyżby wzięła nas za osadników?” (s. 126). Jego przesadny styl: „sztylety wbijane w głąb palestyńskiej ziemi” (s.20), „zmasakrowane wzgórza” (s. 147), „pętle na szyjach” miast i wsi (s. 209), „zagłada znanych mi wzgórz” (s. 217) „tortury i prześladowania dosięgły każdy pagórek, każde łożysko rzeki i skałę…” (s. 254), graniczy z histerią. I mocno podejrzany sposob nadużywa wyrazu „zagłada” we frazach, jak: „postępująca zagłada” krajobrazu (s. 27), „zagłada wzgórz” (s. 217) „dolina przed jej zagładą” (s. 261). Oto Żydzi są sprawcami „zagłady”. Mam też wątpliwość co do kompetencji tego prawnika, gdy pisze o <<wyznaczonej po zawieszeniu broni w 1967 roku i uznanej międzynarodowo granicy między terytoriami izraelskimi i palestyńskimi>> (s. 237), bo jest to linia rozejmowa z 1949 roku, a nie uznana granica.Na okładce polskiej edycji widnieje reklamowy stempelek „Nagroda Orwella 2008”, którą przyznaje się za „political writing”, ale książka znalazła się jakimś cudem w finale „Nagrody im. Ryszarda Kapuścińskiego za Reportaż Literacki 2011”. Której – na szczęście dla Kapuścińskiego – jakimś cudem nie dostała.PS Recenzja ta opublikowana najpierw w „Rzeczpospolitej” znajduje się w moim „Pamiętniku 2” pod datą 2-5 VI 2012.

Kategorie: Uncategorized

2 odpowiedzi »

  1. W.M pisze
    Przeczytalem oryginal , absolutnie Henryk Grynberg ma racje , analiza pogladow i opisow adwokata absolutnie doskonala . Zgadzam sie tez z Teresa Polin .

  2. Henryk,
    kazde slowo w Twoim majlu to prawda. Dziekuje Ci za jasne spojrzenie i za dokladne przedstawienie faktow.

Leave a Reply

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.