Uncategorized

Ayman Odeh i koalicje nienawiści

Caroline Glick

9 grudnia MK Ayman Odeh spotkał się w Nowym Jorku z sekretarzem generalnym ONZ Antonio Guterresem. Odeh stoi na czele partii Hadash i jest współliderem pięcioosobowej frakcji Wspólnej Listy Arabskiej w Knesecie, wraz z MK Ahmedem Tibi. W trakcie ich spotkania Odeh podobno przekazał petycję do Rady Praw Człowieka ONZ.

W swojej petycji Odeh zażądał, aby Rada potępiła Izrael za brak odpowiedniej walki z rosnącym poziomem brutalnej przestępczości w izraelskiej społeczności arabskiej. Choć tekst petycji Odeh nie został jeszcze upubliczniony, jej cel jest oczywisty. Celem Odeh była delegitymizacja Izraela poprzez ogłoszenie, że jest on niezdolny i niegodny do sprawowania władzy nad swoimi arabskimi obywatelami.

Spotkanie Odeh pokazało, że wybrani przedstawiciele społeczności arabskiej Izraela wierzą, że rozsądne i pożądane jest zrobienie wspólnej sprawy z wrogami Izraela i delegitymizacja samego prawa Izraela do istnienia. Misja OWP w ONZ prowadzi otwartą wojnę dyplomatyczną przeciwko krajowi Odeh, mając na uwadze właśnie ten cel. Na początku tego miesiąca misja OWP doprowadziła do przyjęcia rezolucji Zgromadzenia Ogólnego, która uznała powstanie Izraela za „katastrofę”.

Rada Praw Człowieka ONZ, do której Odeh skierował swoją petycję, to szambo antysemityzmu. Kryminalizacja państwa żydowskiego i odmawianie podstawowych praw człowieka izraelskim Żydom to główne priorytety tego organu, który uczynił potępienie Izraela automatycznym punktem porządku obrad na wszystkich swoich spotkaniach.

Nie po raz pierwszy w tym tygodniu specjalna sprawozdawczyni Rady ds. sytuacji w zakresie praw człowieka na terytoriach palestyńskich, Francesca Albanese, została zdemaskowana jako wściekła antyżydowska bigotka poprzez ujawnienie ohydnie antysemickich uwag, które wygłosiła w przeszłości. W zeszłym tygodniu Albanese wzięła udział w konferencji w Gazie, w której uczestniczyli starsi oficerowie terroru z Hamasu i Islamskiego Dżihadu. Tam – ponownie, nie po raz pierwszy – Albanese usprawiedliwiała palestyński terroryzm przeciwko Izraelowi.

lbanese nie jest jedynym urzędnikiem Rady z długą listą gwałtownie antysemickich wypowiedzi i stanowisk. Wręcz przeciwnie, jej nienawiść do Żydów jest dominującą pozycją w Radzie Praw Człowieka.

Broniąc swojego spotkania z Guterresem, Odeh nalegał, że „[Ambasador Izraela w ONZ Gilad] Erdan nie reprezentuje nas. My będziemy reprezentować siebie”.

Odeh nie jest pierwszym arabskim parlamentarzystą, który zwrócił się do U.N. i innych instytucji międzynarodowych w celu podważenia prawa Izraela do istnienia. W 2018 roku misja OWP zaaranżowała dla członków jego partii Aida Touma-Sliman i Yousef Jabareen spotkanie z wysokimi urzędnikami ONZ. Celem ich spotkania było rozwinięcie antysemickiej narracji – obecnie szalejącej w U.N.- że Izrael jest państwem apartheidu. Nie umknęła im ironia, że rozpowszechniają to oszczerstwo, mimo że samo ich członkostwo w Knesecie dowodzi jego całkowitego fałszu.

Jest jednak różnica między spotkaniem Odeh w zeszłym tygodniu, a spotkaniami jego kolegów w 2018 roku. W 2018 roku żadna z partii syjonistycznych w Knesecie – od Labor po prekursora Religijnej Partii Syjonistycznej – nie uważała Wspólnej Listy za realnego partnera w rządzie. W całym spektrum wszyscy zrozumieli, że partia, która odrzuca prawo Izraela do istnienia, wspiera terroryzm i robi wspólną sprawę z wrogami Izraela, nie może służyć w rządzie. Budowanie rządu zależnego od poparcia takich partii zagraża przyszłości Izraela zarówno jako państwa żydowskiego, jak i demokracji.

W 2022 roku to powszechne zrozumienie i tabu zniknęło. W przeddzień wyborów 1 listopada ministrowie Yesh Atid i Labor oraz ich zwolennicy siedzieli w studiach telewizyjnych, mając gorącą nadzieję, że Wspólna Lista oraz jeszcze bardziej radykalna partia Balad przekroczą próg wyborczy i wrócą do Knesetu. W okresie poprzedzającym 1 listopada Yesh Atid wydał miliony szekli na kampanię mającą na celu pozyskanie głosów arabskich. Odchodzący premier Yair Lapid i jego sojusznicy robili to z pełną świadomością, że prawie cała izraelska społeczność arabska zagłosuje na trzy arabskie partie, które odrzucają prawo Izraela do istnienia i wspierają terroryzm. Przez całe wybory wyraźnym, choć na ogół niewypowiedzianym zamiarem Lapida było utworzenie koalicji ze wszystkimi lub niektórymi z tych partii, pomimo ich działań w imieniu i we współpracy z wrogami Izraela w celu zniszczenia państwa żydowskiego.

W 2019 roku Izrael został wrzucony w polityczny chaos, gdy lider partii Yisrael Beiteinu Avigdor Lieberman odmówił wejścia do rządu kierowanego przez Netanjahu. Decyzja Liebermana o porzuceniu prawicowo-religijnego bloku, pomimo ideologicznej przynależności jego partii do tego obozu, rozpoczęła Izrael w nową erę polityki. W tej nowej erze podstawą budowania koalicji jest akceptacja lub odrzucenie nadchodzącego premiera Benjamina Netanjahu, a nie przekonania ideologiczne.

Dopóki „Nigdy Bibi” vs „Bibi” nie pojawiło się jako podstawowa przesłanka życia politycznego w Izraelu, partie lewicowe były w stanie połączyć się z koalicjami kierowanymi przez Netanjahu, w przeważającej mierze prawicowymi, i robiły to. Teraz już tak nie jest. 

Konsekwencją jest to, że obie strony stały się zależne od swoich najdalszych krańców. Netanyahu jest zależny od dwóch frakcji Partii Religijno-Syjonistycznej kierowanej przez Bezalela Smotricha i Itamara Ben-Gvira, aby stworzyć rząd. Lapid jest uzależniony od sukcesu i współpracy trzech partii arabskich – popieranej przez OWP Wspólnej Listy Arabskiej, popieranej przez Bractwo Muzułmańskie Zjednoczonej Listy Arabskiej (Ra’am) oraz partii Baatyst.

Lapid przegrał wybory, ponieważ Balad i post-syjonistyczna partia Meretz nie przekroczyły progu wyborczego. Gdyby zostali wybrani, co jasno wynika z jego kampanii wyborczej w sektorze arabskim, Lapid chętnie utworzyłby z nimi rząd.

W ostatnich tygodniach w Izraelu i za granicą wylano sporo atramentu na Smotricha i Ben Gvira. Zostali oni uznani za nieliberalnych, a nawet faszystowskich. Są to oszczercze przeinaczenia obu. Ben-Gvir jest populistycznym nacjonalistą. Smotrich jest żydowskim odpowiednikiem ewangelicznych chrześcijańskich polityków.

Obaj panowie mają silne motywacje ideologiczne, które kierują ich programami polityki publicznej. Jednocześnie zarówno Smotrich, jak i Ben-Gvir akceptują dwie najbardziej podstawowe cechy Izraela – że jest to państwo żydowskie i demokracja. Rozumieją, że decyzja o polityce i przyszłości Izraela należy do narodu izraelskiego. Grają w politykę detaliczną i hurtową, aby przekonać swoich rodaków do głosowania na nich i wspierania ich.

Kiedy przegrywają, jak to zrobiła prawica w ostatnich wyborach, Smotrich i Ben-Gvir chętnie służą w opozycji. Podczas kadencji ustępującego rządu nie zachowywali się jak Odeh. Nie wyjeżdżali za granicę, by demonizować rząd, ani nie robili wspólnej sprawy z wrogami Izraela i nie działali na rzecz zniszczenia kraju. Nie zachowywali się nawet jak Lapid, Lieberman i ustępujący minister obrony Benny Gantz, którzy wzywają Izraelczyków do wyjścia na ulice, buntu i zaprzestania płacenia podatków. Podczas swojej kadencji w opozycji, podobnie jak ich odpowiednicy z Likudu, Ben-Gvir i Smotrich oraz ich partia używali narzędzi Knesetu i opinii publicznej, aby obalić rząd.

Zastąpienie ideologii nienawiścią przez lewicę jako wiodącą zasadę polityczną uniemożliwiło partiom wchodzącym w jej skład uznanie jakiejkolwiek wspólnej płaszczyzny z Likudem i jego koalicjantami. Na przykład w ciągu ostatnich 15 lat Lapid i Lieberman, ustępujący minister sprawiedliwości Gideon Saar i członkowie ich partii wygłaszali niezliczone oświadczenia na rzecz ograniczenia niekontrolowanych obecnie uprawnień Sądu Najwyższego, prokuratury i prokuratora generalnego. Nie ma obiektywnego powodu, dla którego oni i ich partie nie powinni być w stanie konstruktywnie współpracować z nową koalicją, aby uchwalić znaczący pakiet reform sądownictwa i prawa. A jednak, dziś nadchodząca koalicja rządząca musi przyjąć za pewnik, że jakikolwiek pakiet reform przedstawiony przez jej członków będzie nie tylko przeciwny, ale także demonizowany i delegitymizowany przez opozycję.

Preferowanie przez nadchodzącą opozycję partii otwarcie antysyjonistycznych nad ich kolegami syjonistami z prawicy oznacza, że trzeźwe rozważania, nie wspominając o koleżeństwie, nie są już możliwe w domu narodu izraelskiego. Z lewicą pogrążoną w swoim anty-Netanyahu miazmacie nienawiści, polityka w Izraelu stała się grą o sumie zerowej.

Nadszedł czas, aby Lapid i jego koledzy rozpoczęli proces samokontroli. Powinni zadać sobie pytanie, jak doszli do punktu, w którym automatycznie obejmują partie arabskie, które dążą do zniszczenia Izraela, demonizując jednocześnie swoich przeciwników politycznych na prawicy – czy to w Likudzie, czy w partiach haredi lub frakcjach religijnych syjonistów.

Jeśli partie syjonistyczne w bloku lewicowym nie podejmą tego procesu, wydarzą się dwie rzeczy. Urzeczone przez swoich antysyjonistycznych arabskich „partnerów”, same zostaną zassane w wir antysyjonizmu. A społeczeństwo odpłaci im za ich zdradę etosu syjonistycznego, utrzymując ich w politycznej opozycji przez dekady.

Caroline Glick jest wielokrotnie nagradzaną felietonistką i autorką książki The Israeli Solution: A One-State Plan for Peace in the Middle East.

Ayman Odeh and coalitions of hate

Przetlumaczyl Sir Google Translate

Kategorie: Uncategorized

Leave a Reply

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.