Uncategorized

Szojgu godzi terrorystę ze złodziejem


Konstanty Gebert

„Rozmawialiśmy o syryjskim kryzysie, syryjskich uchodźcach i walce z organizacjami ekstremistycznymi w Syrii”, oznajmił rosyjski minister obrony Siergiej Szojgu tydzień temu w Moskwie, po spotkaniu szefów MON Syrii i Turcji, któremu przewodniczył. Kto ma powody do zaniepokojenia po tym spotkaniu?

To, że mimo wojny w Ukrainie minister państwa NATO w ogóle chciał się spotkać ze swym rosyjskim odpowiednikiem, zdumiewa. Gotowość syryjskiego ministra mniej dziwi, skoro on i Szojgu grają w tej samej lidze – i to razem, bo Moskwa zbrojnie wspiera Damaszek, a liczba ofiar syryjskiej wojny domowej już dawno przekroczyła 600 tysięcy.

Zdumiewa również to, że do spotkania szefów resortów obrony obu graniczących ze sobą państw mogło dojść: 11 lat temu, gdy wybuchła wojna domowa, Ankara zerwała z Damaszkiem stosunki dyplomatyczne i postawiła sobie za cel obalenie syryjskiego reżimu. Odtąd aktywnie wspiera zbrojną opozycję antyreżimową i okupuje, po dwóch inwazjach, prawie 9 tysięcy kilometrów kwadratowych terytorium na północy Syrii.

Trudno sobie też wyobrazić ich współpracę w zwalczaniu „organizacji ekstremistycznych”, skoro prezydent Turcji Recep Tayyip Erdoğan publicznie nazywał swego syryjskiego odpowiednika, Baszira al-Assada, „terrorystą”, ten zaś rewanżował mu się, określając go mianem „złodzieja syryjskiej ziemi”.

Odwilż między dyktatorami

A jednak moskiewski szczyt to jedynie kontynuacja wcześniejszego spotkania szefów wywiadów, także pod rosyjskimi auspicjami, i rozmów, które odbyli szefowie obu MSZ-ów przy okazji belgradzkiego szczytu państw niezaangażowanych w 2021 roku. Od kilku miesięcy Erdoğan chwali wyniki tych spotkań i stwierdza, że spotkanie z Assadem także wchodziłoby w grę.

Po tym, jak spotkał się z w listopadzie z egipskim prezydentem Abdelem Fattahem al-Sisim, choć wcześniej się zarzekał, że „nie uściśnie nigdy ręki zamachowca”, turecki prezydent oznajmił, że „sprawy mogłyby ruszyć naprzód także i w Syrii”, bo „w polityce nie ma miejsca na resentymenty”.

Nie jest jasne, czy Sisi docenił to porównanie z nieporównanie jednak od niego bardziej krwawym dyktatorem, ale za to Assad najwyraźniej w kwestii resentymentów ma inne zdanie: nadal odmawia spotkania z Erdoğanem, „dopóki Turcja okupuje choć piędź syryjskiej ziemi”. W ogóle cała turecko-syryjska odwilż jest dość jednostronna i zbiera oklaski głównie w Moskwie i Ankarze. Damaszek zachowuje wyniosłe milczenie, choć to na pozór Assadowi powinno najbardziej zależeć na przełamaniu międzynarodowego bojkotu, jaki go za rzeź współobywateli dotknął.

Interes Moskwy jest jasny: ewentualny przełom pokazałby Erdoğanowi, który niedawno jeszcze roił o mediacji między Moskwą o Kijowem, kto tu może komu co mediować. Zarazem sukces odwilży jeszcze bardziej związałby z Moskwą i natowską Turcję, i Assada, który coraz bardziej pokazuje, że jest niezadowolonym wasalem.

To wprawdzie dzięki rosyjskiemu lotnictwu (i irańskim wojskom) udało mu się odwojować 70 procent kraju, ale odkąd zaczęła się wojna w Ukrainie, Moskwa wycofała z Syrii część swych sił i wyraźnie uznała ten konflikt za drugorzędny – Assad zaś chciałby, żeby Rosjanie odbili mu resztę kraju.

Syryjscy uchodźcy w potrzasku

Także i „złodziejowi” Erdoğanowi bardzo zależy na spotkaniu z „terrorystą Assadem”: za pół roku są wybory, a taki szczyt oznaczałby, że niemal 4 miliony uchodźców syryjskich, którzy znaleźli schronienie w Turcji, będą mogły wrócić do domu, czy tego chcą, czy nie.

Wprawdzie wydawać by się mogło, że szczyt z szefem reżimu, którego przysięgło się obalić, można by użyć przeciwko prezydentowi. Jednak w kraju, gdzie mnożą się akty przemocy przeciwko Syryjczykom, także i opozycja chce ich deportować, a tym, co było 11 lat temu, mało kto się już przejmuje.

Sami uchodźcy nie chcą wracać do zrujnowanego i rządzonego przez oprawców kraju (w ramach „dobrowolnych” powrotów przeniosło się ich do okupowanej przez Turcję części Syrii w dwa lata jedynie 20 tysięcy). I Assad też nie jest skory ich przyjmować: wyjechali potencjalni przeciwnicy, których nie trzeba się już obawiać, a utrzymać ich i tak nie ma jak.

Kurdowie znów przegrani

Głównymi jednak przegranymi zbliżenia byliby syryjscy Kurdowie z YPG. Traktowani, ze względu na krwawą wojnę, jaką Turcja toczy ze swoimi Kurdami, jako wróg śmiertelny przez Ankarę, wywalczyli sobie, balansując między reżimem a opozycją, pewną autonomię. Trzecia turecka inwazja, którą Erdoğan zapowiedział w listopadzie, po zamachu terrorystycznym w Stambule, który Turcja bez dowodów przypisała YPG, zniszczyła by tej autonomii resztki, a YPG raczej oddałyby się pod władzę reżimu.

Takiego sojuszu, który utrudniłby walki, Erdoğan usiłuje uniknąć, tłumacząc Damaszkowi, że Kurdów dostanie i tak, bo nie będą mieli gdzie się zwrócić. Stany Zjednoczone, ich sojusznik z czasów wojny z ISIS, zdradziły ich już podczas drugiej tureckiej inwazji, gdy prezydent Donald Trump nakazał wycofanie amerykańskich oddziałów wspólnie dotąd z Kurdami walczących z islamistami.

Rosjanie, kolejny życzliwy rozmówca, właśnie ich zdradzają, forsując turecko-syryjskie zbliżenie. Nadal są jedyną siłą walczącą z odradzającą się ISIS, która odetchnie, jeśli do zbliżenia dojdzie – nawet jeśli Turcy, w jego ramach, wstrzymają pomoc dla walczącego z reżimem jej odłamu z HTS.

Przegranymi będą więc też Amerykanie, którzy utracą jedynego sojusznika w walce z islamistami. Zresztą już teraz Ankara rozmawia o ewentualnym wstrzymaniu trzeciej inwazji, którą zapowiedziała, lecz do której się nie pali, z Moskwą, a nie z Waszyngtonem, choć obie stolice zgłosiły obiekcje.

Przegrane będą też resztki walczącej jeszcze syryjskiej opozycji – i demokratyczna opozycja w Turcji, jeśli Erdoğan, dzięki perspektywie deportacji Syryjczyków, wygra wybory.

Złodziej z terrorystą przy wspólnym stole

Trudno więc się dziwić, że Turcja prze do porozumienia, a Rosja jej błogosławi. Ale Assad, który swą opozycję niemal już pokonał i którego znów zaczęto przyjmować na niektórych arabskich salonach, uważa, że wszystko, co może Turcja mu obiecać, dostanie i tak, gdy rosyjskie bombowce wywalcza mu całkowite zwycięstwo.

A jak nie, to wymusi te ustępstwa, wypędzając do Turcji jeszcze z kilka milionów ludzi. Wystarczy poczekać. A wówczas, jak złodziej odda, co ukradł, i przeprosi go za „terrorystę”, będzie nawet mógł usiąść z nim do stołu.

Szojgu godzi terrorystę ze złodziejem


Konstanty Gebert

urodzony w 1953 roku, stały współpracownik „Kultury Liberalnej”, przez niemal 33 lata dziennikarz „Gazety Wyborczej” oraz współpracownik licznych innych mediów w kraju i za granicą. W stanie wojennym dziennikarz prasy podziemnej, pod pseudonimem Dawid Warszawski. Autor 12 książek, m.in. o obradach Okrągłego Stołu i o wojnie w Bośni, o europejskim XX wieku i o polskich Żydach. Jego najnowsza książka, o ludobójstwach – „Ostateczne rozwiązania” ukazała się w 2022 roku w wydawnictwie Agora. Za tę publikację autor został laureatem nagrody im. Beaty Pawlak przyznawanej za najlepszą pozycję na temat innych kultur, religii i cywilizacji, oraz nagrody KLIO za wybitny wkład w badania historyczne.

Kategorie: Uncategorized

Leave a Reply

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.