Uncategorized

    Tajne wersety z Jerozolimy

 

Jakub Kopec

    Jako typowy oikofob i kosmopolita, zamartwiałem się, że wizyta prezydenta Joe Bidena w Warszawie tuż przed wyborami do sejmu Rzeczypospolitej nadmiernie pokrzepi  rząd premiera Morawieckiego, ale obawiałem się niepotrzebnie. Biden wylądował nie w Warszawie, lecz pod Rzeszowem , skąd pociągiem udał się na nie zapowiedziane wcześniej rozmowy do Kijowa, gdzie spacerował ulicami z prezydentem Zełeńskim w takt wycia syren alarmu lotniczego. Domyślam się, że nie było żadnego ataku rakietowego ani bombowego ze strony Rosji, a syreny alarmowe stanowiły jedynie element dekoracyjny, bowiem instrukcja bezpieczeństwa przewiduje, że na dźwięk syren wszyscy rozsądni ludzie udają się biegiem do schronu. Po spacerze obaj prezydenci z zaostrzonym apetytem spożyli dania obiadowe. Na deser prezydent Joe Biden udał się do Warszawy, gdzie „w pięknych okolicznościach” Arkad Zamku Królewskiego wygłosił historyczne przemówienie do rozentuzjazmowanych tłumów. W Kijowie na tłumne zgromadzenia nie było warunków.

      Do jakich konkluzji w czasie rozmowy w cztery oczy doszli Biden i Zełeński, próżno dociekać. Łatwiej domyślać się jaki był temat pogwarki Bidena z Andrzejem Dudą, bo prezydent USA spotkał się jeszcze na osobności z Tuskiem , z Trzaskowskim i Tomaszem Grodzkim, liderem, wiceliderem i senatorem najliczniejszej partii opozycyjnej, a prezesowi wszystkich Polaków ręki nie podał.

   Wiceminister spraw zagranicznych Paweł Jabłoński  na antenie TVP Info próbował zbagatelizować wydarzenie. „Była kolejka do wspólnego zdjęcia, tak się składa, że byłem w tej grupie z Tuskiem, Trzaskowskim i Grodzkim. Wyglądało to w ten sposób, że stał prezydent Warszawy, Rafał Trzaskowski, Donald Tusk… Mnie ustawiono dokładnie za Donaldem Tuskiem, a przed marszałkiem Grodzkim – nawet przepuściłem marszałka Grodzkiego, żeby jakieś protokolarne reguły zachować.”

   Przy sporządzaniu oficjalnego zdjęcia prezydenta USA z politykami milkną wszelkie rozmowy. W komunikacie PAP jest mowa, że Biden rozmawiał z każdym z polityków opozycyjnych  „na osobności”. A ponadto względy protokolarne wymagają, żeby trzecią osobę w państwie, jaką wedle konstytucji jest marszałek Senatu , stawiać nie tylko przed wiceministrem Jabłońskim, ale także przed  liderem partii opozycyjnej Donaldem Tuskiem, który nie jest nawet posłem.

    Jakby na sprawy protokolarne nie patrzeć, prezydent USA doborem polityków do krótkiej rozmowy  na osobności dał mi, szaraczkowi, do zrozumienia, że żyję w kraju pod nieprzyjacielską okupacją, a  marszałek Senatu Tomasz Grodzki i prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski reprezentują Rząd Polski na Uchodźstwie.

    W filmie dokumentalnym zatytułowanym „Fahrenheit 9/11” pokazano Busha- Juniora w momencie powiadamiania go o ataku samolotów pasażerskich na WTC w Nowym Jorku. I albo prezydent USA ma twarz pokerzysty, na której nie widać najmniejszego wzruszenia w chwili grozy, albo – co wydaje się bardziej prawdopodobne – junior Bush nie zrozumiał, co do niego mówią. Czytał właśnie uczniom szkoły elementarnej jakieś bajeczki w ramach akcji prezydenckiej dobroci dla dzieci i przez wiele minut nie przerywał swojego zajęcia, kontynuował czytanie jak gdyby nigdy nic. Może jednak zrozumiał treść komunikatu, ale przez wiele długich minut mężnie nie przerywał czytania, bo przecież doskonale wiedział, że i tak w ważnych sprawach nie on podejmuje decyzje, i że są ludzie, którzy z całą odpowiedzialnością podejmą właściwe kroki bez niego.

            Poznawanie rzeczy nowych odbywa się przez porównywanie ich ze starymi i dobrze znanymi. Po zakończeniu wojny o Kanał Sueski w 1956 roku, premier Wielkiej Brytanii sir Anthony Robert Eden przyznał publicznie:   „Spodziewaliśmy się, że Izrael może zaatakować”. Tymczasem w 1996 roku, czterdzieści lat po akcji nad Kanałem , rząd Izraela odtajnił „Protokoł z Sèvres”. Egzemplarz angielski od razu został zniszczony, francuski nie zachował się, zwyczajnie zaginął w czeluściach archiwów. Tylko w Izraelu nie odczuwano wstydu z powodu udanej inwazji na Synaj, dlatego dokumentu sevrskiego nie zniszczono. I wyszło na jaw, że sir Eden w rzeczywistości mógł być pewien, że „Izrael może zaatakować”, ponieważ 24 października 1956 roku, tuż przed akcją militarną  przeciw Egiptowi, w willi na przedmieściach Paryża spotkali się potajemnie Patrick Dean z brytyjskiego Foreign Office, minister spraw zagranicznych Francji Christian Pineau i premier Izraela Dawid Ben Gurion. Ustalono potajemnie, że Izrael poprowadzi lokalną operację wojskową w strefie Synaju, a następnie zastosuje się bez oporów do brytyjsko- francuskiego ultimatum o zaprzestaniu walk. Alianci zobowiązali się – i dotrzymali obietnicy! – zniszczyć egipskie siły powietrzne, a zwłaszcza unieruchomić na lotniskach sowieckie bombowce IŁ 28, które stanowiły śmiertelne zagrożenie dla miast izraelskich. W świetle wiedzy, że Wielka Brytania nakłoniła Izrael do ataku, odważne wyznanie sir Edena -„Spodziewaliśmy się , że Izrael może zaatakować” – nabiera specyficznego kolorytu.  

 Czy podobnie, jak w Sèvres chodziło o panowanie nad ważnym szlakiem żeglugowym, tak podczas spotkania w Jerozolimie trzech prezydentów, Busha Juniora, Michaile Saakaszwilego i Lecha Kaczyńskiego, na trzy dni przed gruzińskim atakiem rakietowym na uśpione miasto Cchinwali, który przypadł na dzień uroczystego otwarcia olimpiady letniej w Pekinie, chodziło o szlaki przesyłowe dla zakaukaskiej ropy naftowej i gazu?

     Na początku 2010 roku gazeta „Washington Post” ujawniła, że według dokumentów Pentagonu prezydent Bush-Junior i jego wojskowi doradcy w sierpniu 2008 roku całkiem poważnie rozważali zbombardowanie tuneli i wiaduktów na drogach wiodących do Gruzji w celu spowolnienia ruchu rosyjskich „sił pokojowych”. Jak to miło uświadomić sobie dzisiaj, że niebezpieczeństwo wybuchu III wojny światowej mamy już daleko za sobą!

    „Jaki wyjazd, taki zamach” – tak Bronisław Komorowski, naówczas tylko marszałek sejmu, zadrwił sobie z nieszczęsnej przygody Pana Prezydenta na styku Gruzji właściwej i Osetii Południowej, kiedy to – już po zakończeniu wojny – osetyński, lub też rosyjski patrol, oddał w powietrze starzały ostrzegawcze w związku z niespodziewanym pojawieniem się mroczną wieczorną porą nieoznakowanej kolumny samochodów prezydenta Micheila Saakaszwili i Lecha Kaczyńskiego przy szlabanie granicznym. „Usłyszałem serię z kałasznikowa oddaną z bliska, najpewniej w powietrze!” – w krótkich żołnierskich słowach

zrelacjonował zdarzenie bohaterski prezydent Lech Kaczyński. W sytuacji, w której natowscy komandosi pociliby się zapewne pod hełmami i w kuloodpornych kamizelach, dwaj zaprzyjaźnieni prezydenci chwacko paradowali z gołymi głowami i w lekkich garniturkach, całkowicie lekceważąc groźbę ukamienowania ich przez lud miejscowy, niezadowolony z ostrzelania ich domów gruzińskimi rakietami, przenoszącymi bombki kulkowe, niewykluczone, że polskiej produkcji.    

     Przez analogię do „tajnego protokołu z Sèvres”, ustalenia robocze trzech prezydentów, podjęte w Izraelu, kiedyś, gdy nadejdzie czas ich ujawnienia, przyjmą nazwę „tajnego protokołu z Jerozolimy”. O czym gadali trzej prezydenci, z których jeden z fałszywych powodów napadł na Irak, drugi się kulom nie kłania, a trzeci bez wyraźnej przyczyny daje rozkaz otworzenia nawałnicy rakietowej na uśpione miasto Cchinvali…   Bardzo chciałbym z takim „tajnym protokółem  z Jerozolimy” zapoznać się. Przede wszystkim bardzo bym chciał, żeby wszystkie paragrafy trójprzymierza z Izraela poznał premier rządu w moim kraju i minister spraw zagranicznych Rzeczypospolitej. A może nie, może będzie lepiej, jeśli prawda zatriumfuje dopiero, gdy  będzie już po jesiennych wyborach do Sejmu RP.

       Torakochirurg, który udaną resekcją połowy płuca wraz z dwoma guzami nowotworowymi uratował mi życie, przepowiedział  szczodrobliwie, że po cowidzie19 szczęśliwie przewalczonym w nowodworskim szpitalu jednoimiennym, mam jeszcze przed sobą dwa, najwyżej trzy lata do śmierci. Niech żyje i święci triumfy medycyna! Dzięki ponuremu proroctwu chirurga, każdy dzień (carpe diem!) ma dla mnie teraz wagę złota. Ponadto żywa świadomość rychłej śmierci wyostrzyła mi zmysły i wprawiła w ruch obie półkule mózgowe. Napomykam o takich osobistych szczegółach, ponieważ dowiaduję się z ust najznakomitszych komentatorów, że wizyta Bidena w Kijowie i w Warszawie zapoczątkowuje kampanię o reelekcję prezydenta USA, a przecież za dwa lata Joe Biden będzie dokładnie o rok starszy ode mnie dzisiejszego.

     W wieku 82 lat osobnik wysportowany i ponaprawiany przez doktorów, za jakiego uchodzę, bezwzględnie musi w ciągu dnia uciąć sobie drzemkę. Na  bok odsunięte  są rozkosze czytania „Kubusia Puchatka” dla wnuków. Na czas drzemki wyłącza się w domu wszystkie telefony i za nic w świecie nie wolno mnie budzić.

     Mam nadzieję, że zdążę dożyć dnia, kiedy odtajniony będzie „protokół z Kijowa” i zmaterializowana zostanie solenna, lecz sekretna, obietnica prezydenta Bidena, że Zełeński wojnę z Rosją zakończy bezprzykładnym zwycięstwem.

                                                                        Jakub Kopeć

Kategorie: Uncategorized

Leave a Reply

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.