Site icon REUNION 69

Jak poskromić naszych kuzynów z Gazy

Vic Rosenthal
Przyslala

Katharina Dr.Gasinska-Lepsien


W ostatnich dniach wystrzelono z Gazy ponad 650 rakiet, głównie wycelowanych w pobliskie miejscowości, ale także w miasta Aszkelon, Aszdod i Beit Szemesz. Syreny alarmowe słychać było nawet w Rehowot po raz pierwszy od 2014 roku. Większość rakiet albo spadła na niezamieszkane obszary, albo przechwycił je izraelski system Żelaznej Kopuły. Było jednak kilka bezpośrednich trafień w domy i fabryki: Mosze Agadi z Aszkelonu zginął, kiedy rakieta uderzyła w podwórko jego domu w sobotę wieczorem, a trzy inne osoby straciły życie w niedzielę po południu. Setki tysięcy Izraelczyków spędzało noce w schronach. W większości kraju odwołano dzisiaj naukę w szkołach.
Na początku odpowiedź Izraela ograniczała się, jak zwykle, do bombardowania licznych pustych instalacji używanych przez Hamas i Islamski Dżihad oraz zabijając kilku funkcjonariuszy Hamasu. Zginęła także palestyńska kobieta i jej niemowlę, ale IDF powiedziała, że powodem była wystrzelona przez Hamas rakieta (to często się zdarza, że ich rakiety spadają na Gazę, nie dolatując do Izraela).

W historii wojen zachowanie Izraela wobec Gazy jest unikatowe. Słabsza strona strzela w drzwi frontowe silniejszej, robiąc, co może, żeby zabić mężczyzn, kobiety i dzieci. Silniejsza strona broni się albo biernie schronami i systemami antyrakietowymi, albo czynnie – ale podejmując wielkie środki ostrożności, żeby nie zabić wroga. W końcu silniejsza strona płaci słabszej i wprowadza się ”zawieszenie broni”.

Tym razem może być inaczej. Premier Netanjahu przywrócił politykę punktowego zabijania przywódców wroga. Siły lądowe rozlokowano przy granicy.

Nie będę wchodził w szczegóły wypadków, które doprowadziły do tego wybuchu. Był jakiś rodzaj umowy, zgodnie z którą Izrael zgodził się na przekazanie kilku milionów dolarów z Kataru do Hamasu i zdarzyło się coś, co opóźniło to. Izraelski żołnierz został postrzelony przy granicy, Izrael odpowiedział i zabił dwóch żołnierzy Hamasu. I tak dalej.

To zdarzało się wiele razy od ostatniej otwartej „wojny” w 2014 roku. Zazwyczaj kończy się to przekupieniem Hamasu przez Izrael jakiegoś rodzaju ustępstwami. Jedni ludzie widzą w tym zwyczajne wymuszanie, ale izraelscy przedstawiciele mówią, że ustępstwa czyni się z powodów „humanitarnych”.

Nie ma bardziej zażartych wrogów Izraela i narodu żydowskiego niż Hamas i Islamski Dżihad. Wyznają oni ideologię, według której ziemia raz podbita przez islam pozostaje islamska, a Żydzi mogą tam mieszkać tylko jako dhimmi (poddani muzułmańskiemu władcy). Ta cokolwiek abstrakcyjna ideologia wiąże się z bardzo konkretną i pełną przemocy nienawiścią do Żydów i Izraela, co przekłada się na najstraszniejsze zamachy terrorystyczne i zamachy samobójcze w historii naszego konfliktu. Dzieci w Gazie – być może jeszcze bardziej wszechstronnie niż w Autonomii Palestyńskiej – są indoktrynowane od przedszkola ideą, że największym osiągnięciem dla młodego człowieka jest zostanie męczennikiem, przez podjęcie działań zmierzających do zniszczenia znienawidzonych Żydów i ich państwa.

Izrael ma możliwość całkowitego zniszczenia Hamasu. Nie zrobił tego jednak w niezliczonych konfrontacjach i kilku operacjach nazywanych przez większość ludzi „wojnami”. Dlaczego?

Tym razem niektóre przyczyny są doraźne. Nikt nie chce zepsuć nadchodzących ceremonii w Dzień Pamięci i w Dzień Niepodległości. Nikt nie chce wystraszyć uczestników Eurowizji, ani odstraszyć ludzi przybywający zza granicy, którzy zapłacili małe fortuny za bilety.

Są jednak inne przyczyny, które nadal tu będą w kolejnych tygodniach. Jest problem: „złamałeś ich siłę, więc musisz rządzić”. Gdyby Izrael zmiażdżył Hamas, nadal byłoby około 1,9 miliona ludzi, których podstawowe potrzeby wody, żywności, paliwa, elektryczności, kanalizacji, opieki zdrowotnej i wszystkiego innego trzeba zaspokoić. Hamas wykonuje w tych dziedzinach okropną robotę, zabierając pieniądze i dostawy od ONZ i innych źródeł przeznaczone na cele cywilne i przeznacza je na cele militarne. Jeśli życie w Gazie może być straszliwe, to jest to wina Hamasu, nie zaś nasza. Ale jeśli Izrael obali Hamas, to Izrael musi zabezpieczyć potrzeby jej populacji – a to byłoby niesłychanie kosztowne, zarówno w pieniądzach, jak sile ludzkiej. Nie wspominając faktu, że musiałby to robić równocześnie walcząc z nieustanną rebelią.

Drugim wielkim problemem jest problem prawny i polityczny, który tworzy w społeczności międzynarodowej każda niemal akcja militarna Izraela. Wobec IDF stosuje się standardy, jakich nie stosuje się wobec żadnej innej armii świata, i nasi żołnierze i politycy są oskarżani o zbrodnie wojenne – często na podstawie „dowodów” dostarczonych przez wrogie NGO, finansowane pieniędzmi z antyizraelskich źródeł włącznie z europejskimi rządami, New Israel Fund, Rockefeller Brothers Fund, różnymi organizacjami kościelnymi, funduszami organizacji Sorosa i tak dalej. Hamas świetnie o tym wie i umieścił swoje arsenały, centra dowódcze i fabryki rakiet na gęsto zaludnionych obszarach, czyniąc z Gazańczyków ludzką tarczę.

To są trudne problemy, ale istnieją dlatego, że pozwoliliśmy im narastać. Nie trzeba mówić, że gdybyśmy nie wycofali się z Gazy w 2005 roku, nie byłoby rządu Hamasu. Gdybyśmy nie zawarli Porozumień z Oslo, nadal okupowalibyśmy Gazę i ludność miałaby elektryczność 24 godziny na dobę, czystą wodę, żadnych zalewów ludzkimi ekskrementami i żadnej edukacji na morderców prowadzonej od kołyski do grobu. Zegar idzie jednak tylko w jedną stronę.

Jest jeszcze jeden problem, który nie ma nic wspólnego z Hamasem, chociaż Hamas go wykorzystuje. Izrael kocha swoją armię, bo jego armia składa się z dzieci wszystkich naszych rodzin. Każda ofiara powoduje narodową traumę, a jeśli żołnierz zostaje schwytany, kraj robi wszystko, by wydostać go z powrotem. Nic nie przeraża rządu bardziej niż perspektywa schwytanego żołnierza, jak Gilada Szalita, za którego Izrael przehandlował ponad 1000 skazanych terrorystów palestyńskich, w tym masowych morderców, po pięciu latach jego niewoli. Także ciało żołnierza zabitego w akcji jest potężną kartą przetargową. Operacji lądowej właściwie nie można przeprowadzić bez jakichś strat, a kraj jest coraz mniej gotowy na tolerowanie ich – szczególnie, jeśli wydaje się, że można ich było uniknąć.

Calosc TUTAJ

Exit mobile version