Byl i robil zdejcia  Misiu

Sam z Teresa ( moja zona ) zjezdzilismy na rowerach Gotlandie wzdol i wszerz w ciagu wakacji letnich w latach 80.to byly czasy spania w namiotach przy plazy, poranne mycie w morzu, kuchenka spirytusowa . Wczasy na rowerach to chcielismy jeszcze kiedys powtorzyc. Widzac grupy we wloszech ktore przenosily sie z miasta do miasta na rowerach to wtedy zrodzila sie mysl a moze my tez damy rade. Pierwszy raz bylo chyba dwa dni Horwacji rok pozniej prawie 5 dni w Toscani a ostatni raz to prawie tydzien to Alzacja.  Grupowe wycieczki na rowerach polegaly na tym ze ten kto chcial to jechal na rowerze z miasta do miasta, ten kto nie chcial to jechal autobusem. Rowery sie psuly, opony pekaly, siodla byly za twarde , ludzie nie nadazali, czesc sie gupila ale mimo to do dzis wszyscy milo wspominaja rowerowe wycieczki.Winnice, wina , sery, kielbasy kapiele czekanie na ostatnich , wspolne lunche, pikniki, zamki, zabytki , muzea – to bylo zycie. Potem zostaly tylko wedrowki .O tym nastepnym razem

W rowerowych wycieczkach wzielo udzial okolo 150 osob