„Na początku wojny […] Musk podarował tysiące przenośnych terminali [Starlinku] wraz z akumulatorami Tesla niezbędnymi dla nich w rejonach, które pozbawiono elektryczności. Był wtedy prawdziwym zbawcą ukraińskich bojowników o wolność. Jednakże bez uprzedzenia ukraińskich władz odciął serwis nad Półwyspem Krymskim – który Rosja zajęła i ‘zaanektowała’ w 2014 roku – w obawie, że prezydent Putin uzna ukraiński atak na Krym za atak na swą ojczyznę i odpowie bronią nuklearną.

Gry Ukraińscy przypuścili atak dronowy z łodzi podwodnej i stwierdzili, że Starlink nie działa, błagali Muska, żeby go włączył, ale odmówił. Przeciwstawiał się również używaniu Starlinku na innych terenach pod rosyjską okupacją, które dzielne wojsko ukraińskie usiłowało odebrać” [stając się z kolei zbawcą rosyjskich najeźdźców i w efekcie przedłużając wojnę – HG].

Akapit w cudzysłowie wyjąłem z komentarza Eugene’a Robinsona na dzisiejszym forum (op-ed) Washington Post pod tytułem „Elon Musk nie powinien decydować o tym jak Ukraina ma walczyć”. Zgadzam się, że nie powinien, bo nikt go nie wybrał do podejmowania decyzji, za które nie poniesie odpowiedzialności prawnej. Podobnie jak były prezydent Obama nie ma prawa do faktycznej trzeciej kadencji bez przysięgi i odpowiedzialności za popełniane błędy polityczne. Elon Musk jest geniuszem, dla którego jestem pełen podziwu, ale nawet geniusz nie wie wszystkiego a polityka wobec Rosji wydaje się jednym z punktów jego niewiedzy.