Przyslal Adam Mer
Niektórzy twierdzili, że nigdy nie widzieli, jak Landowska wchodzi na scenę. Ich zdaniem od razu materializowała się obok instrumentu. Jedna z najwybitniejszych klawesynistek świata urodziła się w Warszawie.
“Szukajcie dziwnie wyglądającego fortepianu” – porucznik Doda Conrad prosi swoich kolegów z Sekcji Zabytków, Dzieł Sztuki i Archiwów Armii Amerykańskiej. Jest 1944 rok. Rachunek prawdopodobieństwa nie wskazuje, że w spustoszonej wojną Europie drogocenną zgubę uda się znaleźć. Jednak w tamtych czasach cuda zdarzają się nad wyraz często: kapitan Jonathan Morey pod stertą butelek po piwie w pokoju rekreacyjnym kwatery wojskowej w Altötting w Bawarii trafia na instrument klawiszowy, jakiego nigdy wcześniej nie widział.
Ten “dziwnie wyglądający fortepian” to klawesyn Wandy Landowskiej. Doda Conrad (naprawdę nazywał się Konrad Wallenrod Freund), który czuwał nad jego poszukiwaniami, jest synem przyjaciółki Wandy – Marii Freund.
Klawesyn powstał ponad 30 lat wcześniej w warsztacie francuskiej marki Pleyey według pomysłu Wandy. Jest nowoczesny – z siedmioma pedałami i szerokimi, fortepianowymi klawiszami, a nie wąskimi, jak w tradycyjnych klawesynach. Jego brzmienie dostosowane zostało do wielkości XX-wiecznych sal koncertowych i do gry z instrumentami współczesnymi, głośniejszymi od XVIII-wiecznych.
Właśnie taki klawesyn był potrzebny tej wybitnej, znanej w całej Europie pianistce. Zakochana w muzyce dawnej twierdziła bowiem, że utwory Bacha i jego współczesnych nie powinny być interpretowane na fortepianie ani też na kopiach dawnych instrumentów. Wprowadziła więc na salony klawesyn – a właściwie jego hybrydę z fortepianem – po 150 latach zapomnienia.
Klawisze tradycyjnego klawesynu (fot. Shutterstock)
Instrument wydobyty spod sterty butelek to dopiero początek znalezisk. We wrześniu 1940 roku naziści zrabowali – jako opuszczone mienie żydowskie – cały majątek Landowskiej. Dobytek zapakowali do 60 skrzyń i wywieźli do Berlina. W tej oznakowanej numerem 56 znalazło się pianino, na którym Chopin grał w 1838 roku podczas swojego pobytu z George Sand na Majorce.
Landowska ze swoją partnerką i byłą uczennicą Denise Restout czekają w Stanach na informacje o zrabowanych zbiorach. Jest kwiecień 1946 roku. Wanda szacuje wartość każdego z instrumentów: 5000 dolarów za klawesyn Ruckers (dziś ponad 65 000 dolarów); 5000-6000 dolarów za gotycki klawesyn; 2500 dolarów za klawesyn włoski; 3500 dolarów za szpinet Ruckersa itd. Na samym dole listy jest pianino Chopina. Adnotacja: “zabytek, cena niemożliwa do ustalenia”.
Instrumenty i osobiste przedmioty Landowskiej odnajdują się na przykład w kopalni soli w Austrii, w klasztorze w Raitenhaslach w Górnej Bawarii czy prywatnym domu pod Monachium. Już w lipcu 1946 roku przewieziono je – tak jak dziewięć innych instrumentów klawiszowych w różnym stanie zniszczenia – do Paryża, a potem do podparyskiego domu Landowskiej w Saint-Leu-la-Foret, z którego zrabowano je kilka lat wcześniej. Ale Landowska nigdy więcej ich nie zobaczy. Choć w Stanach szybko zaczyna dobrze zarabiać, nie może pozwolić sobie na opłacenie ogromnych kosztów transportu i cła. Zależy jej przede wszystkim na jednym instrumencie. “Dziwnie wyglądający fortepian” po opłaceniu gigantycznego cła wyrusza najpierw z Monachium do Paryża, a potem z Paryża do Nowego Jorku.
Wanda nie zobaczy już nie tylko zawartości 60 skrzyń, ale i domu w Saint-Leu-la-Foret. Do Francji wróci dopiero po śmierci, a jej prochy zostaną pochowane w grobie brata Paula w Couperin’s Taverny, tuż obok Saint-Leu-la-Foret. Majątek podzieli pomiędzy dwie współpracownice i przyjaciółki: Denise Restout i Elsę Shunicke. Elsie przypadnie pianino Chopina. Nikt jednak nie wie, czy w ogóle do niej trafił i gdzie się dziś znajduje.
Zaczęła od Bacha
Więcej: TUTAJ
Kategorie: Uncategorized