Uncategorized

Artur Szyk, łódzki rysownik, którego nienawidził Adolf Hitler

Antyhitlerowskie karykatury Artura Szyka były tak popularne, że amerykańscy żołnierze prosili o nie dowódców równie często, co o zdjęcia hollywoodzkich aktorek. A naziści wyznaczyli za głowę rysownika specjalną nagrodę

Artur Szyk urodził się 16 lipca 1894 r., dwa lata po tym, jak jego rodzice przeprowadzili się do Łodzi z Moskwy. Ojciec Salomon, dyrektor w prężnej firmie tekstylnej, i matka Eugenia (Hena) uznali, że antysemickie nastroje w stolicy caratu zagrażają ich bezpieczeństwu.

W Łodzi Salomon przyjął posadę dyrektora w fabryce włókienniczej. Później razem z braćmi prowadził własne przedsiębiorstwo.

Cudowne dziecko

Kiedy Artur miał cztery lata, tworzył szkice z wyobraźni i rysował portrety gości przychodzących do rodzinnego domu przy Cegielnianej. Domu, w którym stały wielkie dębowe szafy wypełnione książkami, perskie dywany oraz wielki gobelin ukazujący scenę rozstąpienia się Morza Czerwonego przed wychodzącymi z niewoli egipskiej Żydami.

Uwagę chłopca przyciągali oryginalnie ubrani kaukascy kupcy, którzy przyjeżdżali kupować barwne perkaliki produkowane w fabryce ojca. Miał zaledwie kilka lat, kiedy zaczął się uczyć rysunku i malarstwa w łódzkiej szkole Jakuba Kacenbogena. Joseph Ansell, autor biografii Szyka, przytacza historię, według której ten już jako sześciolatek narysował cykl obrazków ilustrujących trwające wówczas w Chinach powstanie bokserów.

Kliknij na zdjecie a otworzy sie w pelnym rozmiarze

Solomon Szyk uważał, że w życiu potrzebny jest konkretny zawód. Syna wysłał więc do szkoły handlowej w Zgierzu, skąd został przeniesiony do Szkoły Handlowej Zgromadzenia Kupców w Łodzi. Za dwóje z matematyki rewanżował się rysowaniem w zeszycie karykatur znienawidzonych nauczycieli.

Kiedy Artur miał 15 lat, zaczął studia w Akademii Julian w Paryżu. – Poszedł do Luwru. Zobaczył dzieła XV- i XVI-wiecznych mnichów, którzy tworzyli serie pięknie kolorowanych książek. W przyszłości będzie stosował w swoich pracach to, czego nauczył się od średniowiecznych artystów. Stał się największym miniaturzystą XX wieku, poświęcił się sztuce, która jak niemal żadna inna wymagała ogromnej precyzji i pracowitości. Odnalazł się w iluminacji – mówi w poświęconym Szykowi filmie „Iluminator”, w reżyserii Piotra Zarębskiego, Alex Lauterbach, amerykański kolekcjoner.

Po czterech latach spędzonych we Francji w 1913 r. Szyk rozpoczął studia w Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie.

Wyjazdy na studia nie oznaczały zerwania kontaktów z Łodzią. Przeciwnie! Zadebiutował w tygodniku humorystyczno-satyrycznym „Śmiech”. Do grona jego przyjaciół należał rówieśnik Julian Tuwim. Gdy w 1916 r. Tuwim będzie pisał piosenki dla działającego w hotelu Savoy kabaretu Bi-Ba-Bo, Szyk namaluje dekoracje, zrobi karykatury i artystyczne plakaty. Kiedy autor późniejszych „Kwiatów polskich” w 1919 r. napisze „Rewolucję w Niemczech”, Szyk ją z zilustruje.

Szpieg, dezerter, ochotnik

Wybuch I wojny światowej zastał Szyka nad Bosforem. Turcy aresztowali go pod pretekstem szpiegostwa i deportowali na włoski statek. Popłynął do Bułgarii, gdzie trafił do carskiej armii. Zdezerterował.

Kiedy w 1915 r. wojsko opuściło Łódź, Szyk zamiast wymaszerować ze swoim pułkiem, poszedł… do domu. Gdy jednak w 1919 r. wybuchnie wojna polsko-bolszewicka, zgłosi się na ochotnika. Dla wydziału informacji i propagandy będzie rysował plakaty i karykatury.

W 1921 r. Szyk został zaproszony do Paryża przez Augusta Decoura, marszanda i właściciela galerii sztuki. Jest już wtedy żonaty, ma czteroletniego syna Jerzego, a za rok urodzi się córka Aleksandra.

We Francji dużo pracował. Ilustrował „Księgę Estery”, „Pieśń nad pieśniami”, również „Kuszenie świętego Antoniego” Flauberta i „Studnię Jakuba” Benoita.

W drugiej połowie lat 20. pochłonęła go praca nad zilustrowaniem „Statutu kaliskiego” – zbioru przywilejów nadanych Żydom w 1264 r. przez księcia Bolesława Pobożnego. Szyk chciał pokazać wkład Żydów w rozwój polskiego państwa, kulturę, w walkę o niepodległość. Chciał przypomnieć o ich udziale w powstaniu styczniowym czy w legionach Piłsudskiego, któremu zresztą Szyk dzieło zadedykował. Wierzył, że marszałek po przewrocie majowym stworzy warunki sprzyjające koegzystencji różnych narodowości.

Jedną stronę artysta poświęcił rewolucji z 1905 r. w Łodzi.

Lubił śpiew i wódeczkę

Jako książka „Statut kaliski” został wydany w Monachium w 1932 r., na rok przed dojściem Hitlera do władzy. W Polsce zyskał popularność wcześniej. W Krakowie ukazały się pocztówki z reprodukcjami ilustracji, w Łodzi, Warszawie i Kaliszu zorganizowano wystawy, a sam Szyk został odznaczony przez polski rząd Złotym Krzyżem Zasługi. Już po ukazaniu się „Statutu” w formie książkowej patronat nad „Okrężną wystawą dzieł Artura Szyka” objął minister spraw zagranicznych August Zaleski. Z kolei miniatury Szyka z cyklu „Waszyngton i jego czasy”, przedstawiające wydarzenia amerykańskiej wojny o niepodległość, prezydent Mościcki podarował Franklinowi Delano Rooseveltowi. Wisiały w Białym Domu do 1941 r.

Na finanse Szyk nie narzekał. Gdy brakowało pieniędzy, malował obraz i go sprzedawał.

– Był dowcipny, pięknie władał językami. Lubił śpiewać. Siadał przy fortepianie, śpiewał polskie piosenki i francuskie. Lubił troszkę wódeczkę. Matka też. Pięknie śpiewała. Zawsze był cudowny, artystyczny nastrój. Gościli u nas m.in. Artur Rubinstein czy Alexander Braiłowski. Kiedy szłam spać, goście jedli kolację. Kiedy się budziłam, jeszcze byli, bo przyjęcia trwały całą noc – opowiada we wspomnianym wyżej „Iluminatorze” córka Aleksandra.

One man army

Kiedy 1 września 1939 r. Niemcy zaatakowali Polskę, Szyk był w Londynie, gdzie zajmował się ilustrowaniem Hagady – tradycyjnie czytanej na święto Pesach opowieści o wyjściu Żydów z Egiptu. Antynazistowskie karykatury rysował już wcześniej, m.in. przedstawiał Führera jako nowego faraona, ale po wybuchu wojny zajął się tym na dobre. – Malarz książek pragnie odpowiedzieć malarzowi pokojowemu – deklarował. Hitlera prezentował na rysunkach jako idiotę i bufona. Gazety zaczęły donosić o nagrodzie za jego głowę.

W 1940 r. Rząd Polski na emigracji wysłał więc artystę za ocean. Jego karykatury publikowały najważniejsze amerykańskie gazety i magazyny. „TIME”, „Coronet”, „Saturday Evening Post” zamieściły je na okładkach. Można je było znaleźć na plakatach, znaczkach pocztowych, w wydawnictwach, na budynkach publicznych i wojskowych.

Rysunki Szyka miały duże znaczenie dla amerykańskiej propagandy. Eleanor Roosevelt określiła go jako „one man army”, co stało się jednym z najbardziej znanych przydomków artysty.

Sam Szyk uważał się za żołnierza. Żołnierza walczącego w sposób, do którego był najbardziej predestynowany. – Amerykańscy żołnierze prosili o przysyłanie rysunków Szyka niemal równie często, co o zdjęcia pięknych aktorek – opowiadał na spotkaniu w Centrum Dialogu Irvin Ungar, kurator z amerykańskiego The Arthur Szyk Society.

Na jednym z najsłynniejszych rysunków – zatytułowanym „Zaczyna brakować nam Żydów” (trzeba poszukać i zabić jeszcze więcej) – przedstawił ohydnie grubego, obwieszonego medalami Göringa w towarzystwie Hitlera i Himmlera. W tle widniał napis: „Gestapo donosi, że dwa miliony Żydów zostały zlikwidowane. Podpis: Heil Hitler”.

Rysunek zadedykował „pamięci mojej ukochanej matki, zamordowanej przez Niemców gdzieś w gettach w Polsce”. „Gdzieś w Polsce” oznaczało w przypadku Eugenii Szyk obóz zagłady w Chełmnie nad Nerem, dokąd została wywieziona w 1942 roku podczas Wielkiej Szpery.

– Na początku starałem się ich tylko ośmieszyć. Ale jestem teraz przekonany, że publiczność jest gotowa zaakceptować moje prawdziwe uczucie: nienawiść – podkreślał.

Z Łodzią związany tysiącem nici

Po wojnie Szyk nie mógł odnaleźć swojego miejsca. Dręczyły go pytania o tożsamość: czy jest Polakiem, Żydem czy Amerykaninem. W 1948 r. Szyk otrzymał jednak obywatelstwo swojej nowej ojczyzny. 4 lipca 1950 r. zaprezentował bogato iluminowany tekst – amerykańską Deklarację Niepodległości.

Umarł nagle 13 września 1951 r. w New Canaan w stanie Connecticut. Miał 57 lat. Tęsknota za Polską i rodzinnym miastem nie przeszła mu nigdy.

– Z Łodzią jestem związany tysiącem nici – twierdził. – Tu przeżyłem burzliwą swą młodość. Łódź posiada wielkie, dobre serce, jakiego nigdzie na świecie znaleźć nie można. Proszę mi wierzyć, że nie przemawia przeze mnie jakieś zaślepienie patriotyczne, lecz istotne doświadczenie. W Europie i Azji byłem przyjmowany gościnnie, ale takiej atmosfery serdeczności jak w Łodzi nigdzie nie znalazłem.

Kategorie: Uncategorized

Leave a Reply

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Discover more from REUNION 69

Subscribe now to keep reading and get access to the full archive.

Continue reading