REUNION 69

WSZYSCY JESTEŚMY SĘDZIAMI (4)

Zachowałem listy pisane do mnie w latach sześćdziesiątych przez widzów telewizyjnych po oglądaniu programów “Wszyscy jesteśmy sędziami” –  serii, w której osądzone już sprawy sądowe, po zmianie nazwisk oskarżonych i świadków, były przedmiotem dyskusji miedzy prawnikami, a przypadkowo zebraną publicznością. Oto kolejny obrazek z życia w Polsce Ludowej.

“Nawiązując do audycji “Wszyscy jesteśmy sędziami”, pragnę, aby odbyła się publiczna rozprawa przeciwko mojej żonie, lokatorom domu, w którym mieszkam, dyrekcji przedsiębiorstwa instalacji przemysłowej, gdzie pracowałem osiem lat, komendantowi dzielnicowemu milicji Praga-Środmiescie i prokuratorce Mongiel.

Po powrocie w 1945 z obozu koncentracyjnego Buchenwald, rozpocząłem działalność w szeregach PPR, a później PZPR, biorąc udział w likwidacji band leśnych. W komitecie dzielnicowym jestem wykładowcą szkolenia ideologicznego. Za działalność swoją otrzymałem wiele odznaczeń państwowych, może ta sytuacja istniała by nadal, gdyby nie to, że odmówiłem współpracy z kontrwywiadem, a będąc przewodniczącym komisji wyborczej, nie sfałszowałem wyborów, żeby uzyskać 95% głosów i sprawozdanie napisałem bez kantów jakimi polecono mi posługiwać się. Odmówiłem też II sekretarzowi Rosiakowi denuncjowania księży na terenie obwodu, gdzie byłem przewodniczącym.

Ściągnęło to na mnie masę wywiadów milicyjnych, a prokuratorka Mongiel rozpoczęła przeciwko mnie prowokacje, używając do tego mojej żony, której w zamian za współpracę pozwolono uprawiać nielegalny handel na bazarze “Różyckiego”. Mojej żonie polecono wynosić z domu moje rzeczy, a później wzywać milicję pod pozorem maltretowania jej przeze mnie.

Życie obrzydzano mi do tego stopnia, że chciałem popełnić samobójstwo, czego nie zrobiłem dzięki towarzyszowi, który przekonał mnie, żeby podczas pochodu 1-majowego podać skargę do władz centralnych. Tak zrobiłem, bo wtedy wierzyłem jeszcze w sprawiedliwość socjalistyczną, ale zamiast odpowiedzi zostałem aresztowany przez prokuratorkę Mongel pod zarzutem rozpowszechniania wiadomości mogących szkodzić interesom państwa polskiego. Żona, mimo, że już trzy razy była karana przez sąd i z pracy zwalniana za przywłaszczanie sobie pieniędzy, podała też sprawę o moje znęcanie się nad nią, mimo, że łajdaczyła się z dzielnicowym Wójcickim, mając w tym czasie innego kochanka, sprawę jednak przegrała.

Uchylono też artykuł oskarżający mnie o rozpowszechnianie szkodliwych wiadomości, ale dla ratowania prokuratury, sąd skażał mnie na sześć miesięcy aresztu za obrazę władz, a zakład zwolnił mnie z pracy, mimo że cieszyłem się tam dobrą opinią. Milicja do niedawna jeszcze plądrowała moje mieszkanie, wyżywając mi i grożąc. Nie mając funduszów na utrzymanie, zwróciłem się o pomoc do znajomych i do ambasad obcych państw, jedna z nich wyraża zgodę na przyjęcie mnie w ich kraju, ale komenda milicji nie udziela mi zezwolenia na opuszczenie PRL.

Rada Narodowa zmusza mnie do pozostania we wspólnym mieszkaniu z prowokatorką, łobuźnicą i prostytutką – żona, której muszę się bać na każdym kroku, bo były wypadki że rzucała się na mnie z nożem, na co prokuratura patrzy z zamkniętymi oczami. Na wniesienie sprawy rozwodowej potrzeba pieniędzy, ale skąd mam je wziąć?.

Mam nadzieje, że Telewizja skorzysta z zapewnienia konstytucji PRL o wolności słowa i zorganizuje w mojej sprawie sąd publiczny, który zrozumie, że nie wszystkie sprawy trafiające do sądów są spowodowane przez mężów, ale wiele z nich powodują łajdaczki- żony, którym reżym daje nieograniczone prawa wyżywania się. Milicjanci-łobuzi wywołują zamieszanie w domu rodzinnym, aby męża osądzić w wiezieniu, a w domu jego urządzić przychodnie łajdactwa!”.

M.S., Warszawa

Wszystkie wpisy Mariana

TUTAJ

http://studioopinii.pl/archiwa/2509

Kategorie: REUNION 69, wspomnienia

Leave a Reply

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.