Uncategorized

Humor polityczny w stalinowskiej Polsce

Tablice agitacyjne przed referendum 30 czerwca 1946 w Warszawie

Mateusz Rutkowski

„Mordka” Bieruta, ordery Rokossowskiego czy śmierć Stalina. Z czego żartowano w pierwszych latach PRL-u i co za to groziło?

W latach 1947/48 – 1956 wdrażano w Polsce stalinowskie rozwiązania ustrojowe i gospodarcze. W 1952 r. uchwalono konstytucję, która oprócz zmiany nazwy państwa z Rzeczpospolita Polska na Polska Rzeczpospolita Ludowa m.in. likwidowała trójpodział władzy, urząd Prezydenta czy symbolicznie odbierała koronę orłowi białemu w godle. Wprowadzanie systemu jednopartyjnego, prześladowania żołnierzy podziemia niepodległościowego, byłych żołnierzy Armii Krajowej, zasłużonych działaczy politycznych niezgadzających się z władzą sterowaną z Moskwy stały się ponurą codziennością przełomu lat 40. i 50. Nie powinno więc dziwić, że jednym z mechanizmów nie tylko komentowania nowej rzeczywistości, ale i odreagowania od codziennych zmartwień i trudności stało się wymyślanie i powtarzanie dowcipów politycznych.

Humor w dobie stalinizmu: kpiny z aparatczyków

Bardzo często obiektami żartów i kpin stawały się konkretne postacie z kręgu partyjno-komunistycznej wierchuszki. Jedną z nich był ówczesny prezydent (1947–1952) i I sekretarz KC PZPR (1948–1956) Bolesław Bierut. Przykład takich dowcipów przytacza Mirosław Bernaciak:

Idzie po Warszawie z dziecinnym wózkiem żona Bieruta. W wózku tym miała kupioną świnię, którą przykryła kołderką. W tym samym czasie spotkała premiera Cyrankiewicza, który z zainteresowaniem zapytał, co wiezie. »Swego synka« – odpowiedziała. Na co Cyrankiewicz, odchylając kołderkę: »Tę mordkę ma podobną do Bolesława«

Można się domyślać, że świnia w wózku ma tu podwójnie symboliczny wymiar. Pierwszy – oczywiście porównanie do niezbyt szanowanego i pogardzanego zwierzęcia. Drugi – ukrywanie tucznika pod kołderką zapewne ma nawiązywać do chęci ukrycia mięsa, które dla przeciętnych obywateli było raczej luksusem.

Inne dowcipy dotyczyły rządzącego w tym czasie Wojskiem Polskim, przysłanego ze Związku Radzieckiego Marszałka Polski Konstantego Rokossowskiego. Jak podaje Tomasz Szarota:

– Słyszałeś? Rokossowski leży w szpitalu!
– Co mu się stało?
– Poszerzają mu pierś na medale.

Humor polityczny w stalinowskiej Polsce

Konstanty Rokossowski 

Rokossowski był bowiem powszechnie znany i wyśmiewany ze swojego upodobania do orderów i odznaczeń. Kolejny kawał brzmiał:

Dziennikarz pyta Marszałka:
– Jak się Pan czuje?
– Jak kartofel.
– To znaczy?
– Albo mnie zimą zjedzą, albo wiosną posadzą.

Dowcip ten musiał powstać w okolicach października 1956 r., kiedy rozpoczął się w Polsce proces destalinizacji – oprócz przesilenia politycznego i złagodzenia represji, wiązał się on m.in. z ograniczeniem radzieckich wpływów w polskiej armii, co doprowadziło do usunięcia z Wojska Polskiego Rokossowskiego.

Powyższe przykłady dobitnie świadczą o tym, że kawały polityczne zdecydowanie nie były skomplikowane ani „górnolotne”. Były natomiast łatwe do zapamiętania i przekazania dalej. Polscy komuniści stawali się także bohaterami krótkich tekstów literackich. Oczywiście nie chodzi tu o propagandowe wiersze pisane w tym czasie choćby przez Władysława Broniewskiego czy Juliana Tuwima, a o krótkie, najczęściej sprośne, wulgarne rymowanki. Świetnie ilustruje to „utwór” podany znów przez Bernaciaka:

Na kapuście drobne liście,
Nie daj dupy komuniście,
Bo jak się Bierut o tym dowi,
To ci dupę upaństwowi.

Czy bardziej znany, powtarzany często w nieco zmienianych wersjach:

Stalin lubi słonie,
Ale zjadł Bieruta.
A Bierut zjadł bułkę,
I wysrał Gomułkę.
I oni wszyscy zjedli kolację,
I wysrali demokrację.

Kapitalnie, socjalnie czy… pięścią?

Obiektami żartów byli nie tylko rodzimi notable. Równie często obrywało się samemu Stalinowi. Chyba najwięcej dowcipów o Generalissimusie pojawiło się po jego śmierci w marcu 1953 r. Nawet w szkolnych podręcznikach do historii znaleźć dziś można pytanie-zagadkę, które zakłócało narzuconą żałobę po zmarłym „wodzu narodów”:

– Na co zmarł Stalin?
– Na szczęście.

Humor polityczny w stalinowskiej Polsce

Druk ulotny (fot. Archiwum NAC)

Podczas gdy rektor Uniwersytetu Jagiellońskiego Teodor Marchlewski wspominał zmarłego na łamach Trybuny Ludu:

Geniusz Stalina opromieniał naukę, uskrzydlił ją, wytyczył jej nowe szlaki rozwoju. Nieoceniony jest wkład towarzysza Stalina w rozwój ekonomii, językoznawstwa, biologii, fizjologii, fizyki i innych dziedzin nauki. Wnikliwe studiowanie Jego dzieł pomoże nauce w rozwiązaniu trudnych problemów.

poetka Maria Dąbrowska miała zapisać w swoim pamiętniku przykład poezji – jak sama ją nazwała – wychodkowej:

Sraj na trumnę Lenina,
sraj na trumnę Stalina,
sraj na cały ten rząd pieski,
ale nie sraj na te deski.

Humor polityczny w stalinowskiej Polsce

Maria Dąbrowska (fot. Devel)

Równie często szydzono też z samego ustroju komunistycznego, zwłaszcza z nieudolnej polityki gospodarczej i międzynarodowej. Szarota przytacza m.in. kawały:

– Jak najprościej wytłumaczyć, co to jest komunizm?
– Pięścią.

lub:

– Jaka jest różnica pomiędzy kapitalizmem a socjalizmem?
– Kapitalizm robi błędy socjalne, zaś socjalizm – kapitalne.

Lepiej trzymać język za zębami

Jednym z charakterystycznych elementów lat stalinowskich była wszechobecna cenzura. Komunistyczna władza bacznie przyglądała się wszelkim dziełom kultury. Już w lipcu 1944, więc kiedy Armia Czerwona i przysłane z Moskwy stalinowskie marionetki w postaci Polskiego Komitetu Wyzwolenia Narodowego, kontrolowały jeszcze zaledwie obszar tzw. Polski lubelskiej (tj. Lubelszczyzny, Podlasia i wschodniego Mazowsza), utworzono Resort Informacji i Propagandy.

Po przekształceniu PKWN w Rząd Tymczasowy funkcje cenzorskie przejęło powołane na radzieckich wzorcach Centralne Biuro Kontroli Prasy, a ostatecznie w 1946 r. Główny Urząd Kontroli Prasy, Publikacji i Widowisk. Wśród zadań tejże instytucji podano m.in. nadzór nad rozpowszechnianiem wszelkiej maści utworów, co w założeniu zapobiegać miało godzeniu w ustrój Państwa Polskiego, ujawnianiu tajemnic państwowych, naruszaniu międzynarodowych stosunków Państwa Polskiego, naruszaniu prawa lub dobrych obyczajów, wprowadzaniu w błąd opinii publicznej przez podawanie wiadomości niezgodnych z rzeczywistością.

Nic więc dziwnego, że komuniści nie zamierzali pozwalać sobie na pokpiwanie z nich. Jednym z najważniejszych narzędzi do walki z niewygodnymi dla władzy informacjami stał się artykuł 22. Małego Kodeksu Karnego z 1946. Brzmiał on:

Kto rozpowszechnia fałszywe wiadomości, mogące wyrządzić istotną szkodę interesom Państwa Polskiego, bądź obniżyć powagę jego naczelnych organów podlega karze więzienia do lat 5 lub aresztu.

Humor polityczny w stalinowskiej Polsce

Bolesław Bierut podczas otwarcia trasy WZ

Jak trafnie ujął to Lech Falandysz, którego cytował Norbert Wójtowicz – taka konstrukcja artykułu dawała fantastycznie, nieznane dotąd możliwości karania obywateli. Właśnie ten zapis stał się podstawą m.in. do wymierzania kar za dowcipy polityczne. Przykład tego podawał Mateusz Woźniak. Ofiarą swojego zbyt humorystycznego podejścia do rzeczywistości stał się niejaki M.L. – konduktor tramwajowy, ale także – co w tym przypadku intrygujące – członek PZPR. Został on aresztowany za śpiewanie w miejscu pracy prześmiewczo-wulgarnej piosenki. W aktach sądowych pominięto jej treść – był to bardzo częsty zabieg, aby słowa oskarżonych przytaczać tylko wyrywkowo i wyrywać je z kontekstu, ale można domyślić się, kto lub co stało się obiektem krytyki bądź drwin ze strony nieostrożnego pracownika tramwaju. Dodatkowo pogrążył się on dodając:

Plan trzechletni gówno nam dał i plan sześcioletni gówno nam da, Minc [ówczesny minister przemysłu i handlu] gówno nam da!

Incydent ten zakończył się dla M.L. karą trzech lat więzienia i utratą praw publicznych oraz obywatelskich praw honorowych na okres trzech lat. Sąd Najwyższy oddalił kasację oskarżonego. Syn oskarżonego miał wnieść jeszcze do Bolesława Bieruta prośbę o ułaskawienie, jednak pozostała ona bez dalszego biegu z powodu braku okoliczności, które uzasadniałyby zastosowanie prawa łaski wobec oskarżonego.

Ściany mają uszy

Drugim ważnym narzędziem do zwalczania niepoprawnego politycznie humoru stała się Komisja Specjalna do Walki z Nadużyciami i Szkodnictwem Gospodarczym. Została powołana do życia dekretem Tymczasowego Rządu Jedności Narodowej w październiku 1945 r. Było to osobliwe gremium, zajmujące się zarówno organizacją postępowań przygotowawczych, orzecznictwem, jak i nadzorowaniem wykonania kary. W organach komisji zasiadali przede wszystkim komunistyczni aktywiści, bardzo rzadko dopuszczano do prac zawodowych prawników. Na forum komisji rozpatrywano donosy napływające od osób prywatnych i instytucji. Prowadzono jednak też własne akcje kontrolne. Teoretycznie komisja miała się skupiać na sprawach noszących znamiona przestępstw przede wszystkim gospodarczych. W praktyce – brała pod uwagę wszystko, co nie odpowiadało komunistom, w tym sprawy podchodzące pod art. 22 Małego Kodeksu Karnego.

Podstawową karą wymierzaną przez Komisję Specjalną w przypadku satyry politycznej było skazanie „dowcipnisia” lub „kawalarza” na… pobyt w obozie pracy bądź „ośrodku pracy więźniów” na okres maksymalnie lat dwóch. Trudno w to uwierzyć? Z potwierdzeniem przychodzi Piotr Osęka, przytaczający takie sytuacje. Pierwsza miała miejsce w jednym z warszawskich biur. Tytułem wstępu należy dodać, że w czasach stalinowskich w każdym publicznym miejscu czy urzędzie, najczęściej poniżej godła, musiał wisieć portret Bolesława Bieruta. W takiej scenerii pomiędzy pracownikami miał wywiązać się dialog:

Aleksander S. zadał mi pytanie: »Czy ten orzeł to samiec, czy samica«. Odpowiedziałam, że tego nie wiem. S. odpowiedział mi, że samiec. »A wie Pani dlaczego? – Bo wisi pod nim ch…«.

Żart ten – na nieszczęście Aleksandra S. doniesiony odpowiednim służbom – kosztował zgrywusa półtora roku w obozie pracy.

Humor polityczny w stalinowskiej Polsce

Bolesław Bierut, zdjęcie propagandowe z dziećmi

Inny przytoczony przez Osękę przykład nosi już znamiona groteski. W styczniu 1953 r. zatrzymany został uczeń Zasadniczej Szkoły Drzewnej w Morągu, podejrzany o uwłaszczenie czci Prezesa Rady Ministrów tow. Bolesława Bieruta. O co chłopiec został oskarżony? Otóż kilka tygodni wcześniej udał się na świetlicę szkolnego internatu, gdzie na ścianie można było podziwiać wykonaną przez uczniów gazetkę. Jednym z jej elementów był wycinek z innej publikacji z podobizną Bieruta. Widząc to, młodociany „przestępca”, jak sam zeznawał w protokole ze zdarzenia, będąc zdenerwowany, powodem czego było to, że po przyjściu ze szkoły o zmroku nie było jeszcze obiadu,zeskrobał scyzorykiem wąsy z portretu aparatczyka. Ucznia potraktowano z całą surowością. Został on wyrzucony ze szkoły i ze Związku Młodzieży Polskiej (komunistycznej organizacji powstałej w celu ideologizacji młodzieży) i… skazany na 14 miesięcy obozu. Publicysta dodaje, że dochodzenie prowadzono tak drobiazgowo, jakby jego przyczyną było morderstwo – przybyli na miejsce śledczy dokonali skrupulatnych oględzin, zebrali wszystkie dowody rzeczowe i przesłuchali świadków, dając tym samym jasny przekaz, jakie konsekwencje grożą za podobne zachowania.

Za uprawianie satyry politycznej w różnorakiej formie Komisja Specjalna skazała – powołując się na liczby podane przez Bernaciaka – sto sześćdziesiąt trzy osoby na karę obozu pracy. Z tego dokładnie jedna trzecia została skazana na najwyższy możliwy wymiar kary, czyli od półtora do dwóch lat pobytu w obozie pracy. Swoistym paradoksem było to, że tak surowo zwalczany humor polityczny, był dla komunistów jednym ze źródeł informacji o faktycznych nastrojach społeczeństwa. Dlatego też dowcipy, karykatury i plotki były starannie gromadzone i analizowane przez odpowiednie struktury aparatu władzy.

Mimo, że humor w PRL-u był obecny nawet w czasach stalinizmu, to sama władza „ludowa” poczucia humoru raczej nie miała.

Humor polityczny w stalinowskiej Polsce

Kategorie: Uncategorized

3 odpowiedzi »

  1. Moja szkolna „para” Joasia opowiedziała taki dowcip podczas powszechnym braku mięsa w sklepach: Dlaczego nie ma mięsa u rzeźników? Bo kroczymy tak szybko do komunizmu, że bydło nam nie może nadążyć.
    Usłyszała to nasza aktywistka ZMP i natychmiast doniosła władzom. Matka i ciotka Joasi zostały wezwane na przesłuchanie, bo przecież dziewczynka sama tego nie wymyśliła, a więc musiała usłyszeć w domu. Obie panie zaparły się i jakoś wykręciły, a Joasia została zawieszona w zajęciach szkolnych na tydzień. To wtedy nie była rzecz do śmiechu.

  2. władza „ludowa” poczucia humoru raczej nie miała.
    Miała, miała! Te kawały opowiadali w własnym gronie pracownicy KC. I te, i jeszcze bardziej zgryźliwe, importowane ze Związku Radzieckiego.

  3. Ten kawał o orle – samiec czy samica to ja słyszałem w szkole podstawowej, w latach 1953-1956. Załączam mój wulgarny wiersz „Lenin się zesrał”. Teraz za to nic nie grozi ale swoje przesiedziałem 15 grudnia 1981
    Lenin się zesrał.
    Ciemną niczym węgiel nocą
    Leninowi na pomniku
    Między uda podłożyli bombę.
    Biedny ze strachu się trzęsie
    Nie wie co ma robić.
    Do kogo się zwrócić po pomoc.
    Jest noc, nikt nie przechodzi.
    Wschodzi słońce
    Robi się widno
    Pojawiają się ludzie.
    Ale nie może mówić ani krzyczeć
    Wszak jest z kamienia!
    Wreszcie wpadł na pomysł
    Za przeproszeniem pań… i się zesrał!
    Przechodnie pociągają nosem:
    – Co tu tak śmierdzi?
    Patrzą podejrzliwie jeden na drugiego.
    Jeden zareagował
    Zadzwonił na milicję.
    Ci powiadomili „górę”,
    Pytając – co robić?
    „Góra” wysłała milicję i wojsko
    Ci bombę rozbroili,
    Lenin żyje dalej.
    Komuchy cwane lisy,
    Jak nie ma czym to bronią się gównem.

    Walerian Domański 27-4-2024

Leave a Reply

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.