Uncategorized

Izrael stał się światowym Gideonem Falterem – obwinianym za bycie „otwarcie żydowskim”.

Przyslal Leon Schatz

Melanie Phillips


Podobnie jak działacz, państwo żydowskie jest obwiniane jako ofiara

Po ponad sześciu miesiącach demonstracji popierających Palestyńczyków tłumów nienawiści, wystarczyła jedna odważna inicjatywa, aby pokazać, że brytyjscy Żydzi zostali porzuceni przez policję metropolitalną.

Gideon Falter, dyrektor naczelny Kampanii Przeciw Antysemityzmowi, próbował przejść przez ulicę w centrum Londynu, gdzie maszerowali antyizraelscy demonstranci. Był w synagodze, miał na sobie kipę i torbę z tałesem.

W konfrontacji, która teraz stała się sławna, został zatrzymany przez policjanta, który stwierdził: „Jesteś otwarcie Żydem. To jest pro-palestyński marsz. Nie oskarżam cię o nic, ale martwię się o reakcję na twoją obecność”. Funkcjonariusz dodał, że gdyby Falter zdecydował się pozostać na marszu, „zakłóciłby spokój” i zostałby aresztowany za sprowokowanie dużej grupy ludzi.

Niezależnie od tego, czy Falter był nieszczery, jak twierdziła policja, przedstawił dwie ważne rzeczy. Po pierwsze, ci rzekomo „pokojowi” maszerujący przeciwko Izraelowi stanowią realne zagrożenie dla Żydów; po drugie, próbując chronić samego Faltera (pod groźbą aresztowania), Met pokazała, jak nie chroni Żydów w ogóle.

Twarda prawda jest taka, że tłumy grożące przemocą są po prostu zbyt ogromne, by policja mogła sobie z nimi poradzić. Stawianie im oporu doprowadziłoby do zamieszek.

Dzieje się tak głównie dlatego, że kolejne rządy nie zrobiły nic, aby ograniczyć islamski ekstremizm, który napędzany jest morderczą nienawiścią do Izraela i Żydów i który, wspomagany przez twardą lewicę, jest głównym motorem tych demonstracji.

Każdy, kto zwraca uwagę na endemiczny antysemityzm w społeczności muzułmańskiej, jest oczerniany jako islamofob. Z tego powodu było więcej niż nieco dziwne, że Rada Deputowanych, korzystając z okazji zamachu stanu dokonanego przez Faltera, zażądała od Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, aby policja zrobiła więcej w celu ochrony brytyjskich Żydów, podczas gdy sama Rada nalega na zrównanie islamofobii z antysemityzmem, uciszając w ten sposób mówienie prawdy o zagrożeniu dla Żydów ze strony świata muzułmańskiego.

Inną trudną prawdą jest to, że rząd i policja uważają, że antyizraelscy marszowicze muszą mieć swobodę protestowania przeciwko wojnie w Strefie Gazy, ponieważ wyrażają uzasadniony punkt widzenia.

Ale te marsze nie są nieszkodliwymi protestami. Nadają one gloryfikację terroryzmu, wzywają do zniszczenia Izraela, radośnie potwierdzają władzę dżihadystów nad Wielką Brytanią i podżegają do przemocy wobec Żydów.

Po pogromie Hamasu z 7 października Francja i Niemcy zakazały wszystkich propalestyńskich marszów, ponieważ natychmiast zrozumiały, że będą one zawierać antyżydowskie, wspierające terror podżegania.

Wielka Brytania nie rozumie jednak różnicy między ochroną wolności słowa a ułatwianiem zastraszania. Policja uważa więc, że jej zadaniem jest umożliwienie obu stronom wypowiedzenia się i trzymanie ich z dala od siebie, aby zapobiec gwałtownym zamieszkom.

W tym miejscu pojawia się naprawdę przewrotna logika. Jeśli celem jest zapobieganie przemocy na ulicach, to nie ma znaczenia, że antyizraelscy uczestnicy marszu wykrzykują groźby pod adresem Żydów. Gdyby Żydzi nie byli obecni, nie byłoby żadnych gróźb pod ich adresem. Tak więc to Żydzi są przepędzani i aresztowani, jeśli się sprzeciwiają.

To jest obwinianie ofiary.

Wielka Brytania i inne kraje zachodnie robią dokładnie to samo wobec Izraela. Mówią Izraelowi, że jego działania wywołują opór. Mówią mu, że skłóca dużą grupę ludzi w regionie tylko dlatego, że jest otwarcie syjonistyczny.

Fakt, że Izrael jest celem unicestwienia, jest pomijany jako nieprawdziwy lub nieistotny. Gdyby tylko nie „okupował” spornych terytoriów, gdyby tylko nie odmawiał zgody na utworzenie państwa palestyńskiego, gdyby tylko nie prowadził wojny w Strefie Gazy, to przemoc by ustała.

Zaprzecza się faktowi, że Izrael działa legalnie i moralnie w swojej obronie. Gdyby nie było Izraela, palestyński terroryzm nie miałby miejsca – tak jak gdyby nie było Faltera, maszerujący krzyczący na niego „szumowiny” byliby absolutnie uroczymi ludźmi śpiewającymi Kumbaya. Tak samo antysemityzm nie istniałby, gdyby Żydów w ogóle nie było na świecie.

Zarówno w przypadku Izraela, jak i antyizraelskich marszów, ta niedorzeczna i śmiercionośna postawa opiera się na strachu i ignorancji.

Policja, przerażona ogromnymi tłumami, zamiast tego celuje w domniemane ofiary, które nie stanowią dla nikogo zagrożenia.

Palestyńczycy grożą stałym i brutalnym chaosem przeciwko Izraelowi, podczas gdy ich arabscy i irańscy marionetkarze demonstrują, że zaatakują każdy kraj, który ich poprze. Tak więc Wielka Brytania i Zachód zamiast tego wymierzają Izraelowi karę za brak państwa palestyńskiego – które Palestyńczykom wielokrotnie oferowano, ale odmówili.

Brak ochrony Żydów przed marszami nienawiści wynika z katastrofalnego braku uznania natury i zasięgu islamskiego ekstremizmu w Wielkiej Brytanii, znaczenia antysemityzmu jako wyznacznika upadku kulturowego i ludobójczej rzeczywistości sprawy palestyńskiej.

Sprawia to, że palestyńskie flagi i keffiyeh, które są obecnie stałymi elementami wyposażenia ulic i modnej odzieży, stają się przerażającym zagrożeniem, rzucanym w twarze przerażonych brytyjskich Żydów.

Tu nie chodzi o strategię policyjną. Chodzi o przetrwanie brytyjskiej kultury.

Melanie Phillips jest felietonistką Timesa

Izrael stał się światowym Gideonem Falterem – obwinianym za bycie „otwarcie żydowskim”.

Kategorie: Uncategorized

Leave a Reply

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.