
„Powieść o Holokauście albo nie jest powieścią, albo nie jest o Holokauście”;„Pisanie poezji po Auschwitz to barbarzyństwo”; „Nie ma metafory Auschwitz,bo płomienie krematoriów nie były przenośnią” – te parafrazy najsłynniejszych wypowiedzi na temat przedstawialności Zagłady określają granice, w jakich porusza się bodaj każdy odbiorca tego typu opowieści. Nawet ten, który tak ustalone ramy postanawia przekroczyć albo nawet pokazać, że ich przekroczenie jest konieczne. Albo niemożliwe. Albo niepotrzebne, nieprzyzwoite, inspirujące,bezmyślne…
Tak czy inaczej: narracje o Zagładzie bez wątpienia jakieś ramy mają – być może nawet wyrazistsze niż w przypadku tekstów innego typu.Jednym z ważnych elementów owego obramowania jest kategoria stosowności.Ramy pojęcia „narracja” są o wiele mniej wyraziste. W czasach tylko najnowszych – XIX, XX, XXI wieku – narracja jako podstawa ludzkiej auto identyfikacji bywała czasem raczej historyczna niż literacka, a czasem literacka właśnie dlatego, że fikcyjna – a wcześniej jeszcze fikcyjna dlatego, że historyczna; czasem bywała opowieścią o bardzo precyzyjnie określonej strukturze (ze skończoną liczbą elementów – np. nie mniej ani nie więcej niż 31), która do tego pozwalała ująć w ramy nie tylko bajki magiczne i mity, opowieści kryminalne i filmy sensacyjne, ale także struktury małych wspólnot, wielkich społeczeństw, miast,wsi i osiedli od Europy po Triobrandy i dalej.
Bywała też jednak – odwrotnie– obszarem fikcjonalno‑filozofcznych opowieści (pozornie) nieskrępowanych ograniczeniami gatunkowymi lub konwencjonalnymi. Mimo tych oscylacji stosowność bodaj nigdy nie stanowiła dla narracji twardej ramy, nieprzekraczalnej granicy, a najwyżej wartościujący punkt odniesienia.Czy zatem zderzenie terminów reprezentujących tak odmienne żywioły w ty -tule prezentowanego Państwu pierwszego numeru pisma „Narracje o Zagładzie”nie jest konfrontacją dwóch aż do niepogodzenia odmiennych figur egzegezy 8Narracje o Zagładzie. Otwarcie tekstu? Wielu komentatorów reprezentujących środowisko badaczy Zagłady byłoby być może skłonnych tak twierdzić (fundamentalne dla tej dziedziny Nazistowskie ludobójstwo: akt i idea Berela Langa opiera się na tezie, że teksty Zagłady należy czytać w sposób absolutnie niezapośredniczony pryzmatem teoretycznoliterackim).
A jednak mimo to kulturo znawczo literaturoznawcza kategoria narracji zdaje się coraz bliższa także tym komentatorom, którzy w binarnym (a więc z konieczności uproszczonym i poniekąd sztucznym) rozróżnieniu na „etyków” (tj. uznających kryterium stosowności za nadrzędne w przy upadku narracji o Zagładzie) i „estetyków” (a zatem nieuznających kryterium etycznego za obowiązujące bardziej niż w jakimkolwiek innym typie pisarstwa)odnaleźliby się raczej pośród tych pierwszych niż drugich. Na przykład AlvinH. Rosenfeld w Podwójnej śmierci. Rozważaniach o literaturze Holocaustu1 (tj. jeszcze w roku 1980) twierdził, że „pisarstwo, któremu poświęcona jest niniejsza praca nie domaga się w pierwszej kolejności oceny pod względem estetycznym”,odżegnując się dalej od powszechnie stosowanych narzędzi i kategorii literaturoznawczych – w tym teorii narracji (np. „Literatura Holocaustu jest sama w sobie niemal zbyt mocna i żadne krytycznoliterackie zabiegi nie są potrzebne, by jej siła stała się wyraźna”). Ale już w roku 2011 stanowisko tego samego badacza jest już nieco mniej zasadnicze.
W Kresie Holokaustu Rosenfeld pisze: „Nacisk na narrację – na samo opowiadanie w takim samym stopniu, jak na przedmiot opowieści – jest tutaj zamierzony, ponieważ tylko przez jej uznanie możemy w ogóle mieć nadzieję na zrozumienie tego, w jaki sposób przeszłość dotyczy większości z nas”
Calosc ponizej
Kategorie: Uncategorized