Uncategorized

Fałszywa „arystokratka”, która oszukała nazistów i uratowała tysiące Polaków


Jasper Rees

Janina Mehlberg (po prawej) z mężem Henrym oraz Josephem i Irvinem Klinghoferami
Janina Mehlberg (po prawej) z (od lewej) mężem Henrym oraz Josephem i Irvinem Klinghoferami – Irvin Klinghofer

W 1943 roku polska hrabina weszła do siedziby nazistów w okupowanym Lublinie i zapytała, czy mogłaby nakarmić swoich rodaków przetrzymywanych na pobliskim Majdanku. Ta prośba była dziwaczną impertynencją. „Czy nie wiecie, że to jest obóz koncentracyjny?” – powiedział później jego komendant. A jednak zadziałało.

W typowym tygodniu tego roku rozdała ponad 2000 kg chleba, prawie 7000 bułek i ponad 5000 litrów zupy w puszkach z fałszywym dnem, w których kryły się lekarstwa i wiadomości. Organizowała nawet dostawy choinek, pisanek i opłatków komunijnych.

Hrabina Janina Suchodolska była uderzająco niska, dzięki czemu nie sprawiała wrażenia apodyktycznej, gdy mówiąc doskonale po niemiecku, błagała o pomoc hitlerowskich urzędników, którzy uważali, że najlepszym sposobem na pozbycie się jej jest poddanie się. Drzwi otwierał jej także arystokratyczny status. W rzeczywistości nie była hrabiną. Nie była nawet katoliczką. Janina Mehlberg, żeby nadać jej nazwisko po mężu, którego używała przed najazdem niemieckim w 1941 r., była Żydówką.

Urodzona w 1905 roku, była wykładowcą matematyki we Lwowie, dopóki wraz z mężem, który wykładał filozofię, nie udało jej się uciec z paszczy getta. Przyjmując w Lublinie tożsamość gojowską, schodzili oni na dalszy plan. Ale potem kolumna Żydów zniknęła na Majdanku, a w niebo buchnął charakterystyczny dym, podczas gdy najeźdźcy germanizowali wieś, oczyszczając ją z chłopów, którzy dołączyli do więźniów politycznych w obozie.

Sumienie Mehlberga nie mogło zadowolić się samym przetrwaniem. Jej życie, obliczyła, jakby rozwiązywała zadanie matematyczne, nie miało żadnej wartości, jeśli nie pomagała innym. Jej celem, jak to ujął jej mąż, było „nie żyć bezużytecznie i nie umierać bezsensownie”.

Tym samym, jako członkini usankcjonowanego Komitetu Polskiej Opieki – pracując jednocześnie potajemnie dla podziemnej Armii Krajowej – wdzierała się na Majdanek aż do pięciu razy w tygodniu, będąc świadkiem całej parady okropności: głodu, nędzy, tyfusu, a pewnej nocy w listopadzie 1943 r. zamordowano 18 000 Żydów.

„Zamykasz swój strach w małym więzieniu serca”: Janina Mehlberg, lata 30.
„Zamykasz swój strach w małym więzieniu serca”: Janina Mehlberg w latach 30. XX wieku – Muzeum Holokaustu w USA

Niezrażona negocjowała z masowymi mordercami uwolnienie tysięcy Polaków. „Co zrobić ze swoim strachem i drżeniem w konfrontacji z butnym tyranem?” dowiedziała się uciekając ze Lwowa. „Zamykasz to w małym więzieniu serca. Robisz oszustwo.

Mehlberg, która powróciła do nazwiska męża jako profesor na amerykańskiej emigracji, zmarła w 1969 roku. Choć jej historia żyje we wdzięcznych wspomnieniach tych, którzy przeżyli Majdanek, pod koniec życia napisała własne, niezatytułowane wspomnienia z tych trzech lat . Nigdy nie znalazła wydawcy: w komunistycznej Polsce była postrzegana jako współpracowniczka, podczas gdy wydawcy na Zachodzie priorytetowo traktowali doświadczenie żydowskie.

Być może w Fałszywej hrabinie widać głębszy powód, który sugeruje, że w jej zeznaniach można nadać priorytet faktom kosztem refleksji. Jej życie z uporem rekonstruowali amerykańska historyczka Elizabeth B White, która trafiła do pamiętników w 1989 roku, oraz polska specjalistka od Holokaustu Joanna Śliwa. Mając najlepsze intencje, wiernie opisują każdą negocjację Janiny, a powstała narracja może sprawiać wrażenie przepełnionej szczegółami.

Po drodze ożywają zarówno bohaterowie, jak i złoczyńcy – wśród nich bohaterska dr Stefania Perzanowska, która namówiła SS, aby pozwoliła jej założyć szpital na Majdanku, oraz Hermann Florstedt, komendant kleptokrata przechytrzony przez Janinę. Wiele światła rzuca światło na niejasności polityki oporu. Przede wszystkim ten dodatek do literatury o Holokauście ma rzadką wartość jako studium sprawczości żydowskiej.

Jednak opowieść jest najbardziej wciągająca, kiedy składa się w całość jej życie przed i po wojnie. Humanitarny intelekt fałszywej hrabiny przebija się dopiero pod sam koniec, gdy autorzy cytują jej słowa: „Kto ma osądzać impuls do przetrwania?” – pyta. „Teraz, po latach, staram się nie osądzać, ale po prostu relacjonować, ponieważ my, którzy nadal jesteśmy członkami rasy ludzkiej, jesteśmy zobowiązani do poznania jej możliwości, bez względu na to, jak ponura i nie do zniesienia może być ta wiedza”.

Fałszywa „arystokratka”, która oszukała nazistów i uratował tysiące Polaków

Kategorie: Uncategorized

15 odpowiedzi »

  1. Szwajcarski CK mial dokladne wiadomosci o tym co sie dzialo z Zydami w Polsce czy ZSRR.
    Informacje pochodzily m.in. od 200 szwajcarskich lekarzy, pracujacych dla Wehrmahtu prawie przez cala wojne.
    Byli oni formalnie zatrudnieni przez CK, jako ” pomoc humanitarna” i ratowali zycie zolnierzy niemieckich przez prawie cala wojne.
    Byli to glownie chirurdzy, jako Szwajcarzy z mother-tongue niemieckim, mieli dostep do wszystkiego.
    Meldowali w czasie urlopow w Genevie o Zydach mordowanych codziennie i na froncie i za.
    I nic, CK twierdzil ciagle ze ” nic nie wiedzial”

  2. Paczki, które dostarczała Pani Janina Suchodolska pochodziły od Polskiej Rady Opiekuńczej, a nie Czerwone Krzyża i były skierowane najpierw do reviru, czyli obozowego szpitala. Proszę poczytać wspomnienia Stefanii Perzanowskiej. Dzięki dodatkowej porcji chleba czy odrobinie mleka lub dostarczanym lekarstwom chorzy mieli większą szansę na przeżycie. W tym czasie jej działalności mamy na Majdanku ogromne ilości rodzin i dzieci wysiedlonych z Zamojszczyzny, którzy z powodu panujących warunków i głodu masowo umierają. Działania RGO mają na celu ratowanie dzieci i chorych. Pani Suchodolska bardzo dzielnie prowadziła negocjacje z komendanturą obozu i uczestniczyła przy transportach żywności, w w grypsów, książek i lekarstw.

  3. Tomcio Paluch
    O inspekcji MCK na Majdanku mozna zapytac Muzeum na Majdanku .Zadzwon tam .Na pewno maja poswiadczenie tego faktu .Mama byla na Majdanku od upadku powstania w getcie warszawskim ,a wiec od mniej wiecej polowy maja do poczatku lipca 1943roku .Inspekcja miala miejsce podczas tych 6-7 tygodni pobytu Mamy na Majdanku .
    Po latach ,gdy mieszkalam w Genewie zdarzylo mi sie uslyszec wytlumaczenie ,dlaczego MCK nie ingerowal
    w los wiezniow .Otoz ….jest pewien powod .Konwencje genewskie ,ktore jak pewnei pamietacie z lekcji PW(przysposobienie wojskowe) powstaly po I wojnie swiatowej , odnosily sie tylko do jencow wojennych i zolnierzy,a wiezniowie kacetow to byli cywile .Tak wiec MCK nie mial podstawy prawnej ,by zajmowac sie nimi :))) MCK ,jak mi sie zdaje ,przeprosil za te bezczynnosc .

  4. @Eva Yerushalmi

    ”Moja wiedza pochodzi od naocznego swiadka -mojej Mamy .”

    Czy mozna w takim razie prosic o wiecej szczegolow? O zachowaniu Czerwonego Krzyza w epoce piecow ciagle jeszcze nie wszystko wiadomo, kazde swiadectwo (a zwlaszcza takie z pierwszej reki) jest bezcenne.

  5. Tomcio Paluch
    Moja wiedza pochodzi od naocznego swiadka -mojej Mamy .

  6. @Eva Yerushalmi

    ”Natomiast wiem z cala pewnoscia ,ze na Majdanku byla inspekcja Miedzynarodowego Czerwonego Krzyza ”

    Nie moge nigdzie znalezc potwierdzenia tej informacji. Bede bardzo wdzieczny za odnosnik zrodlowy (jesli istnieje) lub za wskazanie zrodla powyzszej informacji w inny sposob. Z gory dziekuje!

  7. Tomcio Paluch
    Janusz Morgerstern w krotkometrazowym filmie ”Ambulans”pokazuje pierwsze doswiadczenia z unicestwianiem Zydow w obozie w Chelmnie nad Nerem .Nie jest to film dokumentalny ,ale oparty na znanych faktach .Mozna go obejrzec w galerii Powojnie w Muzeum Polin.Nie wiem jednak ,czy te samochody z czerwonym krzyzem nie byly tylko upozorowane na Czerwony Krzyz ,czy w istocie instytucja ta brala czynny udzial w Zagladzie .
    Natomiast wiem z cala pewnoscia ,ze na Majdanku byla inspekcja Miedzynarodowego Czerwonego Krzyza Nie dostrzezono niczego niepoprawnego(nie zauwazono tez kominow krematoriow) .Z nikim z wiezniow nie rozmawiano .

  8. @Eva Yerushalmi
    “współpracującego z nią Polskiego Czerwonego Krzyża. ”
    Pozwole sobie przypomniec, ze Czerwony Krzyz byl jak najbardziej obecny w innych obozach, na przyklad w Oswiecimiu. Oddaje glos Tadeuszowi Borowskiemu. Glos polski i nieskazitelnie aryjski, swiadectwo z pierwszej reki:
    “Auta odjeżdżają i wracają, bez odpoczynku, jak na potwornej taśmie. Bez przerwy jeździ karetka Czerwonego Krzyża. Olbrzymi krwawy krzyż na masce motoru roztapia się w słońcu. Niezmordowanie jeździ karetka Czerwonego Krzyża: to właśnie w niej wozi się gaz, gaz, którym trują tych ludzi.”
    https://wolnelektury.pl/katalog/lektura/borowski-prosze-panstwa-do-gazu.html
    Czerwony Krzyz byl gleboko zaangazowany w ehmm…. aryzacje Europy.
    Warto tez przypomniec, ze Czerwony Krzyz dokonal takze inspekcji jednego z niemieckich obozow (w Terezinie). Inspekcja uznala, ze wszystko jest cacy i oki.

  9. @Leon Schatz
    ” prof. Jana Grabowskiego”
    Grabowskiego to oni chcieli wpitolic do wiezienia, za ”zniewazenie Narodu Polskiego” czy cos w tym rodzaju. Blizej mieli do Barbary Engelking, rozkrecili kampanie nienawisci – ale zapuszkowac jej jednak nie byli w stanie. Grossa ichnia prokuratura zatrzymala, przesluchiwala przez siedem godzin – i jednak wypuscila, trudno wpakowac do pudla amerykanskiego obywatela i profesora i _jednoczesnie_ liczyc na to, ze jakby co do czego, to Amerykanie poratuja.

  10. Na rewelacje komentatora o ksywce “R” najlepiej odpowiedziec sprawdzalnym cytatem z polskich i nieskazitelnie aryjskich zrodel. Ponizej co nieco o tym, jak szlachetni aryjczycy ehmm… ratowali w Szczebrzeszynie:
    “(23 X) Tymczasem w Szczebrzeszynie działało gestapo
    przy pomocy miejscowych żandarmów, granatowych
    policjantów i przy czynnym udziale niektórych obywateli
    miasta. Popisywał się też młody policjant z Sułowa,
    Matysiak. Woźny Skórzak, nie mając karabinu ani
    rewolweru, siekierą rąbał głowy wyciąganych z kryjówek
    Żydów. Inni cywile z amatorstwa też gorliwie pomagali,
    wyszukiwali Żydów, pędzili ich do magistratu lub na
    posterunek, bili, kopali itp. (s. 291).
    (26 X) Wczoraj, w niedzielę, przez cały dzień nieliczni
    cywile wyłapywali [w oryginale: ludność cywilna
    wyłapywała] Żydów i odprowadzali ich do aresztu przy
    magistracie […]. I w dalszym ciągu tropiono wszędzie
    Żydów. Widziałem, jak w pobliżu szpitala, w
    zabudowaniach znanych powroźników Dymów, wynaleziono
    i wyprowadzono pięćdziesięciu Żydów.
    Liczyliśmy, gdy pędzono ich do aresztu. Tłum gawiedzi
    stał i przyglądał się. Niektórzy “z amatorstwa” pomagali:
    rozbijali dachy i ściany, szukając Żydów, a potem bili ich
    pałkami […]. Ludność z otwieranych żydowskich domów
    rozchwytuje “wszystko, co jest pod ręką, ludzie
    bezwstydnie dźwigają całe toboły z nędznym żydowskim
    dobytkiem lub towarem z małych żydowskich sklepików
    (s.292).”
    ____________________
    (Zygmunt Klukowski, Dziennik z lat okupacji
    Zamojszczyzny)
    To byly czasy dla ehmm… Chetnych do Ratowania!

  11. R. – Polecam prace prof. Jana Grabowskiego : ” Juden jagt ” i
    ” Ja tego Żyda skądś znam” .
    Po przeczytaniu wypowiedz sie chętnie.

  12. R
    Dostałeś odpowiedz od Evy, trzeba czytać tekst i się odpowiednio ustosunkować, samym ujdaniem nic nie zdziałasz wacpan…

  13. O tym,ze Polacy otrzymywali paczki na MAJDANKU (i w innych obozach) wiedzialam . Do Zydow ,niestety, ta pomoc nie dochodzila . Sadze ,ze do jencow radzieckich takze nie,a byli tacy na Majdanku i byl potwornie zle traktowani przez nadzorcow .Nie rozumiem ,dlaczego przedstawiono akcje tej szlachetnej kobiety jako wyczyn bohaterski . Oczywiscie ,byla osoba wielkiego serca ,ale paczki dla Polakow byly rzecza dozwolona ,nawet nie tylko hrabinie za jaka sie podawala .Oto ze strony panstwowego Muzeum na Majdanku :” Wiosną 1943 r. niemieckie władze KL Lublin pozwoliły na dostarczanie do obozu pomocy żywnościowej od rodzin i organizacji charytatywnych – Rady Głównej Opiekuńczej i współpracującego z nią Polskiego Czerwonego Krzyża. Miało to na celu polepszenie kondycji więźniów i zwiększenie ich wydajności zawodowej.

    Standardowa paczka o wadze 2 kg zawierała przeważnie: 1 kg chleba, cebulę, czosnek, 0,25 kg tłuszczu i 0,25 kg cukru, a od grudnia 1943 r. – dodatkowo 10 sztuk papierosów. Pod koniec 1943 r. komendantura obozu wyraziła zgodę na przesyłanie paczek odzieżowych, w których mogła znajdować się bielizna, swetry i skarpety.” #jutrobedzie lepiej – „Paczka oznaczała życie”

  14. „… Żydom nikt nie mógł pomagać i nie było co negocjować.” Doprawdy? Jak w takim razie opisać moich dziadków ukrywających żydowskie dziecko, ryzykujących śmierć przez rozstrzelanie ich plus trzech córek, które ocalało? Tyle lat po wojnie a wciąż bzdury w internecie.

  15. Pomagała tylko Polakom, Żydom nikt nie mógł pomagać i nie było co negocjować.

Leave a Reply

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.