Uncategorized

Chciała miłości i demokracji, jako druga Polka obroniła doktorat.

Pod jej balkonem ktoś napisał: „Patriarchat zabija”

'Mam dwa wazoniki fiołków na stole, i różowy abażur, i jestem ładna!' - pisze do ukochanego. Gdy Niemki poszły pierwszy raz do urn, jej ciało pływało w berlińskim kanale. Na zdjęciu: Róża Luksemburg (1871-1919) podczas spaceru w Berlinie w 1914 r.

’Mam dwa wazoniki fiołków na stole, i różowy abażur, i jestem ładna!’ – pisze do ukochanego. Gdy Niemki poszły pierwszy raz do urn, jej ciało pływało w berlińskim kanale. Na zdjęciu: Róża Luksemburg (1871-1919) podczas spaceru w Berlinie w 1914 r. (Fot. ullstein bild / Getty Images)

Jest sobota, po ósmej rano. Starszy mężczyzna opróżnia w bramie małpkę. Wchodzę. Energiczna kobieta po siedemdziesiątce otwiera drzwi: – Mieszkam tu, gdzie Róża Luksemburg.

Jej podobiznę oblewano farbą. Zakrywano tablicą. Dekorowano czarnymi różami. Chciano schować w muzeum.

Kto tak nie lubi żydowskiej rewolucjonistki?

Nie eksponować

Lewy profil, włosy w kok. Pod szyją: „W tym domu mieszkała w maju 1903 Róża Luksemburg”. Sucho. Bez przymiotników.

Poznańska dzielnica Jeżyce. Ulica Augustyna Szamarzewskiego, kamienica numer 21. Sto dwadzieścia lat temu rewolucjonistka spędziła tu trzy tygodnie. Jej pobyt upamiętnia od pół wieku tablica z brązu.

Młodzi działacze prawicowego stowarzyszenia już dawno chcieli ją usunąć. Poparli ich prawicowi radni. Instytut Pamięci Narodowej też wolałby rewolucjonistki „nie eksponować”.

Różę Luksemburg obronił miejski konserwator zabytków. I mieszkańcy.

Niektórzy i tak nie wiedzą, kim była.

2014 r. Poznań. Kamienica, w której w maju 1903 mieszkała Róża Luksemburg

2014 r. Poznań. Kamienica, w której w maju 1903 mieszkała Róża Luksemburg Fot. Tomasz Kamiński / Agencja Wyborcza.pl

Goń z pomnika

Mateusz Gilewski ze Stowarzyszenia „KoLiber” (członkowie wyznają „konserwatyzm światopoglądowy” i „liberalizm gospodarczy”) kilka lat temu o Róży Luksemburg: – Dla wielu osób to ponadczasowy autorytet moralny. Chcemy rozpocząć dyskusję nad jej życiorysem. W ramach akcji dekomunizacyjnej organizujemy happening „Goń z pomnika bolszewika”.

Tylko że Róża z bolszewikami się nie zgadzała.

Cześć? Po co?

Rafał Sierchuła z poznańskiego IPN mieszka przy Szamarzewskiego: – Nie jestem zwolennikiem poglądów Róży Luksemburg. Tablica ku jej czci to relikt peerelu. Gdyby ją usunąć, nikt by nawet nie zauważył, że jej nie ma. Ale jeśli już jest, to warto by o nią zadbać. Powinni to uczynić ci, którym Luksemburg jest ideowo bliska.

Marcin Jurek z tego samego IPN poszedł dalej. W wywiadzie dla miejskiego portalu na 150. rocznicę urodzin rewolucjonistki wyznał, że nie ma powodów, by Różę Luksemburg otaczać czcią.

IPN usuwa pomniki „propagujące komunizm lub inny ustrój totalitarny”. Róża pod ustawę dekomunizacyjną nie podpada – za wcześnie umarła, 15 stycznia minęło 105 lat.

Pokój z balkonem

„Zajechałam szczęśliwie. Kasprzak mnie oczekiwał. Pokój już mam: bardzo ładny i w dobrej okolicy” – 8 maja 1903 r. pisze do partnera. Miejscówka przypadła jej do gustu, bo na drugi dzień pisze znów: „Mam tu ładny pokój z balkonem, na cichej ulicy”.

Ulica nazywa się Wilhelmstrasse – na cześć Wilhelma II, cesarza Niemiec. Kasprzak ma na imię Marcin: działacz socjalistyczny w Wielkopolsce, od dawna razem działają.

Marcin Kasprzak

Marcin Kasprzak Fot. autor nieznany, domena publiczna, Wikimedia Commons

„Czuję się bardzo dobrze, jutro idę do roboty” – Róża zapewnia ukochanego. Redaguje socjaldemokratyczną „Gazetę Ludową”, agituje, jeździ w teren na zebrania, organizuje przerzut bibuły do Kongresówki.

Nie jest zadowolona. „Tu jest wszystko jak zwykle, z kim mówić, to składa winę na innych, a wszyscy stękają” – żali się w listach. Narzeka na niepogodę („deszcz tu leje bez ustanku”), zmęczenie („ledwie łażę”), dopada ją migrena.

Pod koniec maja pisze: „Pojutrze rano wyjeżdżam do Bydgoszczy i do Poznania już nie wrócę”.

W pokoju z balkonem spędziła dwadzieścia dni.

Głuptas księży bronił

Socjaldemokracja walczy z narodowcami i socjalistami o rząd dusz, żywioł niemiecki ściera się z polskością. Sto lat temu z okładem tak wygląda politycznie Wielkopolska.

Niemieccy socjaldemokraci wysyłają z agitacją Różę Luksemburg: zna polski i niemiecki.

„Nie chcemy być Prusakami mówiącymi po polsku!” – wypisują na pierwszomajowych transparentach działacze Polskiej Partii Socjalistycznej Zaboru Pruskiego. Róża każe „odłożyć frazesy narodowościowe”. Woli skupić się na robieniu światowej rewolucji.

Marzec 1900 r. Pierwszy raz jest w stolicy Wielkopolski. Cztery dni spędza pracowicie. „W Poznaniu szło świetnie: rozbiłam jedno zebranie katolickie i mówiłam na 3 zebraniach: szewskim, krawieckim i partyjnym” – pochwali się partnerowi.

Dwa lata później znowu kilka dni. „W ogóle był najwyższy czas, żebym tu przyjechała zrobić porządek” – relacjonuje. Przemawia do ponad trzystu osób. Pisze, że „weszłoby jeszcze masę ludzi”, ale policja zamknęła drzwi. Spiera się z politycznymi przeciwnikami. („W dyskusji mówił jeden głuptas jakiś, broniąc księży”). „Miałam rzeczywiście grzmiące oklaski” – chwali się. Narzeka na drożyznę: „W Poznaniu hotel i życie drogie, nie to, co w Saksonii”.

Ale za kilka miesięcy przyjeżdża znów. „Zebranie się ś w i e t n i e udało. Było zapchane, osób do 500″ – pisze partnerowi. „Ja mówiłam z wielkim ogniem i przerywano mi ciągle oklaskami”.

Róża Luksemburg przemawia podczas kongresu Międzynarodówki Socjalistycznej w Stuttgarcie w 1907 r.

Róża Luksemburg przemawia podczas kongresu Międzynarodówki Socjalistycznej w Stuttgarcie w 1907 r. Fot. akg-images/EAST NEWS

W maju 1903 r. trzy tygodnie mieszka na Jeżycach, w pokoju z balkonem.

Rok później jest dwa razy. Szuka Kasprzaka (zakładał nielegalną drukarnię w Warszawie, zastrzelił czterech żandarmów, powieszą go na Cytadeli). Latem przyjeżdża na zebranie, idzie coś zjeść, na kartce pocztowej kreśli: „Mówiłam i po polsku, i po niemiecku”. Pocztówkę pisze po rosyjsku.

Do stolicy Wielkopolski w sprawach partyjnych wpadnie jeszcze rok później. Na jeden dzień.

Różą Luksemburg: „Bismarck, ty świnio”

Ma dwa tygodnie, gdy na paryskim ratuszu komunardzi wywieszają czerwony sztandar. Francją rządzi pierwszy w dziejach rząd robotniczy. Wojskiem dowodzi Jarosław Dąbrowski, Polak. Komuna Paryska upadnie po 70 dniach.

Rozalia Luxenburg (takie imię i nazwisko będzie nosić przez 20 lat) na świat przychodzi 5 marca 1871 r. w Zamościu. Ojciec to żydowski kupiec drzewny: sprzedaje podkłady kolejowe. Ale Eliasz Luxenburg narzeka na interes.

W Królestwie Polskim szaleje rusyfikacja: Kongresówka to teraz Priwislinskij Kraj (Kraj Nadwiślański), w urzędach i szkołach obowiązuje rosyjski. Kara za powstanie styczniowe.

Tymczasem hrabianka Cecylia Plater-Zyberkówna zakłada przy Pięknej w Warszawie żeńską szkołę. Patriotka i katoliczka chce kształcić i wychowywać dziewczyny, które będą tworzyć niepodległą ojczyznę.

Poddany cara Eliasz Luxenburg przeprowadza się do Warszawy. Najmłodszą córkę posyła do szkoły hrabianki Plater. Rozalia zapisuje się do tajnego kółka: czyta z koleżankami po polsku (chociaż to zakazane) Mickiewicza (będzie jej ulubionym poetą).

Czternastoletnia. Do Warszawy przyjeżdża cesarz Wilhelm I. Róża wita go wierszem:

Powiedz tej wstrętnej świni Bismarckowi

Uczyń dla Europy, cesarzu Zachodu

Rozkaż mu, by nie wystawiał więcej pokoju na pośmiewisko.

Kilka lat wcześniej kanclerz Bismarck pisał do siostry: „Bijcie Polaków tak, ażeby aż o życiu zwątpili”. To rozeźliło tak czternastolatkę.

Siedemnastoletnia. „Proletariusze wszystkich krajów, łączcie się” – mężczyzna w drucianych okularkach agituje wśród warszawskich robotników. Ludwik Waryński wrócił z Genewy, oprócz cytowania „Manifestu komunistycznego” zakłada partię Proletariat, która chce poprawić los robotników (pracują po dwanaście godzin). Rozalia zapisuje się do partyjnej młodzieżówki.

Gimnazjum kończy z najlepszymi ocenami. Ale złotego medalu nie dostanie – była zbyt „opozycyjna”.

Po maturze daje koleżance swoje zdjęcie. Na odwrocie dedykacja: „Moim ideałem jest taki ustrój społeczny, w którym by wolno było z czystym sumieniem kochać wszystkich”.

Szkoła działa do dziś. Uczennice noszą spódniczki w szkocką kratę, mówią na nie: „Platerki”. Na stronie można znaleźć znane absolwentki. Jest poetka Kazimiera Iłłakowiczówna, porucznik Zofia Leśniowska (córka generała Sikorskiego), aktorka Lucyna Winnicka (grała w „Matce Joannie od Aniołów”), Krystyna Zachwatowicz-Wajda. Różą Luksemburg się nie chwalą.

Gdy szkorbut zabija w więzieniu Waryńskiego, jego młoda zwolenniczka ucieka z Imperium – carska ochrana wytropiła jej kontakty z Proletariatem. Przez granicę Królestwa i zaboru pruskiego niesie ją na plecach Kasprzak: urodziła się z wadą kości biodrowej, od dzieciństwa kuleje.

Do Warszawy wróci raz jeszcze. W 1905 r. przyjedzie wspomóc rewolucję.

Poznań. Twoja R.

Europa siedzi w okopach, a w Zurychu dadaiści domagają się bezgranicznej wolności w literaturze i sztuce. Na sąsiedniej ulicy Lenin planuje rewolucję bolszewicką.

Neutralna Szwajcaria przyciąga niespokojne duchy, rewolucyjnych podżegaczy, literatów. W zadymionych kawiarniach czytają gazety i debatują: pisarz James Joyce, fizyk Albert Einstein, rewolucjonista Lew Trocki, faszysta Benito Mussolini.

Róża przyjeżdża do Zurychu w 1890 r. Szwajcaria to jedyny kraj, gdzie kobiety mogą studiować na tych samych prawach co mężczyźni. Wybiera filozofię, ekonomię i prawo.

Broni doktoratu na temat przemysłu w Królestwie Polskim – jako druga Polka. Pierwsza była Maria Skłodowska-Curie.

Zakłada Socjaldemokrację Królestwa Polskiego i Litwy (powstanie z niej Komunistyczna Partia Polski), jeździ do Paryża redagować partyjne pismo. Spiera się z socjalistami.

No i korzysta z młodości. Znalazła miłość życia: Leon Jogiches też pochodził z żydowskiej rodziny, też uciekł z rodzinnego Wilna przed carskimi szpiclami, dla Róży nauczył się polskiego, razem zakładali SDKPiL.

Gdy jest w rozjazdach, pisze do niego niemal codziennie. Przez dwadzieścia lat 800 listów. Zawsze dużo o polityce. Romantycznie czasem. „Mam dwa wazoniki fiołków parmskich na stole, i różowy abażur, i nowy kałamarz z porcelany, malowany, i nowe pantofle, i nową woalkę, i nowe rękawiczki, i nową szczotkę, i jestem ładna!” – pisze mu z Paryża.

To do niego Róża wysyłała listy z Poznania. Podpisywała się: „Twoja R.”.

Boga chwalić

„Socjalista w Polsce dążyć musi do niepodległości kraju, a niepodległość jest znamiennym warunkiem zwycięstwa socjalizmu w Polsce” – ogłasza w „Robotniku” pepeesowiec Józef Piłsudski. A Róża na to, że myślenie o niepodległości to „utopia”.

Socjaldemokraci głoszą, że tylko obalenie burżuazji poprawi byt biedaków. „Niezależna zaś Polska byłaby takim samym państwem kapitalistów, jak Polska zależna” – uważa Róża. Socjalista Ignacy Daszyński nie chce usiąść koło niej na międzynarodowym zjeździe ruchów socjalistycznych.

Ale gdy Prusacy każą polskim dzieciom uczyć się religii po niemiecku – protestuje. „Więc zbrodnią jest mówić swym językiem, który się z mlekiem matki wessało, więc przestępstwem jest należeć do narodu, w którym się na świat przyszło?” – pyta. Ubolewa, że Polakom „nawet Boga chwalić po swojemu nie wolno!”. Poprze strajk wrzesińskich dzieci, które od „Vaterunser” wolą „Ojcze nasz”.

Ale i tak woli internacjonalizm: „Niechaj polski rzemieślnik, robotnik, górnik powstanie do walki, niechaj połączy swe usiłowania z dążnościami niemieckich towarzyszy niewoli”.

Leszek Kołakowski: „Róża Luksemburg gwałtownie zwalczała wszelką ideę samostanowienia, wychodząc z założenia, że socjalizm zniesie wszelkie waśnie narodowe, a dopóki walka nie została zakończona, podnoszenie kwestii narodowej jako samodzielnego problemu jest odwracaniem sił proletariatu od jego właściwych zadań i sprzyja burżuazyjnej polityce jedności narodowej”.

Zapamiętają jej to.

Do ślubu po obywatelstwo

Zrobiła doktorat, zbliża się do trzydziestki. Ruch socjaldemokratyczny w Królestwie Polskim rozbity. W Szwajcarii polskich socjaldemokratów garstka. Największa partia socjaldemokratyczna działa w Niemczech – 100 tysięcy członków.

Jedzie do Berlina. Jest rok 1898, wciąż jest poddaną rosyjskiego cara. Jeśli będzie się wychylać, niemieckie władze wydalą niepokorną cudzoziemkę – Bismarck nie żyje, ale obowiązuje jego antysocjalistyczna ustawa.

Jest wyjście: wydać się za Niemca. Młodszy o dwa lata Gustav Lübeck to anarchista, syn zaprzyjaźnionej rodziny, miał się ociągać, za kilka lat się rozwiodą – ale Róża dostaje niemieckie obywatelstwo. „Nie bój się, ja się tu nie zniemczę, nienawidzę Berlina i Szwabów z całej duszy, niech ich piorun. Ale po niemiecku już gadam jak Bismarck” – pisze do Jogichesa.

W Socjaldemokratycznej Partii Niemiec jest specjalistką od spraw polskich: jeździ na Śląsk i do Wielkopolski. „Dobrześ potrafiła!” – stary górnik pochwali ją za mowę. Pyskuje na zjazdach i kongresach. „Jadowita wiedźma” – utyskują partyjni koledzy. Z Klarą Zetkin (socjalistka, feministka i pacyfistka w jednym) dyskutuje o prawach wyborczych kobiet.

Przeżywa najszczęśliwszy czas w swoim życiu: demaskuje kapitalizm.

„Kapitalizm to rozrastający się nowotwór, tłamszący bluszcz” – pisze w opasłej rozprawie „Akumulacja kapitału”. 700 stron, do dziś uczą się z niej studenci ekonomii.

Znów starła się z niemieckim cesarzem. Z Wilhelmem II tym razem (jego dziadka przywitała w Warszawie niewybrednym wierszem). Gdy ten przechwala się, że zna problemy niemieckich robotników lepiej niż socjaldemokraci, odpyskowuje: – Człowiek, który mówi o dobrej i bezpiecznej egzystencji niemieckich robotników, nie ma pojęcia o faktach.

Za obrazę majestatu – trzy miesiące więzienia. Wyrok odsiedzi we Wronkach i Rawiczu.

Kozacy strzelają do robotników w Warszawie, Łodzi, Częstochowie, Kielcach, Radomiu, Sosnowcu. Róża z fałszywym paszportem jedzie do Królestwa Polskiego wspierać rewolucję 1905 r. Wpada. Z warszawskiej Cytadeli wykupią ją niemieccy socjaldemokraci.

Lenin, Dzierżyński, Stalin

Z Leninem też się kłóci. O dyktaturę proletariatu.

„Władzy nie zdobędzie się przy pomocy pensji dla cnotliwych panienek” – mawia Włodzimierz Iljicz Uljanow.

„Nie ma socjalizmu bez demokracji. Podobnie jak nie ma demokracji bez socjalizmu” – Róża odpowiada.

Ale gdy w 1917 r. bolszewicy obalają demokratyczny rząd, popiera ich: „Wszystko, co partia bolszewicka jest w stanie pokazać w zakresie odwagi, przenikliwości i rewolucyjnej konsekwencji, wszystko to dokonali Lenin, Trocki i ich towarzysze”.

Szybko się zrazi. „Socjalizmu nie wprowadza się i niepodobna wprowadzić za pomocą dekretów” – krytykuje bolszewickie metody. Gdy dawny towarzysz Feliks Dzierżyński tworzy Czekę, pisze do kolegów: „Nasz Felek zachowuje się obrzydliwie przez włączenie się do polityki terroru”.

Nie doczeka stalinowskich czystek. Ale Stalin przypilnuje, żeby dzieł Róży nie wydawać.

Stary socjalista Adam Ciołkosz podsumuje: komuniści na Kremlu nie mogli jej darować, że sprzeciwiała się „partii o aspiracjach totalnych, takiej właśnie, jaka rządzi w Związku Sowieckim i w krajach demokracji ludowej „.

Ale to później.

Nie zrobimy tego!

– Gdy będzie od nas wymagane podnieść broń na naszych francuskich lub innych zagranicznych braci, powiedzmy: „Nie, nie zrobimy tego!” – na razie krzyczy na wiecu pod Frankfurtem.

Jest rok 1913. Za kilkanaście miesięcy Europa będzie w okopach. Ją, za antywojenną agitację, wsadzą do więzienia.

Lato 1914 r., po zamachu w Sarajewie. Twarz chowa w dłoniach, nie chce przemawiać na zjeździe międzynarodówki – większość chce wojny. Niemieccy socjaldemokraci głosują za kredytami na zbrojenia. Francuski nacjonalista morduje w Paryżu jej przyjaciela Jeana Jaurèsa – pacyfistę jak ona.

Porzuca socjaldemokratów – zdradzili jej idee. Z Karolem Liebknechtem zakłada Grupę Spartakusa. Nawołują do zaprzestania imperialistycznej wojny, obalenia rządu, swobód.

Niemiecki socjalista Karl Liebknecht, współzałożyciel Ligi Spartakusa, przemawia do tłumu w Berlinie podczas wybuchu rewolucji niemieckiej w 1918 r.

Niemiecki socjalista Karl Liebknecht, współzałożyciel Ligi Spartakusa, przemawia do tłumu w Berlinie podczas wybuchu rewolucji niemieckiej w 1918 r. Fot. Boury/Three Lions/Hulton Archive/Getty Images

Odsiedziała wyrok za tamto antywojenne przemówienie z Frankfurtu. Wolnością cieszy się cztery miesiące: aresztują ją „prewencyjnie”. Za kratami zostanie do końca wojny.

Skąd może wiedzieć, że w tym samym czasie na froncie walczą przeciwko sobie Blaise Cendrars i Erich Maria Remarque? Że pierwszy straci rękę? Drugi zostanie ciężko ranny?

Ale na dziedzińcu wronieckiej twierdzy widzi wozy wyładowane zniszczonymi mundurami i pokrwawionymi koszulami – po zacerowaniu i załataniu znowu trafią do żołnierzy.

Nim Remarque wyda „Na zachodzie bez zmian”, a Cendrars „Odciętą ręką”, ona wygarnia: „Załadowane w sierpniu czy we wrześniu hurrapatriotyczne mięso armatnie gnije w Belgii, w Wogezach, na Mazurach, na polach śmierci, z których wyrastają bujne kłosy zysków wojennych”.

Remarque dopiero za kilkanaście lat napisze: „Kolego, nie chciałem ciebie zabić. Gdybyś raz jeszcze tu skoczył, nie uczyniłbym tego, gdybyś i ty był rozsądny. Ale przedtem tyś był dla mnie myślą tylko, wyrachowaniem, które żyło w mym mózgu i wywołało decyzję, zakłułem tę możliwość. Teraz dopiero spostrzegam, że jesteś człowiekiem takim jak i ja. Myślałem o twoich granatach ręcznych, o twym bagnecie i o twojej broni… teraz widzę żonę twoją i twoją twarz, i to, co nam wspólne. Wybacz mi, kolego”.

Cendrars jeszcze później: „Bolała mnie moja odcięta ręka. – Paskudna wojna! – mówiłem na cały głos”.

Rewolucja jak grzech

9 listopada 1918 r. Za dwa dni wojna się skończy. A w Niemczech się dzieje.

Rano. Wilhelm II abdykuje i ucieka do Holandii.

Południe. Przywódca socjaldemokratów ogłasza z okna Reichstagu powstanie republiki.

Dwie godziny później. Na balkonie pałacu cesarskiego Liebknecht ogłasza, że Niemcy są republiką socjalistyczną. Wzywa do „dokończenia światowej rewolucji”.

1918 r. Listopadowa rewolucja w Berlinie. Żołnierze i rada robotnicza przed Bramą Brandenburską

1918 r. Listopadowa rewolucja w Berlinie. Żołnierze i rada robotnicza przed Bramą Brandenburską Fot. Culture Club/Getty Images

A Róża odzyskuje wolność. Ale noc z 9 na 10 spędza w więzieniu – nie ma gdzie przenocować. Dwa dni później na berlińskich ulicach widzi uzbrojonych robotników i żołnierzy. Z gmachów państwowych pościągano czarno-biało-czerwone flagi cesarstwa, wywieszono czerwone.

„Nienawidzę rewolucji jak grzechu” – nowy kanclerz Friedrich Ebert (socjaldemokrata, dawny uczeń Róży ze szkoły partyjnej) zapewnia tymczasem generałów o swojej lojalności. „Zawarliśmy sojusz przeciwko bolszewizmowi” – opisze to potem generalny kwatermistrz niemieckiej armii.

Socjaldemokraci ogłaszają wolność prasy, zgromadzeń, znoszą cenzurę, obiecują ośmiogodzinny dzień pracy.

„Współobywatele! Błagam was, opuśćcie ulice” – kanclerz Ebert boi się tego, co dzieje się w bolszewickiej Rosji.

A Luksemburg i Liebknecht chcą przewrotu. W sylwestra zakładają Komunistyczną Partię Niemiec. W Berlinie wybucha robotnicze powstanie. Armia szybko je stłumi.

19 stycznia 1919 r. Niemki idą pierwszy raz do urn – w Niemczech wybory do parlamentu. A ciało Róży pływa gdzieś w berlińskim kanale. Cztery dni wcześniej nacjonalistyczni bojówkarze wywlekli ją z hotelu i zastrzelili. Liebknechta też. Jogiches robi śledztwo. Zamordują go dwa miesiące później.

Za kilka lat mordercy Róży będą ochraniać partyjne zebrania Adolfa Hitlera.

1919 r. Spartakusowcy na ulicach Berlina

1919 r. Spartakusowcy na ulicach Berlina Fot. HUM Images/Universal Images Group / Getty Images

Żarówki i bawełna

Ludowa Polska szuka bohaterów klasy robotniczej.

Marcin Kasprzak zostaje patronem ulicy i parku Wilsona na poznańskim Łazarzu. Ufundowany przez Ignacego Jana Paderewskiego pomnik amerykańskiego prezydenta – domagał się niepodległej Polski – zastąpiono pomnikiem rewolucjonisty. Po upadku komuny park wróci do poprzedniego patrona. Pomnik Kasprzaka zastąpi popiersie Wilsona.

Na sztandarach komunistycznej władzy jest też Róża Luksemburg. W Łodzi patronuje fabryce bawełnianej, na warszawskiej Woli – Zakładom Wytwórczym Lamp Elektrycznych. Dwa lata spawał tutaj elementy Adam Michnik, gdy wyszedł z więzienia za Marcowy bunt.

W wolnej Polsce obie fabryki upadły.

Komuniści, ułani, Konopnicka

„Wielka rewolucjonistka”, „Towarzyszka poznańskiego ruchu robotniczego” – wypisują poznańskie gazety. Jakby redaktorzy zapomnieli, że poglądów Róży poznaniacy nie kupili.

Rok 1966. W przeddzień Święta Pracy na kamienicy przy Szamarzewskiego (nazwę zmieniono przed wojną) odsłonięto tablicę upamiętniającą pobyt rewolucjonistki. Zestawienie groteskowe: patron ulicy to XIX-wieczny kapłan; Róża kłóciła się z takimi na zebraniach.

Uroczystość z pompą. Obok partyjnych działaczy i wojennych kombatantów wielkopolscy powstańcy, którzy bili się o powrót Wielkopolski do Niepodległej. Historycznych gaf więcej jest: na początek zaśpiewano „Mazurka Dąbrowskiego”, na koniec – „Międzynarodówkę”.

Tablicę projektował słynny rzeźbiarz Benedykt Kasznia (w stanie wojennym zrekonstruuje pomnik Ułanów Poznańskich). Przed Różą upamiętnił kaliski adres Marii Konopnickiej. Tablica wisi na fasadzie domu przy placu Kilińskiego 4 – pisarka spędziła tam kilkanaście wczesnych lat życia.

W ukazaniu zasług Konopnickiej rzeźbiarz był wylewny. Tablica w Kaliszu głosi, że w domu tym „w dzieciństwie i młodości” mieszkała „wybitna pisarka, patriotka, bojowniczka o prawa ludu”.

Autorkę „Roty” artysta pokazał en face.

Pogrzeb Karla Liebknechta i innych rewolucjonistów po powstaniu w 1919 r.

Pogrzeb Karla Liebknechta i innych rewolucjonistów po powstaniu w 1919 r. Fot. Bettmann Archive / Getty Images

Czarne róże

Marzec 2015. Mateusz Gilewski (wówczas prezes poznańskiego KoLibra) zasłania tablicę Róży Luksemburg swoją.

Treści więcej niż u rzeźbiarza Kaszni: „Działaczka i ideolog ruchu robotniczego. Marksistka. Przedstawicielka rewolucyjnego skrzydła II Międzynarodówki. Współzałożycielka Komunistycznej Partii Niemiec. Zagorzała przeciwniczka niepodległości Polski. Uważała jej odbudowę za mistyfikację, obliczoną na zdziczenie umysłowe w sferach nacjonalistycznej polskiej inteligencji. Promowała koncepcję masowych strajków jako drogi do obalenia kapitalizmu przemocą”.

Działacze KoLibra składają pod tablicą czarne róże.

– W literaturze młodopolskiej to symbol śmierci i przemijania – Gilewski klaruje dziennikarzom. – Chcemy tej postaci złożyć czarne róże, żeby jej dotychczasowy dorobek poszedł w zapomnienie.

Chwali się, że popiera ich siedmiu prawicowych radnych i poseł z PiS-u.

Pamięć neutralna

Miejski konserwator zabytków tablicy nie zdjął. Uznał, że ma „wymowę neutralną”.

„Nie jest naszym zadaniem ocena poglądów natury politycznej, społecznej czy jakichkolwiek innych osoby żyjącej w uwarunkowaniach jakże odmiennych od naszych czasów” – odpisał.

Dostało się młodzieżowcom z KoLibra: „Jest to niebezpieczna, wręcz orwellowska próba wymazywania historii, manipulowania nią w imię propagowania jedynie słusznych racji i odrzucania przekonań, które pozwalają sobie być odmiennymi”.

Konserwatorzy zgodzili się, że „można polemizować z niektórymi poglądami tej uznanej przez historię działaczki”.

Jej przeciwników upomnieli, by pamiętali, że zarazem „była ona obrończynią pluralizmu, wolności poglądów, wolności prasy, praw kobiet”.

Za tablicą wstawiła się społeczna aktywistka. Zebrała podpisy mieszkańców.

Małpka z cytrynówką

Maj 2021. Stoję przed kamienicą, w której mieszkała Róża Luksemburg. Stare akacje wybiły się na wysokość trzeciego piętra. Rudera, na ścianach wulgaryzmy.

Jest sobota, po ósmej rano. Starszy mężczyzna opróżnia w bramie małpkę. Stumililitrową buteleczkę po staromiejskiej cytrynowej położył na skrzynce z instalacją gazową.

– Mieszka pan tutaj?

Udaje, że nie słyszy, znika w jednej z klatek kamienicy.

„Na chuj się patrzysz” – nad bramą nabazgrał ktoś.

Kilka tygodni później znowu idę. Na chodniku stare meble: tapczany, fotele.

– Wyprowadzamy się – Joanna, około czterdziestki, pracownica przedszkola.

– Słyszała pani o Róży Luksemburg? Mieszkała tu kiedyś.

– Człowiek się nie interesował. Tylko praca i dom – tłumaczy się z niewiedzy.

– My tu ludzi nie znamy – odzywa się matka. Nie kojarzy, że chodzi o postać historyczną.

Zenek po sześćdziesiątce (pokazał się w progu w samych spodenkach, z gołym brzuchem) wie co nieco: – W carskiej Rosji ścigali komuchów, a Róża była komunistką i jedną noc tu spędziła.

Wie, w którym mieszkaniu się zatrzymała. Dzwonię do tamtych drzwi.

– Zgadza się – energiczna kobieta po siedemdziesiątce otwiera. – Mieszkam tu, gdzie Róża. Ale nie wpuszczę, bałagan mam.

Na dół schodzę. Patrzę na balkon na piętrze, pierwszy przy bramie. Ten, którym Róża chwaliła się w liście do Jogichesa. Pod balkonem zaniedbana tablica z jej profilem. „Patriarchat zabija” – ostrzega czerwony napis na fasadzie. Pamiątka po Strajku Kobiet.

Róży pewnie by nie raził. Głosiła: „Wolność jest zawsze wolnością dla myślących inaczej”.

Poznań 2020 r. Tablica pamiątkowa na murze kamienicy w której mieszkała Róża Luksemburg

Poznań 2020 r. Tablica pamiątkowa na murze kamienicy w której mieszkała Róża Luksemburg Fot. Piotr Skórnicki / Agencja Wyborcza.pl

Leje jak wtedy

Rok później. Kamienica w rusztowaniach, na podwórku warczy betoniarka. Po popiersiu Róży zostały dziury w ścianie. Pytam jednego z robotników, co się stało z tablicą. Nie wie. – Ja z Ukrainy przyjechałem – tłumaczy się Wołodymyr z Iwanofrankowska.

Pytam w Radzie Osiedla Jeżyce. „Żeby była jasność: w radzie nie ma żadnej osoby, która by była temu przeciwna” – zapewnia Marek Jerzak.

Maj 2023. Zdjęto rusztowania. Tynk zakrył dziury po popiersiu Róży. Mogłaby znowu napisać: „Mam tu ładny pokój z balkonem”.

Leje tak samo jak 120 lat temu. Tylko tablicy nie ma.

Buldog francuski

Wróciła jakiś czas temu.

– Jak wprowadziłam się w grudniu, to już była – w zimny styczniowy dzień starsza kobieta z buldogiem francuskim chętnie rozmawia.

Miałem szczęście, że wyszła z kamienicy. Brama jest zamknięta, można wejść tylko, jak otworzy ktoś z nowych lokatorów.

– To już pani wie, że mieszkała tu kiedyś Róża Luksemburg? – chcę pociągnąć rozmowę.

– Ale ja jej nie znam.

– Bo od stu lat nie żyje.

Kobieta patrzy na mnie bez zażenowania.

– Naprawdę nie wie pani, kto to był?

– Nie mam pojęcia.

Korzystałem z książek: Kate Evans „Czerwona Róża” (tłum. Krystian Szadkowski), Róża Luksemburg „Listy do Leona Jogichesa Tyszki”, Leszek Kołakowski „Główne nurty marksizmu”, Erich Maria Remarque „Na Zachodzie bez zmian” (tłum. Stefan Napierski), Blaise Cendrars „Odcięta ręka i inne wojenne opowieści” (tłum. Julian Rogoziński, Jacek Giszczak).

Stanisław Zasada

Dziennikarz i reporter. Autor książek: „Duch ?44 o kapelanach powstania warszawskiego”, „Generał w habicie” i „Kurierka. Historia kobiety, która mogła zatrzymać Holocaust”

Kategorie: Uncategorized

1 odpowiedź »

  1. ”Kto tak nie lubi żydowskiej rewolucjonistki?”

    Obrazilaby sie gdyby to uslyszala. To ze sie urodzila jako Zydowka bylo jej mlynskim kamieniem u szeyi wg jej samej:
    ”In 1917 she wrote her friend Mathilde Wurm a harsh response to the latter’s concern about pogroms. “I have no room in my heart for Jewish suffering,” Rosa declared outright. “Why do you pester me with Jewish troubles? I feel closer to the wretched victims of the rubber plantations of Putumayo or the Negroes in Africa… I have no separate corner in my heart for the ghetto.”

    W dzisiejszym Izraelu Amira Hass z ” Haaretz”, zaciekla przeciwniczka Izraela, moze byc z nia porownywana.

Leave a Reply

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.