Uncategorized

Wloclawek cz 8

Napisala i przyslala

Anna Karolina Klys

 

Zachowane świadectwa z Włocławka.

  1. N., osiemnastolatek, mieszkaniec domu przy ulicy 3 Maja 22, aresztowany za podpalenie synagogi.

 

W poniedziałek 25 września był w mieszkaniu i szykował się do wyjścia, gdy koło dziesiątej, usłyszał hałas dobiegający od strony synagogi. Dom sąsiadował ze świątynią więc, kiedy podszedł do okna zobaczył spory tłum stojący na ulicy wkoło budynku, a na dachu bożnicy kilku żołnierzy niemieckich pełznących na brzuchach w stronę wieżyczki. Przez chwilę obserwował, jak siłowali się z zamocowaną na szczycie synagogi gwiazdą Dawida. Nie był religijny, wręcz przeciwnie, stwierdził, że nic go nie obchodzi co Niemcy zamierzają zrobić z gwiazdą i wyszedł z domu. Kiedy mijał synagogę słyszał jak stojący na ulicy Polacy okrzykami zachęcają Niemców do zniszczenia świątyni.

Chłopak spędził czas u kolegi na drugim końcu Włocławka. Do domu wrócił o czternastej, na obiad. Kiedy siedzieli przy stole matka opowiadała, że w czasie jego nieobecności Niemcy wchodzili do wszystkich po kolei mieszkań i rekwirowali radia. Nie skończył jeszcze jeść, gdy zza okna usłyszeli wielki krzyk.

To zgromadzony pod synagogą tłum ludzi zareagował na ogień podłożony przez Niemców. Pożar zaczął niszczyć budynek. Jedni płakali, drudzy zawodzili, trzeci klaskali i głośno krzyczeli: „Brawo! Brawo!” (według autora, najbardziej cieszyli się ludzie, których sam określił mianem „najgorszych męt”).

W czasie, gdy podpalona benzyną synagoga płonęła – nie było straży pożarnej. Chwilę po tym, gdy bożnicę zakryły chmury czarnego, w domu, w którym mieszkał autor – wybuchła bomba zapalająca. Najprawdopodobniej materiał wybuchowy z mechanizmem zegarowym został podłożony w jednym z opuszczonych mieszkań przez niemieckich żołnierzy w czasie, gdy jakoby szukali radioodbiorników.

Wśród mieszkańców domu przy Trzeciego Maja zapanowała panika, ludzie wyrzucali przez okna pościel, próbowali wydostać się z kamienicy – ale w bramie stał gruby żandarm z rewolwerem, który nie wypuszczał nikogo i wykrzykiwał: „Geht alle in Flammen auf!” (wejdźcie wszyscy do ognia).

Na szczęście, po chwili, najbardziej opanowani mieszkańcy zdołali ugasić pożar. Dopiero wtedy pojawili się strażacy, ale ich rola ograniczyła się do przeszukiwania mieszkań i zabierania przedmiotów, które wpadły im w oko. Po strażakach pojawili się esesmani. Wygnali wszystkich mężczyzn na podwórko: „Bist du Jude?”. Ten kto okazał się „Jude” dostawał kopniaka, później żołnierze wpadli na pomysł kolejnej rozrywki – popychali żydowskich mężczyzn z taką siła na okna parterowych mieszkań, że szyby pękały z trzaskiem. Zatrzymano 23 ludzi, byli tam między innymi: Eljasz Florman, Kanał, stary Rathaus, Sztywelman, Maks Choroński, ojciec i syn Lichtensztajnowie i Zemelmanowie, Paprotek, Spektor i Lewczyński. Kanał był stary nie miał siły stać na baczność przez pół godziny z prosto wyciągniętymi nad głową rękoma więc pobili go tak, że już w ogóle nie mógł stać. Kiedy gnano ich do aresztu przy Więziennej, Florman został pchnięty bagnetem w pośladek.

Zamknięto ich w dwóch celach wielkości 4×5 metrów. Byli zmęczeni, obolali, a przede wszystkim kompletnie wytrąceni z równowagi. Gdy po kilku minutach odbyła się rewizja (rewidowali członkowie Milicji Obywatelskiej, którzy po wykroczeniu Niemców została zweryfikowani i nadal pełniłnili swoją funkcję), odebrano im wszystkie rzeczy osobiste, nawet chusteczki do nosa czy okulary. O tym, w jakim stanie psychicznym byli zatrzymani świadczy następujące wydarzenie: jeden z mężczyzn po rewizji odkrył, że ma głęboko w kieszeni scyzoryk. Wszyscy zaczęli się gorączkowo naradzać co zrobić z nielegalnym przedmiotem. Malutki scyzoryk stał się nagle niebezpieczny jak bomba zegarowa. Bali się go oddać (a jeśli będą podejrzani o celowe ukrycie broni?) bali wyrzucić za okno. W końcu po dłuższej naradzie – ukryto scyzoryk w piecu. Oto, jak szybko i skutecznie można doprowadzić dorosłych mężczyzn do stanu całkowitej utraty umiejętności oceny rzeczywistości…

Po kilku godzinach, już w nocy, do celi wprowadzono kolejnych zatrzymanych, razem było już około sześćdziesięciu osób. W końcu, wykończeni ludzie zasnęli kładąc się dosłownie – jeden na drugim.

Następnego dnia Niemcy trenowali różne sposoby poniżania zatrzymanych (np. pozwalali korzystać z toalety przez 15 sekund a później wyciągali na zewnątrz ludzi z opuszczonymi spodniami), bicia, zastraszania. Nie dano też więźniom niczego do jedzenia i picia. Po południu zapędzono wszystkich aresztowanych na podwórko. Było ich już wtedy około 1.500 osób. Odbyła się pierwsza selekcja – wszystkich podzielono na trzy grupy: poniżej 14 lat powyżej 60 i trzecia- „zdolni do pracy”. Później jeden z oficerów zarządził jeszcze jedną selekcję: „Wszyscy mężczyźni z domów, które się paliły mają wystąpić”. Nie wszyscy usłuchali rozkazu, więc Niemcy wezwali Kanała i kazali mu wskazać osoby, które rozpozna. Po jakimś czasie zgromadzono piętnaście osób. W tej grupie znaleźli się m.in.: Maks Choroński, Florman, Lewczyński, Żurawski Zemelmanowie, Kanał i autor wspomnień.

Zostali oni osadzeni jako winni podpalenia synagog i domów we Włocławku. Wieczorem udało im się przekonać jednego ze strażników, że muszą dostać wodę i coś do jedzenia. Faktycznie – dostarczono im wiadro wody i kilka spleśniałych bochenków chleba. Nie mieli jak podzielić twardego chleba, więc przełamywano bochenki opierając je o krawędź blatu stołu. Kończył się drugi dzień uwięzienia. Jednak tym razem mogli się wyspać znacznie wygodniej – było ich w celi tylko piętnastu.

Następnego dnia część osób została zabrana do pracy – porządkowali podwórze, na którym zostało mnóstwo zarekwirowanych dokumentów, legitymacji, papierów etc., oraz kaplicy przywięziennej (kazano im zdjąć m.in. obrazy Matki Boskiej, Mościckiego i Rydza-Śmigłego, ale pozostawiono Piłsudskiego). Koło południa do aresztantów dotarł przedstawiciel Rady Żydowskiej – Józef Rode który spisał ich nazwiska oraz powiedział, że Rada podejmuje starania (łapówka?), by rodziny zatrzymanych mogły dostarczyć im jedzenie. Rzeczywiście koło trzynastej na dziedzińcu więzienia doszło do spotkania zatrzymanych z najbliższymi. W czasie wchodzenia i wychodzenia z cel osadzeni zauważyli, że na ich drzwiach znajduje się napis: „Brandstifer” (podpalacze), na innych drzwiach zaś „Brunnenvergifter” (oszczercy), „Dieben” (złodzieje), „Banditen” (bandyci) i inne.  

Przez dwa kolejne dni mieszkańcy domu przy Trzeciego Maja zatrzymani jako „podpalacze” pracowali przy sprzątaniu cel oraz przy naprawie linii telefonicznych pod Włocławkiem we wsi Nakonowo. Praca nie była ciężka, polegała na naciąganiu drutów i noszeniu skrzynek za elektrotechnikami – Polakami. Była za to pierwszą okazją do konfrontacji oceny wydarzeń ostatnich dni z sąsiadami-chrześcijanami. Polacy słuchali opowieści o prowokacji, o aresztowaniu, o biciu i poniżaniu z pewnym zaciekawieniem, ale bez współczucia. „A widzita Żydy, na nas tośta narzekali, teraz mata lepiej!” …

Piątego dnia od aresztowania do celi obok wrzucono skatowanego człowieka. Strażnik powiedział, że był to Polak-chrześcijanin przyłapany przez Niemców na tym, że rabował żydowskie sklepy mówiąc, że rekwiruje towary na rzecz wojska niemieckiego. Za to kłamstwo został bardzo srogo ukarany przez Niemców.

Szóstego dnia, kiedy zakończono naprawę sieci telefonicznej zupełnie znienacka i wbrew wcześniejszy zapowiedziom – aresztowani zostali zwolnieni do domów.

 

„Włocławek ” poprzenie czesci        TUTAJ

Watki z ksiazki ” Tajemnica Pana Cukra ”   TUTAJ

 

Kategorie: Uncategorized

1 odpowiedź »

Leave a Reply

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.