Uncategorized

Bezglosni (12)

Eliza Segiet

Eliza Segiet – absolwentka studiów magisterskich Wydziału Filozofii, autorka siedmiu tomów wierszy, monodramu, farsy i mikropowieści. Jej teksty można znaleźć w licznych antologiach, zarówno w Polsce, jak i na świecie. Członek Stowarzyszenia Autorów Polskich oraz World Nations Writers Union.

Laureatka Międzynarodowej Publikacji Roku (2017 r., 2018 r.) w Spillwords Press (USA) oraz Nagrody Literackiej Złota Róża im. Jarosława Zielińskiego (za tom Magnetyczni) w 2018 r. Dwukrotnie jej wiersze (2018 r., 2019 r.) zostały wybrane jako jedne ze 100 najlepszych wierszy roku  w International Poetry Press Publications (Kanada). 

W The 2019 Poet’s Yearbook  została nagrodzona prestiżową nagrodą Elite Writer’s Status Award jako jeden z najlepszych poetów 2019 r. Nominowana do Pushcart Prize 2019 oraz do Naji Naaman Literary Prize 2020.

Recenzja Kingi Mlynarskiej


Wtedy za życie Krysi zapłaciłem. Teraz też przywiozłem z sobą wszystko, co jeszcze miałem ukryte między ścianami, w której był strój żandarma. Mój ubiór, na widok którego Żydzi truchleli. Wszystko ma swoją cenę, ale nie wystarczy tych pieniędzy na tak długi czas.

Pisałem Ci, że kiedy wykupiłem Krysię z wagonu, nie miałem już nawet na chleb. Ale jak mnie uczył Tate: Miej zawsze coś na czarną godzinę. Za Krysię zapłaciłem tyle, że wiedziałem jedno – jak tylko będzie można ją wykupić, to te pieniądze wystarczą nie na jedno dziecko, a na cały wagon z dziećmi. Kiedy biegłem do pociągu, pytałem siebie, czy to jest już czarna godzina? Ale nie miałem czasu, żeby rozbierać ściankę. Nie mogłem tracić ani chwili. Później ludzie mówili, że wykupiłem nie tylko Krysię, bo Niemcy wypuścili jeszcze kilkoro innych malców. 

Pobiegłem do sklepu wujka. Kiedy mnie zobaczył, ręką postukał się w czoło, dając mi znać, że oszalałem. A ja krzyczałem:

Idź tam! Zamknij się, ukryj się gdzieś na parę lat, to powiesz mi, czy nie będziesz chciał zobaczyć, jak wygląda świat! Chciałbyś myśleć, że nie przeżyjesz? A czasami nawet myślę, że już nie żyję! Wolałbyś przez małą szczelinę oglądać, jak dorastają twoje dzieci, a do Janki zagadują Niemcy? No, chciałbyś? Odpowiedz! A ty „stoisz jak słup soli”. Moja teściowa mówiła, że przysłowia są mądrością narodu. Wiem, nie jesteś słupem − krzyczałem. − Wiem, że jesteś dobry, bo cały czas robisz wszystko, żebyśmy przeżyli. Wiem, że donosisz jedzenie, wiem, że bez ciebie ani one, ani ja nie przeżylibyśmy, ale zrozum mnie. Mam dość! Rozumiesz, dość! Właśnie teraz chcę czuć się potrzebny i już! I koniec! Będę przychodził do pracy, do twojego małego sklepu. Będę sprzedawał i zachęcał klientów, żeby tu przychodzili i kupowali. 

Wujek nadal stał jak wryty. Nagle spojrzał na mnie i powiedział: 

Wiem, że jest ci źle. Domyślam się, że masz dość, ale wytrzymałeś już tyle, że nie możesz, mam nadzieję, pod koniec wojny stracić życia. Będziesz im potrzebny po wojnie. Zrozum to! Pamiętaj, nie masz po co zachęcać ludzi do kupowania, bo ludzie nie mają już pieniędzy na nic i przestali kupować cokolwiek. Rozumiesz, co do ciebie mówię?

Nagle ktoś otworzył drzwi, wszedł do sklepu, spojrzał na mnie i wrzasnął: 

Ty jesteś Żyd, Żyd z Tomaszowa. Poznaję cię. Już nie żyjesz!

Wybiegł prawdopodobnie jeszcze po kogoś. Wiedziałem, że to już koniec! Wujek miał rację! Wyskoczyłem przez okno na zapleczu sklepu i polami dobiegłem do mojego domu, do mojej znienawidzonej nory, która teraz wydała mi się wyjątkowo piękna, piękna jak nigdy dotąd! Na szczęście Niemcy jeszcze nie wrócili i miałem wolną drogę. Janka zobaczyła mnie, jak wbiegałem, ale nie chciała w ogóle reagować, była przekonana, że gonią mnie żandarmi. Ona też wiedziała, że to już koniec! Jak zwykle zapaliła świecę przed obrazem z Matką Boską, nie tą naszą, która na pewno przynosiła szczęście, ale jakąś stojącą u wujostwa. Tym razem nie klęczała, ale odwrócona głową w jej stronę, położyła się na podłodze i mówiła: Aniele Boży, Stróżu mój, Ty zawsze przy mnie stój… Powtarzała to kilka razy. Później zaczęła wzywać Matkę Boską i wszystkich innych świętych. Dziewczynki widziały, że coś się stało, uklękły pod świętym obrazkiem i mówiły:

Tatko, tatko, mama płacze. Zrób coś! Tatko, ona leży i się modli. Tatko, zrób coś!

Choć mnie nie było, wzywały mnie na pomoc.

Paweł udał, że wychodzi po wodę, i tak nieśmiało, z wiadrem rozejrzał się po pustej okolicy. Było tak cicho, tak bardzo cicho, że nic nie było słychać. Nic! Paweł mógł wrócić do domu i uspokoić wszystkich:

Jest cicho jak po burzy. Janko, wstań z tej podłogi, bo jak cię ktoś zobaczy leżącą z rozpostartymi rękoma, to pomyśli, że nie żyjesz, że jesteś rozstrzelana! – Jance wojna zabrała zdrowie i radość.

Kiedy na drugi dzień żandarmi odjechali, a Paweł był pewien, że nie ma już nikogo, stanął na dole, na schodach i zrelacjonował mi wszystko, co działo się dzień wcześniej, kiedy już byłem na swoim strychu. Kiedy to usłyszałem to, tak bardzo się trząsłem, że nie mogłem w ogóle nabrać powietrza. Do tego ten cholerny kaszel… 

Trudno, jak skończy się wojna, to łatwiej będzie załatwić leki. Teraz to jest najważniejsze słowo − załatwić! Załatwić jedzenie, załatwić leki, załatwić przeżycie. Tak, rodzina Janki załatwiła nam przeżycie. Muszę być wdzięczny za to, co dla nas zrobili, a nie jak „Żyd spod dzwonka” – znowu z pomocą przychodzą powiedzenia. Teściowa tak często mówiła: 

Zachowujesz się jak Żyd spod dzwonka. 

Do tej pory nie wiedziałem, co to znaczy. Zrozumiałem to dopiero po tym incydencie. To chyba znaczy, że nieodpowiedzialnie! I to jest prawda! Więc jak ten „Żyd spod dachu” − tak sobie to zmienię – poszedłem znaleźć pracę, której nie powinienem szukać. Narażałem na śmierć tyle osób. Przecież wiadomo, że jak ktoś przechowuje Żydów, to musi zginąć, bo Niemcy nie tolerują ani starozakonnych, ani zdrajców.

Ostatnio zrozumiałem, że tutaj jest po prostu nudno. Dobrze, że Janka dostaje od Szwabów te puste kartki, dzięki nim chociaż mam szansę próbować spisać nasze losy, mój dawno zaczęty list… Gdyby nie to, chyba bym oszalał z nudów, a tak to mogę zająć się pisaniem. Wciąż wierzę, Mame, że to przeczytasz. Nie tracę nadziei, że udało się Wam spotkać dobrych ludzi, którzy Was przygarnęli. O, Mame, jak mi Ciebie brakuje! Umiałaś wszystko tak mądrze tłumaczyć, może teraz też wyjaśniłabyś mi, dlaczego ludzie tak bardzo krzywdzą innych. Wiem, że jeszcze przez jakiś czas nie będziemy się mogli zobaczyć. Ale tutaj, w tej mojej smutnej, ciasnej norze na piętrze obiecałem sobie, że jak to wszystko się skończy, pojedziemy do Was i zobaczycie, jakie macie wspaniałe wnuczki. 

Wiesz, dzisiaj przez szparkę zobaczyłem, jak przyleciał bocian i znosił na drzewo jakieś patyki. Wydaje mi się, że na naszym podwórku zamieszkają nowi ptasi lokatorzy. Będę mógł przyglądać się, jak zakładają swoją rodzinę. Być może nawet będą małe boćki. Może zwiastują, że wojna się kończy? Już wyobrażam sobie, jak dziewczynki będą się cieszyły na ich widok.


cdn

Poprzednie odcinki TUTAJ

Kategorie: Uncategorized

Leave a Reply

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.