Uncategorized

PiS-owska nowelizacja uderza najbardziej w Polaków, bo najczęściej zgłaszają się po własność przodków

Przyslal Zeev Gelbard


Warszawa, marsz 'Stop 447′ przeciwko amerykańskiej ustawie 447 dotyczącej zwrotu pożydowskiego mienia bezspadkowego. (Fot. Maciek Jaźwiecki / Agencja Gazeta)Nie wszyscy cierpiący na fobię: „Żydzi przyjdą i odbiorą”, są antysemitami. Zasadniczo nie darzy się sympatią kamieniczników – czy to żydowskich, czy katolickich

16 września zakończyła się w Polsce reprywatyzacja – dzika, cywilizowana czy jakakolwiek. Tak prawnicy komentują – z dużym uproszczeniem, ale o tym potem – niewielką tekstowo, ale ciężką gatunkowo poprawkę w kodeksie postępowania administracyjnego, którą Sejm prawie jednomyślnie przegłosował, a prezydent Duda skwapliwie podpisał. Stanowi ona, że decyzji administracyjnych podjętych ponad 30 lat temu nie można już kwestionować. Odtąd nikt nie ma nawet prawa oceniać ich legalności. Są, jakie są, i kropka.

Wszyscy, którzy dotąd nie odzyskali nieruchomości skonfiskowanych przez komunistów po II wojnie, już ich nie odzyskają. W szczególności dotyczy to potomków polskich Żydów, którzy zginęli w Holocauście. Dlatego niespodziewana zmiana kodeksu wywołała erupcję gniewu w Izraelu.

– Polska przyjęła, nie po raz pierwszy zresztą, niemoralne, antysemickie prawo. To straszliwa niesprawiedliwość i haniebne pogwałcenie praw ocalonych z Holocaustu i ich potomków – komentował minister spraw zagranicznych Jair Lapid.

– Polska postanowiła, że nadal będzie krzywdzić tych, którzy stracili wszystko – wtórował mu premier Naftali Bennett.

Gdyby premier Morawiecki chciał rzeczowo odeprzeć zarzuty, to powiedziałby zapewne coś w tym stylu: – Oskarżenia o antysemityzm są absurdalne, bo nowelizacja kpa dotyczy wszystkich, bez względu na to, czy ich przodkowie byli Żydami, katolikami czy ateistami.

Ale Morawiecki nie chciał rozmawiać z Izraelczykami, tylko zapunktować u wyborców. Dlatego poszedł ścieżką histeryczno-historyczną, którą wytyczyli Bennett i Lapid. – Tak długo, jak ja będę premierem, to Polska na pewno nie będzie płaciła za niemieckie zbrodnie. Ani złotówki, ani euro, ani dolara!

Odwołanie ambasadorów

Takie postawienie sprawy musiało się spodobać tym, którzy obawiają się mitycznych Żydów, którzy przyjdą i odbiorą. Trudno ocenić, ilu Polaków cierpi na tę fobię, ale – sądząc po dyskusjach w przestrzeni publicznej, zwłaszcza w internecie – bardzo wielu. Przy czym nie należy przesądzać, że wszyscy cierpiący na tę jednostkę chorobową są antysemitami. Zasadniczo nie darzy się sympatią kamieniczników – czy to żydowskich, czy katolickich.

Niestety, przywódcy izraelscy również nie chcieli rzeczowej rozmowy. Ich tyrady też były skierowane do własnych wyborców. Miały pokazać, że nowy rząd nie popuści „polskim antysemitom”. – Czasy, kiedy Polacy krzywdzili Żydów bez żadnych konsekwencji, się skończyły i nie wrócą – ostrzegał minister Lapid. – Żydzi mają dzisiaj własne, silne, dumne państwo. Nie zamierzamy puszczać płazem haniebnej postawy niedemokratycznego rządu polskiego.

Oba kraje odwołały swoich ambasadorów, a do awantury włączyli się Amerykanie – po pierwsze, jako najwierniejsi sojusznicy Izraela, po drugie, jako obrońcy interesów amerykańskich Żydów polskiego pochodzenia. Ale reakcja Waszyngtonu, przynajmniej publiczna, była stonowana. Sekretarz stanu Antony Blinken wyraził „żal z powodu nowelizacji prawa” i wezwał polski rząd, żeby „wypracował procedurę, która rozwiąże problem skonfiskowanych przez komunistów nieruchomości”.

Państwa skok na kasę

Poziom wzburzenia moralno-patriotycznego jest niesłychane wysoki ale paradoksalnie nikt nie wie, co jest dokładnie przedmiotem sporu. Nie wiadomo, ile jeszcze jest w Polsce nieruchomości, do których roszczą sobie prawo konkretni, żyjący obcokrajowcy żydowskiego pochodzenia.

– Prowadzę sprawy obcokrajowców, ale to niewiele, ok. 5 proc. Generalnie ocenia się, że w skali kraju 90-95 proc. postępowań reprywatyzacyjnych dotyczy obywateli polskich – twierdzi Krzysztof Wiktor, radca prawny, który specjalizuje się w reprywatyzacji w kancelarii Wardyński i Wspólnicy.

– Cudzoziemcy pochodzenia żydowskiego to w sprawach reprywatyzacyjnych nieliczne przypadki – mówi mecenas Łukasz Bernatowicz, wiceprezes Business Centre Club. I dodaje niepytany: – Nie jestem zwolennikiem nowelizacji kodeksu, ale absolutnie nieuprawniona jest reakcja Izraela, który zachowuje się tak, jakbyśmy przyjęli prawo skierowane przeciwko konkretnej grupie narodowościowej. To prawo przeciwko wszystkim narodowościom, a najbardziej przeciwko Polakom. Bo to polscy obywatele zdecydowanie najczęściej zgłaszają się po własność przodków i nowelizacja ich krzywdzi najbardziej. Największym jej grzechem jest to, że dotyczy spraw w toku – umarza z automatu takie sprawy, które niejednokrotnie toczą się od wielu lat! To jest niekonstytucyjne, bo artykuł 77 konstytucji stanowi, że „każdy ma prawo do wynagrodzenia szkody, jaka została mu wyrządzona przez niezgodne z prawem działanie organu władzy publicznej”. Niestety, obecny Trybunał Konstytucyjny raczej tego nie zauważy… Więc zostają trybunały europejskie. Do nich ludzie będą się odwoływać.

Z przesłanek historycznych wynika, że spraw o mienie pożydowskie w Warszawie powinno być znacznie więcej. Przed wojną było w stolicy prawie 20 tys. nieruchomości. Monika Krawczyk, dyrektorka Żydowskiego Instytutu Historycznego, przejrzała kiedyś książkę adresową z 1930 r. i na podstawie brzmienia nazwisk oszacowała, że mniej więcej jedną trzecią adresów zajmowali polscy Żydzi.

A zatem warszawscy Żydzi posiadali przed wojną kilka tysięcy budynków. Dlaczego po większość nie zgłosili się spadkobiercy?

– Po pierwsze, to skutek Holocaustu [wojnę przeżyło 300 tys. z ponad 3 mln polskich Żydów] – mówi mecenas Wiktor. – Choć w Warszawie do 1946 r. obowiązywał kodeks Napoleona, w którym lista potencjalnych spadkobierców jest dłuższa niż w obecnym prawie polskim, to w wielu przypadkach nikt nie przeżył. Wtedy mamy osławione mienie bezspadkowe. Po drugie, nawet jeśli są jacyś spadkobiercy, to legalne odtworzenie linii dziedziczenia jest często niemożliwe, bo Niemcy spalili archiwa gmin żydowskich w Warszawie. A nawet jeśli udało się złożyć wniosek do sądu, to często sprawa ciągnęła się latami. Sądy polskie są skrupulatne: wystarczy jedna literka w pisowni nazwiska, która różni się w dwóch dokumentach, np. akcie własności i akcie urodzenia, i już mamy rok czy dwa przestoju. A przecież żydowskie nazwiska przechodziły nieraz transkrypcje przez kilka języków: od rosyjskiego, przez jidysz, polski i wreszcie na hebrajski lub angielski.

Mecenas Wiktor uważa, że nowelizacja kpa ma bardzo przyziemne motywy: – W praktyce zamyka drogę pokrzywdzonym przez komunistów i dlatego przyniesie konkretne oszczędności w budżecie państwa polskiego. Nie trzeba będzie wypłacać dawnym właścicielom odszkodowań i teraz już można te wszystkie nieruchomości spokojnie spieniężyć lub oddać w dzierżawę. Ot, skok na kasę…

Dekrety komunistów obowiązują do dziś

Jeśli posłuchać warszawskich prawników, trudno oprzeć się wrażeniu, że problem „mienia pożydowskiego” został wyolbrzymiony ponad miarę. Nie zgadza się z tym Gideon Taylor, prezes World Jewish Restitution Organization (WJRO), czyli Światowej Organizacji ds. Restytucji Mienia Żydowskiego. Ma ona centralę w Nowym Jorku, rozmawiamy przez telefon.

– Polacy często mówią: 'Nie jesteśmy odpowiedzialni za zbrodnie nazistów i nie będziemy wypłacać żadnych odszkodowań’. I to jest prawda: Polska jako państwo nie odpowiada za zbrodnie nazistów – zaczyna Taylor. – Ale my nie mówimy tutaj o zbrodniach nazistów. Tylko o tym, co skonfiskowali komuniści po wojnie.

Polski rząd wyjaśnia, że nowelizacja kpa jest po to, żeby „uregulować kwestię własności”. I to jest sensowny argument. Kupując nieruchomość, powinniśmy mieć pewność, że nie pojawi się nagle ktoś z papierami sprzed prawie stu lat, żeby rościć sobie do niej prawo. Ale zanim ureguluje się kwestie własności, należy rozwiązać problem komunistycznych konfiskat. Zawsze tak jest, w życiu ludzi i narodów: żeby pójść naprzód, trzeba się rozliczyć z przeszłością. Polska, jako jedyny z krajów postkomunistycznych, nigdy tego nie zrobiła. Po 1989 r. potomkowie polskich Żydów nie mieli realistycznej szansy odzyskania własności, bo w wolnej Polsce tylko w jeden sposób można odzyskać nieruchomość: wykazując przed sądem, że komuniści odebrali ją z pogwałceniem komunistycznego prawa (które notabene obowiązuje do dzisiaj). Ludzie, którym odebrano majątek zgodnie z komunistycznym prawem – ale z pogwałceniem norm obowiązujących w cywilizowanym świecie – nie mają żadnych szans na reprywatyzację.

Osobliwy mechanizm polskiej reprywatyzacji, który opisuje Taylor, można prześledzić na przykładzie dekretu Bieruta. Na jego mocy skonfiskowano wszystkie prywatne nieruchomości w granicach Warszawy. Faktycznie nigdy nie został anulowany, pozostaje obowiązującym prawem.

To zresztą całkiem sensowny akt prawny, jeśli wziąć pod uwagę powojenne realia. W październiku 1945 r., kiedy go wydano, stolica była w 80 proc. zniszczona. Mieszkało w niej 400 tys. ludzi – jedna trzecia tego co przed wojną. Nie wiadomo było, czy i kiedy wrócą właścicieli działek, na których leżały gruzy. Nowe władze stanęły przez dylematem: odbudowa budynków na cudzych działkach byłaby poniekąd bezprawiem, a też w przyszłości musiałaby wywołać spory własnościowe. Dlatego w dekrecie skonfiskowano wszystkie grunty w granicach przedwojennej Warszawy.

Ale jednocześnie otwarto przedwojennym właścicielom i ich spadkobiercom drogę do odzyskania nieruchomości – musieli w ciągu sześciu miesięcy od formalnego przejęcia ich własności złożyć w gminie warszawskiej wniosek o jej zwrot w formie „wieczystej dzierżawy”. Przy czym w dekrecie zapisano, że gmina taki wniosek musi pozytywnie rozpatrzyć, z wyjątkiem sytuacji, w której zwrot własności byłby sprzeczny z planem zagospodarowania. Wtedy gmina musi zaproponować wnioskodawcy inny grunt o podobnej wartości lub, w ostateczności, odszkodowanie.

Była to konstrukcja unikalna w skali całego kraju; umożliwiła odbudowę stolicy, ale jednocześnie uwzględniała prawa dawnych właścicieli. Inne akty nacjonalizacji, jak np. dekret PKWN o reformie rolnej z 1944 r., nie przewidywały odzyskania własności (ten dekret, odbierający ziemię obszarnikom, również jest obowiązującym prawem). Co więcej, dekret Bieruta rozwiązywał sprawę mienia bezspadkowego: jeśli dawny właściciel przez pół roku się nie zgłosi, to uznawano, że zapewne nie żyje, i jego nieruchomość już na stałe przejmowana jest przez gminę warszawską.

Problem pojawił się dopiero przy implementacji. Gmina, łamiąc zapisy dekretu Bieruta, odrzucała niemal wszystkie wnioski o przywrócenie własności w formie „wieczystej dzierżawy”. I od tego wychodziły wszystkie pozwy reprywatyzacyjne po 1989 r. – spadkobiercy dawnych właścicieli szli do sądu ze skargą, że władza ludowa nie zrealizowała dekretu Bieruta. Nie spełniła legalnej obietnicy, którą sama w październiku 1945 r. złożyła.

To właśnie mówił Taylor: odzyskanie własności w wolnej Polsce jest możliwe tylko wtedy, kiedy udowodnimy przed sądem, że komuniści odebrali ją z pogwałceniem komunistycznego prawa.

Jeśli konfiskata była poprawna (w definicji rabunkowego komunistycznego prawa), to reprywatyzacja jest niemożliwa. Czyli jeśli dziadek z Warszawy nie złożył na czas wniosku przewidzianego w dekrecie Bieruta, bo nie przeżył, zagapił się w powojennym chaosie albo nie wrócił na czas do Polski, to wnuczek nie ma szans na dziadkowiznę. Skoro wniosku nie było, to komuniści nie mieli okazji go odrzucić (czyli złamać własnego prawa).

Co zmienia w tej zawiłej historii nowelizacja kpa? Otóż odrzucenie wniosku dziadka to była decyzja administracyjna (gminy warszawskiej) wydana dawniej niż 30 lat temu. A skoro tak, to teraz już nie można oceniać jej legalności. Spadkobiercy tracą jedyny argument, jaki mieli – że należną im własność zabrano z pogwałceniem prawa. Mogą jedynie żałować, że nie złożyli pozwu kilka lub kilkanaście lat temu, jak ponad 4 tys. spadkobierców, którym w Warszawie udało się odzyskać kamienice.

Wiele hałasu o nic?

Nowelizacja kpa nie ma żadnego wpływu na mienie pożydowskie, które komuniści odebrali zgodnie z komunistycznym prawem (a więc nie ma jak konfiskaty podważyć), ani na mienie bezspadkowe, którego jest zdecydowanie najwięcej. W tym ostatnim przypadku – kiedy nie ma spadkobierców – nieruchomość przechodzi na własność gminy lub państwa polskiego. I trudno sobie wyobrazić, komu i dlaczego Polska miałaby płacić odszkodowania za mienie polskich obywateli, jakimi byli przecież zamordowani Żydzi (w całym cywilizowanym świecie jest standardem, że mienie bezspadkowe przechodzi na własność państwa).

– Nie chcę rozmawiać o mieniu bezspadkowym, bo to jest celowo wyciągany temat zastępczy, który odwraca uwagę od istoty sprawy – irytuje się Taylor. – A istota jest następująca: spadkobiercy są, jest ich bardzo wielu, ale w Polsce nie mają jak ubiegać się o swoje prawa.

Zmieniłaby to dopiero ustawa reprywatyzacyjna, której Polska nigdy nie uchwaliła. Ona otwierałaby drogę do odzyskania majątków, które komuniści skonfiskowali zgodnie z komunistycznym prawem (i dla których są żyjący spadkobiercy). Ile pożydowskich nieruchomości w Polsce mieści się w tej kategorii? Tego nie wie nikt. Kiedy prezes Taylor mówi, że „bardzo wiele”, trzeba mu wierzyć na słowo. Warto jednak też zdawać sobie sprawę, że szef organizacji ds. zwrotu mienia będzie ostatnim człowiekiem na kuli ziemskiej, który przyzna, że mienia do zwrotu już prawie nie ma. Bo wtedy przyznałby, że jego organizacja i dotacje, które otrzymuje, tracą sens.

– Reprywatyzację należy zrobić jak w innych państwach Europy Środkowej, czyli poza sądami, stwarzając procedurę administracyjną – mówi Taylor. – Ogłosić listę skonfiskowanych przez komunistów nieruchomości, wezwać spadkobierców do zgłaszania się i rozpatrywać ich sprawy.

Nie trzeba zwracać fizycznie nieruchomości, wystarczyłoby choćby częściowe odszkodowanie. I chodzi nie tylko o potomków polskich Żydów, ale również o Polaków.

Nie robiąc reprywatyzacji, Polska ignoruje emocje tych wszystkich ludzi, odwraca się do nich plecami i mówi: „Nie obchodzi nas, że jesteście częścią naszej historii”.

Szkopuł w tym, że ktokolwiek w Polsce odważyłby się na taki krok, ignorowałby wolę i uczucia polskich wyborców. Trzy dekady wolności pokazały, że Polacy – zarówno obywatele, jak i elity – nie chcą reprywatyzacji. W głosowaniach o nowelizacji kpa w Sejmie nikt się nie sprzeciwił, a tylko posłowie PO wstrzymali się od głosu (zapewne z obawy, że przy najbliższych wyborach będą przezywani „obrońcami żydowskich kamieniczników”).

Najwyraźniej podoba nam się transfer własności, który zrobili komuniści, i nie zamierzamy go zmieniać.

Przy czym motywy są bardzo różne. Jedni powiedzą, że podział dóbr przed II wojną były anachroniczny i niesprawiedliwy. Drudzy będą przekonywać, że nie należy stawiać prawa własności ponad innymi prawami człowieka – skoro nie dajemy odszkodowań za tortury w stalinowskich więzieniach albo za zmarnowaną młodość, to dlaczego wypłacać odszkodowania, w dodatku niedużej grupie społecznej, za majątki dziadków, które dzisiaj są już tylko mirażem? Inni powiedzą, że roszczenia już się przedawniły, bo przecież w prawie wszystko się przedawnia (z wyjątkiem zbrodni przeciwko ludzkości). Jeszcze inni nie będą się bawić w „dorabianie ideologii”, tylko Żydom, obszarnikom i kamienicznikom mówią to, co powiedział szatniarz z „Misia”: „Nie mamy pańskiego płaszcza i co pan nam zrobi?”.

Populizm i propaganda?

Paradoksalnie Izraelczycy powinni nasze narodowe dylematy z nacjonalizacją rozumieć lepiej niż ktokolwiek, bo też zabrali komuś płaszcz.

W 1948 r., podczas wojny w Palestynie, uciekło z domów 700 tys. Arabów. Kiedy powstał Izrael, skonfiskował ich mienie jako „opuszczone nieruchomości”. Potomkowie uciekinierów, których jest dzisiaj kilka milionów – mieszkają w Jordanii, Libanie, Strefie Gazy i Syrii – bezskutecznie domagają się prawa do powrotu lub choćby odszkodowań. Są nazywani „uchodźcami palestyńskimi” (wprawdzie sami nigdzie nie uchodzili, ale odziedziczyli nazwę po dziadkach).

Do dziś trwają spory historyków, czy Arabowie w 1948 r. uciekali „spontanicznie” (wtedy konfiskaty można by uznać za nieco mniej skandaliczne), czy dlatego, że Żydzi ich celowo, systematycznie zastraszali. Zwolennikiem tej drugiej interpretacji jest znany izraelski historyk, prof. Ilan Pappé, który tłumaczył mi, że „histeryczna reakcja rządu w Jerozolimie po zmianie kpa to populizm i propaganda”.

– Domagają się od Polski tego, czego sami odmawiają Palestyńczykom. To hipokryzją w czystej formie – mówił prof. Pappé. – Przedstawiają się jako troskliwi opiekunowie ocalonych z Holocaustu, ale niestety prawda jest taka, że Izrael sam nie dbał o ocalonych z Holocaustu. Mówię to jako człowiek, który stracił część rodziny w obozach koncentracyjnych, w tym wujka, który był przed wojną burmistrzem Legnicy.

Kiedyś w Izraelu mówiło się o ofiarach Holocaustu jak o tchórzach, którzy nie potrafili walczyć, tylko biernie szli na śmierć jak stado owiec. Potem ci starzy ludzie byli coraz bardziej zapomnieni, zdani na siebie, żyjący w nędzy. W ostatnich latach dopiero się to poprawiło, ale to za późno i za mało.

Pappé jest wyklęty przez izraelską prawicę, jednak ten akurat pogląd podziela wielu Izraelczyków, niezależnie od politycznej afiliacji. Szacuje się, że jedna czwarta izraelskich ocalonych, czyli ok 40 tys., żyje w biedzie. Choć warto podkreślić, że Jair Lapid, kiedy kilka lat temu był ministrem finansów, przeznaczył na programy socjalne dla ocalonych dodatkowe środki.

– Jeśli chodzi o odszkodowania czy rekompensaty za skonfiskowane nieruchomości: jeśli mój dziadek miał dom w Polsce i komuniści go zabrali, a ty żyjesz w moim domu, to twój rząd powinien wypłacić mi osobiście, albo moim dzieciom, odszkodowanie. Takie rozwiązanie rekomendowała ONZ w 2005 r.: wypłaty dla konkretnych ludzi, a nie dla instytucji, państw czy organizacji. Nie dla Izraela ani dla międzynarodowych organizacji żydowskich.

– Jeśli zaś idzie o odszkodowania za Holocaust i za mienie żydowskie, które wciąż przekazywane są rządowi Izraela [głównie przez Niemcy, które od lat 60. przekazały ponad 80 mld dol.], to powinny one płynąć bezpośrednio na konta palestyńskich uchodźców – potomków tych 700 tys. Palestyńczyków, których domy skonfiskował Izrael w 1948 r. To byłaby, jak to mówią Amerykanie, poetic justice czy poetycki akt sprawiedliwości dziejowej…

Mariusz Zawadzki

Kategorie: Uncategorized

3 odpowiedzi »

  1. Nie, nie drogi mi p. Zambrowski., nie oszukujmy sie polskimi falszywymi uprzejmosciami.
    To Izraelczycy mieli poczekac az palestyncy zrealizuja swe plany na judenrein Mandat,..
    O ile byili wypedzeni, to o wiele mniej sprawnie niz Polacy zrobili z Niemcami z Polski, prawda ? 20% Izraela to ci niewypedzeni arabowie. Ilu Niemcow zostalo z tych 5 milionow? 40 tysiecy dzisiaj ? .
    I Polacy zrobli to metodycznie, niemal fachowo, przez 5 lat PO wojnie.Mimo ze wiekszosc z nich zadnych, ale to zadnych zbrodni nie popelnila, co Panu jakos tak na sercu lezy wzgledem palestyncow wzgledem Izraelczykow..
    I porownywanie zbrodni Polakw z Jedwabn do ” zbrodni ” Izralczykow wzgledem palestyncow”..Typowy polski falsz i obluda.
    I te glupie klamstewka o ” Ukraincy byl przesiedleni na Ozdyskane ” ( ale nazwa , co ?Wlasciwie Podarowane nalezy nazwavc)
    Byli przesiedleni za Bug.Kropka
    I nie wkladac nochala do cudzych garnkow, Izrael nie ma absolutnie niczego dobrego od Polski sie uczyc.
    O ile Panu i Pana ziomalom sie konuíecznie chce pokazac swa Wysoka Moralnosc, , to pod Ambasade Indii w Warszawie, miliony muzulmanow wygnanych z Indii w 1948,
    I po Ambasade Pakistanu tamze, to some zrobili z Hindusami.

  2. Drogi ML,
    „to co z majątkiem Niemcow,5 milionów ich, wysiedlonych z Polski pomiędzy 1945-1950”
    oczywiście po zbrodniach popełnionych przez państwo niemieckie majątek ten stracili, to stosunkowo mała kara za te zbrodnie
    „A co z majatkiem Ukraincow, co najmniej 300 tysięcy, wysiedlonych z Bieszczad?”
    dostali mienie poniemieckie na tzw. ziemiach odzyskanych, gdzie ich przymusowo przesiedlono.
    „Arabowie z Mandatu (czyli z Palestyny), porównywani do Żydów, obywatel(i) Polski”
    podobnie jak Niemcy majątki swoje stracili mimo że żadnych zbrodni porównywalnych do niemieckich nie popełnili.
    “Jedwabnicy kwitną”
    (czyli zaprzeczający zbrodni w Jedwabnem kwitną) niestety to prawda, przesiedleni Palestyńczycy mogą się też pod tym podpisać,
    Mimo analogii sprawa Palestyńczyków w Izraelu nie jest usprawiedliwieniem do postepowania państwa polskiego wobec swoich obywateli, cudze postepki nie usprawiedliwiaja wlasnych.

  3. Ilan Pape, zdrajca, tak, gwiazda przewodnia Mariusza…
    Slyszaalem Pape ktore przy ostrzale Hajfy przez rakiety Hezbollahu p..l na BBC ” ze chce rozmow, a wtedy rakiety zanikna.
    Arabowie z Mandatu, porownywani do Zydow, obywatel Polski…
    A jak Mariuszek z Papem( chociaz ten becwl lo tym nic nie wie) chce kontynuowac te porownania, to co z majatkiem Niemcow,5 milionow ich , wysiedlonych z Polski pomiedzy 1945-1950 ? Nawet zakladajac ze Arabowie zostali wysiedleni..
    A co z majatkiem Ukraincow, co najmniej 300 tysiecy, wysiedlonych z Bieszczad ?
    Wiec niech Mariuszek sie palestyncami nie zaslania, Jedwabnicy kwitna i i to co ich to im Marycha-Cichodajka dala , zapracowali sobie

Leave a Reply

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.