Uncategorized

Wyzwolenie Auschwitz. Koniec ziemskiego piekła

Piotr Nehring


Od lewej: Dr Josef Mengele (1911-79), zwany Aniołem Śmierci, lekarz SS, który w Auschwitz zasłynął z selekcji więźniów przeznaczonych do natychmiastowego zabicia oraz powolnego uśmiercenia przez pracę, a także dokonywał na nich pseudonaukowych eksperymentów. Po wojnie żył spokojnie w Brazylii; Rudolf Höss (1900-47), komendant Auschwitz-Birkenau; Josef Kramer (1906-1945), komendant obozów Natzweiler-Struthof, Auschwitz II-Birkenau i Bergen-Belsen; oraz N.N.

Od lewej: Dr Josef Mengele (1911-79), zwany Aniołem Śmierci, lekarz SS, który w Auschwitz zasłynął z selekcji więźniów przeznaczonych do natychmiastowego zabicia oraz powolnego uśmiercenia przez pracę, a także dokonywał na nich pseudonaukowych eksperymentów. Po wojnie żył spokojnie w Brazylii; Rudolf Höss (1900-47), komendant Auschwitz-Birkenau; Josef Kramer (1906-1945), komendant obozów Natzweiler-Struthof, Auschwitz II-Birkenau i Bergen-Belsen; oraz N.N. (Fot. DP)

Czerwonoarmiści pojawili się pod drutami Auschwitz-Birkenau w sobotę 27 stycznia 1945 r. ok. 9 rano. Nie zdawali sobie sprawy z tego, dokąd dotarli

W środku zastali blisko 7 tys. skrajnie wyczerpanych więźniów i kilkaset trupów. Dziesięć dni wcześniej Niemcy rozpoczęli ewakuację obozu, choć jego stopniowe opróżnianie zaczęło się już latem 1944 r.

Na miejscu zostawili jedynie chorych i najsłabszych więźniów.

18 stycznia zaopatrzono nas w prowiant – wspominała lwowianka Ludmiła Maria Dąbrowska, później, po mężu, de Moszoro. Przygotowałyśmy nasze plecaki z tą niewielką liczbą rzeczy, jakie każda z nas miała (zabrałam, między innymi, moją poduszeczkę z pierza), i wcześnie po południu uformowano nas w kolumnę marszową. (…) Szłyśmy kilka dni i kilka nocy. Czasami na noc umieszczali nas w wielkich spichlerzach. Podczas marszu robiono krótkie postoje. Wiele osób nie wytrzymywało takiego wysiłku – opóźniało się, zatrzymywało albo siadało na skraju drogi. Rozstrzeliwano ich natychmiast. I tak naszą drogę znaczyły niezliczone trupy. Pewnej nocy, kiedy pozwolono nam spać w stodole, pięć spośród moich towarzyszek z Pflanzenzucht [podobozu w Rajsku zajmującego się roślinami do produkcji kauczuku] próbowało uciec. Dwie z nich rozstrzelano podczas ucieczki, inną, która była ukryta w słomie, zabito wieloma ciosami bagnetów, tylko dwóm udało się ujść z życiem.

Auschwitz. Zatrzeć ślady zbrodni

Ani Adolf Hitler, ani Heinrich Himmler nie mieli zamiaru pozostawiać śladów po obozach koncentracyjnych, a zwłaszcza zagłady, znajdujących się na obszarach, które Wehrmacht oddawał nieprzyjacielowi. W Bełżcu na Lubelszczyźnie, gdzie – jak się szacuje – zginęło ok. 600 tys. Żydów, komory gazowe zostały zlikwidowane wiosną 1943 r. Niemcy podobnie postąpili z Sobiborem czy położoną ok. 100 km na wschód od Warszawy Treblinką, gdzie zabili ponad 700 tys. Żydów. Równali z ziemią obozy śmierci, ale też zacierali ślady masowych grobów na terenach ZSRR, w których spoczywali rozstrzeliwani często na miejscu Żydzi oraz inni „wrogowie III Rzeszy”. Na rozkaz dowódców SS komanda więźniów wyciągały z ziemi zwały trupów, a następnie je paliły.

Latem 1944 r. hitlerowcy zaczęli ewakuację Żydów z gett i obozów pracy w państwach bałtyckich, przewożąc ich pociągami bądź gnając pieszo do obozu Stutthof na Mierzei Wiślanej, ale też do Auschwitz.

Transport więźniów do obozów położonych daleko na zachód od zbliżającej się linii frontu wiązał się też często z kolejną selekcją, tzn. mordowaniem najsłabszych przed wyruszeniem w drogę oraz zabijaniem na trasach pochodów pozostających w tyle.

Obóz komendanta Hössa

Kompleks Auschwitz-Birkenau pełnił funkcję obozu zagłady Żydów (Auschwitz II, czyli Auschwitz-Birkenau/Oświęcim-Brzezinka), ale też stanowił źródło siły roboczej dla pobliskich zakładów przemysłowych, m.in. koncernów IG Farbenindustrie (utworzył w pobliżu fabrykę kauczuku syntetycznego Buna, gdzie pracowali więźniowie Auschwitz III – Monowitz/Monowice), Hermann Göring Werke i wielu innych. Zatrudnieni tam więźniowie również byli skazani na śmierć, tyle że nie od śmiercionośnego cyklonu B, kuli czy pałki, lecz od pracy ponad siły.

Decyzja o utworzeniu na terenie dawnych koszar wojskowych obozu koncentracyjnego, który z czasem był nazywany Stammlager, czyli obóz macierzysty (Auschwitz I), zapadła wiosną 1940 r., a pierwsi więźniowie pojawili się w maju tego roku. Z Auschwitz związane jest nazwisko jego budowniczego i komendanta Rudolfa Hössa (pełnił tę funkcję w latach 1940-43, a następnie od maja 1944 r. do likwidacji obozu). Kiedy w listopadzie 1943 r. obersturmbannführer SS (podpułkownik) Höss odchodził do Inspektoratu Obozów Koncentracyjnych w Berlinie, kompleks składał się m.in. z obozu macierzystego w Oświęcimiu, w Brzezince istniał obóz męski, obóz kwarantanna dla mężczyzn, obóz dla Romów, obóz dla Żydów z czeskiego Terezina, Auschwitz III, wielu podobozów oraz urządzeń eksterminacyjnych – komór gazowych i czterech krematoriów.

Niedługo przed swym przeniesieniem Höss otrzymał opinię, w której czytamy m.in.: Dobra postawa żołnierska, wysportowany, jeździ konno, umie się zachować w każdej sytuacji, spokojny i skromny, a przy tym stanowczy i rzeczowy. Nie wysuwa swej osoby na czoło, lecz pozwala, aby mówiły za niego czyny. (…) Jest nie tylko dobrym komendantem obozu, lecz przez swoje nowatorskie pomysły i metody wychowawcze okazał się również pionierem na polu organizacji obozów koncentracyjnych.

Do Auschwitz trafiali też radzieccy jeńcy, w tym komisarze polityczni, którzy mieli zginąć w pierwszej kolejności, ale ponieważ przywożono ich coraz więcej, zastępca Hössa, Karl Fritzsch, postanowił zabijać ich cyklonem B. Próby z początku września 1941 r. w piwnicach bloku śmierci zakończyły się powodzeniem – zginęło ok. 600 jeńców i 250 chorych Polaków. Tę metodę Niemcy zastosowali więc, kiedy do obozu zaczęto zwozić Żydów z Zagłębia Dąbrowskiego i innych nieodległych rejonów, a następnie ze Słowacji i z Europy Zachodniej. Żeby sprostać zadaniu, Höss nakazał budowę w Birkenau kolejnych komór gazowych i krematoriów.

Wykańczanie Węgrów

9 maja 1944 r. Höss wrócił do Auschwitz (z czego był bardzo zadowolony), żeby osobiście dopilnować wymordowania ponad 760 tys. Żydów węgierskich, którzy do wiosny tego roku mogli się czuć bezpiecznie w swoim państwie, będącym sojusznikiem III Rzeszy. Sytuacja się zmieniła, kiedy węgierski przywódca admirał Miklós Horthy podjął grę mającą doprowadzić do przejścia Węgier do obozu aliantów. Hitler przejrzał te zamiary i nie usuwając jeszcze Horthyego, zarządził okupację Węgier. Rozpoczęła się 19 marca 1944 r., a już następnego dnia w Budapeszcie pojawił się „naczelny logistyk Holocaustu” obersturmbannführer SS Adolf Eichmann. Podjął on rozmowy z węgierskimi faszystami o „ostatecznym rozwiązaniu problemu” tamtejszych Żydów, ale też nieco ponad miesiąc później złożył niecodzienną propozycję Joelowi Brandowi, członkowi działającego w Budapeszcie komitetu pomocy Żydom. Usłyszał on, że Eichmann i jego mocodawcy gotowi są przehandlować milion Żydów za towary, które mieliby im dostarczyć alianci. Ostatecznie skończyło się na propozycji, którą Brand zawiózł do Stambułu: 10 tys. ciężarówek w zamian za milion Żydów. Nic nie wyszło ani z tej transakcji, ani z wiązanych z nią przez Himmlera nadziei na rozmowy z aliantami zachodnimi, mające zmierzać do podpisania oddzielnego pokoju.

Zanim jednak stało się to jasne, Eichmann zabrał się do wywożenia węgierskich Żydów do Auschwitz, gdzie słabsi mieli iść od razu do gazu, a mocniejsi przez jakiś czas pracować dla III Rzeszy.

15-letnia wówczas Alice Lok Cahana wspominała, jak na dworcu w Budapeszcie, ku swojemu zdumieniu, zobaczyła bydlęce wagony: Powiedziałam siostrze: „To pomyłka! Podstawili wagony bydlęce – nie chcą chyba, żebyśmy w nich jechali. Dziadek nie może siedzieć na podłodze wagonu bydlęcego”. Podróż do Auschwitz trwała cztery dni, w ciemnościach, gorącu, smrodzie ekskrementów wydobywającym się z wiadra pełniącego funkcję toalety.

Do 1944 r. to nie w Auschwitz-Birkenau, lecz w Treblince hitlerowcy zgładzili największą liczbę ludzi; teraz, wraz z deportacjami z Węgier, sytuacja ta miała się zmienić. Wielką rolę miał w tym odegrać Höss, świetnie rozumiejący, że od zabicia w krótkim czasie setek tysięcy ludzi większym problemem jest pozbycie się ich ciał. Dlatego już następnego dnia po powrocie zarządził natychmiastową naprawę pieców w krematorium V i wykopanie w jego pobliżu pięciu rowów do palenia zwłok. Wcześniej wybudowana została nowa bocznica kolejowa, dzięki której pociągi wjeżdżały do środka Birkenau, a rozładowywanie deportowanych i ich selekcja odbywały się na nowej rampie położonej o 100 m od wielkich bliźniaczych krematoriów oznaczonych numerami II i III.

Alice Lok Cahana i jej siostra Edith – pisze Laurence Rees, brytyjski dokumentalista i badacz Holocaustu – były tylko dwiema z 400 tys. przywiezionych do Auschwitz węgierskich Żydówek i Żydów. Proporcja ludzi przeznaczonych do pracy zmieniała się w każdym transporcie – czasem wybierano tylko 10 proc., czasem ok. 30 proc. Większość nowo przybyłych zawsze jednak trafiała do komór gazowych. W obozie nigdy na tak wielką skalę nie uśmiercano, 320 tys. osób zginęło w niecałe osiem tygodni – skalą nieprzerwanej rzezi wyprzedziła Oświęcim tylko Treblinka w początkowym, chaotycznym okresie swego istnienia.

Od 15 maja do 9 lipca 1944 r. Eichmann posłał z Węgier do Auschwitz 430 tys. ludzi, po czym deportacje na jakiś czas ustały wskutek postawienia się Horthyego nazistom. W tym czasie Niemcy znajdowali się w fatalnej sytuacji militarnej – 6 czerwca alianci wylądowali w Normandii, natomiast rozpoczęta 23 czerwca na wschodzie radziecka operacja „Bagration” doprowadziła do rozbicia Grupy Armii „Środek”. Niemniej po pewnym czasie sytuacja się poprawiła – we wrześniu front wschodni ustabilizował się na linii Wisły, a na Zachodzie postępy aliantów nie następowały tak szybko, jak by sobie tego życzono w Londynie czy Waszyngtonie. W połowie października Horthy został obalony i zastąpiony przez lojalnego wobec Hitlera węgierskiego faszystę Ferenca Szálasiego, przywódcę ugrupowania strzałokrzyżowców.

Deportacje zostały wznowione, tyle że nie do Auschwitz, gdzie w ramach zacierania śladów zdemontowano komory gazowe, lecz do pracy w podziemnych fabrykach w Rzeszy.

Nie mając już do dyspozycji pociągów, od końca października 1944 r. Eichmann nakazał wymarsz dziesiątek tysięcy Żydów z Budapesztu na zachód do Austrii. Był to marsz śmierci w deszczu i śniegu, bez jedzenia, zapowiedź gehenny, która już niebawem stała się udziałem dziesiątek tysięcy więźniów innych obozów, w tym Auschwitz. Padający ze zmęczenia węgierscy Żydzi byli zabijani przez konwojentów, aż 21 listopada Szálasi kazał wstrzymać deportacje. Żydów, którzy zostali jeszcze w Budapeszcie, zamknięto w getcie i większość dotrwała do zdobycia miasta przez Sowietów w lutym 1945 r.

Marsz śmierci

Radziecka ofensywa zimowa, zwana operacją wiślańsko-odrzańską, zaczęła się 12 stycznia 1945 r. 17 stycznia Sowieci i żołnierze 1. Armii Wojska Polskiego wkroczyli w ruiny lewobrzeżnej Warszawy, 18-19 stycznia Niemcy oddali Kraków, a Himmler zarządził ewakuację Auschwitz.

Rozkaz ten – pisze Höss – był wyrokiem śmierci dla dziesiątek tysięcy więźniów. Ewakuacja odbywała się częściowo pieszo lub też zdobywanymi przemocą transportami kolejowymi w odkrytych wagonach przy 20 st. C mrozu.

W obozie znajdowało się 67 tys. więźniów, wyszło z niego ok. 60 tys. Niemcy prowadzili ich dwoma głównymi trasami: na północny zachód przez Mikołów do odległego o blisko 50 km węzła kolejowego w Gliwicach oraz prosto na zachód do Wodzisławia Śląskiego, 65 km od Auschwitz.

Tuż przed wyzwoleniem obozu Auschwitz-Birkenau w obozie znajdowało się 67 tys. osób, wyszło z niego ok. 60 tys. Nie wiadomo, ilu więźniów zginęło podczas przepędzania ich w nieludzkich warunkach na zachód, szacunki wahają się od 9 do 15 tys. ofiar

Tuż przed wyzwoleniem obozu Auschwitz-Birkenau w obozie znajdowało się 67 tys. osób, wyszło z niego ok. 60 tys. Nie wiadomo, ilu więźniów zginęło podczas przepędzania ich w nieludzkich warunkach na zachód, szacunki wahają się od 9 do 15 tys. ofiar Fot. DP

Tak więc szliśmy. Pogoda była straszna i każdy, kto zostawał z tyłu, był zabijany przez esesmanów. Takich przypadków było bardzo wiele. Zostawiano ich leżących, a leżało już wiele ciał spośród tych, co szli przed nami. Wielu nie mogło iść, bo nie miało butów, tylko drewniaki, w których nie dało się chodzić przy tym śniegu i na mrozie. Miałem buty, ale każdy pochodził z innej pary. Jeśli udało się zadbać o stopy, była szansa przeżycia. Wielu umarło na skutek opuchlizny, odmrożeń i zakażeń. (…) Po dniu lub dwóch [marszu] kazano nam iść na bocznicę kolejową. Wsiedliśmy do otwartego pociągu – wszystkie wagony wypełniali więźniowie i nie dało się usiąść. (…) Ludzie umierali. Wyrzucaliśmy ciała z bydlęcych wagonów, aby zrobić miejsca do siedzenia. Jechaliśmy przez Czechosłowację, a na stacjach kolejowych musieliśmy wynosić z wagonów chorych i zostawiać ich na peronach, gdzie gestapo zabijało ich na oczach mieszkańców miast czeskich i austriackich. Potem zabrali nas do Mauthausen [pod Linzem]. W tym czasie obóz był tak przepełniony, że musieliśmy jechać dalej – to fragment relacji Johna Finka, niemieckiego Żyda urodzonego w Berlinie w 1920 r. i zmuszanego do pracy w fabryce Buna, który doczekał wyzwolenia w obozie Bergen-Belsen w Dolnej Saksonii.

Sam Pivnik, urodzony w 1926 r. jako Szmuel Piwnik w Będzinie w Zagłębiu Dąbrowskim, do Auschwitz-Birkenau trafił w sierpniu 1943 r. Przeżył marsz śmierci z Auschwitz do obozu Mittelbau-Dora w Turyngii. Każdy, kto złamał szyk, kto się potknął i upadł na pobocze, dostawał od esesmana kulę w głowę. Jeśli ktoś się chciał wysikać, musiał to zrobić w marszu, mocz ściekał mu po spodniach, momentalnie stygnąc, a potem zamarzając. A jeśli się chciało zrobić co innego… nie, nikt nie chciał. Nie było żadnych rozmów, tylko odgłos drewniaków i butów na skrzypiącym śniegu.

Grupa Piwnika dotarła w końcu do Gliwic, gdzie Niemcy wepchnęli więźniów do otwartych wagonów służących do przewożenia węgla.

W tym pociągu ludzie jedli ludzi. (…) Liczyło się tylko jedzenie. Czescy cywile zrzucali nam chleb z wiaduktów, pod którymi przejeżdżał nasz pociąg. Wartownicy z SS, siedzący w wagonach rozmieszczonych pomiędzy naszymi węglarkami, podnosili swoje karabiny maszynowe i kulami odpędzali tych samarytan. Zabijali ludzi tylko dlatego, że chcieli nas nakarmić. Obracali broń także przeciwko nam, którzy złapaliśmy bochenki. To już było szaleństwo. My też zabijaliśmy się w wagonach. (…) Walczyliśmy i przepychaliśmy się, praliśmy się po głowach i kopaliśmy – a wszystko z rozpaczliwą energią istot przymierających głodem. To była walka o przetrwanie. Najwięksi, najsilniejsi i najbardziej cwani zdobywali chleb. Ci słabsi i mniejsi opadali na dno wagonu. Nie było dla nich nadziei.

Helen Stone, polska Żydówka z Będzina, jako kilkunastolatka przeżyła drogę z Auschwitz przez Gross-Rosen (Rogoźnica na Dolnym Śląsku) do obozu Ravensbrück w Brandenburgii. Droga z Auschwitz w styczniu 1945 roku! Połowa ludzi była naga, może nie całkiem, ale co oni mieli na sobie? Jedną koszulę. Część nie miała butów, a szłyśmy w śniegu przez 21 dni! Miałam sukienkę. Szłam, maszerowałam i spałam w trakcie marszu. (…) Dotarliśmy w końcu do Gross-Rosen. Nie pozwolono nam wejść, nie było miejsca. Stamtąd jednak pojechaliśmy otwartymi pociągami, a zimno było przenikliwe. Pamiętam Włoszkę – musiała się wysiusiać i przymarzła do podłogi, nie mogła wstać. Po drodze widziałyśmy pociąg z mężczyznami – wyglądali strasznie i byli tacy głodni. W chustce miałam trochę okruchów chleba, rzuciłam im to, a oni rozszarpali chustkę, jak zwierzęta.

Nie wiadomo, ilu więźniów zginęło podczas przepędzania ich z Auschwitz na zachód. Szacunki wahają się od 9 do 15 tys. ofiar. Oprócz wspomnianych już marszów śmierci jesienią 1944 r. zimą i wczesną wiosną 1945 r. podobny los spotkał tysiące więźniów m.in. Stutthofu, Buchenwaldu, podmonachijskiego Dachau i wielu innych.

Rudolf Höss został stracony 16 kwietnia 1947 r. o godz. 10. Nie chciał się wyspowiadać, zapewniał, że uczynił to wcześniej w więzieniu w Wadowicach. W protokole wykonania wyroku prokurator zapisał, że do ostatniej chwili zachowywał się spokojnie i żadnych życzeń nie zgłosił.

Korzystałem m.in. z: R. Höss, „Autobiografia Rudolfa Hössa, komendanta KL Auschwitz”, 2006; P. Longerich „Himmler. Buchalter śmierci”, 2014; S. Pivnik, „Ocalały”, 2013; L. Rees „Auschwitz, naziści i »ostateczne rozwiązanie«”, 2005; L. Smith, „Holokaust. Prawdziwe historie ocalonych”, 2011

Liczba deportowanych do KL Auschwitz

Żydzi – ogółem około 1,1 mln, w tym:
z Węgier – 430 tys.,
z Polski – około 300 tys.,
z Francji – 69 tys.,
z Holandii – 60 tys.,
z Grecji – 55 tys.,
z Czech i Moraw – 46 tys.,
ze Słowacji – 26,6 tys.,
z Belgii – 25 tys.,
z Niemiec i Austrii – 23 tys.,
z Jugosławii – 10 tys.,
z Włoch – 7,6 tys.

Polscy więźniowie polityczni – 140 tys., Cyganie – 23 tys., sowieccy jeńcy – 15 tys., ponadto ponad 20 tys. więźniów z innych krajów, głównie: Czechów, Białorusinów, Ukraińców, Niemców i Francuzów.

Spośród nich zginęło niemal 1,1 mln osób, w tym ok. 900 tys. Żydów zamordowanych w komorach gazowych.

Piotr Nehring

W latach 1989-2016 dziennikarz i redaktor „Gazety Wyborczej”. W latach 2012-2016 redaktor naczelny magazynu „Ale Historia”. Autor książki „Zapomniani żołnierze niepodległości”. Zmarł w 2019 r.

Kategorie: Uncategorized

Leave a Reply

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.