Polityka

Solidarność z Palestyńczykami – obsesyjna odskocznia do antysemityzmu

Przyslala

Katharina Dr.Gasinska-Lepsien

 


Czym jest solidarność z Palestyńczykami? W zeszłym tygodniu byłem świadkiem tego, jak partia polityczna głównego nurtu w Wielkiej Brytanii umyślnie pluła w twarz społeczności żydowskiej. Problem rosnącego antysemityzmu wykracza daleko poza Wielką Brytanię i niedawno widzieliśmy, że w  Partii Demokratycznej USA zaczyna wyłaniać się podobny problem. Czy zatem solidarność z Palestyńczykami jest związana z rosnącym antysemityzmem, skąd bierze się ta wrogość – i w jaki sposób otrzymuje pozwolenie na szerzenie się bez przeszkód?

Gdyby to po prostu była ozdobiona swastyką nienawiść do Żydów, byłaby łatwa do zidentyfikowania. Co sugeruje, że nie jest tym samym – a jeśli jest – to wiele jej przejawów jest dobrze zamaskowanych.

Warstwy i instytucje

Problem rosnącego antysemityzmu ma kilka warstw, a „obsesja”, do której często nawiązywano podczas konferencji Labour Party, jest tylko jedną z nich. Pół miliona ludzi ginie w konfliktach międzypaństwowych każdego roku – a kolejne pół miliona w przemocy między zwykłymi ludźmi. Są klęski głodowe spowodowane klimatem i konfliktami, i całe regiony doświadczają koszmarnej przemocy wobec kobiet i grup mniejszościowych. Świat jest pełen handlu seksem, dziećmi i dorosłymi ludźmi. Nikt nie potrafi nawet powiedzieć, jaki jest poziom nowoczesnego niewolnictwa, bo nie ma dość pieniędzy i woli politycznej, by zająć się problemem. Niemniej demokratyczne państwo Izrael zawsze jest pierwszym punktem porządku dnia.

Ta obsesja jest instytucjonalnie rasistowska wobec Żydów. Nie ma znaczenia, jakie są usprawiedliwienia, tak samo, jak nie miało znaczenia jakie były usprawiedliwienia Metropolitan Police w sprawie nieproporcjonalnej uwagi poświęcanej „nie-białym”. Ani też lekceważenie istotnych niepokojów społeczności. Obsesja Palestyną, częściowo napędzana okolicznościami, a częściowo przez ludzi, którzy nienawidzą Żydów, składa się na instytucjonalnie rasistowskie środowisko.

Jeśli ty i twoja organizacja nie jesteście skłonni poruszyć problemu systemu apartheidu w Mekce, prześladowań chrześcijan w Pakistanie lub maltretowania kobiet w Azji i Afryce – bo nie możecie osiągnąć konsensusu albo nie chcecie zrazić tych, którzy siedzą przy waszym stole – to optowanie za szykanowaniem Izraela staje się instytucjonalnie rasistowskim wyborem. To wyjaśnia obsesję Labour Party i rosnący problem w Stanach Zjednoczonych – jak również fiksację na punkcie Izraela w ONZ, Amnesty International i w wielu innych miejscach. Nieustanne atakowanie tylko jednej małej grupy ludzi i ignorowanie wszystkich rzeczywiście łamiących prawa człowieka nie jest tylko hipokryzją – jest rasizmem.

Pęd do solidarności z Palestyńczykami

Izrael stał się wygodnym tematem. W związkach zawodowych, szkołach, uniwersytetach i w lokalach władz lokalnych solidarność z Palestyńczykami stała się modna. Na konferencji Labour Party tłum członków parlamentu z ramienia Labour publicznie biegł, by „zasygnalizować swoją cnotę” z palestyńską flagą (H/T Harry’s place). Jak parlamentarzyści Afzal Khan i Marsha de Cordova:

Byli tam też inni – Clive Lewis,  Lloyd Russell-Moyle i Ian Lavery, żeby wymienić tylko kilku. Byli także tacy, którzy pobiegli, by uczestniczyć w „wydarzeniach solidarności” tacy jak parlamentarzystki Diane Abbott i Lisa Nandy. To jest podstępna gra. Poparcie dla ludności palestyńskiej jest explicite związane z poparciem dla organizacji takich jak „Palestine Solidarity Campaign”. Co właściwie popierają ci parlamentarzyści?

 

Czy popierają studenckie ruchy, takie jak Students for Justice in Palestine (SJP), które tworzą takie problemy żydowskim studentom na kampusach w USA?

Dążenie do zniszczenia Izraela

Bezpośrednio lub pośrednio istnieją tylko dwie strony tej monety – jest „strona syjonistyczna” i strona „palestyńskiej solidarności”. I w tym właśnie punkcie natykamy się na poważny problem. Gdzie jest strona umiarkowanych Palestyńczyków? Czy ktokolwiek może nazwać choćby jedną grupę solidarności z Palestyńczykami, która explicite akceptuje prawo Izraela do istnienia i nie waha popierać rozwiązania w postaci dwóch państw? Wątpię, bo nigdy się na taka grupę nie natknąłem.

Lewicujący ruch syjonistyczny, taki jak Yachad w Wielkiej Brytanii, nie ma odpowiednika. Ruchy solidarności z Palestyńczykami gardzą Autonomią Palestyńską (AP) i mają sympatię dla politycznych ambicji grup terrorystycznych, takich jak Hamas i Ludowy Front Wyzwolenia Palestyny. Te ruchy mówią o „sprawiedliwości”, a nie o pokoju. Pokój nie figuruje na liście ich celów. Nie jest nawet wspomniany jako cel na witrynie internetowej BDS. Poszukajcie sami, jeśli mi nie wierzycie. Żadnej z grup solidarności z Palestyńczykami nie interesuje rozwiązanie w postaci dwóch państw, które w sposób nieunikniony utworzyłoby słabszą Palestynę obok silnego Izraela. Ich stanowisko wychodzi daleko poza staranie się o „prawa człowieka” dla Palestyńczyków. Chcą tego, co zbudował Izrael. Chcą wszystkiego.

Co znaczy, że kiedy parlamentarzysta taki jak Clive Lewis mówi o poparciu rozwiązania w postaci dwóch państw, a potem pędzi, żeby przypochlebić się głęboko antysemickiemu ruchowi, który działa na rzecz zniszczenia Izraela, to otwarcie pluje w twarz społeczności żydowskiej.

Solidarność z Palestyńczykami i Żydzi na pokaz (tokenizm)

Calosc TUTAJ

Kategorie: Polityka

6 odpowiedzi »

  1. Arabowie mordowali Żydów bo ich nie lubili. Widocznie powód wystarczający.

    W 1929 i w 1936 Arabowie zaatakowali 800 członków gminy żydowskiej w Hebronie i zamordowali 57 z nich. Wszyscy pomordowani byli bezbronnymi cywilami i ortodoksami. Kobiety dzieci i studenci jeszybotów.

    Policji brytyjskiej tam nie było a IDF jeszcze się nie narodził.

    Nie było też państwa Izrael, bo powstało dopiero w 1948. Okupacji żydowskiej też nie. Izrael wkroczył do Hebronu dopiero w 1967.
    W 1929 nie było nawet ”problemu palestyńskiego”.

    W tamtym okresie Arabowie pomordowali też Żydów w Cfacie, Jerozolimie ,Haifie i w Jaffo. Wszyscy byli byli bezbronnymi cywilami.

    W Palestynie rządzili wtedy Brytyjczycy i jedyni których zwano ”Palestyńczykami” byli Żydami.

    W rozruchach 1929 i 1936 zginęli także Arabowie: 133 członków szwadronów śmierci których Brytyjczycy złapali na mordzie Żydów.

    Mord w Hebronie jest małym wyjątkiem z historii. Przedtem i potem Arabowie pomordowali setki Żydów i mordują do dzisiaj.

    Widocznie łatwo znaleźć pretekst na mord Żyda. Okupacja jest pretekstem niezłym ale nawet nie najlepszym.

    Do wiadomości posiadaczy krótkiej pamięci.

  2. Nikt nie ma tak kryształowego wglądu w przyszłość jak antysyjoniści.
    Aż dziwne że nie stosują tego rzadkiego daru w spekulacjach giełdowych. Trochę gotówki nigdy nie zaszkodzi.

    Jeden z komentatorów wierzy że w przyszłości Izrael wprowadzi apartheid.
    Dziękuję mu że uprzejmie przesuwa ten apartheid z teraźniejszości w przyszłości.

    Bo jak na razie Izrael jest jedynym państwem w promieniu przynajmniej 1000 km w którym nie ma apartheidu.

    Może ten sam komentator podzieli się z nami optymistyczną wizją Bliskiego Wschodu w tej samej przyszłości, w kontraście do ponurej przyszłości Izraela.?
    Rodzaj ”Nowego Bliskiego Wschodu” a al Szymon Peres? Wizja Peresa odniosła wielki sukces w ostatnich 50 latach, szczególnie w Paryżu.

    A my poczekamy i sprawdzimy tą wizję już za rok-dwa.

  3. Drodzy panie MEF i Piotr Nowik; Czy to Arabowie czy Palestyńczycy albo też inne klany, to przecież nie ma znaczenia to sa ludzie ktorzy zyja w Hebron, Jerycho albo Ramalli, na terenach okupowanych przez Izrael. . Mówią Oni Arabskim językiem, modlą się do Arabskiego Boga i nie są Żydami. Co ich zjednoczyło we wspólnym losie to że po wojnie Sześciodniowej znaleźli się pod Izraelska okupacja bez żadnego prawa do samodzielności. Nikt ich nie chciał, ale problemu wtedy jeszcze nie było. Ja pamiętam jak w latach Siedemdziesiątych najlepsze arbuzy jedliśmy w Jerycho. W Hebronie mozna bylo kupic najlepsze ”crembo” i odwiedzić grób Abrahama. Ale to bylo dawno. Od tego czasu ludzie mieszkający na tych podbitych terenach, pod przemocą, okupacji i wyzyskiwaniem przez rządy Izraela, w nienawiści do Syjonistycznego kolonizatora skrystalizowali się jako naród Palestyński. Panowie moze maja racje ze na poczatku to żadnym narodem oni nie byli ale Izrael ich stworzył, Izrael przez swoja polityke wyzyskiwania utworzyl narod Palestynski. Oni tam są i istnieją, żadne statystyki tego faktu nie wymarza. Poniewaz rzady Mapaju i Likudu już od wielu lat robili wszystko aby problemu Palestyńskiego nie rozwiązywać, ale raczej ziemie konfiskować, praw nie nadawać, i na skonfiskowanych ziemiach fanatycznych Żydów osadzać, nienawiść tylko wrastała. Żydzi w niedługim czasie będą mniejszością tworząc Apartheid ; rząd mniejszości nad większością. Przesylam panów do historii Afryki by widzieć jak takie rządy kończą. Nie rozwiązując problemu Palestyńskiego Izrael jako państwo Żydowskie swój własny grób wykopuje, a szkoda bo przeciez mozna by bylo inaczej.

  4. Rysiu, nie ma takiego narodu, jak Palestyńczycy – tak, jak nie ma Tunezyjczyków, Libijczyków, Egipcjan, Marokańczyków, Jemeńczyków, Arabio-Saudyjczyków… itp. To wszystko (i jeszcze więcej) to są Arabowie.
    Podstawowy błąd (a raczej celowy zabieg) polega na zrównaniu nacji, narodowości z przynależnością państwową.

  5. NIe ma narodu palestyńskiego, jak nie ma narodu syryjskiego i narodu libańskiego i narodu irackiego.

    Na BW istnieją rozszerzone rodziny, szczepy, klany i sekty. Sporą część nich można z grubsza nazwać narodem arabskim.
    Ci którzy dziś noszą różne śmieszne przydomki, jak naród syryjski, jeszcze trzy pokolenia temu byli po prostu byli Arabami.
    Na Bliskim Wschodzie dominuje lojalność szczepowa klanowa i kulturowa. W tym porządku. Narodowość według definicji europejskich jest ostatnią na liście trosk Arabów bliskowschodnich..

    Co też jest przyczyną częstych wojen domowych na BW, bo państwa nie mają ani definicji narodowej ani umowy społecznej .

    Żydów bliskowschodnich zwano Palestyńczykami od początku 20 wieku do lat 60. Arabów palestyńskich zwano po po prostu Arabami. Wtedy Palestyna była nieznane jako państwo i naród palestyński był nieznany historykom. Arabskim i innym.

    Według sprawozdania K. Marksa z 1854, na terenie ”Ziemi Świętej” żyło więcej Żydów i chrześcijan niż Arabów, Czyli większość Arabów ”palestyńskich” napłynęło do ”Palestyny” dopiero za czystek etnicznych Osmanów i potem mandatu brytyjskiego, za chlebem i zarobkiem.

    NA BW istnieją trzy główne narody i jeszcze kilka resztek narodów z imperiów przeszłości.
    Te trzy to Kurdowie, Żydzi i Arabowie.

    Uznanie tych prostych faktów wielce ułatwi rokowania o granice między państwami narodowymi na BW. Jeśli taki nastąpi w przyszłości.Bo rokowania nie prowadzi się o ”pokój” ale o granice i o wzajemne przestrzeganie zasad.

    Zamiast licytowania kto bardziej nienawidzi kogo.

  6. Artykułu tak spojonego nienawiścią do narodu Palestyńskiego już dawno nie czytałem. Obsesje ma autor tego artykułu który wierzy że Palestyńczycy powinni szukać drogi pokojowej kiedy są podbici, skolonizowani, i wyzyskiwani. Naiwny autor dziwi się że Palestyńczycy nie zgadzają się poddawać drugiego policzka do bijącej ręki. Co za bzdury..

Leave a Reply

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.