Album ze zdjeciami do tego odcinka jest na samym dole
Zal bylo opuscic prawdziwa Afryke. Ale wszyscy byli podnieceni nastepna przygoda.
Samolot fo Port Elisabeth. Mimo ze bylo pozno to serwowano w dalszym ciagu obiad.
Wczesnie z rana wiele osob poszlo na spacer wzdluz plazy. Pozniej zbiorka i autobusem wzdloz wybrzeza. Dojechalismy do Tsisikamma National Parc. Wedrowka wzdloz wybrzeza i po wiszacym moscie nad rzeka Storms River. Gdzies tam daleko ponoc widziano wieloryby. Widoki takie ze wiele osob zapomnialo ze mamy jechac dalej.
Nastepny przystanek Knysna. Sliczny hotel The Gray wood ktory jest caly z drzewa..
W sroku maly basen otoczony drzewami i te spiewajace ptaki. Ja, Teresa i Zosia zdazylismy sie wykapac i zdazylismy na super obiad w restauracji portowej.
Na drugi dzien opuscilismy ten sliczny hotel. I dalej w droge. Odwiedzilismy hodowle sloni. W tej okolicy wybito wszystkie slonie i sa tylko te w hodowli.
Za to wszyscy mogli je karmic i robic zdjecia z nimi a mimo to nie bylo to co w Botswanie.
Te tysiace dzikich sloni robilo wieksze wrazenie.
Autobus po drodze zatrzymal sie na sliczniej dzikiej plazy. Jak jedni mowili ze widzieli wiele dzikich plaz ale ta to chyba najpiekniejsza. Czesc wycieczki zdazyla sie wykapac. Pozniej dalej autobusem a widoki coraz piekniejsze, coraz wiecej zieleni.
Wyladowalismyw przydroznym centrum handlowym na “szybki “ lunch.
Wiele osob weszlo do rybnej restauracji. To co tam zaserwowali to jak mowili stolowi sasiedzi bylo “ niebo w gebie” .
Po lunchu wjechalismy w gory i w nastepna sucha kraine.
Kaktusy i uprawa chmielu no i mnostwo strusi. Wjechalismy tez na farme strusia.
Przewodnicy super ciekawie opowiadali o strusiach w histori, potem pokazano wylegarnie i weszlismy miedzy strusie. Karmienie strusi bylo wesole. Potem pare osob probowalo jazdy na strusiu.
Po tych przezyciach przyjechalismy do slicznego hotelu blisko Outshoorn. Lezal w dolinie otoczony gorami i taka zielen , kwiaty dookola ze zdjeciom nie bylo konca.
Basen i wieczorem obiad gdzie serwowano strusie ktore nasi jezdzcy “ zajechali na smierc”… Przewodniczka Yolanda uczyla nas tanca afrykanskiego, pozniej byly rockendrole,
havanagile i tanga przytulanga. Freda zaspiewala Cingarele i tak pozno po polnocy wyladowalismy w lozkach.
Rano czesc poszla na wedrowki w pobliskie tereny, inni sie kapali i po sniadaniu wspolne zdjecie na tarasie. Po drodze zatrzymalismy sie w dziwnej restauracji Tony Sex schop.. Dziewczyny ( nie nasze ) zostawialy tam staniki , majtki. Zaskoczenie bylo duze.
Dluga jazda autobusem aby sie dostac w kraine wina.Wyladowalismy w Stellenbosch. Stary ale jary hotel w centrum slicznego miasteczka. Na drugi dzien wszystkie sklepy byly pootwierane wiec i zakupy.
Mnostwo restauracji i kawiarni. Zdazylismy z rana ogladnac Village Museum.
Potem szybko do winnicy aby smakowac tamtejsze wina. I tak pijac sobie okazalo sie ze pekla opona w autobusie i “musielismy” smakowac wina extra godzine..
Pozniej szybko do nastepnej winnicy gdzie bylismy swiadkiem afrykanskiego slubu.
Jak wyciagnelismy kamery to cala procesja slubna zatrzymala sie aby moc ich dobrze sfotografowac. Potem pyszny lunch i dalej probowac wina.
Probowano niezle szczegolnie ze kluczyk do autobusu zacial sie i znowu extra 1.5 godziny probowania. Personel skarzyl sie ze pija jak szaleni ale nic nie kupuja.
Nie wiedzili co mowia bo jak nadszedl czas wyjazdu to rzucono sie do zakupow.
Nawet sie nie spodziewali ze dopiero nabombione towarzystwo otwiera portfele..
I tak w super nastroju, smiechach, zartach, spiewach dojechalismy do Kapsztadu.
Wszystkie zdjecia z Garden Route
Kategorie: Uncategorized