Uncategorized

Ślepy koń Zachodu i kraj, który nie ma prawa do błędu

Anna Grabowska

Zaczyna się zawsze tak samo: Zachód siedzi w swoim wygodnym fotelu, udaje mędrca patrzącego na świat przez półprzymknięte powieki, a tak naprawdę widzi tyle, co ślepy koń z klapkami na oczach. Stojąc uparcie przy własnych kalkach i przesądach, z maniakalną wytrwałością powtarza, że Izrael jest problemem, agresorem, „oskarżonym”, którego nie trzeba słuchać, lecz osądzać. W ich wersji rzeczywistości to Izrael powinien się tłumaczyć z tego, że w ogóle istnieje, że oddycha, że broni własnych obywateli. Tak jakby świat był prostszy, gdyby Izrael po prostu zniknął z pola widzenia – dla ich wygody, nie dla prawdy. A świat, jak zwykle, idzie własnym torem. Nie poddaje się europejskim mrzonkom, nie czeka na zgodę brukselskich komisji. Otwiera oczy tylko tym, którzy mają odwagę patrzeć. A Zachód odwagi nie ma. Ma klapki i wygodne sofki.

Bo kiedy Europa recytuje swoje zaklęcia, Iran robi coś, czego Zachód nawet nie potrafi nazwać. Teheran, korzystając z rosyjskiej technologii, przesuwa się w stronę tego, co niebezpieczne nawet w samej myśli. Nie trzeba już wybuchów próbnych ani widowiskowych detonacji. Technologia, symulacje, ciche tunele – inżynieria, która pozwala dopracować konstrukcję, o której strach mówić głośno. To nie jest literacka metafora ani „eskalacja retoryczna”. To jest fakt. Skok, który zmienia istotę bezpieczeństwa w regionie i przed którym każdy odpowiedzialny polityk powinien usiąść i zamilknąć. Każdy, ale nie Europa. Wierna własnemu nierozsądkowi, powtarza: „Izrael powinien się powściągnąć”. „Izrael powinien wykazać się większą empatią”. „Izrael przesadza”. Tak jakby nie potrafiła przyjąć do wiadomości jednej, fundamentalnej prawdy: Izrael nie może pozwolić sobie na pomyłkę. Ani jedną. Bo pomyłka oznacza koniec – nie metaforyczny, nie publicystyczny, tylko literalny.

I kiedy Iran szlifuje swoje ambicje w ciszy laboratoriów, Hamas robi to, co zawsze: zrywa rozejm. Bo rozejm dla nich nigdy nie był pokojem. Jest oddechem, pauzą przed kolejną rundą. Wysyłają człowieka na teren kontrolowany przez Izrael. Jednym ruchem, bez mrugnięcia okiem. Liczą na chaos, liczą na opóźnienie reakcji, liczą na polityczne koszty dla Izraela. Ale reakcja przychodzi natychmiast. Tunel, pościg, operacja. Jedenaście osób wyeliminowanych, sześć zatrzymanych, w sumie siedemnaście. W podziemiach, w których nie robi się zakupów ani pikników, tylko planuje kolejny akt przemocy.

I znów, co widzi Europa Agresję Izraela. Jak ślepy koń, który widzi tylko przed sobą prostokąt i nic poza nim. Nawet kiedy fakty krzyczą.

Do tego trzeba dodać europejskie tło, które nie jest już tłem, ale krzywym zwierciadłem. W Polsce, w Oświęcimiu, w miejscu, które jest symbolem ludzkiego upadku, polityk, którego ze względu na obrzydzenie – nazwisko przemilczę, wchodzi do sali i wygłasza przemówienie, które jest wszystkim, czym przemówienie w takim miejscu nigdy nie powinno być: pełne obsesji, wrogiej retoryki i podszyte moralnym zepsuciem. To nie margines, to nie folklor, to mainstream, który rozsiadł się w parlamentach i mediach jak u siebie. A Europa? Ziewa. Bo łatwiej jej komentować działania Izraela niż spojrzeć na własne podwórko. Londyn nie pozostaje w tyle. Kierowca autobusu zatrzymuje pasażera, blokuje drzwi, trzyma go w środku, bo wygląda „zbyt żydowsko”. Nie w latach czterdziestych, lecz w 2025 roku. W mieście, które lubi wykładać innym lekcje o tolerancji. A Europa? „Incydent”, „nieporozumienie”, „kontrola procedur”. Zawsze, gdy chodzi o Żydów – nagle wszystko jest niejasne. Ten sam kontynent, który pozwala radykalnym grupom rozrastać się pod własnym nosem, ma czelność potępiać Izrael za to, że broni swoich obywateli. Ten sam kontynent, który nie potrafi nazwać Bractwa Muzułmańskiego tym, czym jest, choć zrobiły to nawet kraje arabskie. Ten sam kontynent, który udaje, że ONZ jest moralnym kompasem, mimo że ONZ produkuje przeciwko Izraelowi rezolucje jak taśma fabryczna, a ekstremistów traktuje jak „organizacje społeczne”.

A ONZ? To już czysta groteska. Instytucja, która latami oskarżała Izrael bez mrugnięcia okiem, nagle, jakby wybudzona, odkrywa, że „coś tu nie działa”. I dopiero kiedy USA mówią: „Trzeba to zmienić, system jest wadliwy”, ONZ zaczyna udawać refleksję. Nie dlatego, że zrozumiała. Dlatego, że ktoś silniejszy jej to powiedział. To przyznanie, nie wprost, ale oczywiste, że przez lata ten system szkodził jednemu państwu bardziej niż wszystkim innym razem wziętym. I w tym wszystkim, pośród tej głuchoty, obłudy i moralnej gimnastyki, pozostaje Izrael. Państwo, które nie ma prawa luksusu. Państwo, które żyje w arytmetyce, której Europa nie rozumie i rozumieć nie chce. Państwo, które wie, że każdy błąd może być ostatni. Że każdy dzień to walka o to, by było jutro. Nie romantyczna walka, nie filozoficzna walka – prawdziwa walka.

Europa może sobie pozwolić na klapki. Izrael – nigdy.

I dopóki Zachód będzie patrzył na Bliski Wschód oczami ślepego konia, dopóty będzie mylił ofiarę ze sprawcą, i wygodę z prawdą. Bo tam, w Izraelu, walczy się o życie. A tu, w Europie, o to, żeby nie trzeba było otworzyć oczu.

Wszystkie wpisy Anny TUTAJ

Kategorie: Uncategorized

1 odpowiedź »

  1. Wspanialy text! Droga pani Anno- czy pozwoli pani ten text przetlumaczyc na niemiecki?

Zostaw odpowiedź

Ta strona używa Akismet do redukcji spamu. Dowiedz się, w jaki sposób przetwarzane są dane Twoich komentarzy.